
Do wszystkich malkontentów: uśmiechnijcie się, bowiem nie zawsze czarne chmury wiszą nad waszymi głowami. Tak samo z filmem, mimo sporej wady, jaką jest niespójny scenariusz, posiada on wiele mocnych stron. Na początek oprawa wizualna: rozmach widać, czuć i słychać w prawie każdym ujęciu. Efekty 3D nie męczą , nadają głębi i sporadycznie uderzają w nas odrobinkami pyłu, kurzu lub wody. Cieszy fakt, że za zdjęcia odpowiedzialny był Polak - Dariusz Wolski ("Piraci z Karaibów", "Karmazynowy przypływ"). Taki uzdolniony operator nie mógł nie podołać zadaniu i znów pokazał klasę. Intrygujące intro i wstęp okraszony jest klimatyczną muzyką w stylu Johna Williamsa ("Gwiezdne Wojny"), dalej również nasze zmysły słuchu doznają dźwięków i nut idealnie dopasowanych do wydarzeń dziejących się na ekranie. Jest tu kilka scen, które wcisną was w fotel i spowodują szybsze bicie serca. Co prawda główna protagonistka, pani naukowiec, Elizabeth Shaw (Noomi Rapace) nie ma już w sobie takiej charyzmy jaką posiadała porucznik Ellen Ripley, ale jest coś, przepraszam, ktoś, kto ratuje ten film przed zagładą i zapomnieniem. To android David, a konkretniej aktor, który wciela się w jego rolę - Michael Fassbender ("X men: Pierwsza Klasa"), czyli nowa nadzieja Hollywood. Ten, niezwykle, utalentowany Brytyjczyk może zagrać wszystko, śmiem podejrzewać, że nawet drzewo w jego wykonaniu byłoby świetnym, godnym wszelkich pochwał epizodem. Wszystkie momenty, w których się pojawia, sprawiają, że włoski na rękach falują i ciężko oderwać wzrok od wielkiego ekranu - jest nieprzewidywalny, czarujący, zagadkowy. Oby wreszcie dostał Oscara, bo w pełni na to zasłużył.
Tytułem końca - pozwólcie, że porównam "Prometeusza" do innego wysokobudżetowego hitu kinowego - "Avatara". Co takiego miał film Camerona, że stał się najbardziej kasowym filmem? Krytykowano banalny scenariusz, ale było coś innego, co miało mu zapewnić sukces - udoskonalona technologia 3D i efekty wywołujące zawrót głowy. Do tego magiczny klimat i uniwersalizm. Natomiast dzieło Scotta miało stać się czymś więcej, niż kolejną fantastyczną produkcją dla całej rodziny. Potencjał tu drzemiący, zabili częściowo scenarzyści, producenci, a także sam reżyser. Zamiast wartości artystycznych, znowu najważniejsza była chęć zarobku setek milionów dolarów. Jest jednak nadzieja, że może dłuższa wersja, która będzie wydana na DVD/Blue-ray, zmieni oblicze tego filmu i zapisze się, jeśli nie złotymi, to chociaż srebrnymi zgłoskami w historii kina science-fiction.
Ocena: 6,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję