8 347
11 515 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23173 pkt)
2482 dni temu
2018-01-27 18:52:07
Adaptacja powieści „Call Me by Your Name” André Acimana jest niczym wakacyjne wspomnienie zapisane w pamiętniku. Piękne wspomnienie. Żadne tam romansidło bez duszy i serca. To intensywne przeżycie, najlepszy – nie bójmy się tego słowa – melodramat o homoseksualnej miłości od czasów „Tajemnicy Brokeback Mountain” Anga Lee, który na długo pozostanie z widzem. Wszystko dzięki kilku panom z różnych zakątków świata. Reżyser Luca Guadagnino („Nienasyceni”), około 90-letni (!) scenarzysta James Ivory (prywatnie od dawna zadeklarowany gej, twórca „Okruchów dnia”), dwoje aktorów: Armie Hammer oraz młody Timothée Chalamet, operator kamery Sayombhu Mukdeeprom, a także muzyk Sufjan Stevens. Włoch, Amerykanie i Tajlandczyk – wszystkim należą się gromkie brawa i niskie pokłony!
Wydarzenia w „Tamtych dniach, tamtych nocach” rozgrywają się na początku lat 80. podczas słonecznych wakacji gdzieś na północy Włoch w niewielkim urokliwym miasteczku. Na jego peryferiach w XVII-wiecznej wilii przebywa Elio Perlman – błyskotliwy, utalentowany muzycznie (miłośnik Bacha) i oczytany, dojrzały, jak na swój wiek, siedemnastolatek. Cieszy się każdą chwilą, rozkoszuję przyrodą. Ma świetnych rodziców, z którymi można „konie kraść” – ojciec to profesor zajmującym się kulturą antyczną, matka jest tłumaczką. Otacza się kolegami i często flirtuje z sympatyczną koleżanką. Czego chcieć więcej? Żyć, nie umierać!
A jednak Elio pragnie czegoś więcej. Miłości! Marzenie się spełnia, kiedy w willi pojawia się… pracujący nad doktoratem, amerykański, przystojny stypendysta Oliver. Mimo że początkowo chłopak traktuje go jak uzurpatora, któremu musi oddać pokój, to z dnia na dzień, na myśl o wyrzeźbionym niczym posąg ciele Olivera, zapomina nie tylko o piekącej opaleniźnie, ale i wszystkim dookoła. Z czasem i Oliver zaczyna zwracać uwagę na Elia, który na różne sposoby próbuje dawać znaki, kim jest. Przyjaźń powoli zamienia się w prawdziwe działające w dwie strony uczucie. A największym wrogiem okazuje się nie być różnica wieku, a zbliżający się koniec lata.
Widz obserwuje ten promienny, ukryty przed światem, romans. (Nie)zwykłe, zakazane uczucie na (nie)zwykłej ziemi Achillesa i Patroklesa, wśród nagich posągów, antycznej literatury z domieszką klasycznej muzyki. Momentami można odnieść wrażenie, że ta dwugodzinna opowieść nieco się dłuży, lecz baśniowe, jaskrawe zdjęcia sprawiają, że aż chciałoby się przenieść do północnych Włoch na zawsze, zwiedzając wraz z bohaterami tamtejsze okolice, rozkoszując się dźwiękami przyrody. Bardziej niż powolna narracja, może przeszkadzać zbyt przesłodzony ton filmu, jednak i ten aspekt nie stanowi problemu, gdy zaczynają się pojawiać pewne niepokojące symptomy fabularne, że oto owa idylla może zostać zachwiana. I choć raz czy dwa reżyser stosuje banalne chwyty i klisze, to koniec końców pozostawia, szczególnie wrażliwego widza, w stanie emocjonalnego upojenia, z łzą spływającą z policzka, i nogami jak z waty – jest tu ważna scena pewnego monologu, dzięki któremu wszelakie wady filmu znikną jak pył na wietrze.
Reżyser razem z autorem zdjęć co prawda celebrują piękno męskiego ciała, ale seksualne zbliżenie jest ukazane w klasyczny sposób (najazd kamery na okno), nieśmiało, zmysłowo i subtelnie. I taki też jest cały film. Bohaterowie nie są przedstawieni jak chodzące mimozy, nie wyglądają jak przerysowana karykatura geja, przez co mogą stać się bliscy także dla – mam nadzieję – człowieka niedarzącego sympatią środowisko homoseksualne, uznającego jedynie tradycyjny model rodziny. Znajdą się i tacy, którzy bezmyślnie uznają, że „Tamte dni, tamte noce” promują… o zgrozo pedofilię. Tych przekonać trudno, mimo iż Elio i Oliver odegrani są przez aktorów tak bardzo wiarygodnie, że nie znajdziemy tu ani jednej fałszywej nuty. Nominowany do Oscara Timothée Chalamet, którego kinomani mogą pamiętać z filmu „Interstellar” Nolana, to odkrycie roku. 22-latek kreuje swoją postać w taki sposób, że już w pierwszej scenie zaczyna się go lubić. Świetnie pokazuje młodzieńczy wigor i beztroskę oraz poprzez drobne gesty uczucie, jakim darzy Olivera. Z kolei doświadczony Armie Hammer (kojarzony m.in. z „Kryptonimu U.N.C.L.E”) buduje bohatera, który gdzieś podskórnie skrywa jeszcze jedną tajemnicę. Ugodzony strzałą Amora Oliver to zaiste intrygujący jegomość, pozornie odważny i szalony Amerykanin, u którego w oczach można odnaleźć zranioną niegdyś duszę. Już dawno nie oglądałem romansu, gdzie między parą bohaterów iskrzyłby tak gorący płomień. Na pochwałę zasługuje również Michael Stuhlbarg („Zakazane imperium”) jako ojciec Elia – profesor Perlman. Jego relacje z synem to perełka i wzór do naśladowania.
