1 776
2 481 min.
Recenzje filmów
GieHa (3374 pkt)
1078 dni temu
2021-12-09 16:16:48
Mniej więcej podobna aura towarzyszyła mojej wycieczce do kina na (nie)oczekiwany tytuł: „Resident Evil: Witajcie w Raccoon City” w reżyserii Johannesa Robertsa. Nie będę was okłamywał, już od zeszłorocznego zaanonsowania obsady do głównych ról (zwłaszcza jednej z nich) nakreślałem sobie w głowie prawdopodobny efekt końcowy tejże produkcji. Dodatkowo, zapewnienia twórców, że postanowili się trzymać litery (kodu?) gier wideo przy rzeczonej, niemal zupełnie chybionej obsadzie, rozbujały mój dysonans poznawczy do bardzo szerokiego zakresu, a następujące zdjęcia z planu i ostateczne trailery wypuszczone do sieci zdawały się zwyczajnie potwierdzać moje początkowe założenia.
Powyższe założenia okazały się mylne! Filmidło Robertsa, traktujące o perypetiach grupy bohaterów uwikłanych w megakorporacyjny spisek – zatopiony po zęby (badumtss!) w miejskiej apokalipsie nieumarłych, jest jeszcze gorsze niż mogłem się spodziewać i nie wiem nawet od czego zacząć, ale skoro napomknąłem już wcześniej o obsadzie, to kontynuujmy tę mordęgę. Ukochane postaci, doskonale znane fanom gier, zostały w „Witajcie w Raccoon City” pospolicie zarżnięte. O ile wcześniej, wnioskując po samej aparycji, niektóre wydawały się całkiem sensownie „zbudowanymi”, to po bliższym zapoznaniu się z ich charakterami i osobowościami mogę z ręką na krwawiącym sercu rzec, iż zasadniczo tylko dwie z grona głównych figur warte są uchronienia przed wyrzuceniem do kosza: Albert Wesker może nie do końca jest tutaj pewnym siebie i metodycznym agentem, którego mieliśmy okazję poznać w samej grze, ale Tom Hopper potrafił mimo wszystko nadać w jakimś stopniu tej postaci vibe niejednoznaczności – może lekko przeginał z ukazywaniem rozedrgania emocjonalnego, ale i tak na tle reszty to... fenomenalna rola. Kaya Scodelario również zaskakująco spodobała mi się jako Claire Redfield, wnosi jakiś poziom energii do całego tego mdłego towarzystwa swoimi poczynaniami, chociaż nie podoba mi się pomysł na jej story arc w filmie.
Kadr z filmu "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" (źródło: materiały prasowe)
Niestety o pozostałych rolach nie można powiedzieć niemal niczego dobrego. Chris Redfield (Robbie Amell) sam w sobie wygląda bardzo dobrze, lecz jego postać była bez wyrazu i opierała się zasadniczo na ekstremalnie naciąganej linii fabularnej. Rola Jill Valentine (Hannah John-Kamen) została w tej historii zredukowana względem gamingowego odpowiednika i być może właśnie dlatego wydawała się dość miałka w poczynaniach. Twórcy wrzucili ją nawet w „autorski” wątek trójkąta miłosnego(?) na linii: Wesker-Valentine-Redfield i jak na ironię, ów dodany wątek był jedną z niewielu rzeczy, które mnie zaciekawiły podczas seansu! Neal McDonough, który chyba już nawet na zdjęciach rodzinnych stoi na trzecim planie, nie wnosi niczego do postaci Williama Birkina, którego to gracze kojarzą raczej jako chorobliwie zdeterminowanego naukowca, Brian Irons w lżejszej wersji Donala Logue'a sprawdza się całkiem nieźle jako cyniczny comic relief, chociaż zauważyć możemy to zaledwie w dwóch scenach, ponieważ w pozostałych sytuacjach jego postaci przypada funkcja swoistego drogowskazu fabularnego, natomiast o „spadochroniarce” Adzie Wong (Lily Gao) powiedzieć można tylko tyle, iż definiowana jest poprzez minutę czasu projekcyjnego...
