O nasChronologiaArtykułyWspółautorzyPocztaZałóż bloga
 -

"Ciemno, prawie noc" – Złe Kotojady wychodzą z nory! - Recenzje książek

„Był czarny czarny las. W tym czarnym czarnym lesie był czarny czarny dom. W tym czarnym czarnym domu był czarny czarny pokój, a w tym czarnym czarnym pokoju był czarny czarny stół, a na tym czarnym czarnym stole była czarna czarna trumna, a w tej czarnej czarnej trumnie był biały biały… trup!” – cytują na YouTubie aktorzy wcielający się w poszczególnych bohaterów w adaptacji „Ciemno, prawie noc”, jednej z najgłośniejszych polskich powieści ostatnich lat. A ja mam dreszcze, kiedy ich słucham. Tak bardzo, że zostaje przekonany, ale nie do obejrzenia filmu, a do lektury książki.

Wstęp
Treść artykułu
Galeria zdjęć
Opinie
Polecane artykuły
aragorn136 (22261 pkt)Strona WWW Autora
Ilość odwiedzin:
4 989
Czas czytania:
7 053 min.
Autor:
aragorn136 (22261 pkt)
Dodano:
1941 dni temu

Data dodania:
2019-04-04 19:44:04

Jeszcze większe dreszcze (z zażenowania) przechodzą przez moje ciało, kiedy czytam recenzje i opinie, zarówno fanów książki, jak i krytyków, którzy na oczekiwanej z wypiekami na twarzy adaptacji nie zostawiają suchej nitki. Szkoda, tym bardziej że reżyserem jest Borys Lankosz (twórca niezłego przecież „Ziarna prawdy” od Miłoszewskiego). Jak twierdzi jeden z redaktorów Filmwebu trzeba zmienić tytuł tegoż dzieła na... „Cienko, prawi nic”. Ufam mu. Nie idę do kina. Szkoda mojego czasu. Sięgam więc po najnowsze wydanie powieści Joanny Bator.

 

To był słuszny wybór. Nie przeraziło mnie niemal 500 stron i ponad 20 rozdziałów. Jeśli książka intrygująca jest, to choćby i gruba była niczym Biblia, to czytanie jej sprawia przyjemność. W „Ciemno, prawie noc” co prawda przyjemnych momentów za wiele nie ma, ale są za to elementy, które dobra opowieść kryminalno-psychologiczna z domieszką grozy i szczyptą magii mieć powinna.

 

Muszę przyznać, że jej autorka to uzdolniona bestia pióra. Świetnie portretuje swoich wielowymiarowych bohaterów. Jeszcze lepiej opisuje świat zastany. Nic dziwnego. To nie tylko doświadczona pisarka i publicystka. To również szanowana nauczycielka akademicka wykładająca w Warszawie w… Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych na Wydziale Kultury Japonii. Kobieta niezależna i w pełni oddana swojej pasji, jaką poza pisaniem, są też podróże, którymi to dzieli się z innymi wędrowcami w magazynach „National Geographic" i „Voyage”. Za pozycję pt. „Japoński wachlarz” (2004) – zbiór zapisków z kilkuletniego pobytu w Japonii, otrzymuje nagrodę im. Beaty Pawlak. I to właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni wpada na pomysł stworzenia książki nagrodzonej Literacką Nike w 2013 roku, z akcją umiejscowioną współcześnie w Wałbrzychu w pobliżu słynnego, będącego rajem dla poszukiwaczy skarbów, zamku Książ.

 

Jednak daleko tej powieści do gatunku przygodowego. Jest napisana w zupełnie innym, poważnym i mrocznym kluczu. O czym właściwie opowiada? Na to pytanie znajdziecie odpowiedź na końcu mojej recenzji w postaci jednego słynnego cytatu z innego bestsellera. A sama fabuła przedstawia się następująco...

