
6 762
7 474 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3170 pkt)
2622 dni temu
2016-07-22 22:11:59
Obraz jest przykładem stojącej na najwyższej poziomie reżyserii idącej w parze z atmosferą ciągłego niepokoju rysującego się na malowniczych zdjęciach przedstawiających prawdziwy raj na ziemi. Nasuwają się jakieś skojarzenie? „183 metry strachu” to opowieść o pojedynku człowieka z krwiożerczą bestią, niezrównanym drapieżnikiem, przy którym drobny błąd może przedwcześnie zakończyć nasze życie, przedstawiona w odcieniach kultowego dreszczowca legendy kinematografii, Stevena Spielberga, a mowa tutaj oczywiście o „Szczękach”. Czyżby będący przedmiotem licznych drwin gatunek w końcu powrócił w blasku chwały na należne mu miejsce?
„183 metry strachu” podąża śladami wytyczonymi przez mistrzów budowania napięcia – Alfreda Hitchcocka w „Ptakach” i rzeczonego powyżej Spielberga w „Szczękach” – będąc wierne duchowi tamtych produkcji. Zatem na pierwszym miejscu znajduje się odpowiednia atmosfera oraz wywołanie szoku u widza śledzącego obraz poprzez niespodziewane zdarzenie. O tym jednak za chwilę... W filmie początkowo jesteśmy świadkami krótkiej i niezobowiązującej wymiany zdań pomiędzy bohaterką obrazu – piękną i nieco nieobecną dziewczyną o imieniu Nancy – oraz jej miejscowym przewodnikiem. Nic nie zwiastuje tutaj zbliżającej się dramatycznej walki o przetrwanie lub czającego się pod taflą turkusowej wody niebezpieczeństwa. Sielankowa atmosfera trwa w najlepsze! Twórcy doskonale usypiają naszą uwagę, popisując się dobrze zmontowanymi scenami widowiskowego surfingu oraz kilkoma, wydawałoby się zbędnymi, lecz wzbudzającymi ciekawość kinomanów rozmowami. Mimo to wraz z biegiem każdej kolejnej minuty, kadry wypełnione przepięknymi krajobrazami zaczynają ulegać zmąceniu, pojawia się subtelnie zarysowany drapieżnik, który natychmiastowo uderza z wielkim impetem, odsłaniając swoje ostre jak brzytwa kły. Gwałtownie pryska bańka iluzji, odsłaniając brutalną rzeczywistość, a pogrążeni wraz z bohaterką obrazu w szoku oraz panice widzowie obserwują dramatyczną walkę o przetrwanie dwudziestokilkuletniej, zdezorientowanej i potwornie zranionej kobiety.
Na zawiązanie akcji oraz przedstawienie bohaterów twórcy poświęcają niezbędne minimum czasu, niemal od razu przechodząc do głównej atrakcji survivalowego show – zapomnijcie o jakichkolwiek dłużyznach. Scenarzysta w sprytny sposób rozpisał swoją historię, umiejętnie wciągając widzów w opowiadany przez niego, brutalny dramat młodej kobiety. Szczątkowo zarysowani bohaterowie i pozornie niewiele znacząca przeszłość Nancy są konsekwentnie rozbudowywane do samych napisów końcowych, co nieoczekiwanie, ogromnie angażuje. Niedopowiedzenia są tutaj zmyślnym posunięciem ze strony twórców, którzy dokładnie wiedzą, w którym kierunku pragną poprowadzić film – świadczy też o tym zastosowana przez nich inwersja czasowa.
Podczas seansu niejednokrotnie przebiegną Wam ciarki po plecach. Jest to zasługa odpowiedniej modulacji dźwiękiem – nagłe skoki głośności podczas zupełnej ciszy – w połączeniu ze stopniowanym napięciem i poczuciem zupełnej bezradności. Na przykładzie głównej bohaterki produkcji twórcy obrazują potęgę natury oraz bezsilność człowieka. Nancy nie ma żadnych szans w bezpośrednim starciu ze swoim zwierzęcym oprawcą, którego może jedynie przechytrzyć dzięki własnemu sprytowi – niestety nie jest to wcale takie łatwe. Zatem muzyka zdecydowanie przyspiesza bicie serca, a obserwowane na ekranie wydarzenia to prawdziwa psychologiczna potyczka i gra na emocjach. Bohaterka musi w filmie na nowo się odnaleźć, zdefiniować ponownie pojęcie cierpienia i boleśnie przetestować granice swojej wytrzymałości, a nawet je niejednokrotnie przekroczyć, jeśli będzie chciała przeżyć. To, co dzieje się w głowie Nancy, to najlepszy aspekt filmu. Przerażenie przechodzące w zwątpienie, a następnie w niepohamowaną wolę walki. Dzięki chęci przetrwania, nieważne z jakich powodów, jesteśmy w stanie dokonać rzeczy pozornie niemożliwych.
Ponadto należy też zwrócić uwagę na brak fabularnych przekłamań. Bohaterowie zachowują się racjonalnie, ponieważ w końcu nie brakuje w ich myśleniu, chociażby najmniejszej logiki. Tutaj każda scena i zwrot akcji ma swoje podłoże, uzasadnienie. Owszem, trafiają się naciągane sceny, a Nancy w finale można zarzucić zbytnie bohaterstwo, lecz jej postępowanie wolę tłumaczyć zwykłym szczęściem i przypadkiem niż celowym planem. Mimo to takiej przemyślanej, spójnej i racjonalnie opowiedzianej historii w filmie z gatunku animal attack można współcześnie naprawdę ze świecą szukać i nigdy nie znaleźć.
