3 693
3 936 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2100 dni temu
2019-02-22 11:55:48
„Green Book” wbrew pozorom nie opowiada zwykłej historii o podróży, w trakcie której przez ponad 1,5 godziny jesteśmy świadkiem filozoficznych rozmów bohaterów w aucie. Pełno tu pojawia się także przestojów, gdy Tony nie mogąc się powstrzymać, musi a to zajrzeć do jakiegoś fast-fooda, by następnie przez pół drogi pozachwycać się smakiem kurczaka w panierce o wymownej nazwie Kentucky, a to aby odlać się za samochodem, a to w końcu żeby sobie podkraść na ziemi leżący kamyk. A świadkiem wszystkich tych „przygód” jest nie kto inny, jak jego z początku sztywny do granic możliwości szef. W związku ze starciem się tych dwóch zupełnie odmiennych światów, dochodzi tu do wielu przekomicznych momentów, gdy Don po raz któryś z rzędu próbuje wychować i nauczyć swojego szofera prawidłowych zasad zachowania. To humor, który jednak, co ważne, w żaden sposób nie jest wymuszony i potrafi rozbawić do łez. „Green Book” bez wątpienia należy do tych unikatowych przypadków, w których mimo wielu śmiesznych momentów, poruszone są trudniejsze tematy, tym samym stając się jednym z najinteligentniejszych filmów komediowych ostatnich lat. To zasługa przede wszystkim fantastycznie rozpisanego scenariusza, w którego udziale brał między innymi Nick Vallelonga, syn Tony’ego. Bardzo dobrze rozgranicza dwie struktury – komediową oraz dramatyczną – dostarczając widzom emocjonalnego widowiska, które na długo potrafi utkwić w głowie.
Kadr z filmu "Green Book" (źródło: materiały prasowe)
Największym pozytywnym zaskoczeniem jest osoba samego reżysera, po którym absolutnie nigdy wcześniej bym nie powiedział, że stać go na nakręcenie ambitnej produkcji. Znając go bowiem z jego wcześniejszych „wyczynów” na wielkim ekranie, za które nawet odebrał nagrodę Złotej Maliny dla najgorszego reżysera, można było się spodziewać po kolejnym projekcie tylko tego samego. To czego jednak dokonał Farrelly jest wprost nieprawdopodobne. Popisał się nie tylko zaskakująco mądrym scenariuszem, ale też przemyślaną reżyserią, w której idealnie ograniczył czas pomiędzy wątkami komediowymi, a tymi, które mogą zmusić widza do refleksji. Farrelly „Green Bookiem” udowodnił całemu światu, że każdy może się zmienić. To zresztą kolejne ważne motto pojawiające się w jego filmie, które zdaje się sugerować widzowi, że na poprawę i zmianę swoich uprzedzeń w stosunku do drugiej osoby nigdy nie jest za późno.
Kto jednak spodziewał się, że „Green Book” zdoła wnieść coś nowego do tematu dyskryminacji czarnoskórych na terenie Stanów Zjednoczonych, a tym samym stać się na swój sposób rewolucyjnym dziełem, raczej może się poczuć rozczarowany. Ten obraz przedstawia typową, niczym specjalnie nie wyróżniającą się historię przyjaźni dwóch zupełnie odmiennych od siebie osób. Nie szokuje ani nie zachwyca unikatową formą, jak „Faworyta” lub „Roma”. Film Farrelly’ego jest dość schematyczny, przedstawia wątek rasizmu niemalże dokładnie tak, jak można go było sobie przedtem wyobrazić i niczym nie zaskakuje. Z drugiej strony w tej całej prostocie, momentalnej naiwności bądź banalności i tak kryje się pewna mądrość, której nic jest w stanie zatuszować. „Green Book” jest bowiem może i zwykłym filmem, ale który doskonale czerpie korzyści ze swojej standardowości. Nic zatem dziwnego w tym, że rzeczami, które z czasem łączą Tony’ego z Donem jest jedzenie czy słuchanie muzyki. W każdej z tych zwykłych z pozoru czynności można odnaleźć coś wspólnego, z czego można czerpać radość.
