
2 016
2 306 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (18883 pkt)
710 dni temu
2021-10-23 15:06:38
Oczywiście to nie pierwsza próba adaptacji książki Franka Herberta. Z tym zadaniem mierzyli się już Alejandro Jodorowsky – chilijski artysta awangardowy oraz surrealista („Święta Góra”), a także sam David Lynch. Alejandro poprzestał jednak na oryginalnych szkicach i marzeniach o współpracy z zespołem Pink Floyd i malarzem Salvadorem Dali. David otrzymał od losu szansę. I choć jego interpretacja miała w sobie sporo uroku objawiającego się m.in. campowym stylem, barwnymi kostiumami i nutką reżyserskiego szaleństwa, to nie okazała się tą wymarzoną przez czytelników. Nie pomogła pozostająca w pamięci muzyka grupy Toto ani Sting na drugim planie, ani tym bardziej producenci, których wizja mijała się z wyobraźnią twórcy „Twin Peaks”. W „Diunie” z lat 80. XX wieku bardzo zestarzały się efekty specjalne, ale to nie przyczyniły się do porażki, a skondensowanie kilkuset stron powieści w ponad dwugodzinnym filmie. Wyszedł twór niezrozumiały przez niedzielnego kinomana, przeznaczony do wąskiego grona odbiorców. Na początku nowego tysiąclecia naprawiono ten błąd. Wersja reżyserska? Remake? Nic z tych rzeczy. Powstał wierniejszy książce miniserial, ale nawet on wyglądał w czasie premiery dość biednie w kategorii: rozmach.
Kadr z filmu "Diuna" (materiały prasowe)
Kiedy kanadyjski reżyser i scenarzysta Denis Villeneuve zapowiedział, że także podejmie się zekranizowania wygrywanego w wielu rankingach, nagradzanego bestsellera, serca miłośników gatunku science fiction zabiły mocno. No bo kto, jak nie on – człowiek od „Arrival” i „Blade Runnera 2049”, poradziłby sobie lepiej z takim zadaniem. Po premierze zwiastuna hype sięgnął gwiazd, a przesunięta o rok premiera (nie lubimy ciebie koronawirusie) tylko zwiększyła apetyt. Docierające z Cannes informacji o owacji na stojąco i pozytywne opinie sprawiły, że odetchnąłem z ulgą. Denisie, mój zuchu, czyżbyś dokonał cudu?
Piątek, 22 października, popołudnie. Jadę do kina. Wreszcie. Muszę na własne, szeroko otwarte oczy, przekonać się, czy zadowolenie pierwszych widzów nie było trochę na wyrost. Siadam więc ostrożnie w fotelu, delektując się zapowiedzią filmu katastroficznego Rolanda Emmericha, w której Księżyc efektownie niszczy Ziemię i obawiając się, czy „Diuna – Część 1” spełni moje oczekiwania. Napisy końcowe. Zapalone światło. Uff! Na twarzy uśmiech. Jest bardzo dobrze, choć nie idealnie. Trafny był pomysł, by podzielić obszerną powieść i najpierw bez pośpiechu (na szczęście ekspozycja jest nienachalna, pomysłowo wprowadzona) zaprosić widza do wszechświata roku 10190, na pustynną planetę Arrakis, gdzie wydobywany jest melanż. To najcenniejsza przyprawa, dzięki której oczy nabierają niebieskiego koloru, możliwa jest nawigacja i podróże międzygwiezdne, a nawet zaglądanie w przyszłość.
Kadr z filmu "Diuna" (materiały prasowe)
Coś tu zgrzyta więcej niż piasek pod stopami. Coś wzbudza drgania mocniej niż potężny czerw pustyni. Filmowa opowieść o szlachetnym rodzie Atrydów, któremu imperator oddaje w lenno Arrakis, zwany Diuną, jest niczym sinusoida. Są w niej rzeczy, które zasługują na najwyższe pochwały. Są też dłużyzny i nierówne tempo, chociażby w finałowym akcie, który z racji decyzji o realizacji dwóch epizodów, kończy się – z tego, co pamiętam z lektury książki, nawet nie w równej połowie, a nieco wcześniej (ups… spoiler). Jeżeli sequel się narodzi (co jest bardziej niż pewne), to Denis powinien dodać jakieś pół godziny, aby faktycznie zmieścić wszystko i dać szansę wybrzmieć aspektom natury filozoficznej i egzystencjalnej. Tymczasem w tym powstałym dłuższym wstępie dobrze zarysowuje postaci i zamienia na język kina najważniejsze sceny papierowego oryginału. Bez obaw. Osoba, która nie zna książki, nie pogubi się i zrozumie, o co tu właściwie chodzi. Szkoda, że brakuje głębi, poczucia ciągłego obcowania z czymś niesamowitym, na poziomie metafizycznym. Lecz z drugiej strony trzeba iść na kompromisy. Wyobrażacie sobie kinową produkcję, w której główny ciężar historii opiera się na tym, co siedzi w głowie Paula Atrydy? Film rządzi się innymi prawami. Musi się sprzedać, zarobić, szczególnie w dobie pandemii, gdy ludzie pragną się odstresować i oglądać rozrywkę…
Ta „Diuna”, tego Kanadyjczyka stoi na silnych nogach, dzięki warstwie audiowizualnej. Villeneuve z pomocą autora zdjęć – Greiga Frasera („Łotr 1. Gwiezdne wojny”) i kompozytora – Hansa Zimmera przenosi widzów do odległej przyszłości, zanurzając ich po szyję w ruchomych piaskach planety. Zabawa cieniem i budowanie realistycznej kosmicznej (rzadko stosowane CGI) rzeczywistości: od przypominających doskonałe, matematyczne bryły, obiekty i statki, po mniejsze latające pojazdy podobne do ważek, robi wrażenie! Monumentalizm jest najlepiej widoczny, kiedy małe ludziki znajdują się obok tych maszyn. Byłem przytłoczony, ale jednocześnie zaskoczony kameralnością i ascetyzmem, wręcz pustką. Taki to świat przedstawiony – pozbawiony nowoczesnych komputerów i mebli. Zimny i gorący. Ciasny i rozległy. W którym relacje między bohaterami i napięcie nie zawsze wygrywają z ogromem filmowych atrakcji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Diuna" – Film, któremu warto stawić czoło!
GieHa
709 dni temu
Hej Panie kolego! Fajna recenzja! Ja już jutro idę, zobaczymy czy będziemy zgodni! Zdążyłeś w końcu przeczytać powieść przed seansem?
Dodaj opinię do tego komentarza
Aragorn136
709 dni temu
Powieść przeczytałem w 2020 roku jesienią.
Dodaj opinię do tego komentarza
GieHa
709 dni temu
No tak tak, myślałem że będziesz powtarzać. Może nieprecyzyjnie się wyraziłem :)
Dodaj opinię do tego komentarza
Filmowy33
710 dni temu
Dobra recka. Ja oceniam na 7. Trochę za ciemno było w nocnych scenach. Poza tym ok. Dobra adaptacja.
Dodaj opinię do tego komentarza
Fan
710 dni temu
Chyba jednak to 2/3 książki, a nie połowa czy mniej niż połowa. Świetne kino!
Dodaj opinię do tego komentarza
Więcej artykułów od autora aragorn136

