4 122
5 378 min.
Autorzy/pisarze
admin (47565 pkt)
1838 dni temu
2019-11-11 10:48:08
(Altao.pl) Czy Artur Urbanowicz wierzy w zjawiska paranormalne? A gdy czarny kot przebiegnie ulicę, zatrzymuje auto, aby przepuścić najpierw innego kierowcę?
Artur Urbanowicz: Oczywiście że wierzę, choć może nie w czarne koty. Jestem wierzący, wierzę w Boga, więc wierzę również w jego wrogów. Nic nie przeraża mnie tak, jak demony i opętanie. Nie namówisz mnie na wywoływanie duchów i odprawianie guseł, uważam to za bardzo niebezpieczne, bo nigdy nie wiesz, co może przybyć z drugiej strony. Wierzę również w „zwykłe” duchy. Wierzę, że mogą stanowić projekcję, echo, wspomnienie dusz ludzi, którzy pozostawili tu swoje niepozałatwiane sprawy. Jestem zdania, że wielu rzeczy ze świata duchowego nie jesteśmy jeszcze w stanie pojąć ludzkim umysłem, możliwe, że nie uda się nam to nigdy. Już na starcie powinniśmy założyć, że próbujemy zbadać istoty wielokrotnie od nas starsze, potężniejsze i mądrzejsze. Czy to możliwe? Zauważmy, że wszystkie byty, jakie do tej pory udało się zbadać człowiekowi, miały o wiele mniejsze możliwości intelektualne niż on. Wyobrażasz sobie, że człowiek staje się obiektem badań dajmy na to mrówek? Według mnie to trafne porównanie dla próby zamknięcia przez nas w sztywne naukowe ramy świata demonów.
(Altao.pl) A czy zna jakieś powodujące ciarki na plecach opowieści o duchach, w których jest ziarno prawdy? I może nam je streścić?
Artur Urbanowicz: Oczywiście. Aby je poznać, zapraszam do przeczytania posłowia w „Inkubie”, oczywiście po uprzednim przeczytaniu powieści. Mogę również zdradzić, że pewna osoba z moich bliskich była opętana i pewne teksty, które pojawiają się w „Grzeszniku”, są jej, słowo w słowo. Innych historii nie chcę zdradzać – może będą stanowić podkładkę pod moje kolejne powieści...
(Altao.pl) Porozmawiajmy o Twojej trzeciej, wydanej przez Vesper wiosną tego roku, książce, czyli o „Inkubie”. Wracasz w niej na rodzimą Suwalszczyznę. Co takiego ma w sobie ten region, że idealnie nadaje się do historii z dreszczykiem? Zakorzeniony tam słowiański folklor, i ludowe legendy; czy bardziej zimny, ponury klimat?
Artur Urbanowicz: Wszystko po trochu: bogata historia i mnóstwo legend, baśniowy klimat, w którym piękno krajobrazów miesza się z mistycyzmem i tajemnicą, rozbudowana paleta lokalnych zwyczajów, sporo terenów wiejskich, z dala od miast, rudy metali pod ziemią, które negatywnie wpływają na zdrowie – także psychiczne – lokalnych mieszkańców, i wreszcie opowieści. Całe mnóstwo historii, które dostarczają masę inspiracji. Życie jest najlepszym pisarzem ze wszystkich.
Przerażająca ilustracja (źródło: archiwum prywatne/Facebook)
(Altao.pl) Ponownie dajesz się w niej poznać jako wnikliwy obserwator rzeczywistości. Jak przygotowywałeś się do napisania wielostronicowego „Inkuba”? Na ile jego niepokojąca fabuła opiera się na prawdziwych zdarzeniach? Podobno miejscowa ludność nie zawsze otwarcie o nich opowiadała? Skąd ta obawa?
