1 022
1 097 min.
Ludzie kina
pj (15391 pkt)
806 dni temu
2022-09-07 19:42:01
Preludium
Urodził się 8 lutego 1932 roku w Nowym Jorku jako John Towner Williams. Gdyby wtedy ktoś powiedział, że w dorosłym życiu ów mały chłopczyk przez niemal 60 lat stworzy muzykę do prawie 100 filmów, inni popukaliby się w głowę. Oczywiście, będąc synem artysty jazzowego – Johnn’ego (perkusisty z Kwintetu Raymonda Scotta, znanego też z radia CBS), już od najmłodszych lat rozpoczął intensywne lekcje gry na fortepianie, a później na wiolonczeli, a także kilku instrumentach dętych – trąbce, puzonie, klarnecie i fagocie. Co więcej, po przeprowadzce z rodziną (miał troje rodzeństwa) w 1948 roku do LA i ukończeniu North Hollywood High School, w 1950 roku udał się na studia na University of California, gdzie był jeszcze bliżej muzyki. Odkrywał bowiem tajniki orkiestracji, zagłębiając się w opracowania Rimsky’ego Korsakova oraz rozwijał się dodatkowo (prywatnie) w dziedzinie kompozycji pod czujnym okiem i wyczulonym słuchem samego Mario Castelnuovo-Tedesco, czyli cenionego włoskiego pianisty i kompozytora, jak i również był pod muzyczną opieką, związanego z wytwórnią MGM, Roberta van Epsa. Ale nawet wtedy mało kto uwierzyłby, że Williams będzie miał wpływ na jakość setek produkcji kinowych, budowanie ich klimatu i wieczną miłość wielu tysięcy (co tam tysięcy, milionów!) fanów z każdego zakątka na planecie Ziemia.
John Williams (fot. wikimedia.org)
Na nagrodzone Oscarem ścieżki dźwiękowe do „Szczęk”, „E.T”, „Skrzypka na dachu”, „Gwiezdnych wojen” trzeba było jeszcze poczekać. Najpierw John musiał odbyć służbę wojskową w amerykańskich Siłach Powietrznych, w okresie, gdy Ameryka włączyła się w wojnę w Korei. Lecz nawet tam nie rozstał się muzyką. Do jego zadań zaliczało się przecież aranżowanie utworów wojskowych oraz dyrygowanie orkiestrą (kompanią reprezentacyjną). Nie wspomniałem jeszcze, że jako 15-latek założył swój zespół jazzowy i zapragnął być pianistą, a cztery lata później skomponował pierwszą sonatę. Nic więc dziwnego, że po powrocie do ojczystego Nowego Jorku szlifował triki fortepianowe u niezwykle utalentowanej pianistki pochodzenia rosyjskiego – Rosiny Lhévinne. Zarabiał wtedy, występując w różnych klubach jazzowych czy wytwórniach płytowych. Teraz już wiecie, skąd w filmie „Złap mnie, jeśli potrafisz”, słychać tak wyraźne brzmienia jazzowe.
Kariera w LA
Decyzja o ponownym zamieszkaniu w Los Angeles okazała się słuszna. Dzięki niej Miasto Aniołów zyskało kompozytora tworzącego wręcz anielskie utwory. Gdzieś wyczytałem zdanie, że „John Williams nie potrzebuje filmów, filmy potrzebują jego”. To prawda! Wszak to gigant, który współpracował m.in. z Bernardem Hermannem i Alfredem Newmanem. Jednak musiało minąć sporo czasu, zanim wszyscy stali na baczność w trakcie „Marszu Imperium”. Młody Williams skupił się na pracy w telewizji. Zagrał chociażby, jako muzyk sesyjny, słynną solówkę Henry’ego Mancini’ego z serialu „Peter Gunn”, kawałek, który obecnie kojarzony jest głównie z filmem „The Blues Brothers”.
Pod koniec lat 50. XX wieku John spełniał się w charakterze orkiestrator w wytwórniach 20th Century Fox oraz Columbia Pictures. Ale pragnął więcej. Chciał udać się do innych muzycznych wymiarów, tych bardziej popularnych. Dlatego zaczął chociażby współpracę z Barbarą Buick. Ta pani była piosenkarką, a następnie została także żoną bohatera niniejszego artykułu (zmarła w 1974 r., a kilka lat po jej śmierci John ożenił się powtórnie, tym razem z dekoratorką wnętrz Samantą Winslow), z którym doczekała się trojga dzieci (syn Joseph jest obecnie członkiem i wokalistą słynnego zespołu Toto). Ledwo co John cieszył się z nagrody Emmy, zdobywają rozgłos za kompozycje do seriali science fiction „Zagubieni w kosmosie” (lata 65-68), a już wielkimi krokami zbliżał się ku niemu OSCAR (a wcześniej nominacja do Oscara za „Dolinę lalek”). To właśnie „Skrzypek na dachu” z 1971 roku okazał się przełomem w karierze. Co prawda, nie otrzymał tej prestiżowej statuetki za najlepszą muzykę oryginalną, tylko za doskonałą adaptację musicalową, ale i tak czapki z głów!
Znajomość z pewnym reżyserem o imieniu Steven
Często jest tak w życiu, że ktoś staje na naszej drodze i to życie zmienia na lepsze. Tak było w przypadku Johna Williamsa. W roku 1972 spotkał się pierwszy raz z Stevenem Spielbergiem. Tego pana nie trzeba dziś nikomu przedstawiać, ale już wtedy uznano go za obiecującego reżysera dzięki „Pojedynku na szosie”. Ale to John był bardziej kojarzony, chociażby za sprawą muzyki do filmów „Jane Eyre” czy „Trzęsienie ziemi”. Jednak muzyczne wizytówki pojawiły się wraz z długoletnią współpracą ze Spielbergiem. Och, co to były za motywy – powodujące ciary na plecach, emocje w sercu, wolność duszy. Może jeszcze nie „Sugarland Express” (1974), lecz już „Szczęki” wgryzały się w ciało audiofilów. Gdy w rytm, jednostajnego, charakterystycznego motywu zbliżał się rekin-ludojad, wiedziałem, że mam do czynienia z czymś niesamowitym! Akademia Filmowa też wiedziała i przyznała drugiego Oscara. Następne kompozycje nie składały się tylko z dwóch dźwięków. Nie były tak upiorne, niepokojące, zwalniające, by za moment przyśpieszyć, ale stały się podobnie legendarne.
Lecz jakże miało być inaczej, skoro panowie rozumieli się niemal bez słów. Podzielali identyczną ideę. Mianowicie uważali, że muzyka powinna stanowić ważną część filmu, wręcz wylewać się z niego, ale jednocześnie nie zagłuszać dialogów. I najważniejsze – powinna być zapamiętana przez wszystkich widzów do końca życia. Trzeba przyznać, że w 90 procentach przypadków (kilkudziesięciu filmach) ta sztuka się udała. Oczywiście, Williams ma na swoim koncie także utwory do westernu, kina wojennego, katastroficznego, komiksowego („Superman”!), dramatów czy produkcji familijnych („Kevin sam w domu” i „Harry Potter” na zawsze w moim serduszku) w reżyserii innych twórców, ale to kooperacja ze Spielbergiem dała najlepsze, najsmaczniejsze owoce – nie tylko „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „E.T”, „Imperium Słońca”, „seria Indiana Jones” oraz kręcona w Polsce, poruszająca (za sprawą m.in. intymnej, wyciszonej oscarowej muzyki) „Lista Schindlera”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - 90-letni John Williams zaprasza do krainy muzycznej nostalgii!
Filmowy33
806 dni temu
Mam wrażenie, jakby Williams była wiecznie dojrzałym, siwym jegomościem. Szkoda że nie dodałeś jego zdjęć z młodości, ale widocznie trudno je znaleźć. I jeszcze takie pytanko: do jakiego westernu zrobił muzykę?
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.251