 

....Do rodzinnego Wałbrzycha po latach nieobecności powraca Alicja Bator. Niby na pierwszy rzut oka sympatyczna, uśmiechnięta dziewczyna z sąsiedztwa. Ale tak naprawdę outsiderka, skrywająca prześladującą ją tragiczną przeszłość. Alicja zwana pancernikiem, jest upartą i utalentowaną, dążącą „po trupach” do celu dziennikarką. Niełatwe przed nią zadanie. Ma napisać reportaż o trójce zaginionych małoletnich, niewinnych dzieci: Andżeliki, Kalinki i Patryka. Zanim znikają, ktoś najpierw morduje domowe zwierzęta – w szczególności upodobał sobie koty. Jakby złego mało, to jeszcze umysły bogobojnych mieszkańców zostają zahipnotyzowane przez religijnego fanatyka i nowego„mesjasza” – Jerzego Łabędzia (niechaj Was nie zwiedzie jego łagodnie brzmiące nazwisko), naśladowcy i następcy zmarłego z niejasnych – według wyznawców – powodów złotoustego proroka Jana Kołka, któremu niegdyś ukazała się sama wałbrzyska Matka Boska Bolesna.

 

Co ciekawe, Bator wcale nie interesuje się śledztwem prowadzonym przez policję. Tegoż wątku tu nie odnajdziecie. Autorka podąża tylko za swoją – stojącą pewnie na mocnych nogach – bohaterką. Dla Alicji przyjazd do domu, w którym wychowywał ją, zafascynowany księżną Daisy i gdzieś zakopanym perłowym naszyjnikiem, ojciec (chcący, by dorastanie córki odbywało się w lepszych warunkach) oraz starsza, kochana siostrzyczka Ewa; stanie się czymś więcej. Będzie dla niej walką z dawnymi demonami dzieciństwa.

 

Reporterka powoli, czy tego pragnie czy nie, poza tajemnicą zaginionych dzieci, odkryje też zagadkę pochodzenia swojej matki i powód dramatu, jaki był udziałem Ewy. To rozliczenie z – jak się okazuje – przekazywaną z pokolenia na pokolenie traumą związaną z niejasnościami powojennego okresu przesiedleń pozwoli Alicji przyjąć nową, własną tożsamość. Bo „Ciemno, prawie noc” to przede wszystkim książka odważna i przekonująca w sensie psychologicznego podejścia i wzajemnych relacji międzyludzkich. Wiarygodnie, choć czasem nieco zbyt groteskowo i dosłownie (prawie jak w scenariuszu „Mother!”), pokazywany jest za to wątek zarówno zbiorowego szaleństwa, jak i baśniowego starcia kociar (wróżek?) z kotojadami (uosobieniem zła w najczystszej postaci). Kim są opiekujące się kotami dziwnie ubrane panie, a kim ich odwieczni wrogowie? A może kotojady tylko nazwa umowna, dotycząca po prostu złych ludzi, jaką wymyśliła 15-letnia Ewa, śpiąc z siostrą w biednym pokoju. Miała wybujałą wyobraźnię. Karmiła ją słowami, od których jednocześnie włos jeżył się na głowie i serce rosło z zachwytu. Mała Ala łykała te historie jak cukierki. Pragnęła być taka sama. Ala dorosła. I z siuśmajtka i wielbłądka stała się pancernikiem, niedopuszczającym do umysłu wszelkich paranormalnych wyjaśnień, że listopad to czas, gdy otwierają się przejścia, a w każdej kałuży widać schody, które prowadzą pod ziemię”. „Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem sama, czy raczej pojedyncza, niezwiązana i niezobowiązana do pamiętania o kimkolwiek” – mówi. Ale gdy spotka na swej drodze niejakiego, tajemniczego przystojnego Marcina Schwartza, nietypową bibliotekarkę oraz jeszcze bardziej tajemniczą Babcyjkę, jej życie odwróci się o 180 stopni.

