O nasChronologiaArtykułyWspółautorzyPocztaZałóż bloga
 -

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" – Przykryj wady kapeluszem… - Recenzje filmów

W trakcie siedzenia na sali kinowej i patrzenia na wielki ekran, na którym 80-letni aktor biega z biczem w ręku, czuje się jednocześnie jak krytycy z Cannes oraz DiCaprio ze słynnego mema. Znudzony, poirytowany, kręcący nosem. I co jakiś czas wskazujący palcem na konkretne sceny i cieszący się niczym małe dziecko. Bo nowy, piąty, stary, ostatni „Indiana Jones” to właśnie taki film – mający w sobie szczyptę (tylko) magii oryginalnej trylogii i plastikową podbudowę obecnych blockbusterów (niestety).

Wstęp
Treść artykułu
Galeria zdjęć
Opinie
Polecane artykuły
aragorn136 (18716 pkt)Strona WWW Autora
Ilość odwiedzin:
449
Czas czytania:
594 min.
Kategoria:
Recenzje filmów
Autor:
aragorn136 (18716 pkt)
Dodano:
83 dni temu

Data dodania:
2023-07-03 13:25:41

Zwiastun – mimo zgrzytów z cyfrową twarzą Indiany – dawał nadzieję na przygodowe kino, które łatwo pokochać. Dodajmy jeszcze opis fabuły umieszczany przez dystrybutora, a można klaskać w dłonie. Wszak mamy rok 1969. To apogeum wyścigu kosmicznego między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Jones jest zdeterminowany, aby wyjawić nikczemną działalność nazistowskich naukowców, licznie stojących za programami kosmicznymi. Brzmi intrygująco, sami przyznajcie. Nawet 20-minutowy (to chyba rekord w tej serii) prolog obiecuje coś na miarę „Poszukiwacza zaginionej Arki”. Okazuje się, że Harrison Ford jako lubiany archeolog, ikoniczny bohater jeszcze może – po dachu pociągu biega raczej komputerowa kukiełka, ale, gdy nokautuje nazistę z piąchy i ratuje przyjaciela po fachu (Toby Jones, którego ostatnio wszędzie pełno) to pragnę wierzyć, że to on, a nie podstawiony typ. Cyfrowe lico nie przeszkadza – jest wykonane realistyczniej niż u Marka Hamilla w „The Mandalorian”. Bardziej z immersji wybija głos 80-letniego Forda. Najważniejsze jednak, że cała sekwencja jest tak zmontowana i przedstawiona, jakby za reżyserię odpowiadał Steven Spielberg, a nie James Mangold. A później coś zaczyna się psuć…

 

Kadr z filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (fot. materiały prasowe)

 

Po wylądowaniu w 1969, a dokładniej w Dniu Księżycowym – święcie na cześć astronautów, widać Indianę Jonesa, który w samych skarpetkach i bokserkach śpi na fotelu. Na pewno śni mu się festiwal w Cannes, gdyż po przebudzaniu jest mocno rozdrażniony. Niby wie, gdzie się obecnie znajduje, ale jest zgryźliwy, sarkastyczny do bólu… Ej, ale to przecież „uroki” starości. W kolanie strzyka, pamięć o dawnych przygodach lekko zamazana. Ale w pracy już przygotowują dla niego tort. Czas na emeryturę proszę pana. Pora na pożegnanie. Właśnie, Indy żegna się już trzeci raz. Kiedy odjeżdżał na koniu w stronę zachodzącego słońca w „Ostatniej Krucjacie”, wydawało się, że teraz czeka go już tylko odpoczynek. Kiedy sporo starszy całował Marion przed ołtarzem w „Królestwie Kryształowej Czaszki”, wszyscy odetchnęli z ulgą – oto archeolog odnalazł oazę spokoju i szczęścia. Ale co z tego, skoro naziści ponownie wyciągają łapska po tytułowy artefakt (wcześniejsza nazwa, czyli tarcza była bardziej trafna).

 

Matematyk Archimedes powiedział, że „środek ciężkości równoległoboku to punkt przecięcia jego przekątnych”. Te słowa można odnieść do piątej części „Indiany Jonesa”. Tutaj środkiem ciężkości jest relacja między protagonistą a jego chrześnicą – Heleną. Przekonująca odegrana, z odpowiednią chemią, dość zabawna, pobudzająca, rozcinająca minusy filmu. Nie krzyknę jednak eureka! Bo owe wady są niczym węgorze. Opływają widza, chcą go zaatakować, zadusić – nie da się ich przykryć kapeluszem… Zdjęć Phedona Papamichaela (jednego z zaufanych ludzi Mangolda: „Spacer po linie”, „Le Mans '66”) nie można pochwalić, ponieważ marna jakość CGI bije po oczach. Dalsze tła rozmyte, szalone pościgi jak z animowanego TinTina… W tej dolinie niesamowitości jakby mało luksusowo Marian. Emocji już nie tyle co kiedyś, nudą wieje, mimo szybkiego tempa. Lepiej znajdźmy drogę wyjścia, a nie macguffina. I dlaczego ta Helena w interpretacji Phoebe Waller-Bridge to Fleabag na sterydach, ale taka bardziej irytująca, a nie sympatyczna. Pewna siebie antybohaterka, kombinatorka, feministka lat 60. XX wieku. Jej docinki z Fordem wypadają okej, jednak ona zbyt skupia uwagę na sobie (nie będą wspominał o jej nastoletnim pomocniku, bo chłopak chyba urwał się z innej bajki – za dużo go tutaj, to nie ta dziecięca liga co Short Round).

 

Kadr z filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (fot. materiały prasowe)

 

Kadr z filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (fot. materiały prasowe)

 

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia” to solidny film przygodowy, który podobnie jak reklama przed seansem, stara się udowadniać, że życie emeryta to coś więcej niż czekanie w kapciach na listonosza z cienką kopertą. Lecz to jednocześnie średnio ekscytujące zwieńczenie losów archeologa, który z opresji często wychodził nie dlatego, że dysponował heroiczną siłą, a dlatego, że miał po prostu farta. W tym filmie nadal mamy dość nieporadne walki porównywalne do potyczek z komedii slapstickowych – choć, gdy Ford uderza młodszego, wyćwiczonego Boyda Holbrooka (niemal identyczna rola jak w „Loganie”), to trudno zawiesić niewiarę. Gdzieś jednak unosi się niezwykły duch sprzed kilku dekad, ten ze spielbergowskim namaszczeniem. Gdyby tylko jeszcze fabuła dowiozła, a reżyser James Mangold miał lżejszą rękę, to przez dwie i pół godziny nie zerkałbym na zegarek.

 

Dopiero finał, który także, jak cały film, podzieli widzów, sprawia, że otwieram szeroko oczy i chwalę twórców, stwierdzając: „ooo, jaki fajny pomysł!”. Uśmiecham się też, gdy scenariusz zahacza o fan serwis i pewne smaczki z poprzednich produkcji (niestety brakuje kuli, która pojawiła się w zwiastunie). Ale po chwili zastanawiam się, dumam niczym Archimedes, zadaję filozoficzne pytanie: czy zrobienie z Indiany Jonesa postaci tragicznej, człowieka zmęczonego życiem, który na ostatnią przygodą wyrusza niemalże z musu było słuszną decyzją? Hmm… I jeszcze ten Mads Mikkelsen jako Voller – z daleka godny, bezduszny, inteligentny przeciwnik, z bliska pozbawiony charyzmy i pierwiastka nieobliczalnej psychozy przerysowanej, acz przykuwającej do ekranu, „radzieckiej” Cate Blanchett czy agenta Gestapo w kreacji Ronalda Laceya.

