65
98 min.
Recenzje książek
aragorn136 (23303 pkt)
3 dni temu
2024-12-01 15:52:07
W „Silosie” zamknął czytelnika głęboko w pod ziemią. „Latarnia 23” to z kolei powieść, w której zabiera go poza planetę, wysoko do gwiazd. I też w daleką przyszłość. Mamy więc XXIII wiek. To jednak inna rzeczywistość niż ta widziana oczami Juliette. Zamiast schodzenia do schronu, ludzie podbijają kosmos. Pozwala na to bardzo rozwinięta technologia. Statki poruszają się z prędkością znacznie większą niż prędkość światła. Nie jak w „Gwiezdnych wojnach” – skoro ma być bliżej nauki, a nie fantastyki, to trzeba jakoś nawigować, mimo że wkoło szeroka, nieskończona przestrzeń. Nikt przecież nie chce wlecieć w pas asteroid (nie ma mowy o manewrowaniu Hana Solo) albo zderzyć się z innym okrętem. Są więc wyznaczone odpowiednie trasy, a dla bezpieczniejszego podróżowania w całej galaktyce, a szczególnie w Drodze Mlecznej, zbudowano dodatkowo sieć latarni.
Zdjęcie ilustracyjne (fot. PJ)
Na wstępie wspomniałem o skali makro. Nie jest to stuprocentowa prawda. Howey umieszcza przecież bohatera w „stalowej puszcze”. To stacja kosmiczna, ale wciąż za wąska, aby się w niej wygodnie przemieszczać. Ważne natomiast, że owa solidna konstrukcja działa bez awarii. Dba o to stacjonujący tu operator. Dzięki systemowi EFG wysyła sygnały, które umożliwiają na niezagrożony transfer statkom kosmicznym. Ale urządzenie to robi coś jeszcze – dziwnie uspokaja, koi nerwy, zwalcza stres. Nic dziwnego, że bezimienny człowiek często przesiaduje w tej części. Nudna ta praca. Wykonywana w samotności. W jednym z sektorów. Do czasu… bo wreszcie musi coś pójść nie tak. A wtedy decyzje należy podejmować bardzo szybko…
Sama warstwa zewnętrzna jest oryginalna. Wręcz niesamowita. Kiedy odkryjesz, ile latarni skonstruowano, złapiesz się za głowę! To już nie są wieże wyrastające przy brzegu morza, gdzieś na wzgórzu, i pomagające od wieków dotrzeć łodziom do portu. Teraz mamy do czynienia z konstrukcjami/przystankami we wszechświecie, lecz ludzie w nich przebywający nadal są skazani na siebie i własną siłę charakteru i psychiki. Główna postać tej powieści przekona się, że bez tej siły przetrwanie okaże się nierealne.
Zdjęcie ilustracyjne (fot. PJ)
Niestety, o ile w pierwszych ponumerowanych rozdziałach jest bardzo intrygująco, tak już w następnych autor meandruje między gatunkami, oczekiwaniami, różnymi klimatem. Na okładce można przeczytać, że będzie mrocznie. I faktycznie, gdy poznajemy latarnika jako zgorzkniałego mężczyznę z trudną przeszłością, czuwającego na swoim posterunku, wydaje się, że otrzymamy coś na kształt scenariusza „Moon” albo „Lighthouse”, albo skrzyżowanie obydwu tytułów. Nie. „Latarnia 23” przez tylko 300 stron zmienia fronty, uciekając od szaleństwa zjadającego mózg niczym nowotwór. Oświetlona niebiesko-bladym światłem, zaprasza do świata, w którym mózg może eksplodować od nadmiaru złych emocji. Lecz później świeci na czerwono – ostrzega, że za moment atmosfera się rozrzedzi, przywodząc na myśl fabułę jak w serialu „Firefly”. A więc przygoda i miłe uczucia, nie poważne dylematy większe niż życie. Brakuje tajemnicy. Mocnego zaskoczenia i lepszego napięcia. Przywiązania do postaci, czuwającej jak dróżnik na przejeździe kolejowym. To, że nie ma imienia, nie pomaga czytelnikowi w kibicowaniu temu facetowi (jakże inaczej niż w „Projekcie Hail Mary”, z którym to łączy „Latarnię 23” pewna… „rzecz” i jej imię).
Wydaje się, że jedno wydarzenie będzie spoiwem dla całej treści. Tymczasem pisarz tworzy jakby opowiadania zmontowane w powieść science fiction. Nie zamienia wszystkiego w gruzowisko. Spokojnie. Daje odetchnąć wyobraźni, nie tłumaczy dokładnego funkcjonowania latarni. Pozwala czytelnikom dopowiedzieć pewne kwestie, ale jednocześnie zmusza zawiesić niewiarę na kosmicznych śmieciach. Wygrywa na poziomie fizycznym, chowając ten dosłowny do kieszeni kombinezonu astronauty. Szkoda tylko, że emocje nie są aż tak potężne, jakbym tego pragnął, a w środek książki zakrada się nuda – choć nieprzerwanie to ten sam uniwersalny styl językowy (szybko się czyta, łapie każde słowo bez cofania do wcześniejszej strony).
Zdjęcie ilustracyjne (fot. PJ)
Mimo to finał wynagradza – nasz operator stoczy bowiem pojedynek z własnym Ja, zmuszony postąpić niczym sceptyczny sędzia. I te ostatnie strony, na których pojawiają się liczby i decyzje na miarę Paula Atrydy z serii „Diuna”. One powodują, że wydaje pozytywny wyrok. Ten posterunek przetrwa w pamięci mojej i innych czytelników. Niech oświetla ciemność każdemu, kto błądzi w życiowej pustce, kto poszukuje chwilowego eskapizmu, i nie zgadza się na to, jak urządzony jest świat… Czy Ty też dotrzymasz towarzystwa zdezorientowanemu latarnikowi?
Ocena: 6,5/10
PS Na podstawie „Latarni 23” stacja MGM wyprodukowała serial, ale nie wiem, kiedy i gdzie będzie oficjalnie dostępny w Polsce. Niestety, z pierwszych opinii wynika, że nie jest to wierna i udana adaptacja.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Latarnia 23" – Oświeć mi drogę, bowiem zbłądzę w tej pustce…
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.229