Artur Urbanowicz: Pracy było sporo. Zaczęło się właśnie od opowieści pewnego mieszkańca regionu, który odezwał się do mnie sam po przeczytaniu pierwszej wersji „Gałęzistego”. Okazały się bardzo inspirujące i działające na wyobraźnię, zwłaszcza że w ich trakcie objechaliśmy wszystkie te miejsca w szarej, ponurej, lutowej scenerii. Potem sam kilka razy wyszedłem w teren, aby dowiedzieć się jeszcze więcej o lokalnych zwyczajach suwalskiej wsi z lat siedemdziesiątych, pochodziłem, zagadywałem, pytałem, notowałem. Co do obawy niektórych ludzi odnośnie do mówienia – to były naprawdę wyjątki. Ludzie, zwłaszcza starsi, bardzo lubią, kiedy się ich pyta, są kopalnią inspiracji, lubią opowiadać o sobie i lokalnej historii. To podstawowe prawo psychologii – ulubionym tematem każdego człowieka jest on sam. Na tym moje przygotowania jednak się nie kończyły. Raz nawet spędziłem samotną noc w chacie obok miejsca brutalnej zbrodni, co dało mi jeszcze więcej pomysłów. Sporo czytałem, oglądałem filmy dokumentalne i rozmawiałem o pracy policji i wymiaru sprawiedliwości. Nie było innej rady – „Inkub” w połowie jest klasycznym kryminałem. Rozmawiałem z policjantami, prokuratorami, technikami kryminalistyki, patologami, prawnikami, specjalistami od nieruchomości, lekarzami i pracownikami urzędu stanu cywilnego. Wreszcie – czytałem publikacje naukowe o polskich czarownicach i ich demonach osobistych, zaliczyłem też „Młot na czarownice”, w którym po raz pierwszy natrafiłem na pojęcie inkuba. Aby przekonać się, na ile fabuła opiera na prawdziwych wydarzeniach, raz jeszcze zachęcam do przeczytania posłowia tej powieści. Wszystko tam wyjaśniłem. Zaznaczam jednak, że nie jestem dziennikarzem, który prawdziwość owych pogłosek zweryfikował w kilku źródłach. Nie miało dla mnie znaczenia, czy rzeczywiście są prawdziwe. Wystarczyło, że są inspirujące. Nie pisałem reportażu, tylko fikcję literacką.
(Altao.pl) W swoim godzinnym programie stand-upowym pt. „Słowo horroru” zachęcasz polską młodzież do czytania książek. Przekonujesz ich, że literatura to równie świetna i lekka rozrywka, co kino? Czy może masz jakieś inne sposoby, którymi dodatkowo przekonujesz młodych ludzi, aby poświecili wolny czas także tej poważniejszej, dramatycznej literaturze?
Artur Urbanowicz: Nie jestem profesjonalnym komikiem, więc nazywajmy proszę „Słowo horroru” one-man-show, nie stand-upem. Wolę tak, bo kiedy nie muszę być za wszelką cenę zabawny, lepiej mi to wychodzi. Odwiedziłem na spotkaniach autorskich z młodzieżą już dziesiątki szkół i zawsze, zanim przechodzę do omówienia swoich książek, uświadamiam młodych, że za ich niechęć do czytania odpowiadają lektury. To lektury w największej mierze odpowiadają za spadek czytelnictwa w Polsce i uważam je za najgorsze zło. Dlaczego? W dobie internetu, kiedy chcemy mieć wszystko podane szybciej, przystępniej, zwięźlej, przyjemniej (z czego wynika popularność memów i stron takich jak Kwejk), lektury, jako napisane archaicznym, trudnym językiem, którego czytanie nie sprawia przeciętnemu odbiorcy żadnej przyjemności, są niedopasowane do czasów. Lektury męczą i nudzą, przez co czytanie kotwiczy się dzieciom w głowie jako bolesny i nudny obowiązek. Tymczasem istnieją książki, których odbiór może być świetną zabawą. Możesz być pewien, że gdyby młodzież czytała w ramach lektur „Harry’ego Pottera” zamiast „Krzyżaków”, czytelnictwo w Polsce by rosło. Bo to się czyta z zapartym tchem, to się pochłania, to świetna rozrywka. Przepraszam, może kogoś urażę, podnosząc rękę na świętość, jaką dla niektórych jest klasyka literatury, lecz gloryfikowanie jej i zmuszanie (to dobre słowo) młodzieży do jej czytania będzie skutkować dalszym spadkiem czytelnictwa w Polsce. Inna sprawa to to, że młodzi ludzie na ogół nie mają pojęcia, że mogą zaproponować nauczycielowi lekturę. Owszem, muszą przerobić program, lecz gdyby zdarzył się wolny slot, mogą w tym czasie omówić to, na co mają ochotę. Również uświadamiam o tym młodzież i zachęcam nauczycieli czytających ten wywiad, by „pouczyli” w tej kwestii swoich podopiecznych.
Po wprowadzeniu na temat lektur przechodzę do prezentacji swojej twórczości i staram się ją przedstawiać jak najciekawiej, z przymrużeniem oka. Chyba działa, praktycznie zawsze udaje mi się zaciekawić słuchaczy, a zdarzało mi się już występować przed ekstremalnie trudną publicznością. Najfajniejsza jest ta satysfakcja, kiedy po każdym spotkaniu kilka, czasem nawet kilkanaście osób jest autentycznie zainteresowanych przeczytaniem moich książek. I o to chodzi – o pracę u podstaw. Na litość boską – dzieci powinny czytać wyłącznie to, co będzie dla nich dobrą zabawą. Bo są dziećmi. Po prostu. Po trudniejsze w odbiorze (mówię o formie, nie o treści czy tematyce) rzeczy mogą sięgać (lub nie) jako dorośli. W trakcie edukacji, dla dobra czytelnictwa w Polsce, nie powinny.
