6 661
7 280 min.
Ludzie kina
pj (15391 pkt)
4515 dni temu
2012-07-13 08:19:58
James Cameron to człowiek renesansu - reżyser, scenarzysta i producent w jednym. Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą facet, któremu nie zabraknie zielonych amerykańskich papierków. Jako jedynemu spośród wszystkich magików i demiurgów kina, udało się stworzyć dwa najbardziej dochodowe hity w historii, które razem zarobiły około 5 miliardów dolarów. Oczywiste jest, że nie umrze z głodu, na chleb i czynsz zawsze mu starczy. Możemy teraz odetchnąć z ulgą - nadal będzie realizował filmy, obok których nie sposób przejść obojętnie.
Najważniejsze fakty biograficzne
James przyszedł na świat w 1954 roku w Kanadzie. Jednak nie tam się wychowywał - gdy był dzieckiem, wraz z rodziną przeprowadził się do USA. Będąc nastolatkiem, zaczął interesować się kinem. Jeden film szczególnie zrobił na nim ogromne wrażenie - to "Odyseja Kosmiczna 2001" Stanleya Kubricka. Po wielogodzinnych seansach tego klasycznego obrazu science fiction, zaczął sam eksperymentować z efektami specjalnymi i kręcić swoje pierwsze krótkometrażówki. Przerwał naukę w college"u i szybko się ożenił. Wkrótce przyjął się do pracy jako kierowca ciężarówki i kto wie jakby się potoczyły jego losy, gdyby nie kolejny film, po którym wiedział już na 100% co jest jego powołaniem. Mowa o "Gwiezdnych Wojnach" Georga Lucasa - dzięki fascynacji tym dziełem, powrócił do swojej pasji i zaczął udoskonalać techniki efektów specjalnych. Wkrótce zwrócił uwagę producentów z wytwórni New World Pictures, którzy powierzyli mu reżyserię horroru "Pirania 2". O samym filmie nie można powiedzieć nic dobrego i ze względu na bardzo kiepski scenariusz, najlepiej omijać szerokim łukiem. Jednak należy w tym momencie wspomnieć o pewnym ważnym wydarzeniu, które miało miejsce podczas zdjęć. Pewnej nocy, James miał koszmar - robot z przyszłości przybywa by go zabić. Ten motyw był podstawą do napisania scenariusza "Terminatora", znanego u nas jako "Elektroniczny morderca". Nikt nie spodziewał się ogromnego sukcesu tego filmu. Lawina ruszyła - Cameron wyrósł na Boga w branży komercyjnych produkcji dla masowej widowni.
Jak on to robi?
Dobre pytanie. W swoim życiu zrealizował około 10 - ciu filmów, nawet trochę więcej, wliczając w to produkcje przyrodnicze. Mimo to, nadal liczba ta nie robi na nas wrażenia. Są reżyserzy mający na swoim koncie po kilkadziesiąt dzieł, lepszych i gorszych, ale coś powoduje, że to Cameron cały czas dzierży w dłoni berło, tworząc magiczne obrazy, które są dla nas, widzów, czymś więcej niż zwykłą odmóżdzającą rozrywką. Prawie każdy z nich obrósł w kult i zarobił grube pieniądze. Facet ma ikrę, niesamowitą wyobraźnię i umiejętność oczarowywania widzów w różnym wieku. Tak od lat 80-tych do czasów współczesnych - jest dla kina tym, kim dla muzyki był Mozart - artystą, rzemieślnikiem i kreatorem ludzkich emocji.
Jego domeną jest kino science fiction. Nakręcony za 6,4 miliona dolarów, "Terminator", zarobił ponad 80 milionów. Nikt nie wierzył, że tak będzie, nawet ówczesna żona, której sprzedał za 1 dolara prawa do scenariusza. Trzeba przyznać, że James ma nosa do interesów. Film uznawany jest do dziś za jeden z najciekawszych przedstawicieli gatunku - android cofa się w czasie, by zabić matkę przyszłego przywódcy ruchu oporu w wojnie z maszynami. Co prawda obraz ten ma wiele błędów, typowo logicznych, ale klimat, dozowane napięcie i niezłe efekty specjalne i Arnold Schwarzenegger jako główny antagonista, sprawiają, że nadal wygrywa w wielu rankingach.
