1 023
1 098 min.
Ludzie kina
pj (15391 pkt)
806 dni temu
2022-09-07 19:42:01
Wagner i Gwiezdne wojny
Ale był jeszcze jeden reżyser, który podał rękę Johnowi – George Lucas. „Star Wars” z 1977 roku to produkcja, która swoją kultowość zawdzięcza między innymi totalnie wchodzącemu do ucha „kawałkowi kosmicznego, dźwiękowego mięcha”. Podniosły utwór należy do czołówki tych najbardziej znanych. Jak to dobrze, że Steven przedstawił Johna Lucasowi. Jednak kto wie, czy powstałby taki cudowny soundtrack, gdyby nie Ryszard Wagner – niemiecki kompozytor, dyrygent i teoretyk muzyki okresu romantyzmu. W twórczości Williamsa, a już szczególnie w sadze „Gwiezdnych wojen” wyraźnie czuć klimat, jaki prezentował Wagner. Słychać echa tamtych brzmień. Nie powinno to zaskakiwać. Mistrz John od zawsze był zafascynowany Richardem i pragnął się nim inspirować. Tacy ludzie, jak Spielberg czy Lucas mogli mu na to pozwolić. Williams wykorzystał zatem w pełni i poważnie tzw. leitmotiv (temat muzyczny przewijający się od pierwszych napisów do epilogu, nieco zmieniany i przeznaczony konkretnej postaci). To był strzał w dziesiątkę. W ten sposób obraz i muzyka uzupełniały się wzajemnie, stanowiąc doskonały kontrapunkt dla akcji. Co ciekawe, początkowy film z sagi „Star Wars” miał mieć muzykę heavy metalową/rockową (wiecie, „Flash Gordon” się sprawdził, to czemu nie „Gwiezdne wojny”), ale ostatecznie Lucas, będący pod silnym wrażeniem kosmicznego baletu „Odysei kosmicznej 2001”, postanowił, że jego dzieło otrzyma klasyczną oprawę (przeżywającą wówczas kryzys). Nie mała to być jednak kopia niemal jeden do jednego, ale bardziej przystępne dla szerokiej publiki dźwięki, które idealnie połączą się (niczym puzzle) z poszczególnymi ujęciami. Reżyser na spotkaniu z kompozytorem wyświetlił roboczą wersję filmu z wybranym, klasycznym podkładem muzycznym, a dalsza współpraca potoczyła się łatwo i przyjemnie.
John Williams zrewolucjonizował muzykę filmową. Odpowiednio tempo, multum emocji, galaktyczna precyzja. Oj panie, cóżeś za dzieło nam wszystkim sprezentował! Kultura masowa jest Ci wdzięczna na wieki wieków. Konkretne zamówienie na soundtrack zostało zrealizowane z nawiązką (sprzedano 4 miliony legalnych kopii, a główny, instrumentalny, symfoniczny temat pokochali ludzie na całym świecie, a także kosmici w odległej… ok, poniosło mnie). Bez utworów Williamsa napoje w kantynie Mos Eisley nie smakowałyby tak wybornie (motyw „grany” przez pewien dziwaczny zespół zawędrował na listę przebojów), Darth Vader nie budziłby takiego respektu i strachu, a pojedynek ma miecze świetlne w kiepsko przyjętym „Mrocznym Widmie” byłby zwykłą walką na świecące patyki (choć choreografia także robiła wrażenie, ale dopiero z hitem „Duel of the Fates” całość nabrała rumieńców). Co złego nie powiedzieć o nowej trylogii, to muzyka w niej była absolutnie mistrzowska, spójna, podniosła, nostalgiczna, a fanfara towarzysząca żółtym lecącym napisom stała się symbolem całej gwiezdnej sagi.
Ktoś mógłby zarzucić Williamsowie, że buduje swoją muzykę zawsze w identyczny sposób – mocna ekspozycja, liryczny środek, wyrazisty leitmotiv, wyciszenie i tak na przemian. Ale wystarczy posłuchać jego soundtracków z filmów zaliczanych do innych gatunków niż sf. Wtedy okaże się, że John jak mało kto potrafi tworzyć narastające napięcie oraz umiejętnie modyfikować dane utwory dopasowane do danej sytuacji w filmie.
Nie tylko muzyka filmowa
Williams to artysta, który należy do tych najbardziej nagradzanych. Jego kompozycje tak zachwycały krytyków i członków Akademii Filmowej, że łącznie otrzymał grubo ponad 100 nominacji do różnych nagród, zdobywając blisko 50 statuetek. Samych Oscarów było 5 (nominacji kilkadziesiąt, co jest rekordem porównywalnym z dokonaniami Alfreda Newmana – odpowiedzialnego chociażby za „Jak zdobywano Dziki Zachód”), Złotych Globów 4, BAFTA 7, natomiast Grammy aż przeszło 20! (nominacji 72).
