3 166
3 553 min.
Seriale
aragorn136 (23173 pkt)
1987 dni temu
2019-06-07 13:34:35
Powieść czytałem dłuższy czas temu i z samej fabuły pamiętam główne wątki i diabelsko-anielski klimat. Nie moim zadaniem więc wyłapywanie zmian w stosunku do tekstu źródłowego – co wycięte, co uwypuklone, a co zostawione. Wszak to recenzja miniserialu pod kątem jego walorów technicznych, aktorskich oraz oddania na małym ekranie specyficznej atmosfery.
Za ekranizację odpowiadają dwa studia. Brytyjskie BBC i amerykańskie Amazon, ale zdecydowanie więcej tu angielskiej kurtuazji aniżeli amerykańskiej brawury, choć i tej nie zabrakło. Po pierwszym odcinku „Good Omens” wszystko, mimo zbliżającej się nieuchronnie ciemności, stało się jasne. Udało się uchwycić to, co najlepsze u Gaimana i Pratchetta – abstrakcyjne poczucie humoru łączące się klasycznymi wątkami biblijnymi. Apokaliptyczna wizja świata wygląda tu bardzo… kusząco. Już pierwsze sceny w otoczonym pustynią Raju, kiedy czarnoskórzy (no chyba nie spodziewaliście się, że będą biali jak kreda?) zagubieni Adam i Ewa nie do końca wiedzą, co czynić mają, stoją, chodzą i ziewają. Ona standardowo po zakazany owoc sięga. U niego mina nietęga. Z jednej strony wielki demon nad głową syczy, z drugiej anioł martwi się i ognisty miecz im wypożyczy. Crowley i Azirafal. Azirafal i Crowley. Tak, to właśnie oni w raju tak namieszali, aż przez najbliższe tysiące lat dozgonną przyjaźnią się pokochali.
Kadr z serialu "Good Omens" (źródło: materiały prasowe)
A teraz cięcie! Bo czołówka - po angielsku opening wchodzi, a mi w lodówce koktajl anielski się chłodzi (przepis: mleko, miód, truskawki – porządnie utrzeć mikserem). Jezu drogi. To otwarcie boskie jest i skostniałe stawy rozmrozi… „Autorze niniejszej recenzji, skończ już z tymi grafomańskimi rymami, na litość diabelską !”. Dzięki za reprymendę demonie Crowley. A więc nie wiem, czy w księdze przepowiedni wiedźmy Agness Nutter była jakowaś informacja o wyborze kompozytora muzyki, jednak niejaki David Arnold (nadworny kompozytor Rolanda Emmericha) napisał taki motyw muzyczny, że w głowie siedzi długo. Razem z animacją rodem z Monty Pythona daj on niesamowity efekt! Surrealizm, szczypta czarnego humoru – czyli fruwający i kroczący dumnie anioł i demon, a za nimi ludzkość na przestrzeni wieków. I tak sobie wspólnie idą i idą, aż... widać światełko w tunelu?; nie, aż widać Armagedon!
Czołówka czołówką, jednak są jeszcze inne zalety. Przez sześć odcinków miniserial „Good Omens” bawi się widzem. No i fajnie. Obfituje w masę ciekawych rozwiązań i ujęć. Tylko jest tu pewien feler. Coś, przez co niektórzy mogą odbić się od ekranu niczym piłka od słupka. To efekty komputerowe – tzw. green screen oraz CGI – kulejące bardziej niż pirat kuternoga. Szwy w większości scen i wykreowanych postaci są widoczne jak na dłoni. Czy to wina małego budżetu, czy może takie było zamierzenie twórców? Oto retoryczne pytanie, na które warto szukać odpowiedzi. Ale za to kostiumy i charakteryzacja są na wysokim poziomie. Uff!
Kadr z serialu "Good Omens" (źródło: materiały prasowe)
Akcja serialu w głównej mierze rozgrywa się współcześnie – choć zahacza o dawne epoki. Ważnym miejscem będzie Londyn i pewna położona nie tak blisko i nie tak daleko wioska na literę T. W stolicy Wielkiej Brytanii agent/wysłannik niebios Azirafal prowadzi antykwariat. Książki są jego miłością. Nienaganny biały ubiór, jasne włosy, spokojny głos, wrażliwe ciało. He is very soft! Wiadomo, to anioł. Wyjątkowo grzeczny i dobry. Nawet muchy nie skrzywdzi. Jego przeciwieństwem jest Crowley. No ten to ma diabliki w oczach. Jego kolor to czerń, a hobby to ostra muza, ostre trunki i niekoniecznie ostre rośliny (marihuana?), które drżą na widok swego pana. Poza tym uwielbia swojego wysłużonego bentleya. Gdyby skrzyżować Maćka Maleńczuka i Iggy’ego Popa to otrzymamy właśnie Crowleya. Ta dwójka bohaterów ma własny plan: powstrzymać Antychrysta. Anioł pragnie chronić śmiertelników w myśl zasady, że „Wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie powodują nie dlatego, że są z gruntu źli albo z gruntu dobrzy, lecz dlatego, że są z gruntu ludźmi”, tylko ludźmi, którym można podać rękę i dać drugą szansę. A diabłu tak odpowiadają londyńskie włości i liczne ziemskie atrakcje, że nie pozwoli na ich unicestwienie.
Kadr z serialu "Good Omens" (źródło: materiały prasowe)
Kadr z serialu "Good Omens" (źródło: materiały prasowe)
Michael Sheen (nie z tych Sheenów) i David Tennant portretują te postaci w wyśmienity sposób. Ten pierwszy wciela się we wspomnianego wyżej Azirafala. Gestykulacją i mimiką twarzy przypomina Martina Freemana i jego Bilbo Bagginsa. Z kolei Tennant, znany z roli antagonisty Kligrave’a w marvelowskiej „Jessice Jones”, błyszczy jeszcze bardziej. Aż chce się z nim napić drinka i poszaleć w jakimś klubie. Drugi i trzeci plan – nie ma co ukrywać – stoi w cieniu tych dwojga. Jedynie Jon Hamm (laureat Złotego Globa za „Mad Mena”) jako archanioł Gabriel; Ned Dennehy, czyli nieznający się na żartach piekielny książę Hastur oraz Michael McKean – pamiętny irytujący Chuck McGill z „Better Call Saul”; a tu też nieco irytujący, dziwak, sierżant, tropiciel wiedźm Shadwell dają radę i będą zapamiętani. Bo niestety grupa dzieciaków z Adamem na czele ani grupa ekscentrycznych jeźdźców apokalipsy, ani młoda – wyglądająca jak starsza siostra Pottera – Anathema Device niczym specjalnym, poza strojami, się nie wyróżniają. Charyzmy nie ma też uczeń Shadwella – Newton Pulsifer. Ale to można wybaczyć. W książce był właśnie takim bohaterem – komputerowym geekiem, który... psuje komputery.
Kadr z serialu "Good Omens" (źródło: materiały prasowe)
Summa summarum „Good Omens” to komediowy miniserial fantasy ze swoim niejednostajnym tempem, z tanimi efektami, lecz nakręcony z pasją i poszanowaniem literackiego pierwowzoru. I choćby dlatego (nie tylko dla głównej pary aktorskiej między którą iskrzy aż miło) jest godny uwagi. Nie pozostaje Wam nic innego, jak usiąść wygodnie i popijając herbatkę lub – jak w moim przypadku – truskawkowy koktajl, kibicować Azirafalowi i Crowleyowi, zanim rogaty Szatan z głosem – a jakże – Benedicta Cumberbatcha pokaże skwaszone oblicze. Terry też byłby zadowolony!
Ocena: 7/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Świetna animowana czołówka i towarzyszący jej motyw muzyczny:
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Good Omens" – Armagedon w iście brytyjskim stylu
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.555