4 340
4 911 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
1712 dni temu
2020-03-15 10:59:07
Tomek jest typowym chłopakiem, pochodzącym z biednej rodziny, a mimo to studiującym w stolicy. Świat internetu traktuje tak, jak większość z nas – jako miejsce, gdzie można odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania, a przy okazji nawiązać nowe znajomości. Wbrew jednak pozorom, to wcale nie dolina niesamowitości, a czarna głębia, w której kryją się liczne zagrożenia. Tam można upaść na samo dno. Wystarczy jedno obnażające zdjęcie, jedna wiadomość, jeden wpis – i już ten „niezwykły” świat może zniszczyć całe dotychczasowe życie. A kto za tym stoi? Reżyser „Bożego Ciała”, który jeszcze parę miesięcy temu ukazywał sens wiary, teraz odsłania mroczny świat internetu, zarządzany przez tytułowe osobniki, nazywane hejterami. Wirtualnie patrząc, jest to zwykła kontynuacja „Sali samobójców” z 2011 roku, ale w realu to film mocny, kontrowersyjny i… niezwykle potrzebny.
Kadr z filmu "Sala samobójców. Hejter" (źródło: materiały prasowe)
Główna oś fabularna skupia się na postaci Tomka Giemzy (Maciej Musiałowicz), studenta prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Jest młody i ambitny, ale zostaje przyłapany na plagiacie i w wyniku tego wydalony z uczelni. Bojąc się konsekwencji, postanawia ukryć ten fakt nie tylko przed swoimi znajomymi, ale i małżeństwem Krasuckich, rodziców Gabi (Vanessa Alexander), dawnej przyjaciółki z dzieciństwa, którzy opłacają mu studia. Gdy kłamstwo wychodzi na jaw, chłopak traci jednak ich zaufanie i zostaje zupełnie sam. W krytycznej sytuacji pojawia się dla niego nowa perspektywa pracy w pewnej agencji reklamowej. W rzeczywistości okazuje się być ona firmą, która zatrudnia pracowników, by niszczyli życie ludziom w internecie. Wraz z otrzymaniem posady, inwigilując poczynania Pawła Rudnickiego (Maciej Stuhr), postanawia zemścić się na Krasuckich, którzy to wspierają Rudnickiego w kampanii na prezydenta Warszawy. Z czasem jesteśmy świadkami jego wielkiej przemiany, gdy napędzany uczuciem do Gabi, w której skrycie podkochuje się od lat, ze zwykłego chłopaka przeradza się w internetowego trolla, którego przepełnia żądza zemsty i bezwarunkowego zwycięstwa.
Do tej przemiany w tytułowego hejtera nie dochodzi po upływie kilkunastu minut, bo kolejne decyzje głównego bohatera nie tylko napędzają fabułę do przodu, ale jednocześnie razem z jego zmieniającym się wizerunkiem, ciągłej dekonstrukcji ulega cały wybrzmiewający ton opowieści. Zaczyna się bowiem niewinnie – mamy chłopaka, który tak, jak i wielu z nas zalicza w swoim życiu nie same zwycięstwa, ale i też gorzkie porażki. Wraz z wydaleniem ze studiów, Tomek nie wie, jak odnaleźć w otaczającym go świecie. Przepełniony bólem i ogromem niespełnionych ambicji, zatrudnia się do pracy jako tytułowy hejter. Ten więc „Tomala”, zawsze grzeczny i uprzejmy dla innych osób, później w swoim postępowaniu nie dostrzega żadnego zła. Młody, zdolny i bystry na samym początku błagał profesorów o zlitowanie się nad nim, ale będąc już na szczycie, na pytanie, czy z takimi zdolnościami nie mógłby pracować jako dobry człowiek odpowiada: „Mógłbym, ale po co?”. Pełny pychy i arogancji Tomek to bohater, którego nie da się polubić. Na początku wprawdzie można mu kibicować, ale z upływem czasu jego zaburzony system wartości sprawia, że budzi w nas wyłącznie obrzydzenie… i jeszcze większy strach.
