8 023
10 377 min.
Seriale
aragorn136 (23237 pkt)
1788 dni temu
2019-12-30 13:59:27
Nie mam zamiaru oceniać ani zachowania Disneya olewającego Polskę i wiele innych krajów i nie pozwalającego na legalne obejrzenie pierwszego sezonu „The Mandalorian”, ani widzów (ja też jestem wśród tej grupy), którzy nie mogli się pogodzić, że muszą długo czekać na premierę, podczas gdy pewna część miłośników gwiezdno-wojennych klimatów już tę produkcję poznała. Skupię się zatem na samym serialu i jego walorach, tudzież i wadach.
Kadr z serialu "The Mandalorian" (źródło: materiały prasowe)
Rozgrywająca się kilka lat po wydarzeniach z „Powrotu Jedi” opowieść o honorowym łowcy nagród z ludu Mandalorian, który ima się różnych zleceń w wydawałoby się, wolnej od imperialnych watażków, galaktyce, jest nakręcona w jakże innym tonie niż ostatnie filmy kinowe z tego uniwersum. To mniej space opera czy kino nowej przygody, a bardziej western gdzieś na rubieżach kosmosu, z dala od wielkiej polityki i wielkiej stawki. Mando robi tu za rewolwerowca, przypominającego Bezimiennego z trylogii Sergio Leone. Poznajemy go w pierwszej scenie jako człeka małomównego, brutalnego, wychowanego na wojownika bez uczuć, ale wiernego swoim zasadom – postępującego tak, jak każe obyczaj. Nie wiemy, jak wygląda jego twarz. Tytułowy bohater, którego przeszłość ledwie zarysowano, jest bowiem odziany w zbroję, a lico zakryte ma mandaloriańśkim hełmem. Kiedy niejaki Greef Carga (Carl Weathers), szef gildii łowców z planety Nevarro przydzieli mu nowe zadanie – odzyskania ważnej paczki, jego wyznawane wartości staną do góry nogami, a dawne demony przebudzą się ze zdwojoną siłą.
Przez osiem krótkich odcinków, z czego ten finałowy trwa aż 45 minut, towarzyszymy Mandalorianinowi w przygodach, które spaja główny wątek – opieki nad uroczym bobasem. Ponieważ Internet jest opanowany przez tę postać, a liczba zdjęć i memów jej poświęconych przerosła wszelakie oczekiwana, to nie będzie potężnym spoilerem informacja, że fani nazwali go Baby Yodą. Nasz bohater dzięki zielonemu szkrabowi odkryje w sobie pokłady skrytego ojcostwa, ale przy okazji zadrze z potężnym wrogiem.
Kadr z serialu "The Mandalorian" (źródło: materiały prasowe)
Już w samym zwiastunie serialu widać fanowskie serce. Nic dziwnego. Showrunnerem projektu jest Jon Favreau – człowiek, który zapoczątkował marvelowski wieloletni pochód z tarczą swoim „Iron Manem”, a jeden z reżyserów niektórych odcinków to Dave Filoni – facet, dla którego „Gwiezdne wojny” to coś więcej niż film. Wszak to on „spłodził” animowanych „Rebeliantów” i „Wojny Klonów”. Zarówno Jon, jak i Dave przemycają to „Mandalorianina” elementy z własnych, poprzednich, wspomnianych wyżej dzieł. I dobrze. Serial wiele na tym zyskuje, tym bardziej że panowie robią to z umiarem, choć czasem się zapędzą w ilości odniesień. Taki fan serwis to ja rozumiem (co ciekawe, nawet fan „Obcego” zauważy tu „puszczenie oka”)!