Wizytówką produkcji jest znakomita Blake Lively. Z pewnością niektórzy widzowie udadzą się na film do kina ze względu na ociekające błękitno-turkusową wodą, seksowne ciało aktorki, które w promieniach oślepiającego światła wygląda rewelacyjnie i jest ogromnym wabikiem na męską część publiczności, lecz szczęśliwie to nie jedyna zaleta omawianego dzieła, a nawet tylko drobny smaczek uatrakcyjniający solidnie wykonany survival, który pod wieloma względami jest godnym następcą kultowych już „Szczęk” Stevena Spielberga. Wracając jednak do aktorstwa… Omawiana produkcja to przedstawienie jednej osoby – Blake Lively. Na niej spoczywa ciężar powodzenia dzieła Jaume'a Collet-Serra i to właśnie ona jest klamrą łączącą prostą w gruncie rzeczy historię, komputerowo wygenerowanego rekina, a także misternie zbudowany klimat wraz z napięciem, naddającą opowieści wiarygodności i emocjonalnego wydźwięku. Początkowo odgrywana przez nią Nancy to trochę nieobecna i marzycielska dziewczyna, szukająca ucieczki od trapiących ją problemów, pragnąca cieszyć się dniem, a nawet każdą chwilą, z dala od oczu bliskich, izolując się od nich. Dopiero gdy staje w obliczu nieuchronnie zbliżającej się śmierci i zostaje doprowadzona na skraj załamania nerwowego, widzimy jej głęboko skrywaną przed widzem osobowość – skrzywdzoną, pełną bólu, gniewu i rozczarowań kobietę, lecz darzącą swoją rodzinę ogromną miłością i szacunkiem. Blake Lively jest tutaj nieoceniona. Kinomani mogą podczas seansu zobaczyć, jak na jej twarzy rysuje się rozpacz, cierpienie, zwątpienie, osamotnienie, a nawet, w końcowych minutach dramatycznego widowiska, zadziorność i pragnienie walki o swoje życie lub godną śmierć. W jej oczach można po prostu dostrzec przerażenie spowodowane wymykającą się spod kontroli sytuacją. Znakomita robota.
Pod względem strony audiowizualnej film prezentuje nierówną formę. W towarzystwie bajecznych zdjęć i świetnej pracy kamery – przemieszane ujęcia bohaterki znajdującej się pod i nad powierzchnią wody zachwycają nieskazitelnym montażem i reżyserskim kunsztem, pojawiają się jedynie znośnie efekty CGI – wygenerowany komputerowo rekin burzy wrażenie realności dzieła. Szczęśliwie film nie jest nimi przeładowany, twórcy bowiem postawili przede wszystkim na emocjonalny wydźwięk obrazu, jego wymowę i wielokrotnie wspomniany klimat, odrzucając na drugi plan sekwencje akcji. Tej oczywiście tutaj nie brakuje i często mrozi krew w żyłach, lecz stanowi tylko dodatek do angażującej historii o przetrwaniu. Na uwagę zasługują również zastosowane w punkt zwolnienia akacji, pozwalające uchwycić widzom każdy moment dramatycznej walki o przeżycie bohaterki i kilka ciekawych pomysłów inscenizacyjnych. Mam tutaj głównie na myśli przedstawienie wideo rozmów, a także wykorzystanie kamer, pozwalające twórcom ukazać dziejące się wydarzenia bezpośrednio oczami występujących w produkcji postaci. Niestety brakuje też brutalności; ta zostaje przedstawiona jedynie w subtelny, choć nie pozostawiający złudzeń sposób. Mimo więc unoszącej się na wodzie krwi, o szokujących scenach mordów zapomnijcie, twórcy woleli posłużyć się półśrodkami.
Na osobny akapit zasługuje ogromna dbałość twórców o detale. W filmie ogromny nacisk położono na charakteryzację. Piękna Blake Lively, im bliżej finału produkcji, więdnie w oczach. Zmaltretowana, sina z powodu utraty sporej ilości krwi, wycieńczenia i zimna Nancy wygląda po prostu koszmarnie oraz wzbudza szczerą litość. W potopie hollywoodzkich produkcji, w których przemierzający postapokaliptyczny świat bohaterowie mają na twarzy pełny makijaż i umyte włosy, ten drobny detal wydaje się nad wyraz warty odnotowania.
„183 metry strachu” to niewątpliwie czarny koń tego roku. Niespodziewanie udane kino survivalowe, klimatem, wykonaniem oraz podjętą tematyką bezpośrednio nawiązujące do „Szczęk”. Można się czepiać detali, ganić przeciętne CGI lub wypominać prostotę historii, jednak jej wymowa, emocjonalny wydźwięk i towarzysząca otoczka nie pozwalają przejść obok filmu obojętnie. To solidne kino, które po prostu trzeba zobaczyć.
Ocena: 7/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu MoviesRoom.pl oraz Filmweb.pl pod nickiem bartez13_17
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "183 metry strachu" – Młoda dziewczyna i morze
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski

"Belle" – Piękna historia przemocy - Recenzje filmów
Gdybyś poznał czyjąś tajemnicę. Dostał możliwość zadecydowania o czymś losie. Co byś zrobił? Naraziłbyś swoje imię dla dobra tej osoby, a może zapomniał o całej sytuacji? Rzadko kiedy po obejrzeniu zwiastuna czuję, iż konkretną produkcję wręcz muszę obejrzeć. Tak było w przypadku tajemniczej animacji „Belle”. Zwiastuny przedstawiały przepiękną postać i zapowiadały porywającą historię. Skuszony zapowiedzią ruszyłem na seans i… nie żałuje ani chwili spędzonej z Belle. Tę randkę zapamiętam na długo. Było w niej coś magicznego, pouczającego i wzruszającego. To kolejna perełka z Kraju Kwitnącej Wiśni, która jest obowiązkową pozycją dla każdego szanującego się fana animacji.

"Super Mario Bros. Film" – Gdzie Księżniczka nie może, tam hydraulika z grzybem pośle! - Recenzje filmów
"Super Mario Bros. Film" to przykład, że można zrobić udaną ekranizację gry wideo, która nie tylko zaspokoi oczekiwania fanów pierwowzoru, lecz również przypadnie do gustu nieobeznanej z tematem widowni. Dlaczego zatem to właśnie Nintendo może się pochwalić wspomnianym powyżej wyczynem i z politowaniem spojrzeć w stronę pozostawionej daleko w tyle konkurencji? Otóż japoński gigant doskonale wiedział, w jaki sposób przekuć swoją wieloletnią serię o małym, wąsatym hydrauliku w pełną pasji oraz licznych odniesień do pierwowzoru animację, godną tytułu najlepszej adaptacji gry wideo.