"Twórca" – Bo to zła Sztuczna Inteligencja była/będzie? - Recenzje filmów
Rok 2065. Świat już nie jest taki, jak dawniej. Ludzkość podnosi się z kolan po nuklearnym ataku na Los Angeles. Strefa Zero nadal jest skażona, a promieniowanie tak silne, że trzeba zakładać szczelne skafandry w trakcie sprzątania – niszczenia ocalałych robotów. Nie powstaną już Hollywoodzkie blockbustery. Trzeba też walczyć z Republikami Nowej Azji, gdzie rozwój AI nadal nie jest zakazany. Mniej więcej tak wygląda rzeczywistość w filmie science fiction pt. „The Creator”, czyli po naszemu „Twórca”. Filmie, który powstał „tylko” za 80 mln dolarów, a prezentuje się o niebo lepiej od większości, jeśli nie wszystkich, znacznie droższych adaptacji komiksów, kolejnych sequeli „Star Wars” i innych „odgrzewanych, filmowych kotletów”. Ale czy pierwsze opinie, że oto mamy do czynienia z obrazem wybitnym, kinową rewolucją, nie są aby na wyrost? Ano są!

"Dewajtis" – Dąb wielki duszę ludzką widzi... - Recenzje książek
Stara to książka, z końca XIX wieku, drukowana na łamach Kuriera Warszawskiego. Czytać, nie czytać. Strach w me oczy zajrzał. Że może znów będę jak ten uczeń średniej szkoły – „zmuszony” do spędzenia nocy z nudną lekturą, archaicznym językiem napisaną. Lecz „Dewajtis” z nową, przepiękną okładką, wyczyszczony z kurzy i pajęczyny przez Wydawnictwo Replika, to skarb. Dla niego można kroczyć przez ciemny bór, z dumą i odwagą w sercu. Bo Maria Rodziewiczówna „zrodziła” powieść niezwykłą, nadal powodującą łzę w oku i budzącą szacunek czytelnika. Z bohaterem, za którym też w ogień się skoczy.

"Psychotherapy" – Trippin'dog płytą po głowie uderza! - Recenzje płyt
Dwa lata temu, w marcu przez internetowe wrota Altao.pl przeszedł Trippin’dog na czele z Piotrem „Tymą” Tymonem – basistą i człowiekiem od przemyślanych tekstów. Jego bardzo autorski projekt, zrodził się w Gdańsku. Już minialbum pokazał, że taka niszowa muzyka, pełna psychodelicznych brzmień i tematyki zagłębionej w ludzkiej egzystencji, ma sens! Długogrająca, fizyczna płyta pt.„Psychotherapy” gryzie równie mocno, zostawiając na ciele i duszy wyraźne ślady. W trakcie jej słuchania, można przeobrazić się w Jokera, który wyrywa sobie włosy, ale jednocześnie nie zdejmuje słuchawek z uszu. Może ma nadzieję na wyleczenie?

"One Piece" – Pirackie marzenia! - Seriale
„Gum gumowy… pocisk!”. Krzyczy bohater nowego serialu Netflixa, po chwili wystrzeliwując przed siebie… rękę. A ja zamiast kręcić nosem na taką abstrakcyjną scenę, uśmiecham się szeroko, klaszczę, a nawet go dopinguję. Tak. Bo „One Piece” to produkcja mającą serducho po właściwej stronie, szalenie kreatywna, z postaciami, które z miejsca się uwielbia. Działa jako live action na podstawie popularnej japońskiej mangi. Wygrywa na poziomie czysto rozrywkowym oraz emocjonalnym. Czas zatem rozwinąć żagle i pod piracką banderą popłynąć ku przygodzie.

Wyluzuj się, podaj dłoń i „Mów do mnie”... - Recenzje filmów
W tych kinach to się nic nie dzieje – taka posucha taka. Mało smacznie jest. Odgrzewane komiksowe „kotlety”. Głupie „kwaśne” komedyjki. I trudne od przełknięcia adaptacje. Ej, do nas to mówisz, widzu? No to potrzymaj nam piwo! Tak powiedzieli pochodzący z Australii Youtuberzy i zrobili film. Horror, który nie jest odgrzewany, kwaśny, a przez gardło przechodzi dość gładko – prosto do żołądka, choć pali w trakcie jak diabli.
Polecamy podobne artykuły

