1 189
1 312 min.
Recenzje książek
aragorn136 (22866 pkt)
960 dni temu
2022-02-21 15:55:34
I tak i nie. Już na wstępie mogę Wam to zdradzić. Odpowiedź moja niejednoznaczna, bo i owa książka przeredagowana przez Christophera Tolkiena jakby poniżej oczekiwań. Czyta się ją ciężko. Jest jak przeprawa przez gęste zarośla. Należy kroczyć ostrożnie. Mieć oczy wkoło głowy. Jeden fałszywy krok, a czytelnik ugrzęźnie tam na długie miesiące. Z jednej strony to niby dobrze, szczególnie, jak nazywa siebie prawdziwym miłośnikiem fauny, flory i historii Śródziemia. Z drugiej, w przypadku osób, dla których nawet ukończenie przygód „Hobbita” było ponad siły, towarzyszenie głównemu bohaterowi, chociażby przez dzień, będzie męką.
Okładka (źródło: www.proszynski.pl)
„Upadek Gondolinu” ma wspaniałą okładkę w twardej oprawie. Wielka czcionka z imieniem i nazwiskiem autora prekursora i mistrza gatunku fantasy – J.R.R Tolkien przyciąga wzrok. Równie mocną zachętą są piękne, budujące odpowiedni klimat ilustracje Alana Lee. Tak, tego samego artysty, którego prace posłużyły Peterowi Jacksonowi do realizacji widowiskowej, nagradzanej i lubianej trylogii. A jednak coś tu nie pozwala całkiem pochłonąć owej opowieści, liczącej zaledwie 280 stron i siedzieć później z otwartymi z wrażenia ustami. Bo musicie wiedzieć moi mili (dla których Gondolin to dziewiczy ląd), że ta, wydana w 2019 roku przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, księga to żadna typowa powieść fantasy. Owszem, jej środek z klasyczną konstrukcją, faktycznie budzi zainteresowanie. Wszak czuć wtedy „pachnące” pióro Tolkiena Ojca. Ale zanim dotrzemy w to miejsce, musimy przeczytać, dłużący się prolog Tolkiena Syna. A gdy wreszcie dowiemy się, jak żyjący w zamierzchłych czasach w północnym Kraju Cieni, Dor-Lominem zwanym, samotnik, myśliwy ze szlachetnego rodu Hurina, zawędrował z elfem o imieniu Voronwë do ukrytego królestwa, przygoda okaże się krótka. Później ważniejsze będą inne sprawy – opisy powstawania i ewolucji owej książki w różnych wersjach (od najwcześniejszego tekstu do ostatecznego). Dowiemy się, że J.R.R. Tolkien pisał ją z przerwami, zaczynając już w trakcie rekonwalescencji po bitwie nad Sommą. I szczerze? Można się w tym pogubić. Nie pomagają spisy imion i nazw ani dodatkowe noty czy drzewa genealogiczne. Nie pomagają też wspomniane ilustracje, jakże baśniowe, mroczne i wpływające na wyobraźnię. Czy zatem trzeba skazać „Upadek Gondolinu” na potępienie? Oj nie!
Bo Ja widzę tu wyraźną zaletę. Mianowicie miłość syna do ojca. I choć filolog, i także wykładowca akademicki – Christopher Tolkien nigdy nie dorównał autorowi „Władcy Pierścieni”, to przez wszystkie strony tej książki, podobnie jak w przypadku zredagowanego wcześniej „Silmarillionu”, tli się pasja i wielki szacunek dla dorobku Johna Ronalda. Christopher w chwili zajmowania się recenzowaną przeze mnie literacką pozycją, był już panem w sędziwym wieku – tym bardziej należy docenić jego ogromny nakład pracy. Jako strażnik spuścizny mistrza, doprowadził do publikacji książki, która na ten moment czekała ponad 100 lat! Chwała Ci Synu Tolkiena za sprawowanie pieczy nad pozostawionymi rękopisami Twego ojca. Właściwie „Upadek Tolkiena” można określić takim poskładanym z zagubionych notatek oraz notatników, rękopisem – niemalże odnalezionym Świętym Graalem, Białym Krukiem literatury fantasy.
Lecz zachwycić się nim w pełni trudno, bo nie da się złapać więzi z Tuorem. Umykają z głowy imiona elfów, mylą się poszczególne nazewnictwa ludów Śródziemia. Starałem się skupić, aby wszystko zapamiętać i ogarnąć. W przeczytanym „Silmarillionie” również musiałem to zrobić, ale tamten zbiór opowieści traktujących o Dawnych Dniach, czyli o Pierwszej Erze Świata, był bardziej emocjonujący. Górnolotne dialogi i podniosły charakter nie przeszkadzały, bo działała magia. Jednak „Silmarillion” to niemalże biblia krasnoludów, elfów i ludzi. W „Upadku Gondolinu” tej magii jakby mniej. Dlatego owa publikacja przeznaczona jest przede wszystkim dla wymagających czytelników, których nie przerażają głębokie analizy porównawcze i bogaty materiał faktograficzny. Na szczęście nie brakuje tutaj scen iście fascynujących. Gdy Ulmo – Władca Wód wyłania się z miotanego sztormem oceanu, a następnie ukazuje się odważnemu, acz przestraszonemu Tuorowi, aby ten udał się z misją do Tajemnego Miejsca (skąd dla obcych nie ma drogi powrotnej), moje serce bije mocno. Bolą mnie nogi, kiedy bohaterowie docierają wreszcie do Miasta Siedmiu Imion, gdzie mogą znaleźć nadzieję wszyscy ci, którzy toczą wojnę z Melkiem. Sam opis Godolinu także zapiera dech w piersi. Jest i nietypowy wątek miłosny, i motyw zdrady. Pojawi się nawet smagły elf (zatem twórcy serialu pt. „Pierścienie Władzy” nie odlatują aż tak bardzo w rejony politycznej poprawności). Dość ciekawie przedstawione są jeszcze takie kwestie, jak zdobywanie przez człowieka szacunku Gondolindrimów oraz kultura tych elfów. Dlaczego ukryli swoje królestwo również przed dobrymi istotami?
Armia Morgotha (źródło: www.quora.com)
Morgoth (Melkor, Melk) nie śpi! Siedzi na potężnym tronie w fortecy Angband, skąd knuje, obmyśla niecne plany i rozsyła odziały orków. To Demon groźniejszy od Saurona, który zbuntował się przeciwko najwyższemu z Valarów – Manwëmu i rozbił latarnie ustawione dla oświetlenia świata. Nienawidzi on Turgona – która Gondolinu i boi się go tak bardzo, że za wszelką cenę pragnie odnaleźć drogę do Kamiennego Miasta. Cel: wybić mieszkańców do nogi; zniszczyć piękne budowle; sprawić, aby nikt nie pamiętał o tym cudownym miejscu. Inni bogowie nie chcą się mieszać, jedynie Ulmo (świetnie zaprezentowany na obrazku) jest troskliwy. Zaiste powiadam Wam – kiedy armia złożona z orków, smoków i Balrogów zaczyna oblegać Gondolin, a Tuor wraz z kompanami rusza do boju, Wy także możecie poczuć się jak wojownicy odpierający niszczycielski atak. Ten punkt kulminacyjny zostaje w pamięci. Nie jest oczywiście tajemnicą, co zresztą sugeruje sam tytuł książki, że z baśniowego królestwa zostają tylko zgliszcza. Kiedy uciekinierzy obserwują z daleka płomienie i „śmierć”, niedostępnego do tej pory, grodu, jest mi autentycznie smutno, a w sercu gości groza (tym bardziej że w naszym realnym świecie, dość blisko, groźba wojny i starcia potęgi z wolnym ludem wisi też w powietrzu).
„Upadek Gondolinu” to „pierwsza prawdziwa opowieść” rozgrywającą się w Śródziemiu. Nie zachwyca jak „Władca Pierścieni”. Nie daje nadziei. Nie ma lekkiego, przygodowego klimatu. Przytłacza słownictwem. Ale warto, mimo to sprawdzić, co działo się tysiące lat przed pokonaniem Saurona w tym konkretnym miejscu na mapie.
Ocena: 6/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Upadek Gondolinu" – Morgoth nie śpi!
