
88
103 min.
Recenzje książek
aragorn136 (24951 pkt)
1 dni temu
2025-07-02 21:14:00
Gdy fan pełnego akcji science fiction spojrzy tylko na okładkę wznowionego wydania od Vesper, to zaniemówi z wrażenia. „Tak. To jest to, czego oczekuję! Uzbrojonych po zęby żołnierzy, którzy, ubrani w swego rodzaju skafandry z powiewającymi pelerynami, będą przeć naprzód, nie bacząc na niebezpieczeństwo – trudny do pokonania teren i potężnych wrogów (a nie »zielonych ludzików«)”. Lecz „Wojna starego człowieka” to nie tylko kosmiczne bitwy. To coś więcej, przecież Scalzi jest myślicielem, ale nie takim bujającym w obłokach, a człekiem twardo stąpającym po ziemi. Stąd też jego pierwsza powieść nie mogła nie mieć wyraźnych elementów hard science fiction. Tutaj warto powołać się na oficjalny opis wydawcy znajdujący się na tylnej okładce. Nie będę jednak tego robił bezpośrednio. Postaram się własnymi słowami opowiedzieć Wam, o czym jest ta książka.
Okładka książki "Wojna starego człowieka" (źródło: vesper.pl)
Nazywa się John Perry. Żaden z niego heros. Ot niczym nie wyróżniający się obywatel Stanów Zjednoczonych. No może nie aż taki zwykły, bo pisarz. Dodajmy – emerytowany. Po ukończeniu 75 lat stawia wszystko na jedną kartę. To znaczy zaciąga się do armii (wcześniej odwiedzając grób żony). Nie jest to jednak wojsko dla rezerwistów, którzy jak strażnicy w supermarkecie będą sobie dorabiać na emeryturze. To SOK! Kiedy się „go wypije, dawne Ja nie żyje”. Akcja tej „Wojny…” dzieje się bowiem w bardzo odległej przyszłości. Na Ziemi nie zmieniło się dużo, ale dochodziło do poważnych konfliktów na skalę światową. Lecz to nic w porównaniu z tym, jakie wydarzenia rozgrywają się w kosmosie – zarówno bliskim, jak i dalszym. A tam kolonizacja zbadanych planet nadających się do zamieszkania. Problem jednak taki, że na owe niektóre planety mają chrapkę też inne obce cywilizacje, a jest ich naprawdę wiele. O pokojowym rozwiązywaniu konfliktów i podziale obszarów nie ma mowy (tym bardziej że i nasza Ziemia, choć zaścianek wszechświata, może być w każdej chwili celem ataku i zasiedlenia). A więc wojna, trwająca już dekady i reklamowana przez Siły Obronne Kolonii (już wiecie, co to za skrót ten SOK), tak dla zachęty i usprawiedliwienia, hasłem: Kosmos znowu stanie się bezpieczny. Więcej nie trzeba wiedzieć, sprzedawane są tylko ogólniki.
Łapię się za głowę: „Po co ten 75-letni ryzykant John to czyni, nie utrzyma karabinu, zginie w sekundę”. Czy to jego walka? Bez sensu. Lecz inny John (Scalzi rzecz jasna) szykuje niespodziankę. I dla Perry’ego, i dla czytelników. Wysyła bohatera na stację (już tu wprowadza niesamowitą technologię), a następnie wsadza na statek mknący do Układu Feniksa. To dobry czas na zgadywanie. Nikt nie usłyszy jego krzyku, gdy… Ale zaraz! Co do… ! Aha… To taki numer, czyli dlatego potrzebują starych ludzi, również kobiety. W liczbie tysiąca rekrutów. Wszystkich 75-letnich (wiek przejścia). Doświadczonych? O dużej wiedzy? Tak, ale żaden z nich nie brał nigdy udziału w rzeczywistych bitwach na rodzinnym globie, a co dopiero w zakątkach galaktyki.
Ilustracja tematyczna wygenerowane przez AI (źródło: recraft.ai)
Ilustracja tematyczna wygenerowane przez AI (źródło: recraft.ai)
Kreatywne u Scalziego jest to, że pozwala na zanurzanie się owym wszechświecie stopniowo, wraz z kolejnymi rozdziałami. Że czytelnik jakby wciela się w główną postać i jego oczami/myślami/głosem odkrywa nieznane/przerażające/dziwne. Dom zniknął i nie ma powrotu. Perry zdaje sobie z tego sprawę. Chce odsłużyć swoje na froncie i osiedlić się na jednej z ciężko wywalczonych planet, lata świetlne od Ameryki. Proste? Oj nie! Najpierw naukowcy pomajstrują w DNA i go odpowiednio przygotują (ta część książki najbardziej przykuwa uwagę, wpływa na wyobraźnię i zmusza do refleksji nad przyszłością ludzkości – ludzkimi możliwościami i moralnymi kwestiami/reperkusjami ingerowania w organizm człowieka). Następnie podarują BrainPala do łączenia z resztą żołnierzy i dowódcami, a później… desant. Odbijanie kolejnych planet. Chwila odpoczynku. I powtórna „potyczka”. Łatwo idzie? Hmm… Niezupełnie. Poznani przyjaciele giną. Misje stają się coraz bardziej pozbawione nadziei na sukces – ale może pojawi się deus ex machina. Ktoś. Coś.
I tutaj ja mam pod górkę – z tą powieścią. Robi się powtarzalnie, choć poszczególne planety się różnią, podobnie jak rasy i rytuały obcych. Brakuje konkretnego przeciwnika – w sensie bezwzględnego władcy, z którym należy się zmierzyć w ostatecznej walce, mimo że na kosmiczną arenę wkracza groźny wróg, dysponujący „ultra nowoczesnym sprzętem”. Czuć też, że „Wojna starego człowieka” to pierwszy tom, wstęp do większej całości (długiej serii). Należy jednak pochwalić tłumaczenie Jakuba Małeckiego (znanego polskiego pisarza, ale nie tego od science fiction). Dialogi są przekonujące. Podobnie jak opisy gwiezdnych kolonii.
Ilustracja tematyczna wygenerowane przez AI (źródło: recraft.ai)
Podsumowując, to powieść futurystyczna, która spodoba się miłośnikom historii jak w serialu „Ekspansja”. Trochę przypomina też uniwersum „Halo”. Autor potrafi wrzucić czytelnika w sam środek chaosu, ale umie również przystopować i skupić się na elementach związanych z człowieczeństwem czy tęsknotą – za dawnym życiem, ukochaną itd. – choć tego jest niestety mniej. Szkoda natomiast, że nie ma ostrzejszego pazura – czarnego humoru, satyry „Żołnierzy kosmosu” czy horrorowej makabry. Wtedy czytałoby się „Wojną starego człowieka” z mocniej pulsującymi komórkami nerwowymi i silniejszymi emocjami.
Ocena: 7/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Wojna starego człowieka" – Nowe życie, czyli jak zostałem galaktycznym wojownikiem
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2025 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.348