 

Bator w swojej wielowątkowej powieści wrzuca czytelnika i Alicję Tabor w świat pełen zgnilizny, nie tylko jesiennej. Za oknem zimno. Deszczowo. Wieje wiatr. We mgle coś się czai. Trzeba uważać, gdzie się stąpnie. Błoto zalega na drogach. Jest brudno, szaro-buro. Słońca rzadko daje o sobie znać. Próżno szukać optymizmu w ponurym lesie i równie ponurych oraz obskurnych dzielnicach Wałbrzycha. Lepiej zamykać drzwi na klucz. Bo kiedy w takiej rzeczywistości znika dorosły człowiek, nie można być pewnym, że się odnajdzie, a co dopiero dziecko. Niektóre rozdziały są tu smutnymi opowieściami – podróżami do przeszłych wydarzeń konkretnych bohaterów, szczególnie pana Alberta Kukułki, przyjaciela zmarłego ojca Alicji. Dzięki nim nasza dziennikarka obudzi się z marazmu i odzyska świeżość myśli.

 

Ta degrengolada daje się we znaki. Za dużo tu wszystkiego, co pesymistyczne. Za wiele traum. Grzechów. Zła w różnych odsłonach. Aż czasem chce się zamknąć okładkę książki (na której widnieje aktorka Magdalena Cielecka, przez co trudno inaczej wyobrazić sobie pannę Tabor) i rzucić ją w ciemny kąt. Jednak nie. Coś przyciąga. Może odrobina humoru – a raczej ironiczny śmiech przez łzy, kiedy pisarka portretuje wady typowego Polaka-trolla-internauty, egzystującego w ksenofobicznym społeczeństwie i żywiącego się nienawiścią i strachem do innych na jednym z wałbrzyskich forów. Może główna wyobcowana bohaterka, której się kibicuje. Może zamek Książ i jego dziwy. A może zwyczajnie chęć poznania prawdy – tego, co się stało z dwiema dziewczynkami i chłopcem. Dlaczego akurat one zniknęły?

 

Jest nadzieja. Zawsze. Pamiętajcie. Nawet w najczarniejszej jaskini płynie dająca życie woda. Bo jak mawiał hobbit Sam do zrezygnowanego Froda: „Ciągle na tym świecie istnieje dobro i warto o nie walczyć”. W to samo wierzy autorka. W to samo główna bohaterka. I dzięki tej książce także ja – zadowolony, szukający światła w ciemności, czytelnik.

 

Ocena: 7/10

 

Klimatyczny zwiastun filmowej adaptacji (szkoda że tylko on jest dobry):

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję

Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:





Galeria zdjęć - "Ciemno, prawie noc" – Złe Kotojady wychodzą z nory!

Temat / Nick / URL:

Treść komentarza:

0 (0)

Kociara
1940 dni temu

Ciekawa recenzja. Jej autor zapomniał jeszcze dodać że Bator ma oryginalny styl w pisaniu dialogów i zasłyszanych w radio cytatów. Tzn. nie stosuje czasem spacji lub znaków interpunkcji.
Dodaj opinię do tego komentarza

0 (0)

Ania
1901 dni temu

Powieść genialna i bardzo mroczna - tytuł oddaje klimat tej książki.

Dodaj opinię do tego komentarza

Więcej artykułów od autora aragorn136

"Piosenki dla dzieci. Część 1" – Jak Ciocia Aga śpiewem przytula - Recenzje płyt

Do rodziców: pamiętacie, gdy Majka Jeżowska zachęcała Was do wspólnej zabawy swoimi piosenkami? Zapewne tak! Do dzieci: chcecie poczuć się jak Wasi kilkuletni wówczas rodzice? Wreszcie na rynku muzycznym pojawił się debiutancki album, który w pełni na to pozwala. Łączy pokolenia. O wartościach ważnych opowiada i do tańca zaprasza. Ma taki zwykły tytuł, ale jednocześnie roztacza tak niezwykłą aurę. W czym zasługa autorki tekstów i wokalistki – Agnieszki Sadowskiej. Jako Ciocia Aga jest godną następczynią wspomnianej Majki Jeżowskiej. Jej „Piosenki dla dzieci” to płyta melodyjna, która sprawia, że zawsze świeci słońce.