Więcej artykułów od autora aragorn136
"Joker: Folie à deux" – A oni tańczą, tacy szaleni, tacy smutni... - Recenzje filmów
11 nominacji do Oscara, Złoty Lew na Festiwalu w Wenecji, ponad miliard dolarów zarobku na całym świecie (mimo kategorii R). Zaiste „Joker” z 2019 roku był prawdziwym fenomenem. A skoro tak, to może czas na dalsze losy Arthura Flecka? Reżyser Todd Phillips jednak ciągle powtarzał: „to zamknięta historia, bez szans na kontynuację”. Ale jest rok 2024, a do kin wchodzi „Joker: Folie à deux”. Wielu krytyków i widzów krzyczy/pisze głośno: „to najbardziej niepotrzebny sequel”. Czy faktycznie zasługuje na takie miano? Czy następna „terapia”, jakiej poddaje nas Phillips kompletnie nie działa? Jako autor niniejszej recenzji jestem rozdarty. Widzę jednocześnie mrok i światło w tym długim tunelu.
"Pył" – Czas na wielki oddech? - Recenzje książek
Hugh Howey. To człowiek, przez którego: dusiłem się; martwiłem; miałem nadzieję, po czym ją traciłem i ciekaw nieznanego, odczuwałem dreszcze… Dzięki Ci Hugh! Oby więcej było takich ludzi, jak Ty. Takich pisarzy rzecz jasna. Twórców, którzy potrafią wykreować namacalny, wrogi, zniszczony świat. A w nim wyrazistych bohaterów, z którymi na tyle się zżywamy, że pragniemy trzymać kciuki za powodzenie ich misji do samego końca. Howey to zrobił w swojej trylogii „Silos”. I choć z środkowym tomem nie zaprzyjaźniłem się aż tak bardzo (odsyłam do jego recenzji), to finał pt. „Pył” jest tym, czego prawie oczekiwałem. Załóżcie więc maskę przeciwgazową, a najlepiej szczelny kombinezon, bo czeka Was trzymający w napięciu kawał dojrzałej literatury dystopijnej, choć nie tej wielkości, siły i mroku, co „Droga” Cormaca McCarthy'ego.
"Złamane Serce w Toskanii" – Twórz, żyj, kochaj! - Recenzje książek
Gdy mężczyzna pisze melodramat dla młodych polskich dziewczyn, to wydaje się jakby porywał się z motyką na słońce. Niby to nic trudnego – zakochana para; miłość, która pokona wszystko; piękne słowa, chwile uniesień i tęsknoty. Paradoksalnie jednak w takim gatunku literackim powstaje tak wiele dzieł, że mogą one utonąć w lodowatej wodzie jak Leonardo DiCaprio w „Titanicu”. Mim to R. K. Jaworowski z pomocą wydawnictwa Ridero zapragnął „wyrzeźbić” opowieść o pewnej utalentowanej dziewczynie, która w malowniczej stolicy Toskanii ma szansę spełnić marzenia i odzyskać nadzieję na lepsze jutro. Czy autor podarował książkę, po którą warto sięgnąć, jeśli ma się romantyczną duszę? Mimo literackich niedociągnięć, nie będziesz się nudziła droga czytelniczko (chłopaku - raczej tak).
"Obcy: Romulus" – Nowe i stare! - Recenzje filmów
Ambiwalencja to jednoczesne występowanie pozytywnego jak i negatywnego nastawienia do danego obiektu. Tak rzecze Wikipedia. Dlaczego zacząłem od definicji akurat tego słowa? Bo przez cały, dwugodzinny, seans „Obcego: Romulusa” przybrałem tę postawę. Czułem się, jakbym siedział na wielkiej wadze, gdzie szala przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Jakby za chwilę miał „wyskoczyć” z mojej fanowskiej piersi potwór, a dwa momenty później następowało już tylko odliczanie do końca – nerwowe i niecierpliwe spoglądanie na zegarek w tych ciemnościach. „Ksenomorf powstał z kolan” – z ulgą głosili pierwsi widzowie (w tym niektórzy krytycy). Ja stwierdzam, że się potyka, choć obślizgły jest i przestraszyć potrafi, a nawet wypali dziurę w głowie.
"Those About to Die" – Powstań albo zgiń! - Seriale
W Rzymie 79 roku n.e. nie można było ufać nikomu. Krew była wszystkim. Wie o tym jeden z głównych bohaterów serialu „Those About to Die”, a wraz z kolejnymi odcinkami dowie się o tym również polski widz, który „uruchomi platformę” Prime Video. Adaptacja powieści Daniel P. Mannixa wydaje się być idealnym wstępem przed wielkimi igrzyskami, czyli premierą „Gladiatora II”. Ale czy na pewno jest to kandydat na serial 2024 roku, gdzie jeden do jednego oddano realizm epoki, nie pozwalając oderwać się od ekranu? Krytycy są na nie. A ja? Mimo że mam do czynienia z czymś, co stoi, a raczej chwieje się na glinianych nogach pomiędzy „Rzymem” i „Spartacusem”, nie doskakując do żadnego z nich, daję kciuk w górę.
Polecamy podobne artykuły
"Saga Pieśni Lodu i Ognia" mrozi i ogrzewa nasze serca - Recenzje książek
Winter is coming - znamienny i przyprawiający o dreszcze zwrot zna już miliony fanów na całym świecie. Fenomen sagi G.R.R Martina i zrealizowanego na jej podstawie serialu dorównuje "Władcy Pierścieni". Co takiego mają w sobie te książki, że zostały okrzyknięte jednymi z najlepszych powieści fantasy w historii literatury?
20-lecie "Drużyny Pierścienia" – rewolucyjne fantasy - Artykuły o filmach
Z czym może kojarzyć się zima oraz grudzień? Jedni odpowiedzą, że ze śniegiem. Jeszcze inni, że z prezentami? Jednak znajdą się także osoby, które stwierdzą, że dla nich owa pora roku to czas, w którym z mgły i mroku wychodzą strachy. W „Grze o tron” padało nawet sformułowanie: „nadchodzi zima”. Skoro już przywołałem tytuł słynnego serialu fantasy, to dodam, z czym mi się kojarzy mroźny miesiąc. Otóż, moi drodzy przyjaciele z seansem pierwszej części „Władcy Pierścieni”. Horror? Nie. Było to przeżycie tak piękne, magiczne i tak intensywne, że zapamiętam je do końca życia. Aż trudno uwierzyć, że od tamtych chwil minęło 20 lat!
"Władca pierścieni: Wojna na Północy" – Wiatr z północy wieje... zmarnowanym potencjałem - Recenzje gier
O trylogii „Władca pierścieni” Petera Jacksona można powiedzieć wiele – wiele dobrego bądź wiele złego. Nie ulega jednak wątpliwości, że na nowo wzbudziła ona zainteresowanie Śródziemiem, sprawiając, że już na stałe znalazło ono swoje miejsce popkulturze. Chociaż produkcja filmów i ich bezpośrednich egranizacji skończyła się dobrych kilka lat temu, uniwersum Tolkiena jest na tyle rozległe i rozmaite, że materiału wystarczy jeszcze na wiele gier.
Królestwa, które nigdy nie upadną! - Artykuły o filmach
Siedząc w wiejskiej tawernie Pod kulawym psem, położonej na rozstaju dróg, sącząc piwo z wielkiego kufla i wsłuchując się w otaczający mnie gwar oraz ożywione dyskusje rolników na temat upraw zbóż, postanowiłem opowiedzieć Wam, moi drodzy maniacy kina, o czymś dużo bardziej interesującym od rosnących na polach kłosów żyta. O gatunku fantasy.
"Wiedźmin. Sezon burz" – Powrót Białego Wilka - Recenzje książek
Początek listopada to czas godny zapamiętania. Niechaj kronikarze zapiszą datę 11.06.2013 w swoich zakurzonych i magicznych księgach. Najsłynniejszy Wiedźmin – Geralt z Rivii powraca, by raz jeszcze zabijać potwory maści wszelkiej i wymierzać sprawiedliwość tam gdzie jej brak.
Teraz czytane artykuły
"Upadek Gondolinu" – Morgoth nie śpi! - Recenzje książek
Dawno temu, lata 90. XX wieku. Pamiętny to był dzień, kiedy zaczął podróżować po Śródziemiu. Wypożyczona z biblioteki saga „Władca Pierścieni” wciągnęła nastoletniego Przemka niczym wir wodny wytworzony przez samego Ulma. Później nadeszły filmy, które jeszcze bardziej sprawiły, że pokochał ten świat. Dziś, choć minęło wiele wiosen, nadal „widzi” unoszącego się ducha Tolkiena. Ale coś sprawiło, że ta miłość została nieco wypaczona – bo oto zapowiedź najdroższego serialu o tytule „Pierścienie Władzy” okazała się dość pastelowa, zbyt… efekciarka, za mało mroczna i odbiegająca od wizji tegoż książkowego uniwersum. Cóż, jak będzie finalnie, czas pokaże, jednak zanim to się stanie, najpierw musiał jakoś „osłodzić” sobie miesiące oczekiwań. Wybór padł na pewną Zaginioną opowieść, „Upadkiem Gondolinu” zwaną. Opowiadaj zatem Przemku, czy to dzieło godne uwagi?
"Prawo Ulicy" – Blaski i cienie Baltimore - Seriale
Rok 2002. Stacja HBO wyświetla w USA pierwszy z 13 odcinków serialu „The Wire”. Jego twórca – David Simon, były reporter policyjny, nie spodziewa się aż tak pozytywnej reakcji krytyków. Pisze więc scenariusze do kolejnych sezonów. I czyta jeszcze więcej pochwał. Produkcja jest bowiem porównywana do książkowych dzieł Dostojewskiego czy Dickensa, określana jako niezwykle głęboka, ambitna, smakowana przez nielicznych, jedyna w swoim rodzaju. Mało tego, większość jest zgodna – to najlepszy serial kryminalny w historii telewizji.
"Furiosa: Saga Mad Max" – Dziewczyna na pustynnej drodze zemsty - Recenzje filmów
„Pamiętasz mnie?”. Pytała tytułowa Furiosa już w zwiastunie. Pyta i w samym filmie. Ależ oczywiście, że Cię pamiętam. Gdy miałaś twarz dojrzalszej Charlize Theron. Kiedy z pomocą szalonego, małomównego Maxa realizowałaś swój plan w takim stylu, że szczęka opadała i piasek się do niej wsypywał. Okazało się jednak, że wcześniej też obrałaś podobny cel – jako dziecko porwana, skazana na tułaczkę z dziwnymi typami na jeszcze dziwniejszym pojazdach, myślałaś tylko o jednym – zemście! A więc prequel. A zatem spin-off z Anyą Taylor-Joy. Opowieść rozpisana na kilkanaście lat. Czy to się mogło udać? Czy o prawie 10 lat starszy George Miller powtórnie stworzył arcydzieło kina akcji w klimacie postapo?
Jajko – cud życia i zagadka kształtu - Intrygujące
Natura wytworzyła najwspanialszy kształt we Wszechświecie. Uniwersalny, nie dający się opisać matematycznym wzorem. Możemy jedynie naśladować to co natura umiała od początku stworzenia.
Co "Czuje" Ruby Run? - Muzyczne Style
Niedawno w sieci pojawił się live session Ruby Run do piosenki pt. „Czuję. To najbardziej i najdłużej oczekiwany przez fanów artystki singiel. Dlaczego? Bo Ruby nagrała go z Emkaixem, czyli chłopakiem świetnie rozumiejącym styl R’N’B. Dzięki temu kawałek ma dobre tempo i energetyczny vibe. Refren wpada w ucho. Powoduje, że się bujamy i jeszcze lepiej korespondujemy z ciekawym tekstem. O czym jest ten utwór i czego metaforą jest czarny kot?
Nowości
Nike 2024 – laureatką 93-letnia poetka Urszula Kozioł! - Kultura
W niedzielę 6 października przyznano Nike. To Nagroda Literacka za najlepszą książkę poprzedniego roku. Nagroda, która „narodziła się” w 1997 roku, inspirując się brytyjskim Bookerem. Tym razem ze statuetki cieszyła się Urszula Kozioł. Po kilku nominacjach w dawniejszych latach, wreszcie mogła „przytulić” Nike. Otrzymała ją za tom poezji pt. „Raptularz”. Jakie porusza w niej tematy? Kto jeszcze znalazł się w gronie finalistów? O tym w niniejszym tekście.
