6 273
7 193 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
3262 dni temu
2015-12-19 19:56:21
Abrams czasem ma też ochotę zbytnio się zapędzić z akcją, a niektóre ujęcia i rozwój bohaterów ukazywać nieco chaotycznie, ale można mu to wybaczyć. Wydaje się, że gdzieś czuwa duch mistrza Yody, który pozwala, aby J.J. obdarzył film autorskim stylem, ale i nieco go stopuje przed zakusami wplecenia w obraz tzw. lens flare. Reżyser potrafi odnaleźć złoty środek, idealnie łącząc praktyczne efekty z komputerowym CGI (tu jedynie Snoke jest zgrzytem – zamiast grozy i tajemnicy, bardziej cierpi na rzucający się w oczy „tani” motion capture) i nie pozwala, by warstwa techniczna przejęła władzę nad treścią.
Poza tym świetnie prowadzi aktorów. Niemalże większość postaci jest i bardzo dobrze napisana i zagrana. Wiadomo, że Harrison Ford to klasa sama w sobie – strzela ironicznymi ripostami na lewo i prawo, a Carrie Fisher bez problemu wciela się w Leię Organę. Ich wiek nie był żadną przeszkodą, by ponownie wiarygodnie zagrali znanych bohaterów. Natomiast wielką niewiadomą byli Daisy Ridley – Rey, John Boyega jako Finn i Adam Driver – Kylo Ren. Najciekawiej wypada Daisy. Co tym bardziej cieszy, gdyż jest debiutantką. Wróżę jej niebywałą karierę (oby tylko nie wpadła w sidła nałogów jak kiedyś Fisher). Jej Rey to sprytna heroina z krwi i kości, ale bliżej jej do energetycznej i odważnej Katniss z „Igrzysk śmierci” aniżeli np. elektryzującej Furiosy w wykonaniu Charlize Theron. Ridley z łatwością wpasowała się w ten galaktyczny świat. Również towarzyszący jej na ekranie Boyega („Atak na dzielnicę”) czuje się tu jak ryba w wodzie. Szybko odnajdujemy z nim więź. Jest zabawny, ale w ten pozytywny sposób (nie ma żenady, jaką kiedyś zaserwował nam komputerowy Jar Jar Binks). Jest między tą dwójką chemia, co powoduje, że od samego początku im kibicujemy. Niesłuszne były oskarżenia i negatywne wpisy na forach, że ten czarnoskóry, dwudziestokilkuletni aktor pasuje do „Gwiezdnych wojen” jak pięść do nosa. Nieco gorzej, choć i tak poprawnie wypada ten trzeci, antagonista Kylo. To nie postać tej rangi, co Vader. To zaślepiony wyznawca ciemnej strony mocy z mocno zwichrowaną psychiką. Szaleniec, którego niełatwo poskromić. Jego relacje z generałem Huxem (rudowłosy Domhnall Gleeson, nie tak charyzmatyczny, jak Peter Cushing w roli Tarkina w „Nowej nadziei”) to dość intrygujący wątek. Obaj są żądni władzy i obsesyjnie dążą do wyznaczonego celu. Dla mnie jednak to nie żadna z powyższych postaci, a pilot Poe Dameron (angaż Oscara Isaaca był strzałem z blastera w dziesiątkę; czyżby przyszły charakterny odpowiednik Hana Solo?); sympatyczny niczym WALL.E, biało-pomarańczowy kulisty droid BB-8 oraz enigmatyczna, wykreowana w CGI Maz Kanata są tymi, bez których uniwersum „Star Wars” nie miałoby racji bytu. Niesamowite postaci.
„Przebudzenie Mocy” ogólnie wygrywa niemal na wszystkich polach, i naprawia, to co zepsuł Lucas w prequelach. Może i John Williams nie urzeka już nowymi kompozycjami, tak aby zanucić je zaraz po seansie i zapamiętać na lata (poza klimatycznym motywem Rey), ale to nadal są „Gwiezdne wojny”. Czuć to coś, coś, co kiedyś porywało widzów ku wspaniałej przygodzie. I powtórnie jest to odpowiednio zbalansowane (humor kontra powaga, kino familijne i science fiction). Poezja kosmosu i surowo-barwny świat, który tętni życiem. Nawet wtórność scenariusza okazuje się paradoksalnie jego siłą.
Na „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” czekało miliony ludzi, dla których ten film, to dużo więcej niż zwykła komercyjna rozrywka. To religia, mitologia i jednocześnie machina do zarabiania ogromnych pieniędzy. Odpowiednia strategia marketingowa podgrzewała napięcie. Czy udało się zadowolić wszystkich? Nie, na stu miłośników, wręcz wyznawców „Star Wars”, znajdzie się kilku niedopieszczonych, którzy nie zaakceptują takiej wizji. Trzeba też mieć na uwadze, że to dopiero wstęp do większej całości. Poprzeczka została postawiona wysoko. Czy reżyserzy kolejnych epizodów: Rian Johnson („Looper – Pętla czasu”) i Colin Trevorrow („Jurassic World”) ją przeskoczą? Po drodze pojawią się jeszcze tzw. spin-offy, więc w najbliższych latach będziemy w odległej galaktyce gościć nieraz. Oby tylko z równie udanym skutkiem. Z J.J. Abramsa sam Yoda byłby dumny! Podszedłby do niego, wziął obie dłonie i powiedział: „Twoim sprzymierzeńcem jest Moc i potężnym sprzymierzeńcem ona jest”.
Ocena: 8/10
Ocena osobista: 8,5/10 (z sentymentu o pół punktu podwyższona)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor publikuje też na portalu Filmweb.pl pod nickiem Aragorn88
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy" – Yoda byłby dumny!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.305