
486
610 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (17507 pkt)
163 dni temu
2022-12-30 18:40:54
Wybaczcie tę prywatę na wstępie, lecz czułem potrzebę, aby się nią z Wami podzielić. A co do nowego „Avatara”, to jest on kinowym doświadczeniem, w którym jakość obrazu i dźwięku osiąga rewolucyjny poziom. Tylko że, podobnie jak poprzednio, fabuła nie jest w stanie nadążyć za formą. Jednak mimo sztampy, są tam szczere emocje, potrafiące wywołać wzruszenie. O ile film z 2009 był krytykowany za kopiowanie niemal jeden do jednego motywów z animowanego „Pocahontas” czy „Tańczącego w wilkami”, tak ten może przynudzać kliszami związanymi z relacją na linii – rodzice/dzieci. „Istota wody”, choć powtórnie dotyka tematów kolonializmu i ekologii, to idzie przede wszystkim w kierunku rodzinnych relacji. Prosty skrypt ratują postacie… dzieciaków, szczególnie adoptowana Kiri (rewelacyjna Sigourney Weaver) oraz prawdziwy syn Jake’a Sully’ego i Neytiri – Lo’ak. Im kibicujemy, o nich się martwimy. Sam Worthington i Zoe Saldana nie mają za to dużo do grania. Ot, wychowują niebieskie córki i synów zgodnie z przekonaniami, i rolami. Tata uczy strzelać z łuku. Mama w sumie także, ale dodatkowo otacza troską. Saldana jest zdecydowanie bardziej wyrazista od drewnianego, papierowego Worthingtona, który znów staje się narratorem, specjalistą od ekranowej ekspozycji – bez energii, bez charyzmy. Jej matczyna miłość bierze niestety górę nad rozsądkiem.
Kadr z filmu "Avatar: Istota wody" (materiały prasowe)
Przeszło trzygodzinny spektakl początkowo wygląda jak pocztówka z wakacji, a następnie film przyrodniczy, gdzie funkcję Sama W. powinna przejąć Krystyna Czubówna. „Proszę państwa, a teraz widzimy majestatyczne podwodne stworzenia, które za moment wejdą w fazę godową… Spójrzcie jeszcze na te zielone drzewa i wysoką trawę oraz kosmiczne świetliki…”. Kontynuacja „Avatara” to nie droga bohatera jak u Campbella. To trzyaktowe dzieło, w którym James Cameron powoli zaprasza do świata już znanego, ale mającego jeszcze wiele do odkrycia. Rozwija go (to dobrze), sprawdza cierpliwość widza (tu jest ryzyko) i mało czym zaskakuje w warstwie fabularnej. Zanim akcja ruszy z kopyta, a raczej z płetwy, mijają godziny… W tym czasie podziwiam krajobrazy Pandory, podpatruje życie rodzinne Sull’ych i nieco podskakuje (budzę się) na fotelu, gdy pułkownik Miles Quaritch (Stephen Lang) zszokowany, ale i zadowolony z tego, że stał się Avatarem, pragnie zemścić się na Toruku Makto. Wraz z niebieskim oddziałem tropi więc ślady, dążąc tylko do jednego, wyznaczonego celu, nie spodziewając się, że ktoś uśpi jego złość. Ludzie pod przywództwem generał Ardmore (znana z „Rodziny Soprano” Edie Falco) są zajęci wtedy czymś innym – przygotowywaniem księżyca (bo to żadna planeta, a jeden z wielu naturalnych satelitów Polifema) do zamieszkania. Życie na Ziemi jest bowiem po kilkunastu latach trudniejsze niż w momencie, kiedy zwerbowano Jake’a. Szkoda, że mimo długiego metrażu, Cameron i spółka nie pokazali chociaż pojedynczej sceny opisującej ową sytuację. Ba! Nawet wątek przeobrażania terytoriów i atmosfery jest całkiem pozrzucany. Oczywiście, w kilku ujęciach mamy walkę Na’vi z ziemskim najeźdźcą, ale najważniejsze jest domowe ognisko. Skala makro ustępuje miejsca skali mikro. A już wyjątkowo kameralnie robi się, gdy zmuszeni do przeprowadzki, Sully z partnerką i potomstwem uczą się koegzystować z nadmorskim plemieniem – klanem Metkayina.
Archipelag w rejonie pandorańskich raf jest cudem doliny niesamowitości. Teraz rozumiem, czemu produkcja trwała tyle czasu. Cameron zmajstrował nowe kamery do zdjęć podwodnych, a procesory zapewne zastąpił szybszymi, by nie uległy przegrzaniu. Woda jest przepiękna, ale i niebezpieczna – prawie się „utopiłem”. CGI tak doskonałe, że raczej przez następne dekady się tu nic nie zestarzeje, mimo że tamten „Avatar” dzisiaj wygląda gorzej (choć nadal lepiej od wszystkich wysokobudżetowych gigantów). Grymasy na twarzach postaci są wiarygodniejsze, a stojący obok Na’vi Ziemianie nie prezentują się jak wklejone kukiełki. Ale nie mogłoby być inaczej, skoro tym statkiem kieruje James Cameron – megaloman i perfekcjonista. Człowiek bezgranicznie zakochany w swoim uniwersum, które