(Altao.pl) Zarówno w „Inkubie”, jak i wcześniejszym „Grzeszniku” umiejętnie mieszasz gatunki. Raz jest to połączenie horroru o opętaniu z gangsterską historią. Innym razem horroru z kryminałem. Taki miszmasz faktycznie jest ciekawszy od „zwykłej” powieści grozy. Czy Twoja kolejna książka także będzie paranormalnym dreszczowcem z elementami innego gatunku?
Artur Urbanowicz: Tak, tyle że jak już powiedziałem, „Paradoks” będzie w największej mierze thrillerem psychologicznym z elementami fantastyki, kryminału i grozy i absolutnie nie należy podchodzić do niego jak do horroru. Liczę również na to, że Czytelnik wyniesie z niego sporo wiedzy na temat, jak matematyka przydaje się w zwykłym, codziennym życiu, a zwłaszcza w dobrej komunikacji. Pokażę też, że praca organów ścigania na całym świecie opiera się na złych założeniach, co było ciekawym odkryciem również dla mnie jako autora literatury, bo wywraca ono do góry nogami wiele związków przyczynowo-skutkowych w kryminałach. Co do bohaterów – chyba jeszcze żaden z dotychczas przeze mnie wykreowanych nie został skonstruowany tak wnikliwie i wyczerpująco jak Maks Okrągły ps. „Square” – główna postać rzeczonej historii. To najlepszy student matematyki na swoim wydziale i chorobliwy perfekcjonista w jednym. Jego umysł, przesiąknięty królową nauk, przestawił się na skrajną efektywność – chłopak uczy się szybciej, robi więcej i osiąga lepsze wyniki niż rówieśnicy. Sytuacja ta ma jednak swoją ciemną stronę. Maks to taki intelektualny rasista – gardzi ludźmi mniej inteligentnymi do niego i traktuje ich z góry, przez co nie jest zbyt lubiany. Paradoksalnie jednak najbardziej gardzi... samym sobą – zwłaszcza kiedy popełnia błąd, który jego zdaniem mu nie przystoi, i czuje z tego powodu potężną złość. Czasem przybiera to ekstremalne formy – Maks wymierza sobie coraz dotkliwsze kary poprzez samookaleczanie.
Pewnego dnia w jego otoczeniu pojawia się osoba, która anonimowo wpływa na jego życie – między innymi zapobiega utracie oszczędności, odzyskuje skradziony portfel, a nawet dziewczynę, z którą Maks nie potrafił się dogadać. Chłopak zdaje sobie sprawę, że ktoś nieproszony naprawia jego błędy. Ktoś od niego inteligentniejszy, zdolniejszy i działający jeszcze efektywniej. To jednocześnie ktoś, kto paradoksalnie go nienawidzi i chce go zabić. Ten ktoś to... Maks we własnej osobie. Jego lepsza wersja. Czy to druga osobowość chłopaka, z której ten nie zdaje sobie sprawy, czy może sobowtór, będący projekcją, materialnym uosobieniem jego perfekcjonizmu?
Z tym pytaniem Was zostawię :) Pamiętajcie jedynie o myśli Woltera: „Lepsze jest wrogiem dobrego”.
Premierę „Paradoksu” przewidujemy na październik 2020, ale niczego nie obiecuję, bo jakość jest najważniejsza i ta książka nie wyjdzie, dopóki nie będę z niej w pełni zadowolony. Natomiast w piątej powieści znowu zamierzam połączyć horror z nietypowym gatunkiem, ale na razie nie zdradzę, o jaki chodzi. Zdradzę jedynie, że czeka Was fajna niespodzianka i świetna zabawa. Jestem tego pewien!
(Altao.pl) Dzięki za poświęcony czas!
Artur Urbanowicz: Nie ma za co! Pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników i do zobaczenia na spotkaniach autorskich, targach książki, a przede wszystkim – na kartach powieści!
Przerażająca ilustracja (źródło: archiwum prywatne/Facebook)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - Autor "Inkuba" o swej pasji do horrorów. "Mrożąca krew w żyłach", intrygująca rozmowa z Arturem Urbanowiczem!
Więcej artykułów od autora admin
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
4.197