4 755
5 453 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
3469 dni temu
2015-05-24 13:53:44
Nie wszyscy wierzyli w George’a Millera, który ostatnio celował w target rodzinny, kręcąc familijne obrazy – od „Babe – świnki w mieście” po „Happy Feet: Tupot małych stóp”. Co prawda ta druga produkcja zdobyła Oscara za najlepszy film animowany 2006 roku, ale i tak powrót do korzeni, czyli jednoczesny sequel i reboot jego najsłynniejszego dzieła stanowił dla sceptyków wielką niewiadomą i obawę, że niemłody przecież Miller nie da rady i kolokwialnie mówiąc, odwali fuszerkę. Tymczasem opinie krytyków chwilę po światowej premierze wprawiły w osłupienie! „Mad Maxa: Na drodze gniewu” zgodnym chórem okrzyknięto objawieniem gatunku.
Przechodząc do sedna. Treść nie zalicza się do skomplikowanych. To prawda. Zapomnijcie też o powolnej, wprowadzającej ekspozycji. Max Rockatansky (Tom Hardy) – były glina, obecnie samotny, dręczony przez demony przeszłości mężczyzna, trafia w niewolę Wiecznego Joe (grający też w pierwszym „Mad Maxie” Hugh Keays-Byrne), dość przerażającego, ale i przerysowanego watażki, który trzyma łapy na pożądanym skarbie, „złocie tego okrutnego świata” – wodzie i ropie. W wyniku splotu wydarzeń – zdrady Imperator Furiosy (Charlize Theron), tytułowemu bohaterowi, który miał posłużyć jako dawca krwi, udaje się oswobodzić z kajdan. Jednoręka Furiosa ucieka ciężarówką i zabiera równie wartościowy ładunek – nałożnice Wiecznego. Rozjuszony tyran zwołuje oddziały Trepów i rusza w pościg. Bez pomocy Maxa łatwo nie będzie.
I tyle o prostej, szczątkowej fabule. Minus? Nie, gdy weźmie się pod uwagę, iż esencją trylogii „Mad Max” („Na drodze gniewu” przypomina „Wojownika szos”) i podobnych, późniejszych naśladowców jest coś innego, a mianowicie klimat. Reżyser nie zapominając o nim, już w pierwszych minutach wrzuca tutaj widza w wir szalonej jazdy bez trzymanki przez Wasteland – postnuklearne tereny Australii. Wyliczone co do joty, dwie godziny wypchano niemalże po brzegi akcją. W filmie iskrzy. W każdej minucie, w każdej sekundzie czuć napięcie i emocje. Tempo jest zabójcze, momentami aż za bardzo. Australijski twórca na szczęście wie, kiedy przystopować, a kiedy nacisnąć gaz do dechy. Mogą, choć nie muszą, irytować przyspieszone, podkręcone do maksimum ujęcia w scenach walk i pustynnym rajdzie, ale ten zabieg ciekawie kontrastuje ze spokojnymi, refleksyjnymi partiami opowieści. Filmowi dobrze także zrobiła kategoria R (narzekano na jej brak w „Pod kopułą gromu”). Dzięki temu na ekranie jest ostro, brutalnie, piach aż chrzęści między zębami (i bohaterom i widzom), a w żyłach zamiast krwi, zaczyna płynąć wysokooktanowe paliwo.
„Mad Max: Na drodze gniewu” to rozpędzona brudna maszyna, w której wszystkie śrubki i trybiki pasują do siebie jak puzzle. I chyba tylko garstce osób będzie przeszkadzała dziura w zardzewiałej metalowej karoserii. Co jakiś czas bowiem wkradają się groteskowe, czy nawet kampowe ozdobniki, jak choćby facet z buchającą płomieniami gitarą. To znak, że filmu nie powinno się brać całkiem na serio, a przeciwnie: rozkoszować totalną rozwałką w rytm raz mocnych, elektronicznych kompozycji pana o pseudonimie Junkie XL (fantastyczny utwór pt. „Brother In Arms” i jego dopasowanie do konkretnej sceny – piękne!), a innym razem symfonicznych partii Giuseppe Verdiego. Rozmach, setki statystów, realna kaskaderka, mały udział komputera i kadry Johna Seale’a (laureata Oscara za zdjęcia do „Angielskiego pacjenta”) wyglądające, jakby wycięto je ze steampunkowego komiksu – oto przepis na wskrzeszenie gatunkowego kina w starym, dobrym stylu.
Zastępujący Mela Gibsona, Brytyjczyk Tom Hardy nie ma w sobie tyle magnetyzmu, mimo to sprawdza się w roli Szalonego Maxa. Kreuje tę postać po swojemu. Niejednoznaczny, tajemniczy, odzywa się rzadko (nauka dialogów była przyjemnością). Początkowo ratuje własną skórę, ale losy współtowarzyszek nie będą mu obojętne. Hardy’ego przyćmiewa wygolona na łyso Charlize Theron. Jej nieugięta, wierząca w powodzenie misji i lepsze jutro Furiosa jest jedną z najlepszych filmowych heroin. Godna konkurentka pań Ripley i Connor. „Na drodze gniewu” to produkcja, gdzie wyraźnie zaznaczony jest pierwiastek feministyczny. Tyle odważnych i walecznych kobiet w jednym filmie (w obsadzie znajdują się m.in. córka Lenny’ego Kravitza i wnuczka Elvisa Presleya) dawno nie doświadczyliśmy. Dodajmy do nich epizodycznych, zapadających w pamięć przywódców gangu, osiłka Rictusa i przechodzącego przemianę bladego Nuxa (świetny Nicholas Hoult, którego znacie m.in. z „Jacka pogromcy olbrzymów”), a otrzymamy mieszankę wybuchową!
Mój znajomy, który skusił się na seans, mimo że nie przepada za dawnym „Mad Maxem”, filmami akcji i klimatami postapokaliptycznymi wyszedł z kina co najmniej zadowolony. To dowód, że mamy do czynienia z czymś więcej niż kolejnym hollywoodzkim blockbusterem! Czy stanie się kultowy? Wiele wskazuje, że tak. Nie zarabia kroci jak ekranizacje Marvela, ale fundamenty pod nową serię zostały wylane. Teraz pozostaje czekać na już zapowiedzianą kontynuację.
Ocena: 9/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Oficjalny krótki clip z filmu z utworem „Brother In Arms”:
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Recenzja ta została również opublikowana na portalu Filmweb.pl, gdzie autor posiada profil o nicku Aragorn88.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Mad Max: Na drodze gniewu" – Pustynne wysokooktanowe szaleństwo
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.283