3 188
5 280 min.
Ludzie kina
admin (47565 pkt)
391 dni temu
2023-10-27 14:15:21
(Altao.pl) Witaj Robercie. Pamiętasz może ten dzień, kiedy zdecydowałeś: „tak, chcę zostać aktorem”? Czy od zawsze wiązałeś swoją przyszłość z takim zawodem, czy w pewnym momencie ktoś Cię do tego aktorstwa zmotywował?
Robert Gulaczyk: Nie, nie pamiętam konkretnie tego momentu olśnienia, ale już ponoć pierwsze recytacje w okresie wczesnoszkolnym zdradzały moje ciągoty w tym kierunku – tak przynajmniej twierdzi moja mama. Recytacje na przeróżnych konkursach rzeczywiście towarzyszyły mi regularnie przez koniec podstawówki i początek liceum, aż w końcu moja polonistka poleciła mi, abym udał się do Eweliny Wyrzykowskiej, która w Pilskim Domu Kultury prowadziła Teatr Wirtualny. I tak wsiąkłem w to zupełnie. Szkoła teatralna była naturalnym przedłużeniem tej nieustającej fascynacji aktorstwem i sceną, choć jako umysł ścisły, jako alternatywę wobec niedostania się na wymarzone studia, w zanadrzu miałem geodezję lub informatykę. Co ciekawe wychowankiem Eweliny jest również Artur Paczesny, który na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni dostał nagrodę za główną rolę męską w świetnym debiucie Grzegorza Dębowskiego „Tyle co nic”. Bardzo się z tej nagrody ucieszyłem, bo znamy się z Arturem od ponad 20 lat. On zresztą namówił mnie, abym zdawał na Wydział Lalkarski we Wrocławiu, na który się ostatecznie dostałem; Artur był rok wyżej.
(Altao.pl) Początkowo to głównie teatr był Twoim oczkiem w głowie. Jako absolwent Wydziału Lalkarskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego, przez 15 lat pracy na scenie stworzyłeś 60 ról (!). Które z nich sprawiły, że poczułeś największe aktorskie spełnienie?
Robert Gulaczyk: Tak, spędziłem 3 lata w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze i 12 lat w zespole Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Dwa lata temu zrezygnowałem z etatu. Ta notka o ilości stworzonych ról, którą przygotowałem dla mojej obecnej agencji, samego mnie poraziła. Bo z jednej strony zdała mi sprawę z tego, jak intensywna była moja praca w teatrze, a z drugiej utwierdziła w przekonaniu, że to właściwy moment na zmianę.
Dla mnie przełomowe było spotkanie z Łukaszem Kosem podczas pracy nad spektaklem „Iliada. Wojna” w 2015 roku, w którym grałem Hectora. Mam poczucie, że wszystko co się potem wydarzyło w moim aktorstwie było co najmniej o klasę lepsze. Łukasz ma te niezwykłą zdolność posiadania „magicznych kluczyków” do świadomości wielu aktorek i aktorów. Kolejne spotkanie z nim podczas pracy nad „Fanny i Alexander”, gdzie grałem Alexandra również było fascynujące. To zresztą świetny, zespołowy spektakl. Ale ja generalnie miałem szczęście do udziału w kilku wybitnych, bardzo istotnych spektaklach; jak choćby „III Furie” i „Popiół i diament. Zagadka nieśmiertelności” w reż. Marcina Libera, „Wyzwolenia” w reż. Piotra Cieplaka, „J_d____e. Zapominanie” w reż. Pawła Passiniego czy „Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł” w reż. Katarzyny Dworak i Pawła Wolaka. Więc tych aktorskich spełnień miałem sporo. One wynikały nie tylko z mojej roli, czy wyzwania, które dostałem, ale często z samego udziału w czymś ważnym, czy też z faktu pracy z konkretną osobą, jak w przypadku nieżyjącego już niestety Lecha Raczaka. Ale również z podróży teatralnych, których w Legnicy mieliśmy bez liku – Rosja, Argentyna, Turcja, Gruzja, Macedonia – że wymienię tylko te najdłuższe i najistotniejsze.
(Altao.pl) W 2016 trafiasz jednak do filmu. Debiutujesz jako „Kudłaty” w „Prostej historii o morderstwie”. Czym zaimponowałeś Arkadiuszowi Jakubikowi (przyp. red. reżysera), że postanowił właśnie Tobie dać szansę zaistnienia na dużym ekranie?
Robert Gulaczyk: Muszę niestety ciągle odkłamywać tę nieszczęśliwą koincydencję zdarzeń. Moim debiutem była rola Vincenta van Gogha w „Twoim Vincencie”, którego kręciliśmy w 2014 i 2015 roku. Potem film był malowany przez prawie trzy lata, podobnie jak teraz „Chłopi”. Rola, a właściwie epizod – bardzo maleńki zresztą – w „Prostej historii o morderstwie” przydarzył mi się w okresie, kiedy malarze pracowali już nad „Twoim Vincentem”. Film Arkadiusza Jakubika, ze względu na zdecydowanie szybszą postprodukcję, ujrzał światło dzienne wcześniej niż „Twój Vincent” i stąd jest mylnie traktowany, jako mój debiut.