"Ciche miejsce: Dzień pierwszy" – Ta ostatnia pizza w szklanym mieście - Recenzje filmów

Kiedy reżyser o polsko brzmiącym nazwisku „przekazuje” innemu reżyserowi o podobnym nazwisku opiekę nad wymyśloną przez siebie franczyzą, to nic tylko się cieszyć. Mimo że przecież mamy do czynienia nie z komedią, a horrorem o czułych na wszelkie dźwięki, najeźdźcach z kosmosu. Kliszowym. Fakt. Ale jednocześnie jakże kreatywnym na poziomie inscenizacyjnym i trzymającym ciągle za gardło. Czy „Ciche miejsce: Dzień pierwszy” od Michaela Sarnoskiego wstrzykuje w żyły widza równie potężną dawkę adrenaliny, wzbudzając strach przed odzywaniem się i chrupaniem w kinie? A może to bardziej dramat o jednostce wrzuconej w sytuację bez wyjścia, której wnętrze jest ważniejsze od apokalipsy?

"Projekt Hail Mary" – One Space Mission Impossible - Recenzje książek

Ryland Grace to nie skacowany mężczyzna, który otwiera szeroko oczy po całonocnej imprezie z pytaniem: „gdzie ja kurczę jestem?”. Grace budzi się w dziwniejszym miejscu niż wanna w tanim hotelu. Wokół migają jakieś światełka, a w ciele ma liczne rurki. Nic nie pamięta. Jednak, gdy już w głowie „zapali się lampka”, to okaże się, że Mark „Marsjanin” Watney nie był wcale w tak strasznej sytuacji. Ryland też jest samotny, ale w bezkresnym kosmosie… I ma do wykonania ważne zadanie, od którego zależy przetrwanie gatunku ludzkiego. Czy „astrotrudna” misja się powiedzie?

"Tatuażysta z Auschwitz" – Miłość w piekle (jakby podkoloryzowana) - Seriale

Najpierw była książka. Choć bestsellerowa, to jej autorkę odsądzano od czci od wiary. Zarzucano, że urodzona w Nowej Zelandii Heather Morris kompletnie pominęła historyczno-edukacyjną rzetelność na rzecz ckliwego romansu w miejscu, w którym na miłostki nie było żadnych szans. Wiadomo, że w największym niemieckim obozie koncentracyjnym ginęły całe rodziny, a łącznie zamordowano ponad milion ludzi. Jaki więc mógł być miniserial na podstawie „Tatuażysty z Auschwitz”? Czy to dzieło, które należy szybko wymazać z pamięci? Nie! Ale do wybitnej produkcji telewizyjnej droga daleka.

"Zmiana" – Koniec jest początkiem - Recenzje książek

Na początku trzeba wyraźnie zaznaczyć. Poniższa recenzja została napisana z myślą o pewnej grupie osób. Mowa o czytelnikach mających lekturę pierwszego tomu serii „Silos” za sobą. Oczywiście Hugh Howey tak wymyślił kolejną część, by nie zagubił się w niej „świeżak”, jednak mimo zupełnie oddzielnej historii, połączenia są wyraźne. A zatem lepiej doświadczyć „Zmiany” jako człowiek, który jadł już chleb z tego dystopijnego pieca. Czy ta powieść jest równie intrygująca i wciągająca jak poprzednia? Niestety nie, choć są w niej tematy fascynujące i jednocześnie przerażające.

Teraz czytane artykuły

 -

Odwiedzin: 1307

Autor: marmir83Prywatne - Mój Blog

Komentarze: 1

Polsko-latynoski temperament, czyli co wybrać - Prywatne - Mój Blog

Dziś od zupełnie innej strony, a mianowicie z męskiego punktu widzenia. Nie. Nie jestem mężczyzną, nie czuję się nim i nie chcę nim być.

 -

Odwiedzin: 4989

Autor: aragorn136Recenzje książek

Komentarze: 2

"Ciemno, prawie noc" – Złe Kotojady wychodzą z nory! - Recenzje książek

„Był czarny czarny las. W tym czarnym czarnym lesie był czarny czarny dom. W tym czarnym czarnym domu był czarny czarny pokój, a w tym czarnym czarnym pokoju był czarny czarny stół, a na tym czarnym czarnym stole była czarna czarna trumna, a w tej czarnej czarnej trumnie był biały biały… trup!” – cytują na YouTubie aktorzy wcielający się w poszczególnych bohaterów w adaptacji „Ciemno, prawie noc”, jednej z najgłośniejszych polskich powieści ostatnich lat. A ja mam dreszcze, kiedy ich słucham. Tak bardzo, że zostaje przekonany, ale nie do obejrzenia filmu, a do lektury książki.