"Suzume" – Taka Piękna katastrofa - Recenzje filmów
Nowe dzieło Makoto Shinkai to kolejna kinematograficzna perełka. Reżyser ma bowiem smykałkę do snucia angażujących historii wzbogaconych elementami fantasy oraz przepiękną stroną audiowizualną. Wszak nie od dziś wiadomo, że japońskie animacje cechują się zdecydowanie dojrzalszą, bardziej emocjonującą oraz pouczającą opowieścią niż obecne dzieła ogromnie popularnej fabryki Myszki Miki. Żałuję tylko, iż pomimo niewątpliwego sukcesu w Kraju Kwitnącej Wiśni, na zachodzie nie zyskują uzasadnionego rozgłosu. Nie wspominając o Polsce. Nie dawno mogliśmy gościć w kinach niezwykle wzruszającą „Belle”. Zakochałem się w bohaterce, jak i jej perypetiach, bez reszty. Byłem skłonny wówczas powiedzieć, iż żadna inna animacja nie wywrze już na mnie takiego samego wrażenia. Byłem w błędzie. „Suzume” od twórcy „Twojego imienia”, to jak dotąd najlepszy film tego roku i wcale nie przeszkadza mu w tym fakt, iż dla niektórych kinomanów będzie zwyczajną animacją.

Piękny Wrocław i niesamowite Skalne Miasto! - Ciekawe miejsca
Wrocław to jedno z najpiękniejszych polskich, jedynych w swoim rodzaju, miast, o czym mogłem się niedawno przekonać, spacerując po jego malowniczych uliczkach. Już dworzec potrafi ująć swoim wykonaniem. Przypomina bowiem z zewnątrz bardziej średniowieczny zabytek niż budynek codziennego użytku. Do tego atrakcyjność Wrocławia potęguje możliwość wybrania się do magicznego Skalnego Miasta położonego niedalekiej polskiej granicy, u naszych czeskich sąsiadów. W sezonie wiosennym i letnim dostaniemy się tam pociągiem Kolei Dolnośląskich. Mam nadzieję, że dzięki moim zdjęciom poczujecie czar wrocławskich krasnali oraz urok niezwykłego Skalnego Miasta!

"Raya i ostatni smok" – Przebaczenie, zaufanie i wiara! - Recenzje filmów
Jestem ogromnym zwolennikiem animacji. Szczególnie Disneya, zarówno tych klasycznych, jak i nowoczesnych. Nie da się ukryć, iż wspomniana wytwórnia potrafi tworzyć piękne animacje z bogatym światem oraz mądrym przesłaniem. Ponadto często zwalają z nóg pod względem audiowizualnym. Mająca premierę na początku lipca „Raya i ostatni smok” to kolejna pozycja na miarę „Krainy Lodu”, „Zaplątanych” czy „Zwierzogrodu”. Ogromnie pomysłowa, stworzono z pasją i zachwycająca pełnokrwistymi bohaterami.
Polecamy podobne artykuły

"Dżungla" – Staw czoła naturze! - Recenzje filmów
Daniel Radcliffe to aktor, który posiada smykałkę do wybierania nietypowych ról, a co za tym idzie, przeważnie interesujących produkcji. Parał się już m.in. magią (seria „Harry Potter”), walczył z upiornym duchem („Kobieta w czerni”), dorobił się diabelskiego poroża o niewyobrażalnej mocy („Rogi”), jak również gnił sobie na bezludnej wyspie, czekając na prawdziwego przyjaciela („Człowiek-scyzoryk”). Brzmi jak pomieszanie z poplątaniem? A to jedynie kilka produkcji z jego bogatej filmografii.