 

Kadr z filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (fot. materiały prasowe)

 

Summa summarum, drodzy kinomaniacy, nawet Sallah nie pomoże, kiedy atmosfera i nostalgia utopione są w pastelowym kolorze. Przy każdej części powołuję się na cytat z wieszcza Mickiewicza. Tym razem to, że „czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”, nie zdaje egzaminu. Ba! Teraz zaczynam bardziej doceniać „Królestwo Kryształowej Czaszki”. Tam co prawda skakał na lianach w brzydkiej cyfrowej dżungli Shia LaBeouf, a finał odrapano z emocjonalnej stawki, ale za to Spielberg potrafił zaczarować tak, że warto wybaczyć wszelkie niedoróbki. Na szczęście seria o „Indianie Jonesie” to nie casus „Terminatora”. Broni się, bo pierwszy trzy epizody ciągle wywołują lawinę radości, a motyw przewodni Johna Williamsa (w „Artefakcie przeznaczenia” zabrakło poza nim, innych ciekawych, klimatycznych melodii) pozostanie w świecie kina już do końca tego świata.

 

Ocena: 5/10

 

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję

Galeria zdjęć - "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" – Przykryj wady kapeluszem…

Temat / Nick / URL:

Treść komentarza:

5 (5)

PJ
82 dni temu

Na planie filmu pracował polski kaskader Jacek Jagódka, z którym miałem okazję porozmawiać. Wywiad ukazał na łamach tego portalu.
Dodaj opinię do tego komentarza

0 (0)

Filmowy33
83 dni temu

Niestety, autor recenzji ma rację. Bliżej temu filmowi do adaptacji "Uncharted" niż "Poszukiwaczy zaginionej Arki". Wielka szkoda!
Dodaj opinię do tego komentarza

0 (0)

Aragorn136
82 dni temu

Niby plastikowy a brutalny bo tutaj pierwszy raz giną cywile!
Dodaj opinię do tego komentarza

Więcej artykułów od autora aragorn136

"Psychotherapy" – Trippin'dog płytą po głowie uderza! - Recenzje płyt

Dwa lata temu, w marcu przez internetowe wrota Altao.pl przeszedł Trippin’dog na czele z Piotrem „Tymą” Tymonem – basistą i człowiekiem od przemyślanych tekstów. Jego bardzo autorski projekt, zrodził się w Gdańsku. Już minialbum pokazał, że taka niszowa muzyka, pełna psychodelicznych brzmień i tematyki zagłębionej w ludzkiej egzystencji, ma sens! Długogrająca, fizyczna płyta pt.„Psychotherapy” gryzie równie mocno, zostawiając na ciele i duszy wyraźne ślady. W trakcie jej słuchania, można przeobrazić się w Jokera, który wyrywa sobie włosy, ale jednocześnie nie zdejmuje słuchawek z uszu. Może ma nadzieję na wyleczenie?

"One Piece" – Pirackie marzenia! - Seriale

„Gum gumowy… pocisk!”. Krzyczy bohater nowego serialu Netflixa, po chwili wystrzeliwując przed siebie… rękę. A ja zamiast kręcić nosem na taką abstrakcyjną scenę, uśmiecham się szeroko, klaszczę, a nawet go dopinguję. Tak. Bo „One Piece” to produkcja mającą serducho po właściwej stronie, szalenie kreatywna, z postaciami, które z miejsca się uwielbia. Działa jako live action na podstawie popularnej japońskiej mangi. Wygrywa na poziomie czysto rozrywkowym oraz emocjonalnym. Czas zatem rozwinąć żagle i pod piracką banderą popłynąć ku przygodzie.

Wyluzuj się, podaj dłoń i „Mów do mnie”... - Recenzje filmów

W tych kinach to się nic nie dzieje – taka posucha taka. Mało smacznie jest. Odgrzewane komiksowe „kotlety”. Głupie „kwaśne” komedyjki. I trudne od przełknięcia adaptacje. Ej, do nas to mówisz, widzu? No to potrzymaj nam piwo! Tak powiedzieli pochodzący z Australii Youtuberzy i zrobili film. Horror, który nie jest odgrzewany, kwaśny, a przez gardło przechodzi dość gładko – prosto do żołądka, choć pali w trakcie jak diabli.