„The Mandalorian” ma lepsze i gorsze chwile. Bywa infantylny, bywa też – mimo niedługiego czasu trwania – przeciągnięty, statyczny, co dla dzisiejszych widzów może być niezbyt atrakcyjne, ale już dla garstki maniaków przeszkody to stanowić nie będzie (filler zawsze na plus, jeśli możemy pobyć dłużej z lubianymi postaciami). Bo czyż stara, oryginalna Trylogia też taka nie była? Każdy z reżyserów – w sumie jest ich sześcioro – przybija tu autorski stempel. Odcinki różnią się od siebie pod względem prowadzenia narracji, poczucia humoru, budowania napięcia. Najgorzej radzi sobie Bryce Dallas Howard, która zbyt bezpiecznie stawia nogi na grząskim gruncie pewnej wioski. Z kolei Taiki Waititi (finał – palce lizać!) czuje „Star Wars” tam samo jak „Thora”! „Mandalorianin”, momentami brudnym, fatalistycznym klimatem podobny jest do „Roge One” – chyba najlepszego filmy Disneya z cyklu „Star Wars”. Ale niewiele dowiemy się tu o Nowej Republice. Favreau bardziej zainteresowany jest ukazaniem wąskiego galaktycznego półświatka i praw, którymi się rządzi.
Kadr z serialu "The Mandalorian" (źródło: materiały prasowe)
Co nie znaczy, że kameralny „The Mandalorian” pozbawiony jest wizualnej, dopieszczonej warstwy. Tu, mimo drobnych zgrzytów – poklatkowej, pokracznej animacji – jet bardzo dobrze. Sceny w kosmosie robią wrażenie. Mando walczy równie widowiskowo, co nasz wiedźmin Geralt, a praktyczne efekty i charakteryzacja przywodzą na myśl wspaniałe lata 80. Czujemy, że ten świat tętni życiem. Odwiedzamy z bohaterem przeróżne planety – zarówno dziewicze miejsca, jak i te, które znamy jak własną kieszeń. Gdzie mieszkają nowi przedstawiciele kosmicznych ras lub ci już z łatwością kojarzeni (Jawowie, Ugnaughtowie). No i ten towarzyszący motyw przewodni – muzyka Ludwiga Göranssona może spokojnie być oddzielnym bohaterem serialu. Szwedzki laureat Oscara za kompozycje do „Czarnej Pantery” świetnie łączy epicką nutę Williamsa z „łotrzykowskimi” dźwiękami Morricone.
Kadr z serialu "The Mandalorian" (źródło: materiały prasowe)
Kiedy pojawiały się pierwsze, zdawkowe informacje o powstawaniu serialu, niektórzy byli przekonani, że to Boba Fett stanie się jego głównym protagonistą (być może jakoś przeżył w „brzuchu” Sarlacca). Tymczasem mamy Mando. To bez wątpienia też postać, na jaką zasługiwaliśmy. Ale nie byłaby tak charyzmatyczna, gdyby nie aktor, który się w nią wciela, czy raczej w większości scen podkłada głos. Podobno zagrało ją kilku mężczyzn, ale to właśnie Pedro Pascal („Narcos”, „Gra o tron”) nadaje jej życia. Wystarczy, że się kilka razy odezwie i już jesteśmy „kupieni”. Nieco papierowych bohaterów na drugim planie także nie da się nie polubić. Czy to Kuill z „rysami twarzy” Nicka Nolte’ego, czy robot IG-11, czy dawna rebeliantka Cara (trochę „drewniana”, ale sympatyczna zawodniczka MMA Gina Carano) – napotykani kompani stanowią równie świetny dodatek do bogatej gwiezdnej menażerii, co i antagoniści (Werner Herzog i Giancarlo Esposito przekonująco kreują swoje postaci i ich żądzę władzy).
Kadr z serialu "The Mandalorian" (źródło: materiały prasowe)
Cóż jeszcze napisać. „The Mandalorian” to kawał bardzo porządnej rozrywki, zrealizowanej z pasją, z uwielbieniem i szacunkiem dla dzieła stworzonego przez Lucasa. Której oglądanie sprawia frajdę, gdzie Baby Yoda włada małym ekranem i umysłami widza, hipnotyzując oczami niczym Kot ze „Shreka” – mimo że w mediach jest go już przesyt. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon, mając nadzieję na jeszcze bardziej rozbudowany świat, większy rozmach i kulminację głównego wątku. Póki co daję mocne 8/10. Tak każe obyczaj. Tak podpowiada fanowskie serce.
Com rzekł, rzekłem, A Wy komentujcie swoje:)
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Znakomity motyw przewodni:
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "The Mandalorian" – "This is the way"
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.427