"Głębia strachu" – Żyjemy na spokojnej wyspie ignorancji pośród czarnych mórz nieświadomości - Recenzje filmów
„Głębia strachu” to całkiem sprawnie zrealizowane kino katastroficzne z odcieniami grozy. Zapnijcie więc pasy, bo twórcy mają zamiar zabrać Was na intensywną, pełną wrażeń podróż z dreszczykiem emocji. Wycieczka szczególnie sprawdzi się w przypadku zagorzałych fanów nurkowania oraz zwolenników nieskomplikowanych opowieści, oczekujących po oglądanych przez siebie obrazach efektownej i niezobowiązującej rozrywki. Gotowi? Zatem, zaczynajmy!

"Anihilacja" – Biolożka w samym środku "raju" - Recenzje filmów
Drugie filmowe dziecko Alexa Garlanda powtórnie otrzymuje od niego rodowód gatunku science fiction. W poprzednim pt. „Ex Machina” ten Brytyjski reżyser i scenarzysta poruszał temat szybko uczącej się sztucznej inteligencji – androida przypominającego żywą, pociągającą kobietę. I robił to naprawdę przekonująco. Zadawał pytania, hipnotyzował finalnym twistem. W „Anihilacji” też bawi się w „boga”, ale tym razem adaptując powieść autorstwa Jeffa VanderMeera. I tym samym udowadnia, że jest dziś w czołówce najoryginalniejszych twórców szeroko pojętej fantastyki naukowej.

"Kong: Wyspa Czaszki" – King Kong po wietnamsku - Recenzje filmów
Najwyraźniej każda nacja musi mieć swojego własnego mitycznego potwora. Japończycy wymyślili Godzillę, część naszego kraju jakoby nawiedzał Smok Wawelski, Amerykanie zaś mogą pochwalić się King Kongiem. Przygody przerośniętej małpy przenoszone były na ekran kinowy wielokrotnie, z różnym skutkiem.

"Mumia" – Plaga egipska - Recenzje filmów
Dziwne czasy nastały dla kina zachodniego. Gdzie się nie obrócisz, tam jakieś uniwersum. Marvel Studios ma swój ogromny świat komiksowych superbohaterów, w jego ślady stara się iść zdyszane ze zmęczenia Warner Bros z postaciami DC i „Harrym Potterem”, Disney rozbudowuje i tak już ogromny wszechświat „Gwiezdnych Wojen”, a Paramount Pictures planuje kilkanaście kolejnych produkcji z cyklu „Transformers”. Wymieniać można by długo. Pojedyncze filmy nie są już samodzielnymi tworami, a raczej odcinkami ogromnych seriali, na które nie składają się już jedynie następujące kolejno po sobie sequele, ale również spin-offy, prequele i inne produkcje poboczne.

"Godzilla II: Król potworów" – Niech żyje Król, niech umrą ludzie - Recenzje filmów
Najsłynniejszy filmowy tytan powrócił (tak, to zdecydowanie samiec; jaj nie zniesie). I zgodnie z prawami, jakimi rządzą się sequele – szybciej, głośniej, bardziej widowisko; on też jest szybszy, głośniejszy i bardziej widowiskowy, czy raczej zjawiskowy. Godzilla, leżąc sobie w legowisku na dnie oceanu, czekał na swój kolejny moment chwały. Ale nie próżnował. Bo od samego nic nie robienia mięśni nie przybędzie. W ukryciu przed światem zewnętrznym zapewne jakieś podwodne ćwiczenia wykonywał – co potwierdzą obserwujący go badacze z agencji Monarch. I to właśnie dla niego warto wybrać się do kina lub, jeśli ktoś czasu nie ma, w przyszłości zasiąść przed ekrany telewizorów.

