3 615
3 865 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2456 dni temu
2018-03-03 09:58:51
Oczywiście, mam na myśli Winstona Churchilla, człowieka, dzięki któremu w większości Wielka Brytania zdołała pokonać Hitlera i nie dopuścić siły III Rzeszy na zajęcie swojego kraju. I z całą pewnością, jak mało kto, zasługiwał on na film, skupiony na jego historii, gdyż był to wybitny polityk. Właśnie z tego powodu Joe Wright postanowił nakręcić o nim swoją kolejną produkcję, a w głównej roli obsadził aktora-kameleona, Gary’ego Oldmana. Czy jednak zdołał on odnieść Victorię, tak jak niegdyś Winston Churchill?
Tuż po wybuchu II Wojny Światowej III Rzesza rusza na podbój Francji. Już wtedy wiadomo, że całą Europę czeka największa wojna w dziejach historii. Kiedy więc Francja chyli się ku upadkowi, a żołnierze uciekają w stronę portu w Dunkierce, to kwestią czasu jest najazd nazistów na Wielką Brytanię. Premier nic nie potrafi na to poradzić, a jego rząd prowadzi wobec Hitlera politykę appeasementu, łudząc się, że kanclerz ich nie zaatakuje. Ludowi to się nie podoba i w związku z tym Neville Chamberlain rezygnuje ze swojego urzędu. Wciąż jednak potrzeba silnego dowódcy, który mógłby poprowadzić Wielką Brytanię do zwycięstwa. Premierem zatem, pomimo sprzeciwom i nieprzychylności króla Jerzego VI (Ben Mendelsohn), zostaje Winston Churchill (Gary Oldman), który w swojej historii odniósł wiele zwycięstw, ale także porażek. Dowodząc siłami wojsk z Londynu musi on pokonać nie tylko swoich przeciwników w kraju, ale także stanąć przed swoim najtrudniejszym wyborem: negocjować pokój z wrogiem, czy wysłać ludzi na wojnę. A wszystko to w rękach jednego człowieka…
Trudno jest nakręcić biografię o Winstonie Churchillu, tym bardziej, że była to postać, która w swoim życiu miała pełno ciekawych wydarzeń. A jednak Joe Wright zdecydował się podjąć ten wysiłek i przedstawić historię premiera, który zasłynął z tego, że ciągle palił cygaro, pił whisky, a prasie pokazywał znak Victorii, czyli zwycięstwa. Jednakże nie mamy tutaj przedstawionej pełnej jego biografii, a tylko fragment niecałych 3 tygodni, w ciągu których objął on faktyczną „władzę” nad Wielką Brytanią. I myślę, że reżyser dobrze postąpił, tak robiąc, gdyż w ten sposób mógł większą uwagę widza skupić na całym procesie objęcia przez niego urzędu premiera, a nie niepotrzebnie wplatając w to historię Winstona od urodzenia aż po śmierć.
Już po pierwszych paru scenach widać, że Joe Wright nie uczynił z „Czasu Mroku” jedynie filmu biograficznego, ukazującego sytuację Wielkiej Brytanii w maju 1940 roku, ale przede wszystkim portret Winstona Churchilla. I przyznać mu trzeba, że jest on bardzo wierny oryginałowi, ale jednocześnie nie zalicza się do kopii. Reżyser doskonale bowiem oddaje charakter i osobowość bohatera, czyniąc z niego postać niezwykle interesującą i sympatyczną (przez fantastyczne wstawki humorystyczne). Wiele osób błędnie kojarzy wyłącznie Churchilla z Victorią i cygarem. Joe Wright natomiast obala ten schemat, ukazując nie tylko jego przemowy w parlamencie, ale także sporo scen z osobistego życia. I to właśnie po nich widz zaczyna zdawać sprawę z tego, że Winston nie był bezbłędnym wodzem, ale zwykłym człowiekiem, który w swoim życiu zaliczył również porażki i błędy. Dlatego w ostatecznym rozrachunku Churchill największą wojnę wcale nie odbywa z wrogami w Parlamencie, czy wojskami III Rzeszy, ale z własnym sumieniem i słabościami…
Niewątpliwie Joe Wright stworzył udany film biograficzny, który bardzo udanie oddaje postać Churchilla i sytuację z czasu, kiedy to Wielka Brytania była już na skraju wojny z III Rzeszą. Ta zgodność jest jednak związana niemalże wyłącznie z samym ówczesnym premierem. Reżyser umiejętnie bowiem poprowadził losy bohatera, czyniąc z niego, ku mojej radości zwykłego człowieka, a nie superbohatera. Wiele scen z udziałem Gary’ego Oldmana w roli Churchilla jest świetnych, ale w tym wszystkim jest to zwykłe, bezpieczne kino biograficzne, które nie próbuje łamać żadnych schematów i przez to nie jest też niczym specjalnie zaskakującym, co mogłoby na długo zapaść w pamięci widza.
Jednakże pod koniec reżyser próbuje zmienić to odczucie, stawiając na wiele scen emocjonalnych. Niestety prowadzi to do jego błędu, gdyż zaczyna sam sobie przeczyć idei Churchilla jako „zwykłego człowieka”. Największe takie właśnie kontrowersje może wzbudzić scena w metrze, w której premier postanawia porozmawiać ze zwykłymi obywatelami. Bo z jednej strony jest to najlepsza scena w filmie, a z drugiej najgorsza. Bez wątpienia została ona świetnie poprowadzona, a Gary Oldman stanął na szczycie swoich umiejętności. Niestety scenarzysta Anthony McCarten uczynił tutaj z Churchilla bohatera, którym jak wiemy z reszty filmu wcale nie był. I choć ta scena ma ładny wydźwięk, to jednak wydaje się być ona zbyt na pokaz i oderwana od reszty.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Czas mroku" – V jak Victoria
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.396