stworzył na początku nowego tysiąclecia, uciekając od projektów science fiction, gdzie motywacje części bohaterów byłyby ciekawiej wygrane, a intrygi i stawka charakteryzowały się większym ciężarem (patrz. „Terminator 2”, „Aliens”). Scenariusz, tym razem napisany z pomocą Rick Jaffa (specjalisty od małpiej serii) kuleje. Wątki są urywane, ktoś się pojawia i nagle znika. Montaż nie ukryje, że coś ważnego dla przebiegu wydarzeń wycięto. Lecz z drugiej strony nie można odmówić reżyserowi kreatywności w budowaniu ekranowego świata, jakże „prawdziwszego” od planet ze „Strażników Galaktyki” i innych miejsc kojarzonych z adaptacjami Marvela, które rażą sztucznością na kilometr. Wiadomo, że całość oparta jest na efektach komputerowych, ale bez utalentowanego autora zdjęć, film nie prezentowałby się aż tak kosmicznie. Mauro Fiore nie nurkował pod wodą. Jego funkcję przejął Russell Carpenter. Nic dziwnego. Był na „Titanicu”, zdobył Oscara. Na planie czuł się jak ryba w wodzie, podobnie jak Kate Winslet, która wstrzymała oddech na 7 minut i kilkanaście sekund, pokonują tym samym rekord Toma Cruisa. Nawiązań do „Titanica” jest zresztą więcej.
Kadr z filmu "Avatar: Istota wody" (materiały prasowe)
Tworząc tę, lekko spóźnioną, recenzję, dowiedziałem się, że film przekroczył miliard dolarów zysków. To dobra wiadomość, bo ogromny budżet (większy niż pierwszego „Avatara”) nie poszedł na marne. Kolejne części, a już na sto procent trzecia i raczej czwarta, są w drodze. Niech tylko James Cameron wymyśli ciekawszą opowieść, z mocniejszą dramaturgią i twistami oraz nowym antagonistą. Wtedy zapamiętam z seansu więcej niż banalny slogan, że „rodzina to twierdza” itp. Tak, miałem łzę w oku. Tak, siedziałem jak zahipnotyzowany. Trzymałem kciuki, aby zachowujące się jak ludzkie nastolatki, błękitne latorośle przezwyciężyły swoje lęki. Tuliłem wieloryba. Łapałem rybki wypływające z ekranu (wydawało się, że 3D to echo przeszłości, ale nie, ta technologia nadal fascynuje, pozwalając na głębszą immersję). Cieszyłem się kolorystyką. Do zakochania było dość blisko. Ostatecznie skończyło się na polubieniu, gdyż mielizny nie pozwalały płynąć dalej, wyzwolić w pełni radosne, wewnętrzne dziecko.
„Avatar: Istota wody” ma dość dobre tempo – tylko raz spojrzałem na zegarek. Nie znajdzie się mimo to na moim osobistym podium najlepszych filmów roku 2022, choć w kategorii blockbuster mało kto może z nim konkurować. Jest jednak warunek. Należy go obejrzeć na dużym ekranie albo przynajmniej na wielkim telewizorze z porządnym nagłośnieniem. W innym przypadku o żadnym olśnieniu nie ma co marzyć.
Kadr z filmu "Avatar: Istota wody" (materiały prasowe)
Kadr z filmu "Avatar: Istota wody" (materiały prasowe)
Po zapalonym świetle na twarzy przyjaciółki i części widzów zauważyłem ekscytację. Film dostarczył im tego, co oczekiwali. Niby szablonową, przewidywalną, historię o porzuceniu nieistotnych różnic na rzecz budowy wspólnoty potrzebnej do stawienia oporu niszczycielskiej wrogiej sile, ale w nietypowym anturażu. Uniwersalną, zaplanowaną, powstałą z potrzeby serca, i pasji. Z efektownym, czytelnym finałem. Jej rozmach zachwyca i przytłacza jednocześnie, lecz ważne, iż zdaje egzamin z eskapizmu. Wszak po to stworzono kino.
PS Nie wiem, czy 48 klatek na sekundę w trakcie scen akcji, w wybranych salach IMAX, wyrzucało z filmu, czy może jednak wzmacniało doznania? Jak ktoś wie, ten niech napisze w komentarzu.
Ocena: 7,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Avatar: Istota wody" – Przytul wieloryba
163 dni temu
Trudno się nie zgodzić z recenzentem, Avatar po raz kolejny zdał egzamin z eskapizmu. Choć fabularnie nie jest niczym odkrywczym to w kwestii immersji dalej z tym światem może tylko Środziemie rywalizować i kilka rejonów z Gwiezdnych Wojen.
Fajna prywatna historia piszącego ja sam wybrałem się z siostrzeńcami którzy wcześniej mieli po naście lat a teraz już zakładają rodziny i film do nich trafił mocniej. Czy ktoś planuje jeszcze raz przytulić w kinie Wieloryba i Pandorę?
Dodaj opinię do tego komentarza
Aragorn136
163 dni temu
Ta "nudna" godzina o życiu w wodzie to balsam na dzisiejsze skołatane nerwy... lek na problemy.
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora aragorn136