"Pacific Rim" – Zapasy z potworami - Recenzje filmów
Przed wami nieco spóźniona recenzja „Pacific Rim” – hołdu złożonego klasycznym japońskim filmom o potworach (głównie „Godzilli vs Mechagodzilli”). Czy twórca „Hellboya” i „Labiryntu Fauna” kolejny raz udowodnił, że jest wizjonerem kina i świetnym rzemieślnikiem?

"Godzilla" – Ryk, który przeszywa na wskroś - Recenzje filmów
Godzilla - słynny Król potworów powrócił. Silny, potężny, dumnie kroczy przed siebie. Jest jak Bóg, którego nic ani nikt jest w stanie powstrzymać. A gdy otworzy pysk, budzi strach i respekt, powodując, że nasze ciało jest całe w dreszczach. Odczuwamy to każdą kostką i mięśniem. Nie wierzycie? Odważnie więc usiądźcie przed kinowym ekranem.

Najgroźniejsze i najpotężniejsze filmowe potwory - Artykuły o filmach
„Monster movie” od jakiegoś czasu przeżywa drugą młodość. W roku 2013 w filmie „Pacific Rim” na ziemską scenę z oceanicznych czeluści wypełzły olbrzymie Kaiju, by siać strach i zniszczenie. Po mniej więcej dziesięciu miesiącach w kinach pojawiła się odświeżona „Godzilla”, a w 2019 roku jej kolejna część. Co sprawia, że tak kochamy filmowe monstra?
Teraz czytane artykuły

"183 metry strachu" – Młoda dziewczyna i morze - Recenzje filmów
Przyzwoitego filmu z gatunku animal attack nie widziałem już od dobrych paru lat, a jedyne obrazy wliczające się w ten zaszczytny przecież, lecz niedarzony współcześnie szczególnymi względami kinomanów poczet, w których głównym bohaterem był rekin, wzbudzały pilotowanie swoją kiczowatością, wołającym o pomstę do nieba aktorstwem oraz uwłaczającymi wręcz, durnowatymi i wyjętymi z kosmosu rozwiązaniami fabularnymi. W tym morzu tandety pojawiła się jednak na mieliźnie, przysypana złocistym piaskiem, nieoszlifowana perła w postaci nowego dzieła Jaume'a Collet-Serra zatytułowanego „183 metry strachu”.
Nagrody Nobla 2015 przyznane – Podsumowanie - Kultura
Początek października to czas, kiedy ujawniani są zdobywcy Nagrody Nobla. Od kilku dni znamy nazwiska wszystkich osób, którzy je otrzymali w poszczególnych kategoriach. Czego dokonali, że akurat oni są tegorocznymi zwycięzcami? Przeczytacie o tym w niniejszym artykule.

"Kajko i Kokosz" – Pokroić na plasterki i nakarmić Swaroga - Seriale
Na wieść, że polskie studio filmowe EGoFILM (kto zna ich produkcje, ręka do góry) przygotowuje animowaną adaptację kultowego komiksu pt. „Kajko i Kokosz” Janusza Christy, wiele osób (głównie fanów papierowej historii) uśmiechnęło się, choć gdzieś podskórnie miało obawy. Ale, kiedy do tej informacji dodano fakt, że pomocną dłoń wyciągnie także Netflix, wiara, że oto wreszcie przygody słowiańskich wojów ożyją na ekranie, spełniając oczekiwania, wzrosła. I co? I wyszło takie lelum polelum psiamać! Nie. Oczywiście, żartuję. Co więc wykluło się z tego jaja?

Ostatnie przesłanie, czyli o iluzji miłości… - Artykuły o filmach
„Nie widzisz tych wszystkich tragedii spowodowanych iluzją miłości…” – cynizm, przebijający ze słów Markizy de Merteuil doskonale oddaje stan ducha i światopogląd bohaterów „Niebezpiecznych związków”. Określa charakter powieści Choderlosa de Laclosa, dzięki której wkraczamy do świata arystokracji nurzającej się w zepsuciu, zaglądamy do epoki, w której panowała wszechobecna amoralność i brak zahamowań.