"Wszyscy (nie)moi mężczyźni" – Śpiewa pięknie o niełatwej miłości, kusząco spogląda... - Recenzje płyt

Dwa lata temu mogliście przeczytać o „Drodze” zespołu Pod prąd. Na początku września 2023 roku mamy dla Was z kolei minialbum o dłuższym tytule, ale od Moniki Susłyk Band. Te dwa krążki łączy kilka punktów. Czysty, czasem z pazurem, głos czarujących wokalistek, którym towarzyszą równie zdolni muzycy. Patronat medialny Altao.pl – portalu ludzi z pasją. Oraz melodyjne utwory z pogranicza muzyki alternatywnej z domieszkami różnych brzmień gatunkowych, z jak najbardziej przemyślanymi tekstami inspirowanymi życiem. „Wszyscy (nie)moi mężczyźni” to spektrum emocji i kompozycyjny profesjonalizm z dość wysokiej półki.

"Kobieta". Taka jest Madlen, a to jej lustrzane odbicie! - Recenzje płyt

Gdyby wsłuchać się w teksty piosenek niektórych polskich artystek, to wieje z nich pustką. Jest tam jakaś melodia. Jest niby dobry vibe. Lecz nie ma głębi i emocji. A przede wszystkim brakuje autentyczności, swego rodzaju osobistej opowieści, zmierzenia się z własnym JA i oddania pełni uczuć – miłości do muzyki pop, do pięknej rzeczywistości, mimo jej wad i wreszcie do wybranki serca. Madlen w debiutanckiej „Kobiecie” wszystkie owe elementy zawarła. To nie album wybitny, który zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzycznej branży, ale uruchomienie go w sprzęcie grającym będzie jak randka przy świecach i wytrawnym winie!

Polecamy podobne artykuły

 -

Odwiedzin: 191

Autor: adminTechnologie

Komentarze: 1

Antikythera – tajemniczy mechanizm sprzed tysięcy lat - Technologie

Indiana Jones odkrył, do czego służyła. Ale takie wyjaśnienie to tylko bajka dla osób pragnących oddać się przygodzie przez wielkie P. A czym tak naprawdę jest i była Antikythera, a więc znana na całym świecie, starożytna mechaniczna maszyna z brązu, która została znaleziona we wraku rzymskiego statku w roku 1900, niedaleko greckiej, malowniczej wyspy?

 -

Odwiedzin: 2663

Autor: aragorn136Artykuły o filmach

Komentarze: 1

O tym, jak 40 lat temu odkryto Arkę Przymierza! - Artykuły o filmach

W latach 30. XX wieku pewien znany archeolog zawędrował do amazońskiej dżungli w poszukiwaniu starożytnego grobowca i złotego bożka. Następnie wybrał się do Egiptu, gdzie podobno zakopano legendarną, biblijną Arkę Przymierza. Informacje, jakie uzyskał, okazały się „prawdziwe”. Dr Jones odnalazł ozdobną skrzynię, w której – jak wierzono – miały znajdować się tablice z Dekalogiem. Był szybszy od nazistów. W latach 80. XX wieku, widzowie oglądali jego zmagania na dużym ekranie. Wówczas – a dokładniej 12 czerwca 1981 roku – miał premierę film pt. „Poszukiwacze zaginionej Arki”!

"Uncharted 4: Kres Złodzieja" – Odnalazł swoją fortunę - Recenzje gier

W 2007 roku amerykańskie studio Naughty Dog (nieznane tak jak obecnie) wydało swój pierwszy exclusive dla Sony. Miała to być gra nastawiona na doraźne załatanie luki, którą powiększała coraz gorzej spisująca się seria „Tomb Raider” – niegdysiejsze sacrum dla gier zręcznościowo-przygodowych.

Teraz czytane artykuły

 -

Odwiedzin: 449

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 3

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" – Przykryj wady kapeluszem… - Recenzje filmów

W trakcie siedzenia na sali kinowej i patrzenia na wielki ekran, na którym 80-letni aktor biega z biczem w ręku, czuje się jednocześnie jak krytycy z Cannes oraz DiCaprio ze słynnego mema. Znudzony, poirytowany, kręcący nosem. I co jakiś czas wskazujący palcem na konkretne sceny i cieszący się niczym małe dziecko. Bo nowy, piąty, stary, ostatni „Indiana Jones” to właśnie taki film – mający w sobie szczyptę (tylko) magii oryginalnej trylogii i plastikową podbudowę obecnych blockbusterów (niestety).

"Dark Souls" – Trudna miłość - Recenzje gier

Trylogia „Dark Souls” ma już od dawna grono zagorzałych fanów i spłodzono na jej temat niejeden artykuł. Mimo to, postanowiłem pochylić się nad pierwszą częścią serii, do której mam największy sentyment. Liczę na to, że u darksoulsowych wiarusów wywołam falę słodko-gorzkich wspomnień. Tych zaś, którzy jeszcze nie mieli styczności z cudownym dzieckiem From Software mam nadzieję zachęcić do zanurzenia się w świat wykreowany przez Hidetaki Miyazakiego.

"Transformers: Ostatni rycerz" – Psorka z Brazzers i wielkie roboty - Recenzje filmów

Nie jestem jak te tępe bubki z superpoważanych gazet i stron internetowych, które wszystkie filmy oceniają tą samą miarką. Nie wychodzę z założenia, że kino ma dostarczać przeżyć duchowych – jego zadaniem jest również dostarczanie rozrywki. Dlatego zarówno „Obywatelowi Kane’owi”, jak i letniemu blockbusterowi mogę wystawić taką samą ocenę – nie oceniam ich przecież w jednej tylko skali. W przeciwieństwie do Wielce Poważnych Recenzentów, którzy z miażdżenia kina rozrywkowego uczynili swoje hobby, miałem nadzieję dostarczyć Wam pozytywną recenzję „Transformers: Ostatniego rycerza”. Co prawda dalej mógłbym to zrobić, ale musiałbym kłamać, a tego robić nie chcę.

"Deadpool 2" – Każdy przyjemniaczek zasługuje na rodzinę - Recenzje filmów

Deadpool to idealny kumpel. Nigdy nie kłamie. Zawsze wszystko mówi prosto z mostu. Zdoła nas ochronić przed każdym zagrożeniem. Ma fajnych przyjaciół. Potrafi się bić (oczywiście w naszej obronie). Ma „sztosowy” kostium. Wyznaje zasadę „sprawiedliwości musi stać się zadość”. Można z nim pożartować w każdej sprawie. A w dodatku posługuje się pięknym słownictwem…

"Soma 0,5 mg" – Żarło, żarło i zdechło - Recenzje płyt

W komiksowym świecie DC, zacięty bój o miano tego lepszego, popularniejszego toczy Batman i Superman, którzy w 2016 roku pojawili się razem na jednym ekranie. W uniwersum „rapowym” bohaterowie pod postacią Taco Hemingwaya i Quebonafide nie toczyli ze sobą wojen, jednakże połączyli siły i stworzyli wspólny album. Duże nazwiska i duże oczekiwania w jednym i drugim przypadku. Ostatecznie film z udziałem obu herosów („Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości”) spotkał się z mieszanym odczuciem krytyków, jednak komercyjnie okazał się być ogromnym sukcesem. Dokładnie tak jak krążek „Soma 0,5 mg”, wydany 13 kwietnia 2018 roku pod szyldem Taconafide.

Nowości

Dildo Baggins częstuje "Kabaczkami" z gorzką nostalgią, słodkim romantyzmem, kwaśnym niepokojem i dodatkiem Swiernalisa! - Muzyczne Style

Dildo Baggins i jego gość Swiernalis to oryginalni artyści. Śpiewają, że nie rozumieją nas z całego serca. Co mają do takich słów tytułowe kabaczki, które „podano” 12 września (dzień urodzin Swiernalisa) do muzycznego stołu? Jak „urosły”? Skąd pomysł na taki tytuł singla?

Młoda IGA burzy wielkie ściany... społecznej presji! - Muzyczne Style

Nowy singiel Igi to prawdziwa manifestacja odwagi i wolności w świecie, który często narzuca nam standardy i ramy. Młoda Artystka w swojej twórczości odważnie wypowiada się na temat presji bycia kimś, kim nie jesteśmy, i przekonuje nas w stylu pop, że prawdziwe szczęście tkwi w byciu sobą! Od 22 września śpiewa zatem "Mogłabym być"...

 -

Odwiedzin: 691

Autor: adminOrganizacje

Komentarze: 1

Stowarzyszenie "Broda i Tatuaż" – wielkie mięśnie, wielkie serca! - Organizacje

W głowach części Polaków panuje przekonanie, że mężczyzna z tatuażem to zły człowiek jest. A gdy jeszcze potężnie zbudowany i ma brodę, to lepiej uciekać przed nim jak najdalej. Bo przecież tak groźny wygląd nie oznacza nic pozytywnego. Panowie ze Stowarzyszenia „Broda i Tatuaż – Bard Clan” sprawiają, że taki wizerunek bardzo mija się z prawdą. Bije od nich szczera radość i co ważne – pasja i zaangażowanie do niesienia pomocy słabszym z hasłem na ustach: „Różni Ale Równi”!

Test rumuńskiego "dżipa" na polskich wybojach. DACIA DUSTER ECO-G 100 w wersji Extreme! - Nowinki motoryzacyjne

Przed Wami recenzja poświęcona modelowi samochodu, który na przestrzeni lat niewątpliwie odniósł spory sukces i to nie tylko na polskim rynku. Jestem poniekąd fanem marki Dacia, ale jeśli chodzi o Dustera – bo o nim będzie mowa – to można powiedzieć, że jestem już wręcz zdecydowanie jego wielbicielem! Oczywiście, jest wiele lepszych czy ładniejszych aut, ale w kategorii cena – jakość, albo jak to mawia mój znajomy z Warszawy: „price performance”, naprawdę trudno znaleźć coś lepszego. Zwłaszcza w kategorii cenowej do ok. 100 000 zł.

Pierwszy DJENT-FEST w Warszawie. Będzie metalowo i progresywnie! - Festiwale muzyczne

Warszawski Potok to lokal, w którym orzeźwiające napoje leją się strumieniami. Ale jest coś jeszcze, co przyciąga ludzi w jego progi. To bowiem klub nazywany Domem Ludźmi Rocka. A skoro tak, to należy spodziewać się w nim licznych koncertów, rockotek i innych muzycznych eventów w jakże przyjaznej atmosferze. Jednym z takich wydarzeń będzie DJENT-FEST, a więc pierwsza edycja festiwalu skupionego na nowoczesnych progowo-metalowych brzmieniach. 30 września o godzinie 20.00 na scenę będą po kolei wchodzić trzy kapele grające nisko i spod znaku zakazanego słowa na „D”!

"Psychotherapy" – Trippin'dog płytą po głowie uderza! - Recenzje płyt

Dwa lata temu, w marcu przez internetowe wrota Altao.pl przeszedł Trippin’dog na czele z Piotrem „Tymą” Tymonem – basistą i człowiekiem od przemyślanych tekstów. Jego bardzo autorski projekt, zrodził się w Gdańsku. Już minialbum pokazał, że taka niszowa muzyka, pełna psychodelicznych brzmień i tematyki zagłębionej w ludzkiej egzystencji, ma sens! Długogrająca, fizyczna płyta pt.„Psychotherapy” gryzie równie mocno, zostawiając na ciele i duszy wyraźne ślady. W trakcie jej słuchania, można przeobrazić się w Jokera, który wyrywa sobie włosy, ale jednocześnie nie zdejmuje słuchawek z uszu. Może ma nadzieję na wyleczenie?

Artykuły z tej samej kategorii

 -

Odwiedzin: 407

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 4

"Oppenheimer" – O człowieku, który stał się (anty)Prometeuszem - Recenzje filmów

Christopher Nolan zszedł na ziemię i zdetonował bombę – zrealizował film, w którym nie cofa bohaterów w czasie, nie każe im lecieć w kosmos ani zakradać się do snów. „Oppenheimer” to jego najbardziej ambitna produkcja, oparta na książce nagrodzonej Pulitzerem. Ale to żadne szpiegowskie kino czy rasowy thriller, choć pewne elementy takowych gatunków zostają tu przemycone. To bardziej opowieść o silnej jednostce, postawionej pod ścianą i mierzącej się z własnymi „demonami”. Trzygodzinny dramat, z polifoniczną narracją na trzech poziomach czasowych, gdzie istotne są przede wszystkim dialogi i monologi, a mimo to nie ma znużenia, nie patrzy się ciągle na zegarek (to robią postacie w filmie). Ma się natomiast poczucie obcowania z czymś, co ociera się o wybitność, lecz jednocześnie niektórzy mogą odnieść wrażenie, że do pełnej filmowej doskonałości czegoś zabrakło…

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów

Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

 -

Odwiedzin: 3022

Autor: pytonznadwislyRecenzje filmów

Komentarze: 4

Pierwsze lody... czyli jak to jest z "Polityką"? - Recenzje filmów

Chyba mało ludzi nie widziało jeszcze najnowszego tworu Patryka Vegi pt. „Polityka”. A wśród tych, którzy widzieli, opinie są raczej w miarę podobne. Bo mówią, że to gniot, że totalna porażka, że stracony czas no i czego innego się w sumie po Vedze można spodziewać?

 -

Odwiedzin: 5641

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Dziedzictwo. Hereditary" – Osaczeni - Recenzje filmów

„Dziedzictwo. Hereditary” to kolejny po „The Witch” oraz „To przychodzi po zmroku” znakomicie oceniany przez krytyków dreszczowiec od wytwórni A24, który stara się wyjść poza schematyczne gatunkowe ramy. Bo to bardziej duszny dramat o rodzinie zmagającej się z żałobą niż typowy straszak. Zrealizowany przez debiutanta przykład artystycznego kina, które z komercją ma niewiele wspólnego.

 -

Odwiedzin: 7715

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 5

"Tamte dni, tamte noce" – Nigdy Cię nie zapomnę! - Recenzje filmów

Niełatwe zadanie mają twórcy melodramatów, a jeszcze trudniejsze twórcy melodramatów opowiadających o uczuciu pomiędzy osobami płci męskiej. Czyha bowiem na nich wiele pułapek. Mogą wpaść w sidła banału, mogą podążać za wyznaczonymi wcześniej schematami – opowiedzieć historię większą niż życie, w której bohater boryka się z homofobią ze strony otoczenia i brakiem akceptacji rodziny albo, co gorsza ukrywa romans przed własną… żoną. „Tamte dni, tamte noce” to inny film, w pozytywnym znaczeniu oczywiście.

Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.

© 2023 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.643

Akceptuję pliki cookies
W ramach naszego portalu stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym momencie zmiany ustawień dotyczących cookies. Jednocześnie informujemy, iż warunkiem koniecznym do prawidłowej pracy portalu Altao.pl jest włączenie obsługi plików cookies.

Rozumiem i akceptuję