Zakochani w Arrakis, czyli pierwszy PopCorn podcast! - Artykuły o filmach
Co prawda od premiery „Diuny” minęło już trochę czasu, ale był to tak bardzo oczekiwany film, że dyskusja na jego temat potrwa jeszcze wiele miesięcy. Adaptacja literackiego arcydzieła Herberta przyczyniła się więc do założenia przez kilku miłośników szeroko pojętej popkultury podcastowego kanału o nazwie: PopCorn. Bartłomiej Pasiak z Pasem po czole, Wojtek Błachno z Nie tylko popkultura, Andrzej Prokop z PopKop i Przemek Jankowski – redaktor niniejszego portalu Altao.pl (zapraszamy do lajkowania facebookowych fanpage’y) ponad godzinę, na luzie dyskutują o filmie Denisa Villeneuve’a i dzielą się swoimi pozytywnymi wrażeniami, wymieniając także jego wady. Kolejne, już nieco krótsze, nagrywane w oparach popcornu, odcinki podcastu będą pojawiać nieregularnie, co ma swoje niewątpliwe zalety – za każdym razem będzie to niespodzianka (nowi amatorzy-eksperci, nowe tematy itd.). A co Wy sądzicie o „Diunie” roku 2021? Czy też jesteście w niej choć trochę zakochani?

"Diuna" – Na pustynnej planecie, gdzie strach zabija duszę - Recenzje książek
Grudzień roku 2020 – mój plan nie wypali. A cóż takiego chciałem wtedy zrealizować? To oczywiste. Polecieć na planetę Arrakis, czyli po kolei: przeczytać (pierwszy raz w życiu!) powieść Franka Herberta, odświeżyć sobie adaptację Davida Lyncha oraz odwiedzić kino, aby rozkoszować się wizją Denisa Villeneuve'a. Kiedy przekazano informację, że premiera „Diuny” zostaje przesunięta na październik 2021, przyśpieszyłem dwie pierwsze misje. Niniejszy tekst nie jest jednak recenzją filmu z lat 80., tylko kultowej książki science fiction, uznanej za arcydzieło gatunku. Zanurzmy więc wspólnie stopy w piaskach pustyni…

Witajcie na Arrakis w pierwszym fantastycznym zwiastunie "Diuny"! - Artykuły o filmach
Były obawy, że znany ze stosowania palety zimnych barw kanadyjski reżyser – Denis Villeneuve („Blade Runner 2049”, „Arrival”) nie poczuje klimatu epickiej powieści Franka Herberta, czyli najlepszej książki science fiction, uhonorowanej nagrodą Nebula w 1965 (sprzedano na całym świecie 20 milionach egzemplarzy!). Jednak już pierwsze zdjęcia z planu oraz kolejne, pokazujące poszczególne sceny sugerowały, że nowa „Diuna” będzie prawdopodobnie sporym wydarzeniem. Pierwszy, trwający 3 minuty zwiastun, tylko to potwierdza. Może powinniśmy ostudzić emocje i nie napisać, że jest fantastyczny, a „tylko” bardzo dobry, ale nie da się inaczej. Nie do końca pasuje w tym trailerze słynny utwór zespołu Pink Floyd, lecz jak to wygląda! Te kostiumy, te emocje, ta pustynia i ten Paul Atryda jak z wyobraźni wielu czytelników. Zresztą cała obsada to strzał w dziesiątkę. Poza Timothéem Chalametem, zobaczymy m.in. Stellana Skarsgarda, Rebeccę Ferguson, Oscara Isaaca, Josha Brolina, Javiera Bardema, Zendayę i Jasona Momoę. Ci co, czytali znają fabułę. Innym przypomnimy, że akcja dzieje się na planecie Arrakis (zwanej też Diuną), gdzie wydobywa się melanż – cenną substancję, która przedłuża życie, pozwala na podróże międzygwiezdne i zaglądanie w przyszłość. Tam właśnie przybywa książę Leto Atryda z rodziną. Był już miniserial, była wersja Lyncha z 1984 roku, ale poniżej oczekiwań (z kiczowatymi efektami). Oby Denis nie zawiódł. Wspomagany przez scenarzystę Erica Rotha (Oscar za „Forresta Gumpa”) nie powinien. Premiera 18 grudnia! Film, podobnie jak starsze wydanie powieści, ukaże się w dwóch częściach, więc jest szansa na wierną ekranizację!

