Pierwszy sezon „The Witcher” składa się z ośmiu ok. godzinnych odcinków, które przedstawiają opowiadania z wiedźmińskiej sagi w sposób niechronologiczny. Fabuła nie jest zatem wiernym odwzorowaniem, punkt po punkcie, poszczególnego tomu, a widz może liczyć na niekonwencjonalne podejście do niej ze strony Netflixowych wodzirejów.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: materiały prasowe/Netflix)
Widać jak na dłoni, że showrunnerka Lauren Schmidt Hissrich (znana choćby ze stworzenia scenariusza do bardzo udanego „Daredevila”) była silnie wspierana przez nominowanego do Oscara Tomasza Bagińskiego w procesie produkcyjnym. Sądzę, że pomyślnie dopilnowano, by „Wiedźmin” nie stracił swojej tożsamości na rzecz stania się serialową popłuczyną „Gry o Tron”.
Skoro przy porównaniach względem tytułu od HBO jesteśmy, to muszę rzec, że jakość kinematograficzna jest w większości po stronie „GoT” (biorę teraz oczywiście pod uwagę tylko pierwsze sezony). Więcej tam było skupienia w poszczególnych scenach i płynnego montażu między nimi. W „The Witcher” jest trochę tak, jakby twórcy bali się, że przestojowy moment może ich „ugryźć”, a spokojniejsze ujęcia wśród różnych scenerii prędzej zanudzą widza, aniżeli pozwolą mu na ułożenie samodzielnej opinii na temat przedstawianego świata.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: materiały prasowe/Netflix)
Próbuję wejść w skórę kogoś, kto nie miał styczności z grami bądź książkami traktującymi o perypetiach Geralta z Rivii i muszę przyznać, że taki ktoś może się najzwyczajniej zrazić fabułą z ADHD, która w większości (chyba poza pierwszym odcinkiem) napędzana jest bardzo słabo związanymi wątkami. Uważam, że jest tu wiele wspaniałych momentów i można raz za razem wyłuskiwać je z serialu, by sprawiły nam ponownie radość – ale widzę niestety również jak grubą nicią zostały one pozszywane.
Niezbyt podobały mi się również sceny batalistyczne. Są wstawione bardziej na alibi, mają co rusz bardzo przeciętne ujęcia i chociaż są „odpowiednio” krwawe, nie wzbudziły we mnie żadnego zaangażowania. Zasadniczo, to wiedziałem już przed samym seansem „Wiedźmina”, że ten segment będzie kulał w serialu – wystarczyło mi przyjrzenie się kiedyś kilku „klatkom” z któregoś trailera. Materiał do poprawy (choćby lekkiej).
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: youtube.com/screenshot)
Wymieniłem bodajże wszystkie największe „okruchy lodu”, które wpadły mi za kołnierz podczas obcowania z nowym dziełem Netflixa. Czas najwyższy, by rozdać pochwały – a jest faktycznie za co.
Po pierwsze: casting. Na miesiące przed premierą „Wiedźmina” nikt nie miał wątpliwości, iż to właśnie Henry Cavill i jego pasja do wiedźmińskiego świata stanie się głównym motorem napędowym produkcji. Jego liczne wywiady umocniły jego pozycje w internecie jako ulubionego Buff Nerda. Nikt już nie pamięta, że to Mads Mikkelsen był pierwszym wyborem fanów. Jednakże bardzo miłym zaskoczeniem są kreacje Yennefer (Anya Chalotra), Ciri (Freya Allan) oraz Jaskra (Joey Batey). Nie miałem żadnego podejrzenia jak wymienieni aktorzy wypadną w swych rolach, ale z radością stwierdzam, że wraz Henrym tworzą cztery ramienia największego plusa serialu. Uwodzicielska i wyrachowana, a jednak skrywająca w swym mroku wielką wrażliwość Yennefer kradnie show, gdy tylko kamera zatrzyma się dłużej na jej osobie. Doceniam zarówno jej backstory, które (mimo, iż przedstawione w dość rewolucyjny sposób) tworzy pewną więź między widzem a ów czarodziejką. Faktycznie, najmniej wiemy wciąż o Ciri i jest ona na razie swoistym „popychadłem” scenariuszowym, ale jestem pewien, że w następnych sezonach pozwoli nam się poznać dużo lepiej – podobnie jak działo się to w książkach. Poza tym, jej wygląd jest niemalże perfekcyjnym odbiciem moich wyobrażeń o tej postaci, a to już dobry początek. Olbrzymim wygranym castingu jest również Jaskier. Joey Batey odwzorował tę personę celująco (dodatkowo zachwycił mnie nie lada talentem wokalnym – a nie należę do ludzi, którzy przepadają za „śpiewającymi przerywnikami” w filmach), ma ten leciutki urok i błysk, którym charakteryzował się książkowy oryginał.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: materiały prasowe/Netflix)
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: materiały prasowe/Netflix)
Ponarzekałem sobie wcześniej na większe, bitewne plany, dlatego teraz złożę kwiaty na „ołtarzu” pojedynków. Wymiana ciosów pomiędzy Geraltem a niebezpiecznie urokliwą Renfri (Emma Appleton) to jest jedna z najlepszych scen pierwszego sezonu w moim odczuciu – od czasów walki Maximusa z Tygrysem z Galii („Gladiator”) nie byłem tak zachwycony i pochłonięty starciem dwóch przeciwników na ekranie. Dobrze się również ogląda wiedźmina, gdy ten radzi sobie ze strzygą wśród zrujnowanych komnat opuszczonego pałacu, lub bandą guli w ciemnym lesie. Ma to wszystko vibe znany z gier wideo, ale ogólnie widać autorski pomysł na te ujęcia.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: materiały prasowe/Netflix)
Kontynuując temat potworów, to wyobraźnia i pieczołowitość z jaką zostały wykreowane musi zostać doceniona. Ich prezencja może śmiało konkurować z bestiariuszem „Dzikiego Gonu”. Ponadto, chwilami można zauważyć, iż twórcy korzystają z praktycznych efektów specjalnych – możemy dzięki temu uświadczyć bezpośredniości obcowania/starć między nimi a Białym Wilkiem. Nie są to każdorazowo cyfrowe figurki pochodzące z systemów komputerowych.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: youtube.com/screenshot)
Bardzo podoba mi się scenografia. Gdy ujęcia są statyczne (nie jak w przypadku większych bitew), można szczerze się zachwycić ich jakością – Geralt czerpiący wodę do manierki w gęstym lesie, iluzja w wieży Stregobora czy fantasmagoria widziana przez Ciri po wypiciu wody ze źródła Brokilonu to moje przykłady pierwsze z brzegu. Wielka szkoda, że dość rzadko przychodzi nam się nimi nacieszyć przez dłuższą chwilę. Niezmiennie jednak, osobom odpowiedzialnym za te widoki należą się brawa.
Kadr z serialu "The Witcher" (źródło: youtube.com/screenshot)
„The Witcher” to produkcja bardzo nierówna. Widzowie niezaznajomieni uprzednio z jej światem mogą czuć się bardzo zagubieni i uznać fabułę za bardzo nieczytelną. W pewnym stopniu również ja tak uważam, mimo iż książki czytałem a przy grach „przeklikałem” paręset godzin. W następnych sezonach konieczna jest powolniejsza i bardziej sukcesywna narracja (a co za tym idzie – podzielona na większą liczbę odcinków), by odbiorca mógł lepiej ogarnąć wiedźmiński świat, zaproponowany przez Netflixa. Kilka elementów (zwłaszcza główne postaci czy niewspomniana przeze mnie wcześniej ścieżka dźwiękowa) jest tu naprawdę świetnych i muszą zostać one w przyszłości połączone solidniejszym spoiwem aniżeli bałaganiarskimi „skokami” poprzez kolejne sceny. Liczę, że serial uwolni w przyszłości drzemiącą w nim moc. Wiem, że ją posiada, bo mój medalion drży.
Ocena: 6,5/10
PS. Serial oglądałem z lektorem.
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu Filmweb.pl pod nickiem _GsHock_
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "The Witcher" – Okruchy Lodu
Aragorn136
1791 dni temu
I ja tam był, miód i piwo pił. Co żem widział? Klimat kipiący, rozmach ledwo zipiący. Dramaturgię do dupy i wiedźmina, co pięknie ciacha mieczem kręgosłupy! Ten montaż i zaburzenie chronologii jakoś kupuję, emocji za wiele nie czuję. Cavill jako Geralt prawie wymarzony, muzyka wpada w ciekawe tony (nie tylko piosnka Jaskra, bo i motywy Białego Wilka, mimo że gdzieś z tyłu, ucho pieszczą aż miło). Poprawność polityczna do przyjęcia i tu i tam (mimo wciskania czarnych tam i siam). Potencjał jak jasna cholera, tylko jeno aby mroczniej nieco było. I by w głowie się bardziej kręciło niż po wizycie dilera. Gold Dragon - hmm, eee, ooo. 6,5/10.
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora GieHa
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.573