"Resident Evil 2 Remake" – Pacjent Zero Absolutne - Recenzje gier
„Resident Evil 2” to nie jest gra – to pojęcie. Pojęcie, które zostało stworzone w 1998 roku przez Shinji Mikamiego i Capcom. W owym pojęciu zawarto najczystszą genetycznie odpowiedź na pytania o gatunek survival horror w wirtualnej rozrywce.
Nowości

"Lucky You" – Andy Dust z gorącą i energetyczną nowością tej jesieni! - Muzyczne Style
Tegoroczna jesień zaczęła się tak, jak lato. Cały wrzesień 2023 jest przecież najgorętszy w historii pomiarów. A mimo to pewien DJ postanowił rozgrzać słuchaczy. To Andy Dust, który z pomocą Mouglety i Cyrila M. nagrał utwór o jakże pozytywnym tytule. Przewidujemy, że premierowy „Lucky You” będzie dostarczał dobrej energii i ciepełka nawet zimą, a także porwie do tańca w sylwestrową noc! Będziecie lucky!
48. Festiwal Filmowy w Gdyni – Kos "kosi" konkurencję i zgarnia Złote Lwy! - Kultura
Wiosna 1794 roku, w Polsce wrze. Jesień 2023 roku, w Polsce… rozdano ważne nagrody. Nie politykom, lecz filmowcom rzecz jasna. W mieście Gdynia, które od dawien dawna kojarzone jest z pięknym, prestiżowym festiwalem. O dziwo, tym razem Złote Lwy „pogłaskała” nie artystyczna produkcja, a dzieło zgoła inne. Oto bowiem jak rycerz na białym koniu wjechał, choć najpierw przypłynął z wiernym czarnoskórym towarzyszem, „Kos”, czyli western kościuszkowski. Opowieść o generale Tadeuszu Kościuszce nie należy do patetycznych, pełnych martyrologii, historycznych eposów. To zdecydowanie kino gatunkowe, ale takie, którego nie powstydziłby się sam mistrz Tarantino! Zachwyciło się nim większość krytyków, nie ganiąc go za zapożyczenia. Podobnie jury 48. FPFF pod przewodnictwem Filipa Bajona. Stąd główna nagroda do „Kosa” zawędrowała! Lecz nie zapominajmy o reszcie laureatów.

Dildo Baggins częstuje "Kabaczkami" z gorzką nostalgią, słodkim romantyzmem, kwaśnym niepokojem i dodatkiem Swiernalisa! - Muzyczne Style
Dildo Baggins i jego gość Swiernalis to oryginalni artyści. Śpiewają, że nie rozumieją nas z całego serca. Co mają do takich słów tytułowe kabaczki, które „podano” 12 września (dzień urodzin Swiernalisa) do muzycznego stołu? Jak „urosły”? Skąd pomysł na taki tytuł singla?

Młoda IGA burzy wielkie ściany... społecznej presji! - Muzyczne Style
Nowy singiel Igi to prawdziwa manifestacja odwagi i wolności w świecie, który często narzuca nam standardy i ramy. Młoda Artystka w swojej twórczości odważnie wypowiada się na temat presji bycia kimś, kim nie jesteśmy, i przekonuje nas w stylu pop, że prawdziwe szczęście tkwi w byciu sobą! Od 22 września śpiewa zatem "Mogłabym być"...

Stowarzyszenie "Broda i Tatuaż" – wielkie mięśnie, wielkie serca! - Organizacje
W głowach części Polaków panuje przekonanie, że mężczyzna z tatuażem to zły człowiek jest. A gdy jeszcze potężnie zbudowany i ma brodę, to lepiej uciekać przed nim jak najdalej. Bo przecież tak groźny wygląd nie oznacza nic pozytywnego. Panowie ze Stowarzyszenia „Broda i Tatuaż – Bard Clan” sprawiają, że taki wizerunek bardzo mija się z prawdą. Bije od nich szczera radość i co ważne – pasja i zaangażowanie do niesienia pomocy słabszym z hasłem na ustach: „Różni Ale Równi”!