"Sukcesja" – O tym, jak dysfunkcyjna rodzina miliarderów "przejęła" HBO i rozkochała miliony widzów! - Seriale
Armstrong. Czy to nazwisko Wam coś mówi? Oczywiście! Z szybkością drukarki laserowej jeszcze do niedawna odpowiedzielibyście, że chodzi o słynnego Amerykanina, który jako pierwszy zszedł na powierzchnię Księżyca. Od tamtej chwili minęło wiele dekad, aż tu niespodziewanie na całej planecie Ziemia znany stał się kolejny Armstrong. W roku 2023 uliczna sonda nie okaże się zatem już tak oczywista, mimo że ten człowiek to żaden sportowiec ani tym bardziej astronauta. Lecz nadal śmiało określę go mianem Człowieka-Rakiety. Dlaczego? Gdyż napisał i stworzył w swej głowie serial, który jest jest prawdziwą bombą wśród wielu produkcji stacji HBO. „Sukcesja” to dzieło realistyczne, wciągające niczym czarna dziura, powodujące szybsze bicie serca. Wiecie, taki tam dramat, trochę satyra i saga o rodzinie bogaczy, gdzie raczej nie ma komu kibicować. A mimo to sypią się nagrody, a Jesse Armstrong skacze z radości.

"Żony (nie)idealne" – Jeśli kochać, to na całego! - Recenzje książek
Czerwiec to miesiąc Dumy Społeczności LGBT+. Nie ma zatem lepszego czasu, aby zapoznać się z dwiema dumnymi dziewczynami. To Madzia i Kasia, autorki „Żon (nie)idealnych”, wyznające jedną ważną zasadę. Jest to jednocześnie ich rada dla wszystkich kobiet i mężczyzn obawiających się życia w szczęśliwym związku z osobą tej samej płci. A brzmi ona: „Nie walcz z miłością, walcz o miłość!”. Po przeczytaniu wspólnej książki Magdaleny Baryły i Katarzyny Klimek owe słowa jeszcze mocniej wejdą do głowy. Zatem otwórzcie ten pamiętnik/romans napisany w narracji pierwszoosobowej i odkryjcie historię wielkiego uczucia, przeznaczenia i akceptacji siebie.

"Rebecca Thompson. Król Upiorów" – Młodzi wybrańcy kontra potężne zło! - Recenzje książek
Kiedy ujrzałem to oblicze siedzącej na tronie potężnej, ponurej, przesiąkniętej nikczemnością postaci, to nie było innego wyjścia jak… brać nogi za pas. Nie. Nie tym razem. Czas się z nią zmierzyć, a dokładniej z debiutancką, młodzieżową opowieścią urban fantasy wymyśloną przez R. K. Jaworowskiego – inżyniera informatyka. Tym bardziej, że to zupełna nowość na rynku wydawniczym, stworzona w gatunku „Filmowy styl książkowy” („Movie Book”), w której swoje „palce” maczała... Sztuczna Inteligencja.

Kopniaki na "Dzień Matki", czyli siła matczynej miłości! - Recenzje filmów
Co można zrobić dla mamusi w dniu jej święta? Lista jest długa: wspólny spacer po parku, przygotowanie pysznej kolacji, wyjście do kawiarni, wręczenie bukietu pachnących kwiatów. Nina, bohaterka filmu Mateusza Rakowicza ma syna, ale na takie niespodzianki 26 maja liczyć nie może. Należy jednak usprawiedliwić Maksa. Chłopak nie wie o istnieniu rodzicielki, a ona przez 17 lat nie dała o sobie znaku życia. Nic dziwnego. Nina to Kikimora, dawna agentka NATO, która robiła paskudne rzeczy w paskudnych miejscach na całym świecie. Ale mimo to drogie panie bierzcie z niej przykład, a synowie – odpalcie Netflixa, aby pokazać, że gdy latorośli dzieje się krzywda, nawet „uśpiona” matka nie cofnie się przed niczym, aby ruszyć na ratunek! I choć „Dzień Matki” to średnio udana, sztampowa produkcja, to nie da się jej odmówić pomysłowości. No i ta Agnieszka Grochowska!

"Lincoln Highway" – Bądź jak Ulisses! - Recenzje książek
Ciepłe dni roku 1954 – dwaj bracia postanawiają wyruszyć w długą drogę przez Stany Zjednoczone. Słoneczny majowy tydzień 2023 – pewien czytelnik pragnie śledzić ich losy. Tymi braćmi są 18-letni Emmett Watson i dużo młodszy Billy, bohaterowie „Lincoln Higway”, powieści elegancko skonstruowanej i wciągającej, jak stwierdził jeden z krytyków. A tym molem książkowym jestem Ja – Przemysław Jankowski. Niestety, mimo że to dzieło otrzymało wiele pochwał, czuję się zawiedziony… I jednocześnie zadowolony, bo owa historia o miłości braterskiej, przyjaźni i przygodzie, ma w sobie coś urzekającego i łotrzykowskiego. Ale po kolei…
Polecamy podobne artykuły
Prawie "Wszystko wszędzie naraz", czyli 7 Oscarów dla zwariowanego filmu! - Kultura
Nikt nikogo nie bił po twarzy. Nikt nie zaliczył poważnej wpadki. Było spokojnie. Wzruszająco (przemowa Ke Huy Quana). A Lady Gaga wystąpiła w dżinsach i bez makijażu. 95. Gala Oscarów przechodzi zatem do historii. O dziwo, tym razem nie triumfował film artystyczny, z psychologicznymi niuansami i melodramatycznym scenami. Owszem, owych elementów też można się tam doszukać, ale „Wszystko wszędzie naraz” to przede wszystkim szalona niezależna komedia science fiction, w której matczyną siłę nie jest w stanie powstrzymać żadne multiwersum! Obraz ten na 11 nominacji zgarnął aż 7 statuetek. To spory sukces i otwarta droga dla kolejnych twórców z bogatą wyobraźnią. Niestety nasz osiołek „IO” wrócił do domu bez Oscara, uznając wyższość wojennego „Na zachodzie bez zmian”. A czy Wy jesteście zadowoleni z tegorocznych wyborów Akademii? Czy Brendan Fraser faktycznie był najlepszy?

Pierwsza zapowiedź "Avatara: Istoty wody"! - Artykuły o filmach
Miał się pojawić nieco później w Internecie, ale jednak trafił tam 9 maja. Mowa o teaserze drugiej części „Avatara”, czyli najbardziej kasowego filmu w historii kina (dzięki ponownemu wyświetlaniu w Chinach). Wcześniejsze kadry sugerowały, że woda faktycznie będzie odgrywać w nim dużą rolę. Poza tym sam tytuł, który poznaliśmy w trakcie panelu Cinemacon również potwierdził, że bohaterowie przeprowadzą się w miejsce bardzo mokre, z dala od lądu w centrum księżyca Pandora. Jake (Sam Worthington), Neytiri (Zoe Saldana) i ich dzieci zamieszkają bowiem na rafie. Czy przyzwyczają się do specyficznego środowiska i poradzą sobie w walce z najeźdźcą? Odpowiedź odkryjemy 16 grudnia 2022 roku. Wydaje się jednak, że „The Way of Water” wejdzie na duże ekrany zbyt późno, po ponad dekadzie od premiery jedynki. Pierwsza zapowiedź zaprezentowana przed blockbusterem Marvela pt. „Doktor Strange w multiwersum obłędu”, zapewne wyglądała lepiej niż na YouTubie, ale nadal, nawet w sieci robi wrażenie (magiczna muzyka), choć mniejsze niż zwiastun filmu z 2009 roku. Mimo to James Cameron przekonuje, że przesunął granicę tego, co kino może zrobić. Czy jednak w erze komiksowych adaptacji i kolejnych „Gwiezdnych wojen”, kosztujący 250 mln dolarów „Avatar 2” będzie budził jeszcze ciekawość i zachwyt? Czy 3D na nowo rozpali wyobraźnię i przyniesie sukces? Czy obecność Kate Winslet podwyższy jakość fabularną? Pytania się mnożą…

James Cameron - sadysta na planie, czarodziej na ekranie - Ludzie kina
Zapoznacie się z sylwetką słynnego reżysera Titanica. Jak dokonuje rzeczy praktycznie niemożliwych - realizując dwa najbardziej kasowe hity w historii kina? Jakie były początki jego kariery?
Teraz czytane artykuły

"Avatar: Istota wody" – Przytul wieloryba - Recenzje filmów
O „Avatarze. Istocie wody” można opowiadać godzinami, a można też napisać zaledwie kilka akapitów. Ale ja zacznę od innej historii… W 2009 roku wspólnie z koleżanką wybrałem się na seans pierwszego „Avatara”, oczywiście w trójwymiarze. Wyszliśmy z kina zachwyceni. Niestety, przez kolejne wiosny i zimy nasza przyjaźń zaczęła słabnąć. Wiecie – ona założyła rodzinę, skupiła się na pracy. Ja robiłem swoje rzeczy. Mim to po 13 latach udało się nam wrócić na Pandorę, a dokładnie do pobliskiego multipleksu. Liczba ta nie okazała się pechowa. „Istota wody” stała się klamrą naszej znajomości. Łza się pojawiła. Więź na nowo się wzmocniła. Czy to faktycznie sprawka filmu Camerona?

