4 619
5 237 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2424 dni temu
2018-04-03 21:32:48
Cieszy mnie także osobiście fakt, że reżyser „Ostatniego psa” nie poszedł ścieżką utartą przez ostatnie „Pitbulle”, gdzie miało być sporo picia i sporo przekleństw. Zamiast tego skupia on główną uwagę na fabule i na swoich bohaterach, a nie na tym by stworzyć na siłę jak najmocniejszy przekaz „walki policjantów z gangsterami”. W efekcie w filmie przez ponad kilkanaście pierwszych minut nie pojawia się ani jedno przekleństwo! Zaskakujące co nie? Oczywiście nie mamy tu także do czynienia z pięknymi, romantycznymi dialogami, pełnymi epitetów i metafor jak z „Romeo i Julii”, ale i tak widać sporą zmianę w traktowaniu historii. Sam film jest od 16 lat, a nie od 18 jak „Nowe Porządki”, czy „Niebezpieczne kobiety”. Dzięki temu nie mamy tu żadnych wyzywających scen, a właściwie na mojej sali kinowej pojawiło się całkiem spora liczba zarówno młodszych, jak i nieco starszych widzów. To świadczy jedynie o tym, że Pasikowski próbuje zmienić pogląd na temat „Pitbulla”, tworząc z niego w głównej mierze historię, a nie pokaz specjalny. I po raz kolejny mu się to udaje. W tym jednak wszystkim trudno nie odczuć, że „Pitbull. Ostatni pies” to pod wieloma względami film bardzo bezpieczny.
I tak jak cała historia została całkiem sprawnie i spójnie opowiedziana, a bohaterowie ciekawie przedstawieni, tak Pasikowski zupełnie nie potrafi się skupić na jednym z najważniejszych wątków w filmie – intrydze. Została ona bowiem potraktowana bardzo po macoszemu. Sama scena z wybuchem naprawdę wzbudziła moje spore zainteresowanie. Ale zaraz po przyjeździe policji, nic właściwie się nie dzieje. Dobra, jest pościg policjantów gangu na motocyklach. Ale gdy okazuje się, że to nie oni stali za śmiercią Soczka, to zaraz wideo się zacina. Nawet „Metyl” po pobieżnym przeszukaniu i przypadkowym spotkaniu „Gawełka” (świetna występ gościnny Zbigniewa Zamachowskiego), później pozostawia tę sprawę na bok. Zero wyjaśnień, zero akcji. Policja w tym filmie dopiero pod koniec nagle się budzi – a i tak antyterroryści nie potrafią długo trafić jednego człowieka. I trochę tego żal bo widać, że Pasikowski miał pomysł na ten film, ale przez zbyt dużą ostrożność (by nie stworzyć czegoś niepoprawnego), w ostateczności nie wykorzystał w pełni potencjału tej historii.
Sama realizacja również nie powala. Jest poprawna i tyle. Zdjęcia nie są niczym specjalnym. Podobnie muzyka Radosława Łuki, która jest wręcz niesłyszalna. Nawet montaż i dźwięk, który w poprzednich Pitbullach mógł zrobić wrażenie, tutaj nie ma zbyt dużej roli. Dlaczego? Bo Pasikowski główną uwagę poświęca historii i bohaterom. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy to była jego dobra decyzja, bo parę scen (atak terrorystyczny, pościg motocyklów) aż prosi się o elektryczne dźwięki niczym Hansa Zimmera, czy szybkie ujęcia. Mimo wszystko najnowszego „Pitbulla” i tak ogląda się całkiem przyjemnie. Szkoda tylko, że brakuje mu tego czegoś, czym mogły zaimponować choćby „Psy”.
Z kolei sceny akcji tak jak strona wizualna nie powalają, ale też specjalnie nie rozczarowują. Mamy tu parę szybszych przyspieszeń, parę niespodziewanych zwrotów akcji, a sama rzeź podczas dyskoteki naprawdę robi spore wrażenie. Reżyser zdecydowanie nie spuścił z tonu po „Jacku Strong” i wie jak należy nakręcić dobrą nawalankę. W efekcie na samym końcu otrzymujemy fantastyczny popis Starej Gwardii, która przeciwko rosłym przeciwnikom pokazuje w końcu, kto rządzi na ich podwórku. Przez to jednak znowu traci fabuła, ponieważ szybkie zwroty akcji powodują, że pojawia się tu wiele niepotrzebnych i niewiele znaczących wątków, jak np. ministra, czy całego otwarcia banku Miry. Gdyby zamiast ten czas poświęcić na rozwinięcie intrygi, to myślę, że efekt byłby znacznie lepszy.
Całe szczęście, mamy tu do czynienia z o wiele lepszą obsadą niż w poprzednich Pitbullach. Królem ekranu jest bowiem nie kto inny jak Marcin Dorociński. W roli „Despero” radzi on sobie doprawdy znakomicie. Jego wątek jest świetnie rozwinięty, a sam aktor nie sili się na niepotrzebne minki, bo wszystko jest w stanie wyrazić swoją postawą i słowami. I naprawdę da się go polubić, dzięki czemu przynajmniej widz wie, komu kibicować. Dorociński odgrywa swoją rolę znakomicie, a jednocześnie widać, że sprawia mu to łatwiznę, bo po prostu czuje się jak ryba w wodzie w roli obskurnego, ale lojalnego funkcjonariusza, który jednak czasem lubi się dobrze napić. Z pozostałych ról, które zwracają uwagę, należy jeszcze oczywiście wspomnieć o pozostałych członkach dawnych „psów”. Zarówno bowiem Krzysztof Stroiński, jak i Rafał Mohr udanie odnajdują się w swoich rolach, a dzięki sporemu czasu na ekranie, tworzą sylwetki postaci, które potrafią wzbudzić sympatię. Szczególnie mam tu na myśli „Metyla”, do którego postawa zmęczonego funkcjonariusza, wciąż rozpamiętującego grzechy przeszłości, pasuje idealnie. Jego duet z Dorocińskim jest świetny. Żałuję tylko, że zakończenie jego wątku pozostawiło we mnie spory niedosyt. Dobrze spisał się także Adam Woronowicz, który w roli czarnego charakteru „Juniora” doskonale wie, co w tej roli należy zrobić. Oby więcej takich jego ról. Zawiódł mnie z kolei Cezary Pazura, który nie pokazał niczego większego. Od tak, był bogaczem, władcą Pruszkowa i zakochanym… idiotą. A to że zabił jedną kobietę na początku filmu nie uczyniło z niego wcale ciekawszej postaci. Ponadto w tle można zobaczyć takich aktorów polskiego formatu jak Marian Dziędziel, Izabela Kuna, Agnieszka Kawiorska, czy Michał Kula – nie są to role szczególnie przyciągające uwagę, ale stanowiące przyjemne tło dla akcji.
Na koniec parę słów o Dodzie. Wiem, że można było mieć spore uwagi względem wyboru Pasikowskiego odtwórczyni do roli Miry. I sam tym nie byłem zachwycony. Dlatego, gdy szedłem do kina na „Pitbulla” to spodziewałem się jej fatalnej roli, ale ostatecznie nie było aż tak źle. Oczywiście Doda to i tak najsłabszy element układanki Pasikowskiego, ale przynajmniej dało się wytrzymać patrząc na nią na ekranie. No po prostu zagrała samą siebie, gwiazdę – taką jaką jest i będzie. Na początku jako posłuszna córeczka była irytująca, ale później po strzelaninie na dyskotece – pokazała swoje pazurki i udowodniła, że przy mniejszym gwiazdorzeniu może coś z niej będzie.
Podsumowując, „Pitbull. Ostatni pies” to całkiem udane zwieńczenie serii „Pitbulla”. Może nie idealne, ale stanowiące spójną całość, pomimo niezbyt ambitnej końcówki. Mamy tu parę dobrych zwrotów akcji, ciekawych postaci, a sama fabuła sprawia wrażenie poukładanej. Oczywiście nie jest to film idealny, bo intryga mogłaby być lepiej rozprowadzona, a potencjał paru postaci zmarnowano. Mimo to, gdy szedłem do kina, to myślałem, że w miejscu Pitbulla leży pies pogrzebany. A zamiast tego okazało się, że taki żywy pies jest znacznie lepszy niż martwy lew.
Ocena: 6/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Autor recenzji publikuje też na swoim blogu: filmaniak928693912.wordpress.com oraz jako Optimus_999 na Filmweb.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Pitbull. Ostatni pies" – Nie zadzieraj z psami!
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.397