2 285
2 567 min.
Recenzje filmów
MovieBrain (996 pkt)
1069 dni temu
2021-12-19 00:53:42
Zanim uzyskacie odpowiedź na pytanie zadane powyżej, najpierw jeszcze parę słów o samej postaci ugryzionej przez pająka. Jej popularność rosła dzięki kolejnym to kultowym animacjom czy może rzadziej dzisiaj wspominanym serialom telewizyjnym, jednak jednocześnie punktem kulminacyjnym całej drogi Pajączka, co również zapalnikiem do jeszcze większego rozgłosu, okazały się filmy fabularne. Najpierw to legendarna już trylogia Sama Raimiego, która dalej dla wielu pozostaje jednym z najciekawszych przykładów kina superhero. Dalej „niesamowita” dylogia z Andrew Garfieldem i wreszcie wstąpienie Spider-Mana w progi Marvel Cinematic Universe. Od tamtego debiutu w „Wojnie bohaterów” mija już pięć lat, a my właśnie jesteśmy świadkami zakończenia trylogii kolejnego już człowieka-pająka. Zwieńczenia drogi, jaką przeszliśmy z Peterem, ale również początku czegoś nowego, bo przecież Sony zapowiedziało już kolejną trylogię z udziałem Toma Hollanda.
Bardzo dobra wiadomość! Trzecia odsłona „Hollandowskiego” Spider-Mana jest swoistym „Endgame” dla wszystkich fanów Pajączka. To naprawdę niezwykły hołd złożony postaci, którą podziwiamy na ekranach kin i telewizorów już prawie 20 lat (premiera „Spider-Mana” Raimiego w 2002 roku). Nie otrzymujemy tu może tak ogromnej ilości znajomych nam postaci, co w przypadku produkcji braci Russo, ale ładunek emocjonalny jest podobny i całość działa na zasadach niezwykłego doświadczenia, które należy przeżyć w kinie. Wydarzenie nadzwyczajne, z pewnością na tyle ważne, by zapisać się na kartach historii kinematografii.
Kadr z filmu "Spider Man: Bez drogi do domu" (źródło: materiały prasowe)
Co do fabuły, film zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym twórcy pozostawili nas przed napisami końcowymi w „Daleko od domu”. Mysterio zdradza tożsamość Spider-Mana, a ponadto staje się on wrogiem publicznym numer jeden. Peter Parker jest w niebywale trudnym położeniu – kłód pod nogami zamiast trochę ubywać, to pojawia się ich coraz więcej. Ponadto przez tę całą aferę nie tylko Peter ma pod górkę, a również wszyscy jego bliscy. Kiedy wreszcie traci całą nadzieję na powrót „normalności”, decyduje się zwrócić o pomoc do Doktora Strange’a.
Do seansu „Bez drogi do domu” podchodziłem bardzo sceptycznie. Wycieki czy różne pogłoski na temat tej niezwykle wyczekiwanej superprodukcji, wydawały się składać na bardzo chaotyczny twór, który przyrównałbym do prostackiego fanfika. Mocno bałem się, że ostatecznie dostaniemy coś na miarę „The Rise of Skywalker”, czyli zwyczajnie fanserwisową wydmuszkę. A zwiastuny i cała reszta materiałów promocyjnych nie pomagała mi w zmianie tego zdania. Dopiero parę dni przed polską premierą, zaczęła spływać fala hurraoptymistycznych recenzji, które pozwoliły mi trochę pozytywniej podejść do tego projektu. I finalnie, już po seansie, mogę jasno stwierdzić, że zdecydowanie zbyt szybko oraz za łatwo skreśliłem ten film. Z tego, wydawałoby się, kompletnie bzdurnego i nieprzemyślanego konceptu, wyszedł naprawdę koherentny, a przy tym niezwykle przyjemny w oglądaniu blockbuster. Niepozbawiony wad, ale mający w sobie tyle serca dla postaci Spider-Mana, że trudno byłoby smęcić nad tak uroczym dziełem, idealnie podsumowującym jak wiele dla popkultury znaczy nasz kochany Pająk.
Kadr z filmu "Spider Man: Bez drogi do domu" (źródło: materiały prasowe)
Mimo, że Jon Watts porusza w swym filmie tak potężny koncept, jakim jest multiwersum, unika przy tym niepotrzebnego patosu czy pompatyczności. To dalej w największym stopniu osobista historia Petera Parkera, utrzymana w podobnych klimatach, co poprzednie odsłony. I to cenię niezwykle w tej produkcji. W ogóle, wątek naszego młodego Spider-Mana wybija się tu niezwykle emocjonalnie, a Tom Holland po raz kolejny udowadnia, za co tak mocno kochamy jego inkarnację Pajączka. Jego bohater otrzymuje jednocześnie trochę zaskakujący, a z drugiej strony ogromnie satysfakcjonujący pay off, będący idealną klamrą dla historii Petera, jaką ujrzeliśmy w uniwersum MCU. Łapie za serducho i potrafi rozkleić do łez. Do tego chemia Pete’a z MJ jest cudowna i na szczęście mimo tak wielu wątków oraz przeróżnych elementów fabularnych, dalej pozostaje na ważnym odpowiednim dlań miejscu w tej opowieści.
„No Way Home” dogorywa niestety ze strony technicznej. CGI często nie należy do najlepszych stron tej produkcji, a finałowa walka nie bez kozery została zaplanowana w ciemnej, nocnej scenerii. Jednak mogę na to wszystko jak najbardziej przymknąć oko, gdy spotykam się z tak pomysłowym scenariuszem i tak świetnie napisanymi postaciami. Oczywiście, ta produkcja jest ogromnym fanserwisem i zdecydowanie się z tym nie kryje. Jednak w przeciwieństwie do chociażby ostatniej części „Gwiezdnych Wojen”, tutaj twórcy mają na to rzeczywiście jakiś plan, zaś powracające znajome nam twarze nie zostały wrzucone tu z przypadku – dla picu, a są naprawdę postaciami z krwi i kości. Willem Dafoe przebija swoją fantastyczną kreację Zielonego Goblina z filmu Raimiego, a Molina nadaje Dock Ockowi jeszcze dodatkowej energii i bawi się swoją rolą cudownie. Jednakże piękne momenty ma również i Electro czy Sandman. Jestem zdumiony, że mimo stłoczenia tak wielu mocno odróżniających się od siebie „spider-manowych” villainów, udało się zbudować z nich prawowite postacie i jako widz znamy ich cele czy zamiary. Oczywiście w scenariuszu nie brakuje przeróżnych głupotek, a chaos jest czasem widoczny gołym okiem. Niektóre kwestie fabularne należy przyjmować bez pogłębiających temat pytań, ale to czyni ten film też niezwykle urokliwym. Wypada to niezmiernie komiksowo i myślę, że każdy fan Spider-Mana poczuje się tu jak ryba w wodzie.
Kadr z filmu "Spider Man: Bez drogi do domu" (źródło: materiały prasowe)
Humor czasem jest bardzo infantylny, głównie sceny ze zwiastuna, ale za to same inside jokes, odwołujące się do lore Spider-Mana, zawsze trafiają idealnie w punkt i rozbawiają do łez. Twórcy po prostu wiedzą jak nas zaspokoić, więc to właśnie robią. Można się zastanawiać czy film ten działa jako samodzielny tytuł. Jednakże czy na pewno jest w tym sens? Żeby w pełni cieszyć się tą produkcją należy znać również Spider-Many z ery przed Tomem Hollandem, ale czy w dzisiejszych czasach to coś nowego? „Avengers: Endgame” było przecież zwieńczeniem kilkunastu filmów i niespecjalnie wydawało się to jakąś wadą. Myślę, że większość z nas lubi nostalgię. Możemy sztucznie się hamować czy zaklinać przed tym, ale jak widzimy na ekranie coś znajomego, co lubimy, z reguły budzi w nas to pozytywne emocje.
Najlepszym filmem o Spider-Manie dalej pozostaje dla mnie „Spider-Man: Uniwersum”, ale z całej trylogii Wattsa „No Way Home” wydaje mi się filmem chyba najbardziej interesującym, najbliżej idei frajdy, jaką powinniśmy czerpać z historii o człowieku-pająku. Produkcja, która z pewnością po czasie straci trochę swój blask, ale w pamięci pozostanie na zawsze nadzwyczaj ważnym momentem w całej historii prowadzenia przeróżnych narracji (tych zarówno komiksowych, co wyświetlanych na ekranach kin) na temat Spider-Mana. Piękny hołd dla czołowej postaci świata Marvel Comics, który może nie był niezbędny dla samego MCU, jednak jako fani Petera Parkera możemy się tylko cieszyć, że otrzymał on taki prezent, jakim jest „Spider-Man: No Way Home” – prawdziwy list miłosny do strzelania siecią i bujania się nad Nowym Jorkiem!
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Autor recenzji, poza swoim fanpage'em, publikuje także na portalu Filmweb.pl pod nickiem Trundo oraz a swoim blogu: https://moviebrain02.blogspot.com/
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Spider-Man: Bez drogi do domu" – Pajęcze dziedzictwo
Więcej artykułów od autora MovieBrain
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.315