To nie koniec! To dopiero początek. Nie trzeba było długo czekać na kolejny hit.
Napisał scenariusz i wyreżyserował sequel "Obcego - 8 pasażera Nostromo" z 1979 roku. Znowu zmiażdżył publiczność i krytyków. Nie szczędzono mu pochwał, a film "Obcy - decydujące starcie" został okrzyknięty jednym z najlepszych kontynuacji w historii kina i jest stawiany obok takiego obrazów jak "Ojciec Chrzestny 2" czy "Imperium Kontratakuje". Film, który kosztował kilkanaście milionów, zwrócił się z nawiązką i pozostaje jednym z moich ulubionych fantastycznych opowieści. Podobnie jak w przypadku hitu z Arnoldem, tak i tu mamy świetne sceny walk, narastające, przyprawiające o gęsią skórkę napięcie, budującą klimat, wpadającą w ucho muzykę oraz coś jeszcze: wybitną rolę kobiecą.
Po tych dwóch przebojach, Cameron miał już ugruntowaną pozycję w Hollywood. Mógł spełniać swoje marzenia i opowiadać historie, których nikt wcześniej nie wymyślił.
Tak narodziła się, średnio udana, ale klimatyczna "Głębia" (znana też jako "Otchłań"). Nie przyniosła takich zysków jak wcześniejsze hity, mimo to ma fanów na całym świecie. To film o grupie nurków, którzy w głębinach oceanu, odnajdują inteligentną formę życia. To lekko cukierkowata, dziwna produkcja z doskonałymi ujęciami i efektami (jedna z czołowych produkcji, na potrzeby, której stworzono tzw. efekt morfingu), której potencjał nie został w pełni wykorzystany.
Do wodnych opowieści Cameron miał wkrótce powrócić. Aczkolwiek zanim to nastąpiło, napisał drugą część "Terminatora". Był rok 1991, pojawiły się nowe, jeszcze lepsze technologie w dziedzinie efektów. Minęły czasy, gdzie używano kukły sterowane ręcznie - animatronika chowała się w cień, bowiem coraz większą, kluczową rolę zaczęły odgrywać komputery. Więcej akcji, ciekawsza fabuła oraz pionierskie triki zagwarantowały zwycięstwo. "Terminator 2 - Dzień Sądu", najdroższy wówczas film - przeszło 100 milionów budżetu, cieszył się powodzeniem we wszystkich kinach, a Cameron znów pokazał, że jest mistrzem sequeli.
Władca ludzkich emocji nie zwalniał tempa, teraz przyszła pora na kłamstwa, "Prawdziwe Kłamstwa". Reżyser zszedł z obranego kursu, realizując tym razem komedię sensacyjną. Krytycy w większości nie zostawili na niej suchej nitki, ale widzowie film pokochali, a Arnold S. mógł się pokazać z nieco innej strony.
Pewnego dnia nasz mentor usiadł przy kominku, w swoim salonie. Nie miał niestety zbyt wiele czasu na wypoczynek, gdyż rozpoczął pracę nad nowym skryptem. Zszedł na dno - nie, nie twierdzę, ze wpadł w alkoholizm, tylko ułożył w swej mądrej głowie opowieść miłosną rozgrywającą się na pokładzie słynnego "Titanica". Ten mający premierę w 1997, film katastroficzny z romansem w tle, szybko został najbardziej kasowym przebojem wszechczasów, zgarniając 11 Oscarów. Pamiętam jak przy odbieraniu tej cennej nagrody, krzyknął, że jest królem świata. Mimo wyróżnień, obraz zbierał skrajne opinie, niektórzy twierdzili, że kiepskie dialogi i źle obrani aktorzy, inni, że miejscami nudny, ale jednego nie można Cameronowi zarzucić - potrafił, jak nikt inny utrafić w sedno i świetnie oddać atmosferę panującą na statku podczas tego feralnego kursu. O "Titanicu" można napisać osobny artykuł, gdyż to temat rzeka. Opuśćmy teraz jego pokład i zobaczmy czy guru spoczął na laurach i udał się na zasłużone wakacje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - James Cameron - sadysta na planie, czarodziej na ekranie
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.278