3 517
4 109 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
1837 dni temu
2019-11-12 10:35:05
„Mroczne przeznaczenie” niestety już podczas premierowego weekendu zaliczyło finansową wtopę. Tak słabego otwarcia nie spodziewał się chyba nikt, ale, czy kiepski debiut jest konsekwencją słabej jakości oferowanego przez twórców filmu? Z pewnością nie. „Terminator: Mroczne przeznaczenie” został okrzyknięty przez większość krytyków trzecią najlepszą odsłoną serii – wiadomo, nic nie przebije dwóch pierwszych, kultowych w wielu kręgach odsłon. Cóż więc poszło nie tak? Mogę tylko zgadywać i jeśli zapytacie mnie o opinię… to sądzę, że widownia po tylu nieudanych próbach wskrzeszenia serii, zwyczajnie się do niej zniechęcili, a szkoda. Mawia się bowiem: „Do trzech razy sztuka”, i tym razem twórcy naprawdę postarali się dać fanom dokładnie to, na co czekali długie lata.
Fabuła szóstki ignoruje wszystkie wydarzenia przedstawione w poprzedniczkach, z pominięciem pierwszej i drugiej odsłony. Mianowicie „Mroczne przeznaczenie” to bezpośrednia kontynuacja „Dnia sądu”. Wracamy więc do Sary i jej syna, lidera przyszłego ruchu oporu przeciw Skynetowi i… w tym momencie przerwę swoją wypowiedź, aby popsuć Wam zabawy z samodzielnego odkrywania historii filmu. Zatem po tym krótkim prologu, będącym niejako również epilogiem „Dnia sądu” widzowie zostają przeniesieni do niedalekiej przyszłości i poznają Dani oraz jej rodzinę. Młoda bohaterka jak co dzień wybiera się do pracy wraz ze swoim bratem. Nie wie jednak o tym, że jej śladem podążają dwie osoby o niejasnych motywach działania. Chwilę po wejściu do firmy, dziewczyna jest świadkiem przeczącego prawom fizyki i biologii starcia, a dotychczasowe życie Meksykanki gwałtownie legnie w gruzach. Nadeszła pora stawić czoła prześladującej ją przyszłości.
Kadr z filmu "Terminator: Mroczne przeznaczenie" (źródło: materiały prasowe)
Fabularnie „Mroczne przeznaczenie” niewiele odbiega od „Dnia sądu”. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to niezmiernie udana kalka kultowego filmu. Jednak nie zrozumcie mnie źle, twórcy, mimo iż w większości odświeżają sprawdzone wzorce, to robią to z rozwagą i wprowadzają tyle zmian, aby dzieło było równocześnie nostalgiczną podróżą, jak i potencjalnym otwarciem zupełnie nowego uniwersum. Nietrudno się zatem domyślić, że głównym wątkiem filmu wciąż jest ocalenie osoby odpowiedzialnej za stawienie oporu sztucznej inteligencji w niedalekiej przyszłości. Powiecie kolejny raz wytarte klisze? Nie do końca. Główna oś fabularna nie odbiega od sztandarowych założeń serii – najwięcej jak dotąd innowacji w stosunku do obranego lata temu kierunku próbował z różnym skutkiem wprowadzić niemiłosiernie skrytykowany przez recenzentów „Genisys”. Niemniej wiele tutaj z pozoru mało istotnych zmian, które sprawiają, że mamy do czynienia z inną niż dotychczas rozrywką i pomimo wrażenia, że kiedyś, gdzieś to już wszystko widzieliśmy, nie nudzimy się na seansie, szukając drobnych odstępstw od tego, co już zaserwowano nam wielokrotnie. Dotyczy to również takiego szczególiku, jak zmiana nazwy sztucznej inteligencji, będącej zagrożeniem dla ludzkości. Niby detal, ale przez pięć odsłon i dwie próby restartu serii ciągle wałkowano Skynet. Poza tym do samego niemal końca seansu będziecie zachodzić w głowę czy Dani to nowa iteracja Sary Connor, a może jej syna, Johna. Te drobnostki naprawdę cieszą, tym bardziej, że „Mroczne przeznaczenie” jest formą hołdu złożonego w kierunku dwóch pierwszych części, a nie komediową wariacją na ich temat – „Genisys”.