...którego nie jest wart osobnik jeszcze nie wspominany. Leon S. Kennedy, będący w epickim gamingowym dziele „Resident Evil 2” konglomeratem największych cnót młodego Amerykanina i chcący oddać się służbie publicznej ze względu na krystaliczny kompas moralny, został w filmidle Robertsa bezczelnie ośmieszony. Ja wiedziałem, że nie będzie dobrze, gdy tylko przeczytałem o angażu Avana Jogii do tej roli, ale skandaliczny wręcz brak zrozumienia oryginalnej postaci przez Robertsa i poprowadzenie jej w stronę skrajnej niekompetencji oraz apatyczności woła o pomstę o nieba! Od pierwszej do ostatniej sceny wyglądało to zupełnie tak, jakby twórcy po prostu postaci Leona nie znosili i za wszelką cenę próbowali ją fanom gier obrzydzić. Jest jedna scena, która nominalnie miała nadać protagoniście mocarniejszy ton, ale nawet ona jest zrealizowana w tak bezsensowny sposób, że zdaje się jedynie pogłębiać dno całej sytuacji.
Kadr z filmu "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" (źródło: materiały prasowe)
Tak w zasadzie to zastanowić się należy, dlaczego twórcy „RE: WwRC” z uporem maniaka starali się przeforsować pomysł stłoczenia w jednym obrazie dwóch części gier, skoro każda z nich mogłaby spokojnie posłużyć za inspirację i źródło ośmioodcinkowego sezonu serialowego – gdyby zabrał się za to ktoś bardziej kompetentny. Mikroskopijny budżet 25 mln USD widać przecież w „dziele” Robertsa na każdym kroku z opóźnionym o dwie dekady CGI na czele – wykorzystywanie go dla zachcianki przedstawienia dwóch wartościowych części gier wideo w jednym filmie to właściwie dead on arrival. Cokolwiek wielu z was chciałoby powiedzieć o tematycznych osiągnięciach Paula W.S. Andersona na tym poletku, to przynajmniej w trzech jego pierwszych ekranizacjach było widać dość rozsądne zmierzenie swych sił na zamiary, co dało w ostateczności jako taki efekt.
Kadr z filmu "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" (źródło: youtube.com/screenshot)
Kadr z filmu "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" (źródło: youtube.com/screenshot)
W.S. Anderson jest w sumie tutaj dobrym punktem odniesienia, ponieważ jego „Residenty” do dziś są biczowane m.in. za mniejsze/większe/gigantyczne oderwanie od cyfrowych pierwowzorów, ja z kolei podczas zapoznawania się z tytułem Robertsa odnosiłem paradoksalne wrażenie, że im bardziej „RE: WwRC” stara się bezpośrednio nawiązać w wielu punktach do „Resident Evil” i „Resident Evil 2”, tym bardziej chałupniczo i siermiężnie wypada – przy tak skromnych środkach i umiejętnościach twórców przeklejanie kultowych scenek i symbolik nie ma racji bytu, bo jedynie utwierdzają one wówczas widza w przekonaniu, jaka przepaść dzieli tytuły gamingowe i samą ekranizację.
Pomimo szczerych chęci nie potrafię wskazać w „Resident Evil: Witajcie w Raccoon City” jakiegokolwiek pełnego pozytywu: ciekawsze zalążki wątków są nagle porzucane, muzyka nie powala, wrażenia wizualne (poza kilkoma momentami) przyprawiają o rozpacz, sama opowieść jest rwana i przepełniona płaskimi lub żałosnymi postaciami... No nie, zwyczajnie ten film się nie udał. Trzeba po prostu uznać, że pewne historie są możliwe do przedstawienia tylko za pomocą konkretnego medium i na tym torze powinny pozostać – chyba, że ktoś zdecyduje się na przeznaczenie blockbuster'owych środków i zaprzęgnięcie poważnych nazwisk do tego typu realizacji. Być może (powtarzam: „być może”) nadchodzący projekt HBO, czyli „The Last of Us”, da nadzieję na uchylenie furtki do lepszego jutra w sferze ekranizacji gier wideo. „Resident Evil: Welcome to Raccoon City” ową furtkę zatrzasnął właśnie z hukiem!
Ocena: 3/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu Filmweb.pl pod nickiem _GsHock_
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty
Więcej artykułów od autora GieHa
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.310