 -

Odwiedzin: 3336

Autor: adminFotorelacje

Komentarze: 1

Czarujący koncert zespołu Pod Prąd - Fotorelacje

12 czerwca 2021 roku zaczął padać bardzo rzęsisty deszcz. Powodował, że na twarzy znikał uśmiech, a w duszy robiło się smutno. Na szczęście znalazło się idealne lekarstwo na taką szarą pogodową aurę. Jakie? Okazał się nim koncert zespołu Pod Prąd w Brześciu Kujawskim, w nowym Centrum Kultury i Historii „Wahadło”. Byliśmy jednym z patronów medialnych drugiej płyty tej brzesko-włocławskiej grupy. W związku z tym zapraszamy do galerii zdjęć uwieczniających owo niezwykłe i kameralne wydarzenie, dostarczające pozytywnej energii i pozwalające na chwilę refleksji.

"Hau! Hau!" – T.Love płoną jak pochodnia i "szczekają" w dobrym stylu! - Recenzje płyt

Panie i Panowie. Chłopaki i dziewczyny. Oto słowo płytą się stało. 22 kwietnia oczekiwane wydawnictwo się ukazało. Zamawiać, kupować, pieniążków nie żałować. Tytuł może i brzmi śmiesznie, ale „Hau! Hau!” to żadne kabaretowe piosenki. To album nagrany przez kultową grupę T. Love, w dawnym składzie, będącym niczym na torcie wisienki. Muniek Staszczyk wiedział, co robi. Jego dar dla fanów to jak miecz od Obi-Wana Kenobi. Oświetla ponurą rzeczywistość. Jest przemyślaną w formie instrumentalnej i tekstowej, ambitną rozrywką.

Zupełnie inna historia Majów? - Historia

Historia Majów mogła potoczyć się zupełnie inaczej, niż zakłada oficjalna nauka. Okazuje się, że nawet w środowisku naukowym istnieją naukowcy potrafiący myśleć inaczej, niż zakładają przyjęte powszechnie teorie.

Nowości

"Piosenki dla dzieci. Część 1" – Jak Ciocia Aga śpiewem przytula - Recenzje płyt

Do rodziców: pamiętacie, gdy Majka Jeżowska zachęcała Was do wspólnej zabawy swoimi piosenkami? Zapewne tak! Do dzieci: chcecie poczuć się jak Wasi kilkuletni wówczas rodzice? Wreszcie na rynku muzycznym pojawił się debiutancki album, który w pełni na to pozwala. Łączy pokolenia. O wartościach ważnych opowiada i do tańca zaprasza. Ma taki zwykły tytuł, ale jednocześnie roztacza tak niezwykłą aurę. W czym zasługa autorki tekstów i wokalistki – Agnieszki Sadowskiej. Jako Ciocia Aga jest godną następczynią wspomnianej Majki Jeżowskiej. Jej „Piosenki dla dzieci” to płyta melodyjna, która sprawia, że zawsze świeci słońce.

7 Horizons – baw się na całego w rytmach Arkadiusza Balcerczaka! - Muzyczne Style

7 Horizons to projekt muzyczny rozwijany przez polskiego DJ-a i producenta muzyki elektronicznej Arkadiusza Balcerczaka. Eksperymentuje on muzycznie z różnymi nurtami gatunku deep house, melodic house. Jego utwory cechują się pozytywnym vibe, tanecznym klimatem, ale zahacza tez o bardziej spokojne melodie.

Michał Sieńkowski zaprasza na wakacyjną imprezę do rana! - Muzyczne Style

Kojarzony dotąd z indie-popowymi dźwiękami Michał Sieńkowski przedstawia pierwszy w autorskim repertuarze utwór, który może porwać do tańca niejednego słuchacza. Mający swoją premierę singiel zatytułowany „Nieskończony”, jest doskonałą propozycją do playlist, odtwarzanych podczas letnich imprez na plaży i w klubach.

