28 019
38 167 min.
Niewiarygodne, niewyjaśnione
pj (15391 pkt)
4270 dni temu
2013-03-14 13:43:44
Na początku lat 50. latające talerze dopiero zaczynały przecierać drogę do ludzkiej świadomości, a ich pojawienie się przyjmowane było w prasie z przymrużeniem oka. Ciekawostką jest fakt, że upodobały sobie również wyspę Wolin. Pierwsze informacje na ten temat były utajnione do tego stopnia, że nawet polscy ufolodzy dowiadywali się nich z zachodnich źródeł.
Lądowania na wyspie Wolin
Po serii obserwacji sunących po niebie przeróżnych kul, cygar i dysków nad Danią, Szwecją i północnymi Niemcami, pojawiły się te obiekty w Polsce, ale towarzyszyła im w ówczesnych mediach absolutna cisza. Nawet wtedy, gdy UFO wylądowało na polskiej ziemi (co miało się jeszcze powtarzać).
Właśnie to wydarzenie opisał francuski badacz Jacques Vallee w swej książce Anatomy of a Phenomen. 31 lipca 1953 roku o godzinie 19.00 na drodze wiodącej na wyspę Wolin, niedaleko torów kolejowych (linia łącząca Szczecin ze Świnoujściem) wylądował metaliczny z wyglądu obiekt o średnicy około dwudziestu metrów, który nadleciał w to miejsce z ogromną szybkością. Widziało go siedmiu ludzi: pięciu Polaków i dwóch Niemców. Obiekt miał kształt dysku z kulistą kopułą w środku. Wzdłuż jego obwodu biegł ciąg otworów.
źródło: www.uasvision.com
Wiele informacji o kulach i dyskach znad wyspy Wolin pojawiło się także w następnych latach. Władze uznały te zjawiska za działania szpiegowskie NATO. Na rzece Świnie oddzielającej Wolin od Uznamia i basenach portowych Świnoujścia znajdowała się bowiem w tym czasie wielka baza morska ZSRR. Radzieckie jednostki lotnicze istniały w pobliżu Stargardu i Kołobrzegu, mniejsze garnizony stacjonowały w Dziwnowie i innych miejscowościach polskiego wybrzeża. Uznano więc, że to one były przedmiotem zainteresowania służb „wrogiego obozu”. O kosmitach nie mogło być mowy! Nawet wówczas, gdy w pobliżu Kołobrzegu, wiele postronnych osób widziało burzące się w pewnym punkcie morze i wyskakujący z wody przedmiot w kształcie regularnego trójkąta o boku długości czterech metrów. Ten dziwaczny pojazd z ogromną szybkością wzbił się wysoko w górę i na znacznej wysokości zataczał kręgi nad plażą, miastem i okolicą.
Ciekawa jest również relacja lotników z pułku obrony wybrzeża Polskiej Marynarki Wojennej o wydarzeniach w nocy z 1 na 2 października 1958 roku. Tak w swoim raporcie pisał pilot Apoloniusz Czapliński: „Noc była wówczas bezchmurna. Księżyc świecił jasno. Około 1.30 lecieliśmy w dwie maszyny wraz z kolegą Jarominem na wysokości 4000 metrów. W pewnym momencie usłyszałem przez radio zakłopotany głos kolegi: uważaj, coś żółtego kręci się wokół mnie i goni mnie! Nie wiedziałem zupełnie, co sądzić o tym meldunku. Za chwilę jednak sam ujrzałem wyraźnie jakiś świecący owalny przedmiot, który oddalał się z olbrzymią szybkością. Wraz z kolega popędziliśmy za obiektem. Światło jednak znikło. Zdezorientowani schodziliśmy do lądowania. I nagle w momencie trzeciego skrętu świecący przedmiot pojawił się znowu. Ruszyliśmy w pogoń. Nieznany obiekt okazał się dużo szybszy. Nie gasząc świateł, oddalał się od nas z łatwością. Twierdzę, że musiał mieć szybkość powyżej dwóch stopni macha. Wylądowaliśmy zdziwieni w najwyższym stopniu. Zjawisko to obserwowano również na ziemi, gdzie określono je jako szybko przesuwające się kule o dziwnym blasku …” (źródło: H. Mąka „Bermudzki Trójkąt Śmierci”)
Warto też wspomnieć o pewnym wydarzeniu, a dokładniej o lądowaniu (kolejnym) na wyspie Wolin. Miało to miejsce w 1982 roku, a świadkami byli harcerze. Trzynastoletnia Ilona i jej kolega z hufca „Promienistych” około trzeciej godziny w nocy kończyli właśnie swą wartę, gdy nagle ujrzeli nad morzem silną łunę światła. Oboje poszli w tym kierunku. Nad plażą, dość nisko wisiał elipsowaty obiekt o średnicy około 15 metrów. Z jego obrzeży promieniowało pomarańczowe światło, to ono tworzyło widoczną z daleka łunę, która ich zwabiła. Gdy para skautów znalazła się bliżej owego obiektu, mniej więcej około pięćdziesięciu metrów do niego, ogarnięta została falą fizycznego paraliżu. Ogarnął ich strach, ale nie mogli uciec. Wkrótce usłyszeli głośne, metaliczne stukoty, które zamieniły się po paru sekundach w jednostajny szum, a następnie w syk. Obiekt uniósł się pionowo w górę, na chwilę zawisł na wysokości koron drzew rosnących przy plaży, a następnie zniknął. Harcerze, odzyskali możliwość poruszania się. Piasek, nad którym wisiał obiekt, był tak gorący, że jego żar przenikał podeszwy trampek.