A w rzeczywistości była nim tytułowa rola w pierwszej w historii kina pełnometrażowej animacji malarskiej, nominowanej do Oscara, Złotych Globów i Bafty! Zacząłem zatem z wysokiego C. (śmiech) Zupełnie nieświadomie, bo związana jest z tym historia o tym, jak wiele znaczy szczęście w tym zawodzie. Otóż pewnego dnia otrzymałem od mojej ówczesnej agencji SMS-a z pytaniem o mój angielski, bo jestem brany pod uwagę do roli w filmie, w którym producentem jest Brytyjczyk. Dzisiaj na szczęście mój angielski jest o niebo lepszy, ale zgodnie ze stanem na tamten czas odpowiedziałem, że komunikatywnie się dogaduję, ale roboty w języku się nie podejmę. I sprawa ucichła. Po tygodniu odbieram telefon, że angielski jednak nie będzie przeszkodą, bo reżyserka filmu jest Polką i bardzo chce się ze mną spotkać. Tym sposobem, następnego dnia poznałem Dorotę Kobielę (dziś DK) i Hugh Welchmanów. Okazało się, że Dorota uparła się, żeby się ze mną spotkać, bo zobaczyła coś w moich oczach… na zdjęciu, na którym nawet nie miałem zarostu i w żaden sposób nie przypominałem Vincenta van Gogha! Jeszcze tego samego dnia nagraliśmy to słynne już ujęcie, z odwracaniem się przez lewe ramię, które następnie stało się plakatem do filmu.
(Altao.pl) A zatem film czy teatr? Co jest obecnie dla Ciebie ważniejsze?
Robert Gulaczyk: Nie mam na to odpowiedzi. Moje odejście z etatu w teatrze było spowodowane między innymi tym, aby dać sobie szansę w filmie, ale z drugiej strony nie planowałem długiego rozbratu ze sceną. Myślałem, że potrwa to około pół roku, ale w trakcie „odpoczynku” od teatru, uświadomiłem sobie, jak bardzo tego potrzebowałem. Myślę, że timing w moim przypadku był idealny, aby uniknąć wypalenia zawodowego.
Dziś bardziej skupiam się na filmie, ale z teatrem mam ciągły kontakt, bo w Legnicy wciąż są grane tytuły z moim udziałem. Do nowej pracy w teatrze na pewno wrócę, ale chcę dać sobie czas, aby za nim solidnie zatęsknić. Ale najważniejsze jest dla mnie utrzymanie ciągłości zawodowej, abym nie musiał ratować swojego budżetu jeżdżeniem na taksówce, jak jeszcze kilka miesięcy temu…
Robert Gulaczyk (fot. Paulina Czyżewska/źródło: agencjajump.com/portfolio/robert-gulaczyk/)
(Altao.pl) Patrząc na Twoją filmografię, można zauważyć, że jeszcze wcielałeś się w kolejne, delikatnie mówiąc, mało przyjazne, postacie. Mowa chociażby o agencie SB w serialu „1983”. Tutaj obsadzano Cię „po warunkach”, a może co inne powodowało, że pokonywałeś kolegów na castingach?
RG: Rozmowa o tzw. „warunkach aktorskich” zawsze mnie lekko irytowała. Zresztą istnieje ogromna rozbieżność w tym temacie pomiędzy teatrem a filmem. Wielokrotnie widziałem w teatrze świetne kreacje, tzw. „perełki”, w wykonaniu aktorek i aktorów, których pierwszo-wrażeniowe emploi znacznie odbiegało od ich roli. W filmie to się zdarza niestety bardzo rzadko. Jest dużo mniej ryzyka, mniej czasu na próby (co mnie bardzo dziwi, bo jest więcej pieniędzy), znacznie mniej wyobraźni. Szuka się często tzw. „gotowców”, zwłaszcza do mniejszych ról i epizodów. Dlatego tak bardzo cenię DK i Hugh, bo za moją – jak to określiłeś – „mało przyjazną” aparycją, dostrzegli aktora, który może zagrać wrażliwego, zmagającego się ze sobą i swoją twórczością artystę malarza. Niewiele osób w kinie podejmuje takie ryzyko. I o ile reżyserzy, czy reżyserzy obsady by tego chcieli, to po drugiej stronie stoją producenci, którzy liczą pieniądze. To bardzo skomplikowane połączenie wielu światów. Bo gdybym ja miał mówić o swoich warunkach, to równie dobrze potrafię zagrać zbira o dzikim spojrzeniu, dobrego ojca, namiętnego kochanka, zdeprawowanego księdza, a nawet Jezusa Chrystusa i masę innych. Wiem to o sobie, bo miałem okazję sprawdzić i potestować swoje aktorstwo w teatrze, i to dzisiaj procentuje u mnie pewnością siebie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - Wywiad: Robert Gulaczyk – chłop jak malowany!
Więcej artykułów od autora admin
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.205