Cieszy fakt, że kino queerowe jest zauważane i chwalone. Rok temu na oscarowej gali triumfował „Moonlight” – opowieść o dorastającym czarnoskórym geju, teraz nominacje do prestiżowej nagrody zdobyły melodramatyczne „Tamte dni, tamte noce”: za najlepszy film, scenariusz, wspomnianą wyżej rolę Chalameta i piosenkę pt. „Mystery of Love” Sufjana Stevensa (równie piękna jest też symboliczna „Vision of Gideon”), dzięki której seans staje się jeszcze większym sensualnym doświadczeniem.
Zakochany ma tylko dwie opcje: wyznać albo umrzeć. Co warto wybrać? Na pewno nie można zmuszać się do rezygnacji z uczuć, aby niczego nie żałować, choćby po drodze pojawiły się liczne przeszkody; wierzyć, że radość zwycięży, a rozgoryczenie zniknie. „Tamte dni, tamte noce” to mądry, hipnotyczny, zapadający w pamięci, uniwersalny obraz. Musicie go obejrzeć!
Ocena: 9/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Recenzja ukazała się też na blogu: filmaniak928693912.wordpress.com
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Tamte dni, tamte noce" – Nigdy Cię nie zapomnę!
aiga
2465 dni temu
Film był dla mnie pięknym estetycznym i sensualnym przeżyciem, a dzięki lekturze powyższej recenzji mam ochotę obejrzeć go kolejny raz. Autor po mistrzowsku oddaje cały smaczek i piękno tego obrazu. Crème de la crème! :))
Dodaj opinię do tego komentarza
a
2445 dni temu
Oscary Oscarami, a i tak Timothée jest najlepszy. :))
Dodaj opinię do tego komentarza
italia
2440 dni temu
„Co autor (-rzy) miał na myśli” tworząc CMBYN? Czy zdawał sobie sprawę, że będzie on budził tak skrajne emocje (od zachwytów do obrzydzenia)? Czy przewidział, że namacalnie wpłynie na postrzeganie świata przez wielu ludzi? To tylko niektóre z pytań, które pojawiły się w mojej głowie po obejrzeniu tego filmu, który mnie bardzo "roznamiętnił". Z natury jestem realistką (nawet sztywniarą, jak niektórzy twierdzą) twardo stąpającą po ziemi i mało podatną na sugestię. Nie potrafię sobie jednak wytłumaczyć, dlaczego „Tamte dni, …” tak zmieniły moje spojrzenie na życie. Obraz ten ma w sobie coś magicznego i hipnotyzującego, co wywróciło mój uporządkowany świat do góry nogami. Twórcy uderzyli w mój czuły punkt (o którym chyba nie wiedziałam). Do tej pory, poza rodziną, najważniejsza była dla mnie praca, którą lubię i w którą bardzo się angażowałam, chociaż niejednokrotnie mówiłam sobie, że nie warto, bo właściwie niewiele osób docenia to, co robię. Liczyli się inni, nie ja. Pod wpływem filmu stwierdziłam, że właściwie czas przewidziany dla mnie w każdej chwili może się skończyć i chyba najwyższy czas trochę pomyśleć o sobie. Moje zachowanie zmieniło się. Zwolniłam tempo i wyluzowałam. Przestałam obsesyjnie dążyć do perfekcji. Stałam się łagodniejsza, weselsza i mniej nerwowa. Niektórzy zaczęli nawet coś podejrzewać, ale za nic w świecie nie przyznam się, że miał na to wpływ film (pewnie by pomyśleli, że zwariowałam). A co do przyjemności, to część urlopu postanowiłam spędzić w tym roku we Włoszech, do których bardzo lubię wracać. Myślę, że tym razem to może być wyjątkowo miła wyprawa. :)
Dodaj opinię do tego komentarza
Romantic34
2470 dni temu
To film, który odbiera się zmysłami, bardzo subiektywnie, gdzie czuć to napięcie erotyczne, ale też film, który dla widzów szukających mocnych wrażeń, może okazać się trudnym do przetrawienia - zbyt długim, zbyt nudnym, zbyt też sielankowym, gdzie doszukają się jeszcze innych wad - czy to w sposobie narracji czy to nachalnych symbolach. Ale ci, którzy mają romantyczną duszę i są wrażliwi, lub są gejami, pokochają ten film. Tak jak ja(są też widzowie homoseksualni którzy nie widzą chemii między Elio i Oliverem, twierdzą, że zagrali słabo.... to już jest dziwny zarzut).
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.351