"Euforia - sezon 1" – Ekspresja uczuć - Seriale
Okres dojrzewania to taki czas w życiu każdego nastolatka, w trakcie którego odkrywa on nieznane przez niego drogi przeznaczone dla dorosłych, próbując doświadczyć coraz to nowszych wrażeń. To właśnie wtedy młodzież przeżywa swoje pierwsze miłosne zawody, spełnia pasje i próbuje odnaleźć ścieżkę, którą będzie podążać w przyszłości. Lecz tuż za rogiem kryją się również liczne niebezpieczeństwa, z którymi każdy mierzy się na swój określony sposób. Gdy więc jedni zdobywając popularność w okolicy, dowartościowując samego siebie; drudzy z kolei jej nie pragną, zakładając maski, skrywające ich prawdziwe uczucia. Jedno natomiast łączy ich wszystkich – usilnie chcą znaleźć swoje miejsce w świecie i poczuć się kochanym. Nie jest to jednak łatwe.

Perowskit w rękach Polki Świętym Graalem dla nauki - Technologie
Większość posłów wchodzących w skład Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii na pytanie dziennikarza: „z czym panom kojarzy się perowskit?”, zrobiła wielkie oczy i bezradny gest rękoma. Nie czytają naukowych artykułów, mają problem z pamięcią, czy są zbyt zajęci rozmyśleniem nad własnym ego? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Pewne za to jest, że owy perowskit, dzięki Oldze Malinkiewicz może odmienić oblicze energii elektrycznej.

"Rambo: Ostatnia krew" – Trzymam za słowo - Recenzje filmów
Co mają wspólnego „Kevin Sam W Domu”, „Głupi i Głupszy”, „Król Lew” oraz kultowy „The Room”? Czym jest Rambo? Nie Twoja sprawa, bambo. Nie Twoja, nie moja, a już na pewno nie Sylvestra Stallone’a, po którego twarzy nie widać w ogóle zainteresowania odgrywaną rolą, co powinno dziwić, kiedy zajmuje się również scenariuszem do najnowszej części z serii filmów o weteranie wojny w Wietnamie.

Lemuria – zaginiony kontynent - Niewiarygodne, niewyjaśnione
Kilkanaście tysięcy lat temu na Ziemi istniały lądy i miasta, które dziś znajdują się w głębinach morskich. Jednym z zatopionych kontynentów jest Lemuria, zwana też Mu. W niniejszym artykule przedstawię dowody na poparcie teorii istnienia w przeszłości ogromnego kontynentu na Oceanie Spokojnym.
Nowości

"Sukcesja" – O tym, jak dysfunkcyjna rodzina miliarderów "przejęła" HBO i rozkochała miliony widzów! - Seriale
Armstrong. Czy to nazwisko Wam coś mówi? Oczywiście! Z szybkością drukarki laserowej jeszcze do niedawna odpowiedzielibyście, że chodzi o słynnego Amerykanina, który jako pierwszy zszedł na powierzchnię Księżyca. Od tamtej chwili minęło wiele dekad, aż tu niespodziewanie na całej planecie Ziemia znany stał się kolejny Armstrong. W roku 2023 uliczna sonda nie okaże się zatem już tak oczywista, mimo że ten człowiek to żaden sportowiec ani tym bardziej astronauta. Lecz nadal śmiało określę go mianem Człowieka-Rakiety. Dlaczego? Gdyż napisał i stworzył w swej głowie serial, który jest jest prawdziwą bombą wśród wielu produkcji stacji HBO. „Sukcesja” to dzieło realistyczne, wciągające niczym czarna dziura, powodujące szybsze bicie serca. Wiecie, taki tam dramat, trochę satyra i saga o rodzinie bogaczy, gdzie raczej nie ma komu kibicować. A mimo to sypią się nagrody, a Jesse Armstrong skacze z radości.

Miłość i "Maj", w to mi graj – ale czymże jest ten "Maj"? - Muzyczne Style
Najnowszy singiel Aleksandra Siczka „Maj” to piosenka o miłości, ale czy tylko? Nie! Maj to czyste lato! „Wyobraźcie sobie, że jedziecie z przyjaciółmi spontanicznie nad morze, auto zapakowane po brzegi, zrzutka na paliwo a nocleg? Coś się wymyśli, mało ważne! Ten utwór to must have takiej podróży. To opowieść o miłości wyjątkowej i cieszącej jak nigdy dotąd! Nastraja do radości z życia i wspaniale, bo taka powinna być letnia muzyka. Z tekstu dowiecie się, że to niekoniecznie miłość, która kończyć się musi romansem czy związkiem, to może być każdy rodzaj uczucia, przyjacielski czy rodzinny. Co ważne „Maj” przypomina o wolności, o tym, że nasz los jest w naszych rękach, że trzeba zawsze pamiętać o sobie i swoim szczęściu, dzięki czemu można tym szczęściem obdarować można innych – mówi o utworze Alek. To pewne - miłość i lato to para idealna! „Maj” to trzeci po singlach „Kino, Muranów” i „Planety” utwór z ukończonego już debiutanckiego materiału muzycznego artysty, który zaskakuje z każdą kolejną odsłoną.

"Żony (nie)idealne" – Jeśli kochać, to na całego! - Recenzje książek
Czerwiec to miesiąc Dumy Społeczności LGBT+. Nie ma zatem lepszego czasu, aby zapoznać się z dwiema dumnymi dziewczynami. To Madzia i Kasia, autorki „Żon (nie)idealnych”, wyznające jedną ważną zasadę. Jest to jednocześnie ich rada dla wszystkich kobiet i mężczyzn obawiających się życia w szczęśliwym związku z osobą tej samej płci. A brzmi ona: „Nie walcz z miłością, walcz o miłość!”. Po przeczytaniu wspólnej książki Magdaleny Baryły i Katarzyny Klimek owe słowa jeszcze mocniej wejdą do głowy. Zatem otwórzcie ten pamiętnik/romans napisany w narracji pierwszoosobowej i odkryjcie historię wielkiego uczucia, przeznaczenia i akceptacji siebie.

Wrażliwość Madlen. Artystka, "Żona (nie)idealna", debiutantka w rozmowie pełnej szczerości! - Zespoły i Artyści
W swoich autorskich utworach porusza tematy bliskiej jej duszy i sercu. Kocha muzykę równie mocno, jak swoją życiową wybrankę, z którą napisała książkę o codzienności i drodze do szczęścia. Mogliście usłyszeć jej śpiew m.in. w nastrojowych singlach „Sen” i „Warstwa wad”. Z wywiadu, którego nam udzieliła dowiecie się, jak bardzo uczuciowa to kobieta. Przed państwem Magdalena Baryła-Klimek, czyli Madlen!

Jego "Wiatr wolności". DZIUK z najbardziej osobistym singlem! - Muzyczne Style
Mamy newsa! Znany Wam artysta DZIUK powraca – jako kompozytor, scenarzysta własnych teledysków, niezależny producent, wokalista i tekściarz – z nowym singlem pod jakże obrazowym, metaforycznym tytule „Wiatr wolności”. To utrzymany w klimatach pop-rockowych, wpadający w ucho dzięki nowoczesnej linii melodycznej osadzonej między innymi w dźwiękach gitar, perkusji oraz klawiszy, kawałek. Dlaczego jest on najważniejszy w karierze Tomasza Dziuka, który do tej pory prezentował covery i wydał cztery single („Vibes”, „Niepamięć”, „Tlen”, „Call It LA”)? Bo jak powiedział ten prawnik i politolog z wykształcenia, a muzyk z pasji dający koncerty w warszawskich klubach: „W tym utworze rozliczam się ze swoją przeszłością i dość mocno obnażam swoje cechy charakteru. Taki jestem i taka jest moja rzeczywistość, w której naczelną wartością jest dla mnie wolność. Piosenka jest bardzo osobista i po raz pierwszy tak otwarcie odsłaniam w muzyce siebie”. Szczere słowa! Poczujmy zatem razem z nim „Wiatr wolności”!

