1 536
1 988 min.
Recenzje książek
aragorn136 (23237 pkt)
786 dni temu
2022-09-27 19:34:50
700 stron i ani momentu nudy. Urbanowicz wie, jak kleić wątki, jak kusić niewiarygodnym i jak wreszcie budować przerażający klimat i wrzucać do środka piekła wyraziście nakreślonych bohaterów. Jego „Deman” mógłby być obszernym komiksem z barwnymi obrazkami i chmurkami, w których pojawiają się monologi i dialogi. To przecież swoisty hołd złożony kulturowemu zjawisku, czyli mitologiom superbohaterskim, które towarzyszą ludzkości od dawien dawna. Niech jednak nie dadzą się zwieść Ci, którzy obawiali się książki z widowiskową rozwałką i odłożeniem sensowności zdarzeń i motywacji na dalszy plan. Artur już w „Inkubie” pokazał, jak należy dbać o fabularne meandry i sprawiać, by powieść nie stała się kolosem na glinianych nogach. Co prawda w „Paradoksie” nieco przedobrzył, przekraczając granicę szaleństwa, ale na szczęście w „Demanie” wraca na właściwe tory.
Okładka (źródło: vesper.pl)
Oczywiście, musicie nastawić się na pewną umowność i zawiesić niewiarę, bo to żadna powieść historyczna czy religijna, a tym bardziej dokumentalna. Główny bohater też musi to uczynić. Dorian Wach to młody ksiądz, który skrywa tajemnicę. Na co dzień odprawia msze, grywa ma gitarze, prowadzi dyskusję z antyklerykalnym kumplem – lewicowym dziennikarzem Hubertem, ma świetny kontakt z młodzieżą, proboszczem Kropidłowskim (nazwisko jakże pasujące do osoby duchownej) i jeszcze lepszy z gosposią na plebani, która traktuje go jak syna. Ot życie wikarego w polskiej stolicy. Gdy jednak nikt nie widzi, Dorian patrzy na portret i… Ok. To nie ten Dorian, ale ma to samo piękne imię. Ale czy na pewno tylko to? Wach śledzi ważne dla niego kobiety (małoletnią i jej dorosłą mamę) i walczy z wewnętrznymi „demonami” przeszłości. Lecz coś innego zmieni jego osobowość i wygląd niż grzechy młodości. Przełożony poprosi go bowiem o pomoc w odprawieniu egzorcyzmu nad nastolatką. Konsekwencje będą straszne…
Coś wygina ciało, pełza po ścianie, coś ze szponami na dłoniach i twarzą na klatce piersiowej. Dla jednych to superbohater, dla innych złoczyńca, który niby pozbywa się bandytów najgorszej maści, ale potrafi wykrywać też grzechy i ciemne myśli „zwyczajnych” obywateli.
Skoro Urbanowicz wprowadzi już człowieka-demona, pora na jakiegoś godnego przeciwnika. Dwutorowo prowadzi czytelnika za kulisy walk MMA. Przedstawia przystojnego Dawida Volkodlaka – zawodowego fightera o fizjonomii modela (jego hipnotyczny wizerunek znajdziecie na zakładce dodanej do książki), który ma jeszcze większy mroczny sekret niż powyższy duchowny. Dawid jest uwielbiany przez tłumy fanów i doskonale wykreowany jako gwiazda i zarazem bohater narodowy. Ale poza bliskim przyjacielem i menadżerem – Jackiem, nie ma nikogo bliskiego. Siostry nie chcą go znać, a on woli nie wiązać się na dłużej z żadną kobietą do momentu aż pozna urokliwą, mądrą, sympatyczną psycholożkę – Beatę.
Pełnia Księżyca. Ktoś stoi na parapecie. Ktoś wyje i drapie pazurami w szybę. Przeciwnicy nie mają szans…
Tymczasem gdzieś z dala od ludzkich ciekawskich oczu, dziwny, bogaty jegomość knuje, pociąga za sznurki i planuje. Trzyma pomarszczoną rękę na pulsie. Konfrontacja potężnych sił będzie nieunikniona.
Urbanowicz nie zamierzał zrewolucjonizować gatunku. Nic z tych rzeczy. Wszak tutaj opowiedziano już wszystko na wszystkie możliwe sposoby. Ale za to dał czytelnikom owoc swojej wielomiesięcznej, skrupulatnej pracy w postaci czegoś więcej niż typowego łubu dubu i meta odniesień do własnych, wcześniejszych dzieł i setek popkulturowych tytułów: od „X-men” po „Egzorcystę” (te są wprowadzane i dawkowane umiejętnie, bez uderzania łopatą w głowę). W „Demanie” trupów nie brakuje, zniszczeń i licznych obrażeń fizycznych także – nie jest to kolorowa bajka. Autora bardziej interesują jednak rany psychiczne i refleksja na temat człowieczeństwa. Zadaje podstawowe pytanie, zaglądając do ludzkiej duszy, której barwa maluje się w odcieniach szarości: co to w ogóle znaczy być dobrym? Czy tylko strach powoduje, że z jednej strony ludzie zmieniają się na gorsze, lecz z drugiej zawsze są istotami myślącymi? Zresztą Dorian mówi: „Jeśli się nie boisz, przestajesz być człowiekiem”. Pisarz przerabia zatem problem, który dotyka każdego, również księży. Opowiada o piętnie i odpowiedzialności. Zastanawia się i dochodzi do wniosku, że posiadanie nadludzkich zdolności to nie piękny dar, a przekleństwo i obsesja, coś nad czym niełatwo zapanować.
Na początku pyta nawet czytelników, jak wykorzystaliby supermoce, jeśliby takowe nabyli. Czy na pewno zawsze w słusznej sprawie? Czy zawsze potrafiliby je kontrolować? Podoba mi się, że w „Demanie” nikt nie jest do końca zły ani pozytywny. Postacie nie życzyły sobie tego, w co się przeobraziły. Po prostu taki był ich los i przeznaczenie. Mają wyrzuty sumienia, chodzą do psychologa, pragną normalności i pozbycia się traum (ale czy wszyscy?). „Deman” to inteligentna literacka rozrywka. Mająca komiksowy rozmach, fantastycznie opisująca miejsce akcji, jakim jest nocna Warszawa i jakże aktualna, jeżeli chodzi o trawiące polskie społeczeństwo podziały.
„Polacy, jako naród, który miał zawsze pod górkę, kochają zwycięzców i potrzebują bohaterów, z których mogą być dumni i którymi mogą się chwalić na świecie” – stwierdza antagonista. Cieszę się zatem, że Urbanowicz podarował im takich herosów, choć z rysami na ciele i duszy. Ja już w prologu, czyli części pierwszej i pierwszym rozdziale (a jest ich tutaj wiele), poczułem, że to będzie książka może nie kultowa przez wielkie K, ale bardzo wciągająca i przygniatająca duszną atmosferą. Nie mogło być inaczej, skoro akcja rozpoczyna się najpierw w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu i we wsi o nazwie Pomroki… Mogę zarzucić, że autor nie odkrywa wszystkich kart, nie udziela odpowiedzi na niewyjaśnione sprawy, lecz po wytłumaczeniu, że powieść ta to dopiero wstęp do serii dziejącej się w tzw. Demanverse, jestem w stanie sporo wybaczyć. Czekam zatem na jeszcze więcej emocji i fabularnych twistów.
PS Cierpliwie, bez wertowania książki od końca, czytajcie poszczególne rozdziały, aż dojdziecie do bardzo ciekawego, wiele mówiącego o samym autorze, nostalgicznego posłowia, A później znajdziecie… niespodziankę (i nie mam na myśli galerii postaci, tylko…).
PS 2 Teraz już jestem pewny, że muszę nadrobić „Grzesznika” oraz „Gałęziste”.
Ocena: 8,5/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.241