Kadr z filmu "Sala samobójców. Hejter" (źródło: materiały prasowe)
Jan Komasa nie bierze jeńców. Nie próbuje się litować nad żadną grupą społeczną. Nie przedstawia żadnej z postaci jedynie z tej pozytywnej strony i nie pozostawia też żadnych złudzeń, że w naszym świecie kryje się niedostrzegalne, lecz potężne zło, którego największa siła nie kryje się za granicą, czy w władzach państwa, a w nas samych. To o tyle niezwykłe, bo w swojej poprzedniej produkcji sprzed paru miesięcy, a więc w docenionym nie tylko w samej Polsce, ale i za granicą „Bożym Ciele”, który nie tak dawno temu zdobył nominację do Oscara za Najlepszy Film Nieanglojęzyczny, Komasa zdawał się nie tracić wiary w dobro człowieka. Tutaj natomiast jego osąd jest bardziej surowy, bo brak w nim jakiejkolwiek nadziei na poprawę sytuacji. W swoim wielopłaszczyznowym dziele reżyser „Miasta 44” na podstawie scenariusza Mateusza Pacewicza uderza więc krytyką nie tylko w media i fora społecznościowe, ale również w szeroko pojmowaną tematykę hejtu – począwszy od tego występującego na co dzień w internecie, aż po ten dostrzegalny w życiu codziennym oraz w samej polityce. Dla jednych złożona tematyka tylu problemów społecznych, wydać się może jedynie zwykłym pretekstem do wzbudzenia kontrowersji i większego szumu wokół filmu, ale Mateusz Pacewicz, w porównaniu choćby do Patryka Vegi, potrafi każdy z tych tematów w sposób wiarygodny połączyć w historii, nie tworząc przy tym nietrafionego kabaretu skeczów męczących, a wciągającą od pierwszych minut fabułę.
Na przykładzie Warszawy dostajemy zderzenie dwóch światów: tego zrodzonego z fantazji młodych ludzi, marzących o wielkiej karierze oraz pieniądzach i tego ze światem realnym, w której nie ma dla nich ani odrobiny światła. Porównanie to jest ciekawsze o tyle, że ta właśnie fantazja, która w normalnym świecie uchodziłaby tylko za wymysł mózgu, tu w miarę upływu czasu staje się rzeczywistością, tym samym stwarzając nowe możliwości oraz… zagrożenia. Dla głównego bohatera, tą codziennością dotąd były studia i wyścig szczurów o najlepsze wyniki. Ale wraz z poznaniem internetu, Tomek zachwyca się siłą hejtu i zagłębia się w nim tak, że z czasem zupełnie odrywa się od prawdziwego życia, stając się coraz bardziej pysznym i pełnym chciwości chłopakiem. I właśnie tytułowa gra „Sali samobójców” nie tylko o niebo lepiej prezentuje się pod względem wizualnym (jak na Polskę to naprawdę świetne efekty specjalne!), ale i w końcu także nabiera znaczenia jako narzędzie do ucieleśnienia mrocznych fantazji. Nie jest to jednak także w pełni unikatowe dzieło, bo w jego treści trudno nie spostrzec nawiązań do innych filmów. Ale nawet jeśli, to i tak należą się wielkie wyrazy uznania dla reżysera, bo jego film porusza na tyle uniwersalny temat, że zrozumie go większość widzów. I jest to w głównej mierze właśnie zasługą fantastycznej reżyserii Komasy, który za pomocą prostych środków uzyskuje w pełni zamierzony efekt, a jego duet z Mateuszem Pacewiczem to jedna z najlepszych rzeczy, jaka się przydarzyła w polskim kinie w ciągu ostatnich lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Sala samobójców. Hejter" – Toxic Wave
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.651