"Joker: Folie à deux" – A oni tańczą, tacy szaleni, tacy smutni... - Recenzje filmów
11 nominacji do Oscara, Złoty Lew na Festiwalu w Wenecji, ponad miliard dolarów zarobku na całym świecie (mimo kategorii R). Zaiste „Joker” z 2019 roku był prawdziwym fenomenem. A skoro tak, to może czas na dalsze losy Arthura Flecka? Reżyser Todd Phillips jednak ciągle powtarzał: „to zamknięta historia, bez szans na kontynuację”. Ale jest rok 2024, a do kin wchodzi „Joker: Folie à deux”. Wielu krytyków i widzów krzyczy/pisze głośno: „to najbardziej niepotrzebny sequel”. Czy faktycznie zasługuje na takie miano? Czy następna „terapia”, jakiej poddaje nas Phillips kompletnie nie działa? Jako autor niniejszej recenzji jestem rozdarty. Widzę jednocześnie mrok i światło w tym długim tunelu.
"Pył" – Czas na wielki oddech? - Recenzje książek
Hugh Howey. To człowiek, przez którego: dusiłem się; martwiłem; miałem nadzieję, po czym ją traciłem i ciekaw nieznanego, odczuwałem dreszcze… Dzięki Ci Hugh! Oby więcej było takich ludzi, jak Ty. Takich pisarzy rzecz jasna. Twórców, którzy potrafią wykreować namacalny, wrogi, zniszczony świat. A w nim wyrazistych bohaterów, z którymi na tyle się zżywamy, że pragniemy trzymać kciuki za powodzenie ich misji do samego końca. Howey to zrobił w swojej trylogii „Silos”. I choć z środkowym tomem nie zaprzyjaźniłem się aż tak bardzo (odsyłam do jego recenzji), to finał pt. „Pył” jest tym, czego prawie oczekiwałem. Załóżcie więc maskę przeciwgazową, a najlepiej szczelny kombinezon, bo czeka Was trzymający w napięciu kawał dojrzałej literatury dystopijnej, choć nie tej wielkości, siły i mroku, co „Droga” Cormaca McCarthy'ego.
PIAH: "Dlaczego rano już nie podobasz mi się?!" - Muzyczne Style
Przed Wami najnowszy, a zarazem ostatni singiel zapowiadający pierwszy album zespołu PIAH, o tym samym tytule, czyli „Nie podobasz mi się”. To najbardziej rock&roll’owy kawałek tego przebojowego zespołu, który swoją premierę miała pod koniec września 2024 roku. Jak zwykle nie mogło zabraknąć melodii, która pozostaje w głowach słuchaczy nie tylko na chwilę, ale i na całe dni.
Altao.pl patronem medialnym I Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego "Budujemy mosty – SŁOWEM"! - Kultura
Pragniemy poinformować naszych czytelników o czymś ważnym. Objęliśmy patronatem medialnym organizowany przez Fundację Katarzyny Jaroszewskiej „Już jestem…” I Ogólnopolski Konkursu Recytatorski. Jego nazwa: „Budujemy mosty – SŁOWEM” nie jest przypadkowa. Ma na on bowiem na celu nadać znaczeniu kulturze słowa i zwiększyć świadomości uczestników pod kątem istotnego znaczenia poezji jako narzędzia do wyrażania pozytywnych emocji. Finalistów poznamy 27 listopada 2024 roku.
Kryształ Pamięci – idealne miejsce do przechowania... ludzkiego genomu - Technologie
Jest mały, okrągły i przezroczysty. Ale nie to są jego główne zalety. Najważniejsze, że potrafi pomieścić… 360 TB (terabajtów) informacji. Mowa o „krysztale pamięci”, dysku stworzonym ze stopionego kwarcu przez naukowców z brytyjskiego Uniwersytetu Southampton. Tak wytrzymałym, że nie straszne dla niego ani ekstremalne mrozy, ani 1000 stopni Celsjusza. Ba! Nawet nie będzie zniszczony przez bezpośrednie uderzenie siły do 10 ton na cm2 i nie zagrozi mu promieniowanie kosmiczne. Z tym dyskiem nic nie może się równać (od 2014 nadal jest w Księdze Rekordów Guinnessa). Nie dziwne więc, że to na nim postanowiono przechować na wieczność ludzki genom.
Artykuły z tej samej kategorii
"Złamane Serce w Toskanii" – Twórz, żyj, kochaj! - Recenzje książek
Gdy mężczyzna pisze melodramat dla młodych polskich dziewczyn, to wydaje się jakby porywał się z motyką na słońce. Niby to nic trudnego – zakochana para; miłość, która pokona wszystko; piękne słowa, chwile uniesień i tęsknoty. Paradoksalnie jednak w takim gatunku literackim powstaje tak wiele dzieł, że mogą one utonąć w lodowatej wodzie jak Leonardo DiCaprio w „Titanicu”. Mim to R. K. Jaworowski z pomocą wydawnictwa Ridero zapragnął „wyrzeźbić” opowieść o pewnej utalentowanej dziewczynie, która w malowniczej stolicy Toskanii ma szansę spełnić marzenia i odzyskać nadzieję na lepsze jutro. Czy autor podarował książkę, po którą warto sięgnąć, jeśli ma się romantyczną duszę? Mimo literackich niedociągnięć, nie będziesz się nudziła droga czytelniczko (chłopaku - raczej tak).
"Droga Królów" – Niech Cię Burza Sanderson! - Recenzje książek
W pierwszym tygodniu od premiery znalazła się na 7. miejscu listy bestsellerów The New York Times. Zdobyła nagrodę Davida Gemmella Legend Award dla najlepszej powieści fantasy. Każdy fan gatunku musi ją znać i przeczytać od deski do deski – jak pewna Polka, która to uczyniła w dwa dni (!). Po takich rekomendacjach oraz informacjach decyzja o pójściu „Drogą Królów” jest oczywista. I co z tego, że na rynku wydawniczym jest wiele nowości – lepiej zmierzyć się z dawniejszą, 1000-stronicową, wychwalaną powieścią Brandona Sandersona. I niestety… Oj ciężka to była lektura… Ani ona wybitna, ani wciągającą swoją intrygą. Rzekłem to na wstępie Ja – Przemek „Aragorn” Jankowski, który w różnych królestwach już bywał.
"Rebecca Thompson. Król Upiorów" – Młodzi wybrańcy kontra potężne zło! - Recenzje książek
Kiedy ujrzałem to oblicze siedzącej na tronie potężnej, ponurej, przesiąkniętej nikczemnością postaci, to nie było innego wyjścia jak… brać nogi za pas. Nie. Nie tym razem. Czas się z nią zmierzyć, a dokładniej z debiutancką, młodzieżową opowieścią urban fantasy wymyśloną przez R. K. Jaworowskiego – inżyniera informatyka. Tym bardziej, że to zupełna nowość na rynku wydawniczym, stworzona w gatunku „Filmowy styl książkowy” („Movie Book”), w której swoje „palce” maczała... Sztuczna Inteligencja.
"Ciemno, prawie noc" – Złe Kotojady wychodzą z nory! - Recenzje książek
„Był czarny czarny las. W tym czarnym czarnym lesie był czarny czarny dom. W tym czarnym czarnym domu był czarny czarny pokój, a w tym czarnym czarnym pokoju był czarny czarny stół, a na tym czarnym czarnym stole była czarna czarna trumna, a w tej czarnej czarnej trumnie był biały biały… trup!” – cytują na YouTubie aktorzy wcielający się w poszczególnych bohaterów w adaptacji „Ciemno, prawie noc”, jednej z najgłośniejszych polskich powieści ostatnich lat. A ja mam dreszcze, kiedy ich słucham. Tak bardzo, że zostaje przekonany, ale nie do obejrzenia filmu, a do lektury książki.
"Naziści? Jeńcy niemieccy w Ameryce" – Uwięzieni w "raju" - Recenzje książek
Bardzo wiele zostało napisanych książek dotyczących bezpośrednio mrocznych wydarzeń z okresu II wojny światowej. Jednak jest pewien, dość przemilczany temat, pomijany nawet przez filmowców. Mowa o jeńcach, a konkretniej żołnierzach niemieckich pojmanych przez amerykańskie wojsko i przetrzymywanych na amerykańskiej obcej ziemi.
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.887