Test rumuńskiego "dżipa" na polskich wybojach. DACIA DUSTER ECO-G 100 w wersji Extreme! - Nowinki motoryzacyjne
Przed Wami recenzja poświęcona modelowi samochodu, który na przestrzeni lat niewątpliwie odniósł spory sukces i to nie tylko na polskim rynku. Jestem poniekąd fanem marki Dacia, ale jeśli chodzi o Dustera – bo o nim będzie mowa – to można powiedzieć, że jestem już wręcz zdecydowanie jego wielbicielem! Oczywiście, jest wiele lepszych czy ładniejszych aut, ale w kategorii cena – jakość, albo jak to mawia mój znajomy z Warszawy: „price performance”, naprawdę trudno znaleźć coś lepszego. Zwłaszcza w kategorii cenowej do ok. 100 000 zł.
Artykuły z tej samej kategorii

"Oppenheimer" – O człowieku, który stał się (anty)Prometeuszem - Recenzje filmów
Christopher Nolan zszedł na ziemię i zdetonował bombę – zrealizował film, w którym nie cofa bohaterów w czasie, nie każe im lecieć w kosmos ani zakradać się do snów. „Oppenheimer” to jego najbardziej ambitna produkcja, oparta na książce nagrodzonej Pulitzerem. Ale to żadne szpiegowskie kino czy rasowy thriller, choć pewne elementy takowych gatunków zostają tu przemycone. To bardziej opowieść o silnej jednostce, postawionej pod ścianą i mierzącej się z własnymi „demonami”. Trzygodzinny dramat, z polifoniczną narracją na trzech poziomach czasowych, gdzie istotne są przede wszystkim dialogi i monologi, a mimo to nie ma znużenia, nie patrzy się ciągle na zegarek (to robią postacie w filmie). Ma się natomiast poczucie obcowania z czymś, co ociera się o wybitność, lecz jednocześnie niektórzy mogą odnieść wrażenie, że do pełnej filmowej doskonałości czegoś zabrakło…

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów
Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

Pierwsze lody... czyli jak to jest z "Polityką"? - Recenzje filmów
Chyba mało ludzi nie widziało jeszcze najnowszego tworu Patryka Vegi pt. „Polityka”. A wśród tych, którzy widzieli, opinie są raczej w miarę podobne. Bo mówią, że to gniot, że totalna porażka, że stracony czas no i czego innego się w sumie po Vedze można spodziewać?

"Dziedzictwo. Hereditary" – Osaczeni - Recenzje filmów
„Dziedzictwo. Hereditary” to kolejny po „The Witch” oraz „To przychodzi po zmroku” znakomicie oceniany przez krytyków dreszczowiec od wytwórni A24, który stara się wyjść poza schematyczne gatunkowe ramy. Bo to bardziej duszny dramat o rodzinie zmagającej się z żałobą niż typowy straszak. Zrealizowany przez debiutanta przykład artystycznego kina, które z komercją ma niewiele wspólnego.

"Tamte dni, tamte noce" – Nigdy Cię nie zapomnę! - Recenzje filmów
Niełatwe zadanie mają twórcy melodramatów, a jeszcze trudniejsze twórcy melodramatów opowiadających o uczuciu pomiędzy osobami płci męskiej. Czyha bowiem na nich wiele pułapek. Mogą wpaść w sidła banału, mogą podążać za wyznaczonymi wcześniej schematami – opowiedzieć historię większą niż życie, w której bohater boryka się z homofobią ze strony otoczenia i brakiem akceptacji rodziny albo, co gorsza ukrywa romans przed własną… żoną. „Tamte dni, tamte noce” to inny film, w pozytywnym znaczeniu oczywiście.
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2023 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.785