 -

Odwiedzin: 226

Autor: adminKultura

Pierwsza edycja British Film Festival w Kinie Muza w Poznaniu! - Kultura

13 listopada 2024 roku w poznańskim Kinie Muza zadebiutuje pierwsza edycja British Film Festival – pierwszego w Polsce i jednego z niewielu w Europie festiwalu filmowego poświęconego w całości kinematografii brytyjskiej. Znamy już szczegóły programu, które zostały wyjawione na konferencji prasowej. Na te kilka dni organizatorzy zapraszają na ciekawe retrospektywy filmowe, jednak z nich to przegląd filmów mistrza suspensu, legendarnego Alfreda Hitchcocka w 125. rocznicę jego urodzin. Do tego specjalny pokaz „Rydwanów ognia”! I pewne niespodzianki związane z nietypowym seansem kinowym! Jakie konkretnie? O tym w artykule!

 -

Odwiedzin: 211

Autor: adminArtykuły o filmach

Komentarze: 1

Pierwszy zwiastun "Gladiatora II" z polskimi napisami! Hit czy kit? - Artykuły o filmach

Do serwisu YouTube niczym rydwan na arenę wjechał pierwszy trailer drugiego "Gladiatora". Czy klimat klasyki z roku 2000 został zachowany? Czy Paul Mescal (do tej pory same niszowe produkcje) jako Lucjusz (siostrzeniec Kommodusa) i następca Russella Crowe'a pokaże siłę aktorstwa, będąc magnetycznym bohaterem, za którym będą podążać inni? Zwiastun nie odpowiada w pełni na te pytania, choć scenografia i kostiumy "rządzą" w tym pogrążonym w chaosie Imperium Rzymskim! Niestety jest coś, co psuje widowiskowe sceny. Jasne, że Denzel Washington to czarnoskóry aktor wcielający się tutaj w byłego gladiatora, który zdobył bogactwo, ale czy to oznacza, żeby wciskać w montaż rapowy kawałek? Tak brakuje dobrego motywu Hansa Zimmera (tu go zastępuję Harry Gregson-Williams). Niechaj 86-letni Ridley Scott pamięta - „To, co uczyni, odbije się echem w wieczności”. Niechaj więc podaruje nam co najmniej solidne kino historyczne, mimo że na pokładzie ma Davida Scarpę, scenarzystę byle jakiego "Napoleona". Premiera "Gladiatora II" w połowie listopada 2024 roku! Co by nie powiedzieć, to Joseph Quinn (Eddie ze "Stranger Things") jako imperator wygląda tak, że lepiej się modlić, by nie pokazał kciuka w dół. Taki rzymski Joker... A Wy co przeczuwacie? Będzie hit czy kit?

"Maluje emocje na różowo w pierwszym singlu". Kto? Roztańczona VEROA! - Zespoły i Artyści

VEROA, czyli Weronika Fedor to nie tylko wokalistka, ale też multiinstrumentalistka. Gra na skrzypcach, fortepianie i ukulele. Co więcej, sama pisze teksty i muzykę prosto z nastrojowych inspiracji. W swojej twórczości cechuje się dużą różnorodnością stylistyczną oraz pomysłowością. Właśnie zadebiutowała energiczną piosenką „Róż”.

Artykuły z tej samej kategorii

 -

Odwiedzin: 828

Autor: aragorn136Recenzje książek

Komentarze: 3

"Droga Królów" – Niech Cię Burza Sanderson! - Recenzje książek

W pierwszym tygodniu od premiery znalazła się na 7. miejscu listy bestsellerów The New York Times. Zdobyła nagrodę Davida Gemmella Legend Award dla najlepszej powieści fantasy. Każdy fan gatunku musi ją znać i przeczytać od deski do deski – jak pewna Polka, która to uczyniła w dwa dni (!). Po takich rekomendacjach oraz informacjach decyzja o pójściu „Drogą Królów” jest oczywista. I co z tego, że na rynku wydawniczym jest wiele nowości – lepiej zmierzyć się z dawniejszą, 1000-stronicową, wychwalaną powieścią Brandona Sandersona. I niestety… Oj ciężka to była lektura… Ani ona wybitna, ani wciągającą swoją intrygą. Rzekłem to na wstępie Ja – Przemek „Aragorn” Jankowski, który w różnych królestwach już bywał.