Gdyński ufoludek
Stanisław Kołodziejski, starszy siwowłosy pan rozkłada szeroko ręce pod portowym dźwigiem i twierdzi, że to było tutaj! Wydarzenie, o którym opowiadał dziennikarzom w 1996 roku, zaszło wiele lat wcześniej. Zimą 1958 roku pracował jako dźwigowy w porcie gdyńskim (na najwyższym kranie). „Tej nocy nad Bałtykiem szalał sztorm. Siła wiatru osiągnęła osiem stopni w skali Beauforta. Na nocnej zmianie w porcie pracowało kilkadziesiąt osób. Ja siedziałem w przeszklonej kabinie dźwigu. Zbliżała się godzina piąta rano. Nagle coś błysnęło na niebie. Różowy lub czerwony przedmiot z rozgałęzioną ognistą smugą wpadł do wody basenu. Widziałem to przez kilka sekund, ale długo unosiła się potem para wodna nada falami ... Szybko pobiegłem na statek „Jarosław Dąbrowski”. Zwróciłem się do lukowego, czy coś wdział. Potwierdził, że było to wielkości dwustulitrowej beczki …” – tak relacjonował pan Stasiek.
Jeszcze tego samego miesiąca (styczeń) udało się zorganizować wyprawę poszukiwawczą. Siedem osób na motorówce, z przejęciem i nadzieją wyruszyło w miejsce upadku obiektu. Nic nie znaleziono. Potem sugerowano, że był to meteoryt lub szczątki amerykańskiego satelity „Zeta 58”. Ale była to tylko wersja oficjalna.
Wtajemniczeni wiedzieli jednak, że wyłowiono ów dziwny przedmiot. Pracujący w porcie inżynier Alojzy Data dokładnie opisał jego wygląd: „Był to walcowaty pojemnik, jakby z przeźroczystej folii, wypełniony rdzawą cieczą, o wiele cięższą od wody. Nasze laboratorium bardzo się bało sprawdzać zawartość tego pojemnika. Po wojnie dno morza i portu mogło być przecież usiane różnymi świństwami: podejrzewano iperyt lub fosgen. Ale problem rozwiązany został zgodnie z utartym wtedy obyczajem: natychmiast pojawił się w porcie pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, który zabrał znalezisko. I tyle je widzieliśmy”.
To nie koniec rewelacji. Kilka dni po upadku tego przedmiotu do basenu portowego patrol żołnierzy odnalazł na plaży pełzającą istotę, której ręce były poważnie poparzone, a twarz i włosy częściowo spalone. Ubrana w dziwnym uniform, mówiła w nieznanym języku. Znani zagraniczni ufolodzy: Hilary Evans i John Spencer, uważają, że był to pilot owego pojazdu, który uległ nad Gdynią katastrofie. Mało tego, twierdzą, że ta istota została zabrana do szpitala uniwersyteckiego, gdzie została odizolowana i dokładnie zbadana.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - UFO nad Bałtykiem
Adrian Borys
3615 dni temu
Doświadczyłem widoku Którego nie zapomne do końca życia !!!! sam obiekt to pikuś .. wysiadło z niego dwóch identycznych facetów....!!!! jak są tam wierzący niech popiszą ze mną!!!!!!!!
Dodaj opinię do tego komentarza
paranormal story
4013 dni temu
Jak myślicie, czy obcy istnieją? Te obiekty pojawiają się od lat, czyżby na całej ziemi wszyscy fałszowaliby zdjęcia i filmy? W jakim celu? Zatem musi być to po części prawda. UFO to obiekty po części, być może w 1% ale zawsze obiekty pozaziemskiego pochodzenia. UFO to po prostu latające obiekty niezidentyfikowane przez nikogo, zatem mogą być wszystkim ale i tym o czym wielu badaczy zjawisk paranormalnych szuka. A szukamy po prostu rozwiązania tej tajemniczej zagadki ciągnącej się od lat albo i setek lat i zawsze natrafiamy tylko na teorie spiskowe.
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.221