Jedną z największych zalet historii „Mrocznego przeznaczenia” jest wątek Connor i liczne nawiązania do poprzedniczek. Kiedy Grace wspomina Dani, że zasłonięcie się setką policjantów sprowadzi tylko śmierć na niewinnych ludzi, a Terminator i tak dopnie swego, mimowolnie wskoczył mi na usta uśmiech, ponieważ przypomniałem sobie scenę z pierwszej części serii. Takich smaczków nie brakuje, co z pewnością ucieszy wieloletnich fanów omawianej sagi. Wspominałem już, że fabuła jest schematyczna, czyż nie? Jednakże kilka razy twórcy potrafią zaskoczyć ciekawym zwrotem akcji. Otóż ten film to trochę miszmasz wszystkich zastosowanych dotychczas w serii pomysłów. Znajdziemy tutaj nawet zapożyczenia z trójki i czwórki, które jednak wykorzystano zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Przykładem może być sama Grace. Dlaczego? Dowiecie się tego podczas seansu.
Kadr z filmu "Terminator: Mroczne przeznaczenie" (źródło: materiały prasowe)
Uderzyła mnie również nowa wymowa filmu. Cztery odsłony „Terminatora” traktowały o lęku ludzi przed maszynami, nieznaną sztuczną inteligencją. „Genisys” pokazał Skynet w nieco odmiennym świetle. Tutaj chodziło o ukazanie zagrożeń związanych z globalizacją. Nieco uwspółcześniono problem poruszony w poprzedniczkach. Ukazano, jakie konsekwencje niosłoby podłączenie i uzależnienie całego świata od sieci oraz sztucznej inteligencji. „Mroczne przeznaczenie”, oprócz oczywistego wniosku wysnutego przez Sarę: „Ci popaprańcy nigdy się nie nauczą” – chyba nie muszę komentować jej słów, daje do zrozumienia, że największym wrogiem ludzkości… jesteśmy my sami. Mowa tutaj o katastrofie ekologicznej i jej wpływie na nasze człowieczeństwo. Owszem, to terminatory zaprogramowani przez sztuczną inteligencję dalej wybijają wszystkich ocalałych, jednakże równie ważnym powodem uszczuplającej się liczby istnień ludzkich są walczący pomiędzy sobą o zapasy przedstawiciele naszej dumnej rasy. To zmusza do przemyśleń, w obliczu zagłady, zamiast się jednoczyć i pomagać, wolimy dbać tylko o siebie. Może banał, wielu nawet się z powyższym stwierdzeniem nie zgodzi, niemniej ta chłodna analiza ludzkości z pewnością wpływa na dość depresyjny ton widowiska i stanowi dla nas kubeł zimnej wody.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Terminator: Mroczne przeznaczenie” – On(a) wrócił(a)!
Aragorn88
1835 dni temu
Szanuję tę ocenę. Ciesze się, ze Bartkowi się film podobał. Ja mam niestety mieszane uczucia. Scenariusz bym przepisał, wymyślił coś zupełnie innego. I jak dla mnie najlepsza część od czasów kultowej, mojej ukochanej Dwójki (Jedynkę też bardzo cenię!) to... "Salvation", która może i fabularnie kulała, ale i super klimat i postaci miała (poza małą czarnoskóra dziewczynką). A to, co zrobili tu Arnoldem? W sumie ciekawy zabieg, ani ziębi ani grzeje. Bohaterka Grace na plus. Meksykanka na minus. Krótko mówiąc: Za dużo scenarzystów. Kocham Cię Linda. Za dużo scenarzystów. Kocham cię Linda. Za dużo... 5,5/10. I co mi teraz zrobicie Terminatory?
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.554