 -

Odwiedzin: 922

Autor: aragorn136Recenzje książek

Komentarze: 3

"Rebecca Thompson. Król Upiorów" – Młodzi wybrańcy kontra potężne zło! - Recenzje książek

Kiedy ujrzałem to oblicze siedzącej na tronie potężnej, ponurej, przesiąkniętej nikczemnością postaci, to nie było innego wyjścia jak… brać nogi za pas. Nie. Nie tym razem. Czas się z nią zmierzyć, a dokładniej z debiutancką, młodzieżową opowieścią urban fantasy wymyśloną przez R. K. Jaworowskiego – inżyniera informatyka. Tym bardziej, że to zupełna nowość na rynku wydawniczym, stworzona w gatunku „Filmowy styl książkowy” („Movie Book”), w której swoje „palce” maczała... Sztuczna Inteligencja.

"Kroniki Conectora: Geneza" – O Wielki Demonie! - Recenzje książek

Jego prawdziwe imię i nazwisko oraz data urodzenia? Ściśle tajne. Ważne, że jest znany wśród niektórych jako Conector – nieustraszony podróżnik z Linii 49, który od niemal 400 lat odkrywa tajemnice wszechświata. Przybiera formę astralną, stając się bezpośrednim świadkiem wydarzeń w północno-zachodniej gałęzi swojego multiwersum. Ale wreszcie musi nieco odpocząć. Otwiera zatem dziennik, aby spisać wszystkie momenty większe niż życie, większe niż potęga gór… A ja to czytam i otwieram szeroko oczy! To żadna kosmiczna nuda, mimo że taki tytuł ma pierwszy rozdział. Jednak, aby przyswoić owe wizje, należy zawiesić niewiarę wysoko. Tylko wtedy przebrnie się przez prehistoryczne, gorące afrykańskie stepy; zimne pustkowia Antarktydy oraz przez inne metafizyczne miejsca, opisane w „Kronikach Conectora”.

"Deman" – Polski superbohater w kolorach szarości - Recenzje książek

Co ten Artur Urbanowicz ze mną zrobił! Łapanie się za głowę; rzucanie cichych, a czasem głośnych przekleństw; drętwienie rąk; mrówki chodzące po plecach; pot spływający po szyi – między innymi to przytrafiło mi się podczas czytania powieści pt. „Deman”. Już sam tytuł mrozi krew w żyłach, a co dopiero skąpana w czerwieni twarda okładka. Autor skrzyżował horror pełną gębą z fantastyczną, obszytą psychologicznym aspektem, historią superhero. Dokonał tego w polskich realiach, główną akcję osadził we współczesnej Warszawie. Z trzech ostatnich literackich kolubryn, ta pozycja jest jego najlepszą. A dlaczego, o tym dowiecie się, wchodząc głęboko w niniejszą recenzję. Ostrzegam! Jej lektura będzie prawie jak podpisanie paktu z demonem…

"Naziści? Jeńcy niemieccy w Ameryce" – Uwięzieni w "raju" - Recenzje książek

Bardzo wiele zostało napisanych książek dotyczących bezpośrednio mrocznych wydarzeń z okresu II wojny światowej. Jednak jest pewien, dość przemilczany temat, pomijany nawet przez filmowców. Mowa o jeńcach, a konkretniej żołnierzach niemieckich pojmanych przez amerykańskie wojsko i przetrzymywanych na amerykańskiej obcej ziemi.

Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.

© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.982

Akceptuję pliki cookies
W ramach naszego portalu stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym momencie zmiany ustawień dotyczących cookies. Jednocześnie informujemy, iż warunkiem koniecznym do prawidłowej pracy portalu Altao.pl jest włączenie obsługi plików cookies.

Rozumiem i akceptuję