
To, co najbardziej przyciąga uwagę widzów w specyficznej wizji najnowszego „Supermana” autorstwa Jamesa Gunna, kryje się w relacji tytułowego bohatera i Lexa Luthora. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że dopiero wspomniany reżyser prawidłowo uchwycił skomplikowany konflikt pomiędzy obrońcą ludzkości oraz zdeterminowanym technologicznym potentatem. Uwierzycie? Na nienawiść Lexa Luthora składa się wiele różnych elementów. Z jednej strony pewny siebie naukowiec dramatycznie zabiega o uwagę swoich pobratymców. Mimo niebywałych osiągnięć wciąż znajduje się w cieniu obcego przybysza z kosmosu, którego traktuje jak potencjalne zagrożenie. Zresztą w swoich poglądach ma wiele racji. Lex nie ufa szczerości Supermana. Nie ulega powszechnej euforii i zachowuje ostrożność. Jak wspominałem wcześniej, tytułowy bohater stanowi według niego realne zagrożenie. Tak wielka potęga może deprawować. Pozwala też na liczne nadużycia i wzmaga poczucie bezkarności, ponieważ nikt nie będzie w stanie mu się sprzeciwić. Do tego niełatwo uwierzyć w szczere intencje bohatera, który przebywa w przypominającym pałac – nowoczesnym statku kosmicznym, ukrytym przed wzrokiem ludzkości na odległych lodowych pustkowiach. Ponadto jego prawdziwa tożsamość i geneza pozostają zagadką. Jako jedyny dostrzega potrzebę zorganizowania specjalnych jednostek mogących przeciwstawić się metaludziom. Uniezależnić zapatrzone, a może powinienem powiedzieć uzależnione, od Supermana społeczeństwo. Niemniej otrzymuje od mieszkańców Metropolis ogromny kredyt zaufania, zaś obawy Lexa, niejednokrotnie zasadne, zostają natychmiastowo podważone. To rodzi nienawiść w sercu zdolnego technologa. Odrzucenie, brak zaufania i rywalizacja z niedoścignionym ideałem, popychają go w stronę obłędu. Pragnąć uporczywie udowodnić swoje racje, sięga po coraz bardziej drastyczne środki, bez względu na fakt, iż mogą spowodować spore szkody, a nawet zagładę populacji. Lex działa w amoku. Znajduje w matni szaleństwa, nie dostrzegając, że przez swoje działania sam stał się wrogiem ludzkości. Scena, w której po policzku Lexa Luthora spływa łza, jest dla mnie ikoniczna. Pozbawiony jakichkolwiek środków, skonfrontowany z Supermanem i zmuszony do zobaczenia skutków swoich nieprzemyślanych działań, naukowiec w końcu pęka, uświadamiając sobie, że osiągnął efekt, jakiego starał się uniknąć.
Kadr z Superman (źródło: Warner Bros)
Miłym akcentem filmu jest pies Krypto, będący jednym z nielicznych elementów komediowych przedstawienia Jamesa Gunna. Niezdarny, nieposłuszny, niemniej o czystym sercu czworonóg dzielnie wspiera Supermana w krytycznych momentach, chociaż wielokrotnie przysparza mu sporo problemów. Równie udanym uzupełnieniem produkcji stanowi Gang Sprawiedliwości – robocza nazwa wymyślone przez Zieloną Latarnię. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się zobaczyć w omawianej produkcji innych bohaterów z uniwersum DC. Niemniej wspomniana grupa pełni tylko rolę uzupełniającą, bardzo często stanowiąc dla twórców idealną okazję do rozładowania napięcia, poprzez wprowadzenie akcentów humorystycznych. Film ma bowiem dość poważny ton. Warto dodać, iż praktycznie na samym końcu widzowie będą mieć okazję poznać Supergirl, która w oczach Gunna to zbuntowana i pewna siebie nastolatka przesiąknięta współczesną popkulturą. Ciekawa wizja, która zapowiada interesujące uniwersum.
Kadr z Superman (źródło: Warner Bros)
Film podejmuję próbę odpowiedzi na pytanie: Co znaczy być superbohaterem? Bardzo spodobało mi się ukazanie Supermana jako zwykłego człowieka… przybysza z kosmosu, dysponującego nadludzkimi zdolnościami. Superman reaguje emocjonalnie. Podejmuje decyzje zgodnie z jego własnym kompasem moralnym, czym niekiedy pakuje się w kłopoty. Wywołuje między innymi sporą medialną burzę, odnośnie swojego zaangażowania w konflikt wojskowy na terytorium Boravii. Wówczas bohater zdecydowanie stanął za jedną ze stron. Do tego Superman wykazuje się ogromnym współczuciem, szanuje życie i wierzy w ludzką zdolność do refleksji oraz poprawy. W przeciwieństwie do Gangu Sprawiedliwości jest zdecydowanie mniej restrykcyjny, jak również bardziej zaangażowany, jeśli chodzi o ludzką krzywdę czy brak sprawiedliwości. Nie jest tak odległy, obojętny i zdystansowany wobec przemocy. Stara się zawsze reagować, gdy tylko widzi ludzką krzywdę, z kolei Gangowi zależy jedynie na zachowaniu neutralności. Ponadto nie boi się podejmować ryzyka, gdy wisi na szali czyjeś życie. Popełniać błędów. Upadać, choć po każdej porażce podnosi się i walczy nawet jeszcze bardziej zawzięcie niż uprzednio. Jaka jest więc odpowiedź na postawione pytanie? Superbohater to każdy z nas. Wystarczy reagować w obliczu przemocy i pomagać potrzebującym, nawet jeśli nie przyniesie nam to korzyści, lecz jedynie przysporzy problemów.
Kadr z Superman (źródło: Warner Bros)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję