2 950
3 189 min.
Recenzje książek
aragorn136 (23237 pkt)
1756 dni temu
2020-01-31 15:11:23
Już sam tytuł opartej na faktach „Kołysanki z Auschwitz” może wzruszyć. A czy to samo można napisać o wydanej w marcu 2019 roku przez Wydawnictwo Kobiece książce? Bez wątpienia tak, aczkolwiek jej autor, hiszpański historyk Mario Escobar, choć starał się i o dbałość o szczegóły zadbał, to ostatecznie jego opowieść, choć dotyczy najbardziej przerażającego okresu i wydarzeń w historii świata, to jednak nie ma tak ogromnej siły oddziaływania, jakiej oczekiwałem. Losy Helene są ukazane zbyt… łagodnie, ale na tyle emocjonująco i przekonująco, że wiele matek będzie widzieć w niej wzór do naśladowania.
Okładka (źródło: www.wydawnictwokobiece.pl)
Niemcy. Wiosna, roku 1943. Pani Hannemann zaczyna swój typowy dzień. Budzi piątkę dzieci. Robi im śniadanie i za chwilę ma wyprawić do szkoły. Otwierając drzwi od mieszkania i schodząc z nimi po schodach, jeszcze nie wie, że dotychczasowe rodzinne życie wywróci się do góry nogami. Zatrzymana przez policję wysłaną przez SS, musi dokonać wyboru. Jako czystej krwi Aryjce Helene nic nie grozi. Ale jej ukochany mąż Johann – jeszcze do niedawna utalentowany skrzypek, teraz bezrobotny mężczyzna jest wg Hitlera robakiem: bo każdy romskiego pochodzenia nie jest godzien miana człowieka. Wyrok zapadł. Johann i wszystkie dzieci mają trafić do Auschwitz-Birkenau – krainy zła, z której wraca się przez… komin. Kobieta dobrowolnie postanawia opuścić dom razem z bliskimi.
Opisywana przez Escobara podróż bydlęcym wagonem i pierwsze chwile w obozie koncentracyjnym ściskają ze serce. Szczególnie, gdy Helene śpiewa kołysankę („A gdy nastanie brzask, dobry Bóg zbudzi nas...”), pragnąc w ten sposób choć odrobinę „oszukać” zastałą rzeczywistość, a później „osłodzić” tęsknotę za Johannem. Czy oddzielony od synów i córek tata jeszcze kiedyś zobaczy ich uśmiechnięte twarze? Brud, błoto, wilgoć, choroby, wszechobecny strach – to wszystko „atakuje” wrażliwego czytelnika, który doświadcza podobnego bólu. Później bywa różnie. Główny czarny charakter, czyli Josef Mengele (można się zdziwić, w którym momencie w powieści już się pojawia) był szalonym okrutnikiem, stawiającym chore ideały i wierność nazistowskiej partii wyżej od życia „podludzi”, a tym bardziej małych, bezbronnych istot. Wiemy z licznych dokumentów i relacji o badaniach i eksperymentach, które przeprowadzał bez znieczulania na karłach i bliźniętach. Tutaj jest to – poza jednym okropnym przypadkiem – pominięte. Stąd mam wrażenie, że postać Mengele – diabła o wyglądzie amanta filmowego jest niepotrzebnie „uczłowieczona”. To, że decyduje się o otworzeniu na terenie Auschwitz przedszkola jest faktem. Chce mieć „lepszy” dostęp do „ciekawych” przyszłych „eksponatów”, ale już to, że nie sprzeciwia się na zorganizowanie świąt z ciasteczkami, choinką i kolędami nieco burzy mi obraz panującego tam zła i kłóci się z tym, jak doktor jednym skinieniem, niczym cezar, dokonuje eksterminacji mieszkańców kilku baraków, aby przerwać rozprzestrzeniania się tyfusu. Natomiast relacja Helene ze zbrodniarzem, który mianuje ją na funkcję dyrektorki przedszkola, choć fabularnie trochę naciągana, przyspiesza puls, zbliżając się do gatunkowego thrillera. Matka bliźniąt musi nauczyć się, jak „ujarzmić” bestię w białym fartuchu.
Wybaczam niedoświadczonemu w beletrystyce Esobarowi powyższe wady, a także brak zobrazowania cygańskiej kultury (jest mowa o zespole muzycznym, ale to za mało). Również bunt Romów przedstawia niczym potyczkę z nie aż tak groźnym wrogiem. Na szczęście bardzo wiarygodnie zarysowuje miłość matki rozświetlającą mrok. To właśnie na tym aspekcie skupia się najbardziej i dlatego „Kołysankę…” czyta się niemal jednym tchem. Helene zadziwia odwagą i determinacją, wspierana przez najstarszego, rezolutnego synka Blaza, robi co w jej mocy, by dać najmniejszym, niewinnym więźniom: także wielu innym dzieciom, nie tylko własnym, cząstkę nadziei oraz poczucie normalności. Autor ciekawie też wprowadza inne kobiece bohaterki, jak choćby „oazę opanowania i wewnętrznego nieskończonego dobra” – starszą Annę, młode siejące „magię” przedszkolanki czy siejące terror strażniczki, które jednak nie utraciły całkowitej zdolności współczucia.
Na ostatnich stronach Escobar zamieszcza mapy cygańskiej części obozu wraz z legendą, słownik niemieckich pojęć oraz podziękowania dla osób wspomagających go w napisaniu owej książki. Mimo że niezgodny z prawdziwym pamiętnikiem Helene, finał nie wybrzmiewa w pełni, to całość jako hołd dla tej niemieckiej, wytrwałej pielęgniarki starającej się zwyciężać zło miłością jest literacką pozycją wartą uwagi. Mnie najbardziej utkwiło w głowie to, co powiedziała Hannemann „Aniołowi Śmierć”, stając z nim twarzą w twarz: „Prowadzicie wojny w imię wielkich idei, fanatycznie bronicie swojej wolności, kraju i rasy, ale MATKI mają tylko jedną OJCZYZNĘ, jedną ideę, jedną rasę: RODZINĘ!”. Niechaj te słowa zmuszą wszystkich dyktatorów do refleksji.
Ocena: 6/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Kołysanka z Auschwitz" – Matczyna miłość, która zwycięża zło!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.318