5 938
6 993 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
3203 dni temu
2016-02-14 11:46:24
Poznajcie Wade’a Wilsona (Ryan Reynolds). Zawód – najemnik, zainteresowania – płeć przeciwna, ulubione zajęcie – sprośne dowcipy i przesiadywanie w barze prowadzonym przez kumpla, gdzie „uczęszczają” także inni „bracia” z branży. Ale Wade nie otrzymuje wymagających i poważnych zleceń. Czasem postraszy jakiegoś młokosa – dostawcę pizzy, ale tak poza tym, mimo że był niegdyś komandosem i zabijał co tydzień, to jakoś nieśpieszno mu do spraw większego formatu. Woli wypić piwko, wyrwać laskę lub zabawić się sam ze sobą przy filmie dla dorosłych. Jednak dwa wydarzenia odmienią życie Wade’a. Najpierw spotka Vanessę – kobietę, którą pokocha ze wzajemnością każdą zewnętrzną, jak i wewnętrzną częścią własnego „jestestwa”, a później zwiąże się z… rakiem. Czar pięknych chwil pryska, lecz z pomocą przychodzi pewna organizacja, która nie tylko go wyleczy metodami mało „humanitarnymi”, ale i zamieni w superbohatera (o czym akurat niekoniecznie marzył).
Nie tak sobie wyobrażał to Wade, oj nie tak. Nie dość, że sprawiono mu ból fizyczny, jakiego wcześniej nie zaznał, to jeszcze oszpecono go tak bardzo, że przypomina brata bliźniaka na sterydach samego Freddy’ego Kruegera. Co prawda po nowotworze ani śladu, a otrzymane moce pozwalają na szybkie gojenie się ran zadanych różnym rodzajem broni, to jednak nasz najemnik zadowolony nie jest i zemsty pragnie. Wystarczy uszyć wystrzałowe wdzianko, popytać tu i tam i po nitce do kłębka odszukać gościa o imieniu Francis i ksywce Ajax (Deadpool ma chyba rację, że to od nazwy pewnego płynu do czyszczenia).
No, to by było tyle na temat fabuły. Nie znajdziecie tu zaskakujących twistów ani, jak to bywa w adaptacjach komiksów, wybitnie pogłębionej psychologii postaci. Ale tu liczy się coś innego. Już szalenie zabawna, świetnie zmontowana, z umiejętnie podłożoną piosenką („Angel”) czołówka ukazuje, co widza czeka podczas seansu. Mianowicie odcięte kończyny, szargający wszelakie świętości humor słowny, lekki styl opowieści, intertekstualność (ilość nawiązań do kultury masowej, metatekstu, a nawet autoparodii nie zmieści się na palcach jednej odciętej dłoni) oraz najważniejsze, czyli sam Deadpool – antybohater, o jakim marzyliśmy. Mający gdzieś grzeczne zachowanie, nieskory do przebaczeń i łojący skórę złu bez chwili zwątpienia. I jak tu go nie kochać?
Ryan Reynolds już kiedyś nosił strój Deadpoola w filmie „X-Men Geneza: Wolverine” oraz był tytułowym herosem w „Green Lantern”. Będę jednak szczery. Ani w tym pierwszym, ani tym bardziej drugim nie pokazał pełni swoich zdolności, nie tyle aktorskich (tu bardziej pasuje tytuł „Pogrzebany”), co komediowych. Oba obrazy były w ostatecznym rozrachunku co najwyżej średnie. Na szczęście w „Deadpoolu” nic go nie blokuje. Przyznana kategoria R pozwoliła na wiele luzu i przekleństw (na szczęście nie wszystkie przetłumaczono, używając eufemizmów, więc nie zawsze wyświetli się napis „kurka wodna”). To Reynolds dźwiga na barkach ten film i to on sprawia, że niemal każdy (o ile nie połknął kija od szczotki) będzie się bawił zacnie.
Reżyser Tim Miiler (królestwo dla tego, kto wie do jasnej ciasnej, czym wcześniej zasłynął) dał radę i dobrze odnalazł się w komiksowo-komediowym świecie. Jeszcze lepiej odnaleźli się tu scenarzyści: Paul Wernick i Rhett Resse (panowie od „Zombielandu”), którzy obdarowali Deadpoola prostymi, acz uroczo komentującymi rzeczywistość i wszystkich naokoło one-linerami. Może i momentami film wydaje się zbyt płaski, drugoplanowi bohaterowi zbyt papierowi, a komiksowej sztampie zdarza się wyłazić z ekranu (naszego dzielnego najemnika wspomoże dwójka mutantów ze szkoły Profesora X: nastoletnia „gotycka” uczennica i jej potężny mentor), to oryginalny montaż (retrospekcje, zatrzymania czasu itp.) i tytułowy bohater, który co jakiś czas jako narrator zwraca się bezpośrednio w stronę widzów, powodują, że mamy do czynienia bardziej z dobrą czarną komedią niż kinem gatunku (czyt. akcji i science fiction). I nawet „bezpłciowy”, schematyczny bad guy, czyli Ajax (Ed Skrein) i jego zimna jak głaz koleżanka po fachu – Angel (Gina Carano) nie popsują frajdy z oglądania wygibasów wesołego socjopaty w lateksowej czerwieni.
Ostatnim tak crazy filmem był „Kingsman: Tajne służby”. „Deadpool” (wcześniej też „Ant-Man”) to odtrutka oraz nadzieja i potwierdzenie tezy, że czas komiksowych bohaterów bez skazy minie (czy tylko mnie owy styl zaczynał męczyć?), a o swoje miejsce zawalczą podobni do Wilsona. Na horyzoncie „Legion samobójców” od DC, a kto wie, co jeszcze przyniesie komiksowa przyszłość na dużym ekranie.
To wszystko. Idę się napić z moim nowym kumplem Deadpoolem. Później przybijemy piątkę, ukatrupimy paru gangsterów i innych typów spod ciemnej gwiazdy, a na koniec wyleczymy kaca (ale nie tego moralnego).
PS Jeśli chcecie się czegoś nauczyć i coś ważnego zapamiętać, to zostańcie w trakcie napisów końcowych. Warto!
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Deadpool" – Wymarzony (anty)bohater
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.284