3 769
4 240 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
2394 dni temu
2018-05-03 13:42:00
Na szczęście „Avengers: Wojna bez granic” to kino rozrywkowe na wysokim poziomie, a w kategorii adaptacji komiksowych spokojnie mogące walczyć o pierwsze lub drugie miejsce na podium. Przepraszam bracia Russo, że w Was zwątpiłem. Mea Culpa.
Bez żadnej długiej ekspozycji, kinomani zostają od razu wrzuceni w wir wydarzeń. I to wydarzeń – jak na to uniwersum – bardzo dramatycznych. Oto potężny, fioletowy Thanos zszedł wreszcie ze swojego kosmicznego tronu. Chce zdobyć wszystkie Kamienie Nieskończoności, a w dalszej kolejności zniszczyć połowę Wszechświata – chociaż on woli to nazywać przywróceniem równowagi. By zapewnić życie w dobrobycie każdej cywilizacji, należy najpierw dokonać czystki wśród jej przedstawicieli. Thanos czuje się bardziej mesjaszem, bogiem walczącym o galaktyczny ład niż bezlitosnym mordercą. Jednak Avengersi i Strażnicy Galaktyki widzą to zgoła inaczej. Czas więc ruszyć do boju. Czas powstrzymać tytana. Raz na zawsze!
Anthony i Joe Russo już wcześniej w „Kapitanie Ameryce: Zimowym żołnierzu” i „Wojnie bohaterów” pokazali, co zrobić, by film Marvel Studios górował nad konkurencyjnymi produkcjami DC Comics. Pod płaszczykiem widowiskowej akcji przemycali sporo intryg, politycznych gierek, nie unikali tematu ostracyzmu itp. W najnowszym obrazie co prawda nie ma już podobnego drugiego dna i głębi, lecz i tak panowie z pomocą dwójki ponownie współpracujących z nimi scenarzystów (przyp. Christopher Markus i Stephen McFeely) idą o krok dalej – na przykład w ukazaniu filmowej rozwałki i chemii między postaciami. Choć warto zaznaczyć, że miejsce na refleksję i przesłanie też się znalazło.
Zapomnijcie o chwili wytchnienia, zapnijcie pasy i złapcie się fotela. „Avengers: Wojna bez granic” to rollercoaster. Akcja pędzi na złamanie karku – poważny ton miesza z humorem, a finałowe sceny wzruszą i przyśpieszą bicie serca każdego komiksowego geeka. Wszystko jest na swoim miejscu. Film sprawdza się w każdym polu. Działa jako efektowne kino akcji i atrakcji. Nie widać, że CGI razi sztucznością, jak w przypadku konkurencyjnej „Ligi Sprawiedliwości”. Działa też jako poważna opowieść o poświęceniu. Uwaga! Przygotujcie się na to, że tu herosi nie będą nieśmiertelni i niektórzy zginą na serio. Wszak stawka jest bardzo wysoka.
Tylko… te komediowe przerywniki. Są napisane i zagrane dobrze. Rozładowują napompowany balon epickości, lecz ma się wrażenie, że jest ich po prostu za dużo. I kilka razy pojawiają się w co najmniej nietrafionych momentach (zrobienie z Bruce’a Bannera ciągle błaznującego comic reliefa, nie przypadło mi do gustu). Lecz w scenach, kiedy tworzą się drużyny bohaterów i zaczynają przekomarzania lub udowadnianie, kto ma bardziej rozbuchane ego, muszę przyznać, że sprawdzają się znakomicie. Szczególnie w relacji Doctora Strange’a – Tony’eg Starka – Petera Parkera, czy Thora i Strażników Galaktyki. Zresztą aktorsko zarówno Benedict Cumberbatch, Robert Downey Jr, Tom Holland, jak i Chris Hemsworth powtórnie odnaleźli się w komiksowym anturażu, pokazując, że są stworzeni to swoich ról. Szczególnie Hemsworth, który jako Thor ma tu do odegrania bardzo dramatyczne i widowiskowe sceny. Z kolei z oryginalnego teamu Strażników Galaktyki na pierwszy plan wychodzi tym razem Gamora (sorry Star Lordzie, nie śmieszkuj tyle). Wcielająca się w tę zieloną kosmitkę Zoe Saldana daje popis talentu, kiedy wchodzi w interakcję z przybranym ojcem – Thanosem.
À propos Thanosa. Właściwie to on wychodzi na największego gwiazdora filmu. I nie chodzi o jego gabaryty i siłę. To najciekawszy antagonista, jakiego podarował nam Marvel. Świetnie wykreowany komputerowo i jeszcze lepiej sportretowany. Widać, że mimo tony nałożonego CGI, to postać z krwi i kości. Nie wydaje mi się, aby ktoś inny niż Josh Brolin (którego zobaczymy też w drugiej części „Deadpoola”) zagrał tego łotra lepiej. Dzięki Brolinowi jest kimś więcej. Istotą, którą targają wewnętrzne wątpliwości. Postacią, która jednocześnie budzi lęk i fascynację. Nie można oderwać od niej wzroku, więc ocena filmu musi iść oczko w górę. I nie przeszkodzą w tym słabiej rozpisane wątki Kapitana Ameryki i Czarnej Wdowy, brak dwóch utalentowanych „facetów w lateksowym wdzianku” z wcześniejszej „Wojny Bohaterów” czy pewnej sceny ze zwiastuna.
„Avengers: Wojna bez granic” to wielki worek z prezentami. Zaglądasz do środka, wysypujesz zwartość, a tam same smakołyki: sporo emocji; porządnie nakręcone, pozbawione chaosu sceny walki (najazdy kamery, efekty, ciężar uderzenia – wow!), nieprzeciętne aktorstwo, dobry humor, a nawet przekonujący motyw miłości między Visionem i Wandą. I wisienka na marvelowskim torcie, czyli Thanos. To film, który bawi bardziej niż „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi”, a już na pewno bije na głowę „hitowe” adaptacje od DC Comics. Jeśli finałowa potyczka w Wakandzie dostarcza niemal takich przeżyć jak bitwa o Helmowy Jar w „Dwóch Wieżach” to wiedz, że nie ma powodów do marudzenia. I opowiada Wam to wszystko człowiek, który nigdy zakochany w Marvelu nie był. Uwierzcie mu i marsz do kin lub przynajmniej przed wielocalowy ekran telewizora, gdy produkcja ukaże się na cyfrowych nośnikach.
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Avengers: Wojna bez granic" – Na kolana przed potężnym Thanosem!
MarvelFan
2394 dni temu
Film świetny. Spełnił moje oczekiwania. Aczkolwiek ci, którzy nie są zaznajomieni z uniwersum i nie są fanami mogą poczuć się nieco zagubieni w fabule i postaciach. Warto też dodać, że dobra była muzyka, szczególnie motyw Thanosa od Alana Silvestriego.
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.415