
Spokojnie, bez obaw. Nigdy nie był obiektem badań Warrenów. To tytułowy antagonista powieści Grahama Mastertona. Przez chwilę uwierzyłem, że może istnieć naprawdę, na szczęście pod koniec ostatniej strony zrozumiałem, że to tylko potęga wyobraźni autora. Bowiem Masterton to jeden z tych pisarzy, którzy potrafią budować napięcie i sprawiać, że czytelnikom zjeży się włos na głowie. Już raz o nim wspominałem, zachęcając wszystkich do przeczytania thrillera pt. „Geniusz”.
źródło: www.grahammasterton.co.uk
Powieścią „Wendigo”, Masterton udowadnia, że nadal należy do grona mistrzów horroru. Wymyślona przez niego wciągająca fabuła oraz barwne postacie nie mają prawa nudzić. Od początku kibicujemy bohaterce (część z was nie zapała jednak do niej sympatią – w kilku momentach nieco denerwuje), która wpada po uszy w wielkie bagno. Co dokładnie zrobiła? Wszystko zaczyna się od nocnego napadu.
Lily Blake to mieszkająca w spokojnej okolicy Minneapolis agentka nieruchomości. Jest rozwiedziona, ma dwoje małoletnich dzieci. Pewnej nocy jej życie zmienia się diametralnie, a ciąg następujących po sobie zdarzeń obraca wszystko o 180 stopni. Zamaskowani mężczyźni porywają jej córeczkę i synka, a ją samą próbują spalić. Tylko cudem uchodzi z życiem. O zlecenie uprowadzenia podejrzewa byłego męża. Przez miesiące policja i FBI są bezradne. Śledztwo stoi w miejscu. Zdesperowana kobieta ma tylko jedno wyjście: poprosić o pomoc prywatnego detektywa (jedna z ciekawszych postaci). Ten zaprowadza ją do swojego znajomego – indiańskiego szamana z plemienia Mdewakanton. W leśnej chatce dochodzi do umowy. Indianin odnajdzie dzieci pod jednym warunkiem: Lily musi doprowadzić do zwrotu świętych ziem przeznaczonych pod komercyjną zabudowę osiedla dla bogaczy.
Każda matka zrobiłaby wszystko, by odnaleźć swoje dzieci. W tym przypadku „wszystko” oznacza również wezwanie leśnego ducha – Wendigo, który wytropi człowieka, choćby skrył się w puszczy amazońskiej. Początkowe sceptycznie nastawiona bohaterka, zmienia swoje zdanie, gdy na własne oczy przekonuje, jaką moc posiada owe „monstrum”. To nie przelewki. Wendigo jest silny, szybki i częściowo niewidzialny, a walka z nim nie ma sensu. Czy kobieta odzyska dzieci? Jaką zapłaci za to cenę? Z duchem lasu nie ma żartów.
Książka nie przez przypadek nawiązuję do „Manitou” – pierwszej słynnej powieści Mastertona. W obu przypadkach jest sporo nawiązań do indiańskich wierzeń. Czytając ją, nie raz będziecie zszokowani stylem, jakim autor opisuje ataki Wendigo. Wszelki hałas za oknem sprawi, że serce będzie bić szybciej, a samotna wyprawa do lasu stanie się nie lada wyczynem. Ale dotyczy to przede wszystkim ludzi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z horrorami. Reszta, zaznajomiona z bibliografią m.in. Lovercrafta czy Kinga, nie odczuje wielkiego strachu.
„Wendigo” nie jest książką wybitną, ale to solidna pozycja dla wierzących w duchy i wielbicieli powieści grozy. W sam raz na jesienne wieczory.
Ocena: 7/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję