3 672
4 023 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
1270 dni temu
2021-05-31 22:32:53
Przyznam, że nie zapadła mi w pamięć żadna z ostatnich disnejowskich bajek. Miałbym nawet spore trudności z wymienieniem produkcji, którymi owo studio niedawno raczyło swoich fanów (a przecież jestem jednym z nich). Za to pamiętam sporo dzieł od innych producentów, które poziomem wykonania dorównywały tworom Disneya, a także Pixara. Mówię tutaj o „Wyprawie na księżyc”, „A whisker Away”, „Nowej generacji”, a nawet innej wersji legendy Jasia i Małgosi (wszystkie od Netflixa). Każda miała własny styl, ciekawą i przewrotną historią, jak również intrygujący świat. A teraz od tego grona weszła kolejna, niemniej udana animacja, czyli „Mitchellowie kontra maszyny”. I już na wstępie muszę przyznać, że bajka ta jest przezabawna oraz oryginalna. Dodatkowo porusza w nienachalny sposób ważne problemy współczesnych, wychowanych na komórkach, komputerach i konsolach, pokoleń młodych ludzi. Bierze także na tapet temat rodziny i wytyka w subtelny sposób błędy, jakie każdy z nas popełnia. Niemożliwe do osiągnięcia? Tym razem się udało!
Kadr z filmu "Mitchellowie kontra maszyny" (źródło: materiały prasowe)
„Mitchellowie kontra maszyny” to iście gatunkowy miszmasz. Familijny komediodramat rozgrywający się na tle roboapokalipsy. Brzmi ciekawie? Otóż to! Sama historia jest niezwykle zakręcona, pełna kolorów, zwrotów akcji i niedorzecznych, ale całkiem śmiesznych rozwiązań. Zaletą produkcji jest fakt, iż fabuła bardzo szybko się rozkręca i gna niczym Struś Pędziwiatr do samych napisów końców. Naprawdę nie można narzekać na nudę. Akcja dosłownie wylewa się z ekranu, a postacie zarzucają widzów zabawnymi dialogami. Nawet, gdy produkcja zwalnia, w nieco bardziej refleksyjnych momentach, to rusza potem z kopyta z podwojoną siłą. Sam zaś pomysł na fabułę jest świeży, a co za tym idzie, niezwykle interesujący.
Poznajcie Mitchellów – zwyczajna rodzinkę, która ma problemy ze wzajemnym zrozumieniem się i tolerancją. Właśnie wyruszyła na wycieczkę krajobrazową przed pójściem córki na studia. Rozumiecie, pisklęta niegdyś muszą opuścić ciepłe gniazdko rodziców, szczególnie gdy zrobi się dla nich zbyt małe lub nie znajdują już w nim zrozumienia, bądź radości, a może i też spełniania. Wrócę jednak do wcześniej podjętego wątku… Pomysł był genialny w teorii – miał odbudować relacje pomiędzy członkami familii, niestety zupełnie nie sprawdził się w praktyce. A przynajmniej do czasu nastania roboapokalipsy. Wówczas rodzinne niesnaski i animozje zostały odłożone na bok. Najpierw przecież trzeba uratować świat. A w pojedynkę będzie ogromnie trudno, nie wspominając już o poczuciu samotności. Poza tym w grupie siła i też zdecydowanie raźniej. Pewnie się ze mną zgodzicie?
Niedorzeczności tutaj pełno, lecz są jak najbardziej uzasadnione. Odrzucony przez właściciela, pełen empatii smartphone nieoczekiwanie staje się głównym antagonistą filmu, a rodzinka dziwaków… przepraszam, ekscentryków wybawicielami i bohaterami. Trudno podejść do tego poważnie, czyż nie? Ale mnóstwo przy tym przedniej zabawy i śmiechu. Wystarczy mieć tylko otwarty umysł, bo pod tą powierzchnią absurdalności, skryto głębię, do której zdecydowanie warto się dokopać.
Kadr z filmu "Mitchellowie kontra maszyny" (źródło: materiały prasowe)
„Mitchellowie kontra maszyny” mamią widzów swoją niecodzienną szatą graficzną. Dużą rolę grają w animacji wyraźne kontrasty. Na tle typowych dla produkcji postapokaliptycznych obrazów, wśród których znajdują się opustoszałe lokacje naznaczone bliznami walki z mechanicznym agresorem, wyrasta świetlista metropolia robotów, przywodząca na myśl najlepsze filmy science fiction. Zestawienie kontrastujących ze sobą obrazów wywiera niesamowite wrażenia wizualne. Sama zaś animacja jest przyjemna dla oka. Łagodne kontury oraz pastelowe barwy sprawiają, że postacie wyglądają ładnie i przyciągają uwagę.
Niemniej siła produkcja tkwi w jej niecodziennej wymowie. Twórcy zbudowali cały swój obraz na rodzinnym konflikcie pokoleń. Wątek sporu pomiędzy Rickiem a jego córką, Katie napędza omawianą produkcję. Ujęty w humorystyczny sposób, wyraźne wytyka najczęściej popełniane przez rodziców oraz ich dzieci błędy. Twórcy w żadnym wypadku nie opowiadają się po żadnej ze stron. Starają się rzetelnie pokazać, jak najczęściej wygląda schemat sporu pomiędzy rodzicami i ich pociechami. Brak zrozumienia, czasu, wsparcia, wzajemnego szacunku lub tolerancji prowadzi do opłakanych skutków. W różnym wieku mamy inne potrzeby. Nasz światopogląd ulega ciągłym zmian. Czy w związku z tym problemy z porozumieniem możemy zwalić na przepaść pokoleniową? Stwierdzić, że po prostu nie nadajemy na tych samych falach? Zdecydowanie wolimy tak robić. Tłumaczyć się. Szukać kolejnych wymówek. Na przykładzie dwójki głównych bohaterów możemy zauważyć, że problem nie leży w różnicach pokoleniowych, ale w braku szacunku oraz tolerancji. Gdyby tylko ojciec bardziej zaangażował się w życie córki. Spróbował polubić to, co robi i czym pasjonuje się od lat. Poszukał z nią wspólnego języka. Wówczas nie miałaby powodu, by koniecznie chcieć wyfrunąć z domowego gniazdka, w którym czuła się dziwadłem, do szkoły z nowymi znajomymi, gdzie jej pasje (nakręcanie filmów) i zacięcie padły na podatny grunt. Niemniej ona również nie jest bez winy w tym sporze.
Kadr z filmu "Mitchellowie kontra maszyny" (źródło: materiały prasowe)
Kadr z filmu "Mitchellowie kontra maszyny" (źródło: materiały prasowe)
Podczas seansu możemy zaobserwować, jak mocno Rick kocha swoją pociechę. Na początku jego relacje z córką układały się wzorowo. Zaraził ją swoją pasją, wszędzie ze sobą zabierał i spędzał z nią czas. Niestety nie potrafił nadążyć za zmianami. Córka rozpoczęła pogoń za własnymi marzeniami i pasją. Ojciec z kolei zgubił się na długiej i wyboistej drodze wychowania swojej pociechy. Poczuł smak samotności. Sam na własne życzenie odsunął się od Katie, zamiast dalej jej towarzyszyć. W następstwie tych wydarzeń z utęsknieniem wracał do wspomnień z dzieciństwa córeczki, podejmując desperackie próby przywrócenia tych wspaniałych dla niego momentów z życia. Tym samym faktycznie stracił kontakt z córką. Katie, mimo przechodzenia przez okres dojrzewania i tym samym odnajdywania siebie, zawsze przecież będzie jego ukochaną pociechą, nieważne, jaką obierze sobie ścieżkę życia. Tą osobą, którą szczerze i bezwarunkowo pokochał. Oczywiście popełnił błąd. Ale córeczka mu wcale nie ułatwiła mu zadania. Zachowała się w zasadzie podobnie do ojca. Była egoistyczna i krnąbrna. Ciągle wypominała, że nikt z najbliższych nie wspiera ją w podejmowanych przedsięwzięciach, a także nie akceptuje poglądów lub marzeń.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Mitchellowie kontra maszyny" – Virtual vs real life
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.318