Na wstępie wspomniałem o wartości pieniężnej Nagrody Nobla. Podobnie, jak w poprzednich latach, była rekordowa, wyższa niż dawniej. Wyniosła 11 milionów koron, czyli około 1,2 mln dolarów i 1 mln euro. Co w przeliczeniu na polską walutę, daje prawie 4,2 mln zł. Oprócz niej jest też złoty medal (na awersie wizerunek Alfreda Nobla, jego nazwisko, data urodzenia i śmierci, na rewersie informacja o konkretnej nagrodzie) i dyplom. Nadmieniłem też, że każdy z osobna odebrał telefon. Niektórzy nawet w środku nocy, co często się zdarza ze względu na różnicę/strefę czasową. Taki zwyczaj – przyjęło się, że zanim zostanie ogłoszony werdykt w prasie, internecie i innych mediach, najpierw słyszą go najbardziej zainteresowani („noble calling”). A więc wybrańcy Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk, Zgromadzenia Noblowskiego Instytutu Karolinska, Norweskiego Komitetu Noblowskiego i Akademii Szwedzkiej. Uff… ile komisji.
O samej historii Nagród Nobla pisać nie będę, gdyż nie chcę się powtarzać. Jeśli Was to interesuje, to odsyłam do wcześniejszych podsumowań.
6 października – Fizjologia lub Medycyna
Tradycyjnie jako pierwszych poznaliśmy laureatów z dziedziny Fizjologii/Medycyny. Tutaj zwyciężyło troje naukowców: Mary E. Brunkow (Instytut Biologii Systemów – USA), Fred Ramsdell (Sonoma Biotherapeutics – USA) i Shimon Sakaguchi (Uniwersytet w Osace). Dlaczego akurat oni? Ogólnie mówiąc odkryli, jak utrzymać układ odpornościowy pod kontrolą i zapobiec jego szkodliwemu wpływowi na ludzki organizm. Choć uzasadnienie brzmiało nieco inaczej, profesjonalniej: „za fundamentalne odkrycia dotyczące tolerancji immunologicznej obwodowej”.
Dzięki nim można lepiej zrozumieć, jak funkcjonuje układ odpornościowy i jak to się dzieje, że jednych dopadają poważne choroby autoimmunologiczne, a innym one nie zagrażają. Okazuje się, że stoją za tym „strażnicy” – limfocyty T regulatorowe. To oni/one starają się zapobiegać atakom tysięcy zakamuflowanych mikrobów na organizm (ich nadmiernym reakcjom powodującym np. odrzucenie płodu przez organizm matki). Z kolei za utrzymywanie istotnej równowagi układu odpornościowego odpowiada tzw. genom FOXP3, który nie wszyscy mają (jak u doświadczalnej myszy „scurfy” w roku 1949, co wykazano dopiero 2001). Wielu specjalistów komentuje, że osiągnięcie starszej kierownik Programu w Instytucie Biologii Systemów w Seattle, doradcy naukowego w Sonoma Biotherapeutics w San Francisco i japońskiego doktora medycyny ma także spore znaczenie dla onkologii, bo limfocyty T regulatorowe mogą niestety powodować, że wzrasta guz nowotworowy przez hamowanie innych komórek odpornościowych. Należy więc jakoś je kontrolować.
7 października – Fizyka
Przyjrzyjmy się teraz, kto i co dokonał w tej dziedzinie. Nagrody Nobla otrzymają w grudniu trzej naukowcy pracujący na amerykańskich uczelniach, profesorowie: John Clarke, Michel H. Devoret i John M. Martinis. Za „odkrycie makroskopowego tunelowania mechaniczno-kwantowego i kwantyzacji energii w obwodzie elektrycznym”. Panowie wielokrotnie eksperymentowali na chipie (a nie jak dawniej, 40 lat temu – układach złożonych z kilku cząstek), dzięki czemu ujawnili działanie fizyki kwantowej. „Sprawdzili, że osobliwe właściwości świata kwantowego można urzeczywistnić w skali makroskopowej, układzie na tyle dużym, że można go trzymać w dłoni. Ich nadprzewodzący układ elektryczny mógł tunelować z jednego stanu do drugiego, tak jakby przechodził prosto przez ścianę. Wykazali również, że układ absorbował i emitował energię w dawkach o określonych rozmiarach, zgodnie z przewidywaniami mechaniki kwantowej” – objaśnił Komitet Noblowski.
Tłumacząc jeszcze prościej: „ich praca stworzyła możliwości rozwoju technologii kwantowej nowej generacji, w tym kryptografii kwantowej, komputerów kwantowych i czujników kwantowych”.
Można też opisać inaczej ten temat. Otóż mechanika kwantowa pozwala cząstce na bezpośrednie przejście przez tak zwaną barierę, przy wykorzystaniu pewnego procesu, czyli tunelowania. Jeśli tych cząstek jest mnóstwo, to efekty mechaniki kwantowej z reguły przestają mieć znaczenie.
8 października – Chemia
Kolejny dzień i kolejny laureaci. Tym razem reprezentujący naukę zwaną chemią. Zostali nimi: Japończyk Susumu Kitagawa z Uniwersytetu w Kioto, Australijczyk Richard Robson z Uniwersytetu w Melbourne oraz Omar M. Yaghi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Uhonorowano ich za „za opracowanie i rozwój struktur metalo-organicznych”. Uporządkowanych struktur, których architektura molekularna zawiera duże przestrzenie przeznaczone na procesy chemiczne, na przepływanie gazów i innych substancji.
Dzięki badaniom tych doktorów/chemików owe unikalne konstrukcje metalo-organiczne będzie można używać np. do magazynowania toksycznych gazów, pozyskiwania wody z pustynnego powietrza czy wychwytywania i redukcji dwutlenku węgla. Skąd nazwa takich struktur? Zbudowane są one m.in. z jonów metali spełniających bezpośrednią funkcję kamieni węgielnych (węzłów), połączonych długimi cząsteczkami organicznymi. Jony wspólnie z tymi cząsteczkami potrafią się odpowiednio organizować, aby tworzyć kryształy o sporych przestrzeniach. Mowa o porowatych materiałach określanych mianem szkieletów metaloorganicznych (w skrócie MOF). Laureaci Nobla pracowali nad nimi już w latach 90. XX wieku, ale dopiero w latach 20. XXI weku stworzyli ich dziesiątki tysięcy. I na tyle stabilnych, że od tej pory mogą za ich pomocą, dzięki zmienianiu elementów budulcowych, przewodzić prąd elektryczny.
Jak przekonuje przewodniczący Komitetu Noblowskiego: „MOF-y mają ogromny potencjał, otwierając nowe, wcześniej nieprzewidziane możliwości w zakresie tworzenia materiałów na zamówienie i pełniących nowe funkcje w medycynie, farmacji, ochronie środowiska czy optoelektronice (przyp. red. – dziedzina techniki zajmująca się przetwarzaniem informacji za pomocą światła)”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję