7 351
8 382 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
3030 dni temu
2016-08-05 21:28:58
Zarówno działania wytwórni, która naprawdę niczego nie nauczyła się na błędach „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”, a także rewelacyjnego do tej pory reżysera i scenarzysty Davida Ayera doprowadziły niemal do samobójstwa kultowego legionu złoczyńców. Szczęśliwie utalentowani aktorzy, intrygujące postacie, jak i sekwencje akcji w połączeniu z kilkoma udanymi pomysłami inscenizacyjnymi uratowały najbardziej wyczekiwane, tegoroczne widowisko. „Legion samobójców” to bowiem zwyczajne, niezobowiązujące kino rozrywkowe o posmaku zmarnowanego potencjału i mimo iż bawiłem się podczas seansu bardzo dobrze, to boli zaprzepaszczona szansa na stworzenie godnego konkurenta dla dzieł wytwórni Marvel. Zacznijmy jednak od początku…
Co do fabuły widowiska… wołałbym ją przemilczeć. W zasadzie stanowi jedynie podkładkę pod efektowną akcję oraz genialnych bohaterów omawianego filmu. Widać tutaj liczne cięcia, brakuje też znanych scen ze zwiastunów, które ogromnie zachęcały do wybrania się na seans. Zresztą jeszcze przed premierą produkcji pojawiły się w sieci niepokojące pogłoski i kontrowersje odnośnie dwóch wersji obrazu – montażysty trailerów i reżysera. Nie wiem, jak było naprawdę, lecz historia z pewnością bardzo na tym nieporozumieniu ucierpiała. Opowieść jest rwana i momentami strasznie nierówna. Pełno tutaj montażowych niedoróbek i ekranowego chaosu. Dowodem na poparcie moich słów jest początek dzieła, poszatkowany i mało spójny, tak samo, jak uknuta intryga, która uszyta została grubymi nićmi. Ponadto czasem można również odnieść wrażenie, że Rick Flag opanował zdolność teleportacji (przemieszcza się z jednego miejsca w drugie w oka mgnieniu – wynik nieprzemyślanych cięć), co patrząc na podjęte przez twórców rozwiązania fabularne, wcale nie wydaje się takie głupie, ale o tym za chwilę… Jakby tego było mało, fabuła jest niezwykle banalna, przewidywalna i zakuta w kajdany schematyczności – pretekstowa, to największy jej zarzut. Co więcej, została w całości oparta na magii, czego się zupełnie nie spodziewałem. Z jednej strony jest to nieliczne rozwiązanie fabularne, które naprawdę mnie zaskoczyło, z drugiej skutecznie niweczy klimat mroku odpowiedni dla kultowego zespołu złoczyńców. Elementy fantasy są tutaj trochę na wyrost, lecz władcza Enchantress przykuwa uwagę i niewątpliwie cieszy oko (w końcu to przepiękna Cara Delevingne). Zatem w przypadku obranego przez Ayera kierunku jestem rozdarty, z pewnością magia to coś nowego w adaptacjach komiksów, niedługo temat ten podejmie konkurencyjna wytwórnia Marvel w obrazie „Doktor Strange”, lecz stylistycznie nie zgrywa się z pozbawionymi nadludzkich zdolności (w większości przypadków) członkami legionu samobójców.
Scenariuszowe płycizny skutecznie przysłaniają elementy komediowe i poczucie humoru bohaterów spektaklu. Ci niejednokrotnie potrafią błysnąć „złotymi myślami” w najmniej odpowiednim momencie, co zdecydowanie przekłada się na pozytywny odbiór produkcji. Zresztą reżyser miesza tutaj humor z dramatem – przeszłości bohaterów są umownie szokujące i kontrowersyjne (nie ukazano ich bowiem wprost – posłużono się symboliką lub półśrodkami), szczególnie jeśli mowa o Diablo i Harley Quinn, a zabieg ten skutecznie daje obrazowi emocjonalnego wydźwięku, jednak niknie on w utartych i powielonych schematach. Smaczkiem są również odniesienia do uniwersum DC zapowiadające zbliżający się dużymi krokami „Justice League”. Dodam też, że na napisach końcowych czeka was miła niespodzianka, warto więc powstrzymać się przed gwałtownym wychodzeniem z kina.
Cieszą również efekty specjalne oraz dynamiczne sceny akcji, które na dużym ekranie i w technologii 3D ogląda się w napięciu oraz z ogromną przyjemnością. Cyngiel Deadshot z zabójczą precyzją eliminuje kolejne zastępy wrogów, uzbrojona w kij baseballowy przeurocza Harley Quinn z wdziękiem i gracją przedziera się przez przeciwników, masakrując im czaszki, Kapitan Boomerang zgodnie ze swoją ksywką uprzykrza życie antagonistom zabawkami własnej roboty, a na sałatkę przerabia ich Katana i jej miecz pochłaniający dusze. Gdzieś w oddali widać uprawiającego zapasy Killer Croca i pałętającego się po polu bitwy, pacyfistycznie nastawionego jedynie do pewnego momentu Diablo. Trzeba przyznać, że pojedynki z udziałem powyższych bohaterów są pomysłowe i nieźle zmontowane. Zastosowane w punkt spowolnienia, niemały rozmach, a także duża różnorodność postaci zapewnia atrakcyjne show rozgrywające się na ciemnych uliczkach pełnych ślepo podążających za rozkazami swoich władców zmutowanych dziwolągów. Pochwalić należy też kilka udanych pomysłów inscenizacyjnych (walka Harley Quinn w windzie to czysta poezja), robiących naprawdę piorunujące wrażenie w połączeniu z niesamowitym, elektryzującym soundtrackiem. W tym aspekcie twórcy spisali się piątkę z plusem, ponieważ nawet liczne efekty CGI zrealizowano solidnie i naprawdę nie ma na co tutaj narzekać.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Legion samobójców" – Oddział zamknięty
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.483