Kadr z filmu "Green Book" (źródło: materiały prasowe)
Największym szczęściem dla widza jest oglądanie show aktorskiego w wykonaniu Viggo Mortensena oraz Mahershali Aliego. Ta dwójka aktorów stworzyła bowiem tak rewelacyjny duet, że na długo pozostanie on w historii kina jako niezwykłe połączenie dwóch zupełnie sobie obcych ludzi. Ta zupełna odmienność nie byłaby jednak tak dobrze zauważalna gdyby nie właśnie ta dwójka aktorów, wcielająca się odpowiednio w role zabawnego Tony’ego oraz nieco bardziej ekscentrycznego muzyka-pianisty, Dona Shirleya. To dobrze rozpisani bohaterowie i mocne osobowości. Mortensen, z pochodzenia Duńczyk, znany z roli walecznego Aragorna w trylogii „Władca Pierścieni”, w tym filmie przechodzi samego siebie, doskonale odnajdując się zarówno w żartobliwym, jak i nieco bardziej dramatycznym repertuarze. A co ważne – w obu tych kreacjach wypada nad wyraz przekonująco i to właśnie dzięki niemu aż nie da się nie polubić zwykłego kiciarza Tony’ego, którego riposty bawią do łez. I dodatkowo prezentuje chyba najlepszy sposób na jedzenie pizzy! Godnie partneruje mu również Mahershala Ali, który na swoim koncie ma Oscara za rolę w „Moonlight”. Tak jednak, jak tą kreację do dzisiaj nie uważam za godną statuetki, tak z kolei za kreację początkowo zadufanego w sobie Dona Shirleya mógłby otrzymać wszystkie nagrody. Ali, którego możemy choćby teraz oglądać w trzecim sezonie „Detektywa”, wypada w swojej roli bardzo wiarygodnie. To emocjonalna i dojrzała rola aktorska. W ten sposób otrzymujemy duet marzeń.
Kadr z filmu "Green Book" (źródło: materiały prasowe)
Podsumowując, „Green Book” to nic innego jak piękna opowieść o przyjaźni dwojga zupełnie sobie obcych ludzi, którzy różnili się od siebie niemal pod każdym względem, a mimo to zdołali siebie obdarować zaufaniem i zniszczyć wszystkie stereotypy bądź uprzedzenia względem samych siebie. To wartościowa i jednocześnie zabawna historia, która jest w stanie trafić niemal do każdego widza swoim mądrym przesłaniem. Oczywiście, może czasem to zbyt naiwna historia. Nie umniejsza to jednak tych wszystkich pięknych wartości, jakie film Petera Farrelly’ego oferuje. Reżyser zdaje się wprost uświadamiać oglądającemu, że w odmienności człowieka nie ma zupełnie nic złego, a wręcz odwrotnie: nawet w niej można odnaleźć coś niezwykłego i fascynującego. Twórca „Głupiego i głupszego” wniósł się tutaj na szczyt swoich umiejętności, dostarczając nam niezwykle bogatego doświadczenia emocjonalnego, którego nie w sposób zapomnieć. Pewnie, niektórzy mogą odebrać tą historię jako bajeczkę przyjaźni białego z czarnoskórym, która nie niesie za sobą nic nowego. Mimo to „Green Book” przez cały seans jest uczciwy w stosunku do widza i nie próbuje być niczym więcej, niż jest. Bo to może i zwykła opowieść o przyjaźni dwójki ludzi, ale „najpowszechniejszą ich cnotą jest odmienność”, która właśnie może wzruszyć, a na sam koniec pozostawić uśmiech na twarzy widza. Czego chcieć więcej? W każdej podróży można spotkać kogoś, kto okaże się towarzyszem życia w tej mozolnej ziemskiej wędrówce. Wystarczy tylko się na to otworzyć, wyzbyć się wszelkich uprzedzeń, aby w ten właśnie może i prosty, ale jakże skuteczny sposób podnieść z ziemi, tak jak Tony, swój własny kamyk szczęścia w postaci przyjaciela, który niczym talizman chwilach największej niedoli będzie przynosił radość i… spełnienie.
Ocena: 8,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Autor recenzji publikuje swoje teksty także na blogu: filmaniak928693912.wordpress.comoraz jako Optimus_999 na Filmweb.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Green Book" – Kamyk szczęścia
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.444