8 351
9 846 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3390 pkt)
3213 dni temu
2016-03-30 19:40:07
Niezaprzeczalną wizytówką obrazu jest stojące na wysokim poziomie aktorstwo, które idzie w parze ze świetnie zarysowanymi postaciami pierwszoplanowymi. Pan Darcy w wykonaniu Sama Riley’a i Elizabeth Bennet zagrana przez młodziutką Lily James niemal z miejsca pozyskują sympatię widza. Oboje błyszczą na ekranie, wykorzystując w stu procentach potencjał zawarty w oddanych do ich dyspozycji przez scenarzystów postaciach i relacji pomiędzy nimi.
Tak więc po jednej stronie barykady mamy poruszającą się z gracją tancerki, precyzją zegarmistrza i zwinnością szermierza bohaterkę, która kładąca w morderczym tangu raz po raz z każdym kolejnym śmiercionośnym piruetem nacierających zombie, jest urzekająca fascynująca i absorbująca. To przepiękna, o delikatnych rysach twarzy kobieta, o niemal dziewczęcej urodzie. Lecz nie dajcie się zwieść pozorom. Pod tą maską wrażliwości, delikatności i kruchości skrywa się twarda kobieta znająca i ceniąca swoją wartość. W świecie zdominowanym przez mężczyzn wybija się ponad przeciętność swoimi umiejętnościami, uszczypliwym językiem i nietypową osobowością (brakiem chęci do szybkiego zamążpójścia). Po drugiej natomiast znajduje się cyniczny i zdystansowany pan Darcy, który chłodnym spojrzeniem ocenia dziejące się na ekranie wydarzenia oraz bez mrugnięcia okiem egzekwuje swój pozbawiony skrupułów i litości kodeks. To typ człowieka, który najpierw działa, a dopiero potem zadaje oczywiste pytania. Rzeczeni bohaterowie to pozornie ogień i woda, wykluczające się przeciwności, które nie potrafią ze sobą wspólnie koegzystować. Jednakże w miarę rozwoju historii odkrywamy, że pana Darcy’ego i Elizabeth Bennet więcej łączy niż dzieli. Film zatem napędza gwałtowna relacja pomiędzy głównymi bohaterami tej niecodziennej hybrydy, która przechodzi przez wszystkie możliwe stadia – począwszy od fascynacji, poprzez wzajemną niechęć, rozczarowanie, a nawet wrogość, kończąc jednak na skrywanej empatii oraz ostatecznie płomiennej i niegasnącej miłości. To dzięki powyższym postaciom film nabiera barw oraz niejednokrotnie groteskowego posmaku.
Szkoda tylko, że na ich tle cierpi nieco drugi plan dzieła, któremu poświęcono zbyt mało czasu. Widać tutaj potencjał, ale nie został on w pełni wykorzystany. Z pozostałych sióstr Bennet wyróżnia się tylko Jane (Bella Heathcote) – reszta przemyka przez ekran niczym niezauważalne cienie – która zasadniczo stanowi jedynie obiekt westchnień dla pana Bingley’a (Douglas Booth). Wątek romansowy zaś obojga postaci służy twórcom tylko do zawiązania właściwej akcji, po czym schodzi na drugi, a może nawet i trzeci plan produkcji. Jednakże najbardziej rozczarował pan Wickham (Jack Huston). Postać obronił tylko i wyłącznie zmyślny scenariusz, bo sam aktor odwalił fuszerkę. Jego Wickhamowi brakuje pazura oraz zwyczajnej pasji, przez co wydaje się sztuczny i wymuszony. Pozostali bohaterowie posiadają już marginalne znaczenie dla fabuły. Należą do nich pan Bennet (Charles Dance – zupełnie niezrozumiała decyzja twórców i zmarnowanie talentu aktora na tak prozaiczną wręcz rolę, czyli dobrotliwego ojca wszystkich pięciorga sióstr), pan Collins (Matt Smith, któremu przypadła w filmie funkcja naczelnego błazna – zdecydowanie udana) i Lady Catherine de Bourgh (Lena Headey, co z tego, że dostała intrygującą i momentami złowieszczą bohaterkę, skoro na ekranie gościła zaledwie kilka minut).
Nowe dzieło twórcy młodzieżowych hitów – Burra Steersa – jest brutalne, seksowne oraz przełamujące schematy, mimo to nie jest tak ostre i nie na tyle podkręcone, jak można się było spodziewać po zwiastunach. Wielka szkoda, bo twórcy mogli w kilku aspektach zdecydowanie mocniej uderzyć; nieco odpłynąć we własnych fantazjach. Niestety tak się nie stało, a zatem otrzymaliśmy absorbujący i oryginalny film, lecz utrzymany w zachowawczym i mimo wszystko grzecznym tonie. Podsumowując, jest to kino odpowiednie dla ludzi poszukujących relaksującej i niezobowiązującej rozrywki, a także dla wszystkich kinomanów, którym zbrzydły już kolejne wierne adaptacje prozy Jane Austen. Z pewnością „Duma i uprzedzenie, i zombie” to pewnego rodzaju odskocznia i powiew świeżości w eksploatowanym przez lata temacie nieumarłych trupów. Polecam!
Ocena: 7/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu MoviesRoom.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Duma i uprzedzenie, i zombie" – Życie to najzdradliwsze i najbardziej zabójcze ostrze
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2025 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.304