John Williams (fot. youtube/screenshot)
Lecz Williams to ktoś więcej niż uznany kompozytor filmowy. To również człowiek, który w swoim długoletnim życiu napisał symfonię, koncerty m.in. na wiolonczelę, tubę i klarnet oraz motywy przewodnie do Letnich Igrzysk Olimpijskich z roku 1984, 1988, 1996 i Zimowych z 2002 (Salt Lake City). Zainspirowany poezją Rity Dove (drugiej afroamerykańskiej laureatki Nagrody Pulitzera), skomponował do jej tekstu siedmioczęściową pieśń „Seven for Luck” na sopran i orkiestrę. 1980 rok też był ważny dla Johna Townera. Wtedy jako dziewiętnasty z kolei dyrygent rozpoczął muzyczną przygodę w Boston Pops Orchestra – jeździł z trasą koncertową po różnych stanach, a nawet występował w Japonii pod koniec lat 80. Po przejściu na „emeryturę” (związaną z pracą z Boston Pops Orchestra) przyjął tytuł: Laureate Conductor. Poza takim tytułem może pochwalić się także godnością – Artist-in-Residence w Tanglewood (przyp. red. miejscowość oraz instytucja muzyczna, w której odbywają się próby i koncerty muzyczne, znajduje się w Berkshire County w stanie Massachusetts).
W 2009 roku otrzymał od prezydenta Baracka Obamy Narodowy Medal Sztuki. Nadal współpracuje z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną, z którą nagrał muzykę do większości wspaniałych produkcji.
Geniusz, gigant, dla którego muzyka to tlen. I co ważne, tradycjonalista. Nigdy nie skorzystał z nowoczesnych możliwości technologicznych podczas komponowania. Wystarczał mu ołówek, kartka oraz oczywiście – fortepian. To skromny artysta. Niegdyś powiedział zresztą, że „każdy kompozytor, malarz czy rzeźbiarz powie ci, że inspiracja pochodzi z ośmiu godzin pracy dziennie, a nie z trafienia gromem z jasnego nieba”. Bez niego popkultura XX wieku nie byłaby tak bogata, piękna i godna najwyższych laurów.
To jeszcze nie koniec…
Myślicie, że to już wszystko, co chciałem Wam opowiedzieć o tym pokornym mistrzu? Otóż nie, moi drodzy. Mam jeszcze asa w rękawie, bo prawie 90-letni John jakiś czas temu pierwszy raz dyrygował Orkiestrą Filharmoników Wiedeńskich. Zapytacie: i co w tym takiego niezwykłego? Ano to, że to jedna z najlepszych orkiestr na świecie, a zarejestrowany z nią w postaci albumu materiał zawierający legendarne tematy muzyczne skomponowane przez Williamsa, ale nieco ubarwione i ponownie zinterpretowane, stał się prawdziwym rarytasem dla miłośników muzyki filmowej (kupowanym jak świeże, pyszne, wypieczone bułeczki). Magiczne symfoniczne pejzaże dźwiękowe otulały słuchaczy, a Williams nie krył radości i wzruszenia z zaproszenia od Filharmonii Wiedeńskiej, a następnie także Berlińskiej (kolejna płyta).
John Williams dyryguje Orkiestrą Filharmoników (fot. youtube/screenshot)
90 lat skończył na początku lutego 2022 roku, ale na większe świętowanie poczekał do 20 sierpnia. Wówczas we wspomnianym Tanglewood, w sobotni wieczór, zorganizowano uroczystość, na którą przybyły tłumy melomanów – fanów kompozytora. Wszyscy wzięli udział w pięknym spektaklu, gdzie poza samym jubilatem, wystąpił też amerykański piosenkarz, gitarzysta – James Taylor. Artysta ten zaśpiewał Williamsowi „Happy Birthday” i przypomniał, że nagroda Grammy z 1997 roku za najlepszy album popowy nie była przypadkiem (pomysł, aby po załamaniu kariery w gatunku country, spróbować swoich sił w innym repertuarze, to dowód, że w życiu muzyka wszystko jest możliwe!). Swój talent pokazali także wiolonczelista Yo-Yo Ma, saksofonista Branford Marsalis i skrzypek Itzhak Perlman. Iście międzynarodowa „obsada”!
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Może trochę zbyt późno, ale również pragnę w imieniu własnym i wszystkich autorów publikujących na Altao.pl, złożyć mistrzowi życzenia! Żyj 100 lat i bądź ciągle aktywny! W 2023 roku ocenimy, czy Indiana Jones nadal jest młody duchem, tzn. muzyką Johna.
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - 90-letni John Williams zaprasza do krainy muzycznej nostalgii!
Filmowy33
806 dni temu
Mam wrażenie, jakby Williams była wiecznie dojrzałym, siwym jegomościem. Szkoda że nie dodałeś jego zdjęć z młodości, ale widocznie trudno je znaleźć. I jeszcze takie pytanko: do jakiego westernu zrobił muzykę?
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.200