TRYLION o kruchości człowieka wobec natury. Hipnotyczny klip do "Black Clay"! - Muzyczne Style
Krótki, acz warty uwagi news! Tworzą muzykę z pogranicza djent i prog metalu. W 2021 roku wydali pierwszą płytę – „Education for Freedom”. Już wtedy zaskakiwali szczerością i wielowarstwowością pod względem przekazu i instrumentarium. 31 maja 2023 to natomiast data, kiedy grupa Trylion zaprezentowała klip do nowego kawałka, będącego jednocześnie zwiastunem… burzy? Nie, nowego albumu. To, jak komentuje formacja, opowieść o „kruchości człowieka wobec natury”. Sam utwór, wzmocniony przez niepokojący klip, odnosi się do wielu symboli i metafor – istnienia człowieka jako małej cząstki całości. Materiał powstawał długo, bo jest najbardziej złożonym projektem w dorobku zespołu. Ale za to efekt jest iście piorunujący! To połączenie muzyki ze sztuką. Niechaj więc ten, kto uważa metal tylko za głośne coś, pozbawione tożsamości, zamilczy. A ten kto za fana brytyjskiej kapeli Tesseract się ma, ten bardziej doceni pracę, jaką wykonali chłopaki z Tryliona wraz ze wspomagającym ich artystą o tajemniczej ksywie SHAO oraz miksującym Emilem Reitanem z Icicle Studios.
Artykuły z tej samej kategorii

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów
Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

Pierwsze lody... czyli jak to jest z "Polityką"? - Recenzje filmów
Chyba mało ludzi nie widziało jeszcze najnowszego tworu Patryka Vegi pt. „Polityka”. A wśród tych, którzy widzieli, opinie są raczej w miarę podobne. Bo mówią, że to gniot, że totalna porażka, że stracony czas no i czego innego się w sumie po Vedze można spodziewać?

"Dziedzictwo. Hereditary" – Osaczeni - Recenzje filmów
„Dziedzictwo. Hereditary” to kolejny po „The Witch” oraz „To przychodzi po zmroku” znakomicie oceniany przez krytyków dreszczowiec od wytwórni A24, który stara się wyjść poza schematyczne gatunkowe ramy. Bo to bardziej duszny dramat o rodzinie zmagającej się z żałobą niż typowy straszak. Zrealizowany przez debiutanta przykład artystycznego kina, które z komercją ma niewiele wspólnego.

"Tamte dni, tamte noce" – Nigdy Cię nie zapomnę! - Recenzje filmów
Niełatwe zadanie mają twórcy melodramatów, a jeszcze trudniejsze twórcy melodramatów opowiadających o uczuciu pomiędzy osobami płci męskiej. Czyha bowiem na nich wiele pułapek. Mogą wpaść w sidła banału, mogą podążać za wyznaczonymi wcześniej schematami – opowiedzieć historię większą niż życie, w której bohater boryka się z homofobią ze strony otoczenia i brakiem akceptacji rodziny albo, co gorsza ukrywa romans przed własną… żoną. „Tamte dni, tamte noce” to inny film, w pozytywnym znaczeniu oczywiście.

"Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" – Czarodziej ze złamanym kosturem - Recenzje filmów
Nie wiem, ile fajkowego ziela wypalił i grzybków Radagasta zjadł Peter Jackson, ale wyraźnie przedawkował. Już sam tytuł zobowiązywał. Miało być spektakularnie, tymczasem nie doszło ani do zdetronizowania z podium „Władcy Pierścieni: Powrotu króla”, ani tylnej części ciała nie urwało. Czy jest bardzo źle? Bez obaw, duch Tolkiena w kliku momentach czuwa.
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2023 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.725