Timothée Chalamet – new gold boy of Hollywood - Ludzie kina
Raz na kilka lat za oceanem odkrywane są nowe męskie aktorskie talenty. Wśród dzieciaków takim objawieniem był niedawno Jacob Trembley („Pokój”). A w grupie starszych chłopaków widzów i krytyków zachwyca, nazwany przez koleżankę z planu – młodym Danielem Day-Lewisem sympatyczny „Timmy” Timothée Chalamet. Nominowany do Oscara miał ogromną szansę zostać najmłodszym w historii kina aktorem odbierającym tę prestiżową statuetkę (do tej pory był nim Adrien Brody). Ostatecznie przegrał jednak z Garym Oldmanem. Oto lśniący złoty chłopiec Hollywood!
Teraz czytane artykuły

"Diuna" – Film, któremu warto stawić czoło! - Recenzje filmów
Rok 1965 – utalentowany pisarz Herbert wydaje „Diunę”, wielowątkową powieść science fiction. Pod względem prowadzenia narracji dziś nieco archaiczną, lecz nadal zachwycającą bogactwem języka i uniwersalnością. Niestety, przez nagromadzenie elementów filozoficznych, wewnętrznych przemyśleń bohatera czy wszechobecnej polityki wymieszanej z religią, ekologią i eugeniką, trudną do przeniesienia na ekran. Rok 2021 – pewny siebie reżyser Villeneuve udowadnia, że można to zrobić. Co prawda nie 1:1, lecz w taki sposób, aby zarówno fani literackiego pierwowzoru, jak i „świeżaki” zasiedli przy jednym stole i posmakowali wyjątkowej przyprawy.

Hot 16 Challenge 2, czyli 16 wersów w 72 godziny! - Intrygujące
YouTube to serwis, w którym coraz częściej można natknąć się na filmiki z hasztagiem challenge. Ich autorzy podejmują się przeróżnych wyzwań i nominują kolejne osoby, aby one również wykonały to samo zadanie. Pamiętacie zapewne słynny Ice Bucket? Ostatnio pojawił się nowy hit internetu i nie mamy tu na myśli świetnego projektu Adama Sztaby (orkiestra online: „Co mi panie dasz”). Początkowo dość tajemniczy, ale od kilku dni już wszyscy wiedzą, o co chodzi. Hot 16 Challenge 2 dotyczy nie tylko polskich artystów i polega…

Budka Suflera – Tylko orły mają taki dar! - Zespoły i Artyści
Budka Suflera ma w swoim repertuarze szlagiery, która znają wszyscy Polacy. To zespół legenda. Istnieją na rynku muzycznym od lat 70. XX wieku. Na początku 2014 roku zelektryzowali i zasmucili wiadomością o zakończeniu estradowej kariery i przejściu na zasłużoną emeryturę.

Liryczne "Kwiaty Wiśni" od 23-letniego Sebastiana Krupy - Muzyczne Style
"Kwiaty Wiśni" to romantyczny utwór, którego premiera odbyła się w Internecie pod koniec kwietnia 2023 roku, czyli w czasie, gdy kwitną kwiaty na drzewach japońskich wiśni. Dlaczego jest tak wyjątkowy, intrygujący? Na czym polega jego kreatywność? Co zrobił w nim Sebastian Krupa? Odpowiedzi czas udzielić!

Nina Stiller w Teatrze Kwadrat – przeżyjmy koncert "Kesher" raz jeszcze! - Fotorelacje
„Kesher” to najnowszy projekt muzyczny Niny Stiller – artystki obdarzonej bardzo oryginalnym głosem. Album zawiera etniczną muzykę hebrajską i starohebrajskie pieśni, w smooth jazzowych aranżacjach Andrzeja Waśniewskiego. 31 sierpnia w warszawskim Teatrze Kwadrat miał miejsce koncert premierowy tego wyjątkowego wydawnictwa, równolegle z jego premierą cyfrową i fizyczną. W zapowiedziach koncertu „KESHER” mogliśmy przeczytać, że szykuje się „uczta dla miłośników World Music/Hebrew Etno Jazz” ale na taką porcję muzycznych, wizualnych, historycznych i kulturalnych doznań nikt chyba nie był przygotowany! Przed Wami obszerna relacja z tego wydarzenia oraz kilkanaście zdjęć ukazujących jego niezwykły klimat.
Nowości

"Twórca" – Bo to zła Sztuczna Inteligencja była/będzie? - Recenzje filmów
Rok 2065. Świat już nie jest taki, jak dawniej. Ludzkość podnosi się z kolan po nuklearnym ataku na Los Angeles. Strefa Zero nadal jest skażona, a promieniowanie tak silne, że trzeba zakładać szczelne skafandry w trakcie sprzątania – niszczenia ocalałych robotów. Nie powstaną już Hollywoodzkie blockbustery. Trzeba też walczyć z Republikami Nowej Azji, gdzie rozwój AI nadal nie jest zakazany. Mniej więcej tak wygląda rzeczywistość w filmie science fiction pt. „The Creator”, czyli po naszemu „Twórca”. Filmie, który powstał „tylko” za 80 mln dolarów, a prezentuje się o niebo lepiej od większości, jeśli nie wszystkich, znacznie droższych adaptacji komiksów, kolejnych sequeli „Star Wars” i innych „odgrzewanych, filmowych kotletów”. Ale czy pierwsze opinie, że oto mamy do czynienia z obrazem wybitnym, kinową rewolucją, nie są aby na wyrost? Ano są!
"Ten się śmieje, kto ma zęby". Ten dostaje Nike, kto ma lekkie pióro! - Kultura
Gdyby zapytać w ulicznej sondzie napotkanych ludzi, z czym kojarzy im się słowo Nike, to pewno odpowiedzieliby, że z popularną marką obuwia. Część z kolei dumnie stwierdziłaby, że chodzi o grecką boginię zwycięstwa. Tymczasem w Polsce ma ono inne znaczenie, bliższe jednak owej bogini niż butom. Mowa oczywiście o prestiżowej, przyznawanej od ponad 20 lat, nagrodzie literackiej. W roku 2023 otrzymała ją Zyta Rudzka za książkę pod jakże obrazowym tytułem „Ten się śmieje, kto ma zęby”. O czym ona opowiada? Odpowiedź w poniższym tekście znajdziecie.

Ta emocjonalna podróż w Świat Letniego Romansu. "Czy pamiętasz"? - Muzyczne Style
"Czy pamiętasz" to utwór, który od pierwszych dźwięków przywołuje ciepłe, letnie wieczory. Melodia jest bowiem tak przyjemna i wpadająca w ucho, a instrumentalne partie tak dodają lekkości, że nie sposób nie zauroczyć się w takiej aurze. I jeszcze dodajmy ten czarujący wokal... AURY. Wszak to właśnie ona tutaj śpiewa!

"POPATRZ" – prosi słuchacza Amelia Kita - tyle wokół dzieje się... - Zespoły i Artyści
Poznajcie Amelię Kitę. Ta młoda Artystka właśnie prezentuje singiel „Popatrz”, który ma bardzo głębokie przesłanie. Autorką tekstu jest sama Amelia, a kompozytorem niekwestionowany twórca hitów – Tomasz Lubert.

"Dewajtis" – Dąb wielki duszę ludzką widzi... - Recenzje książek
Stara to książka, z końca XIX wieku, drukowana na łamach Kuriera Warszawskiego. Czytać, nie czytać. Strach w me oczy zajrzał. Że może znów będę jak ten uczeń średniej szkoły – „zmuszony” do spędzenia nocy z nudną lekturą, archaicznym językiem napisaną. Lecz „Dewajtis” z nową, przepiękną okładką, wyczyszczony z kurzy i pajęczyny przez Wydawnictwo Replika, to skarb. Dla niego można kroczyć przez ciemny bór, z dumą i odwagą w sercu. Bo Maria Rodziewiczówna „zrodziła” powieść niezwykłą, nadal powodującą łzę w oku i budzącą szacunek czytelnika. Z bohaterem, za którym też w ogień się skoczy.

Milito i jego prawdziwy "Home Sweet Sound" - Zespoły i Artyści
Na Altao.pl lubimy wszystko to, co oryginalne! Jak na przykład piosenki, które niby trwają trzy minuty, a wciągają na 30 minut. Mało tego, zaginają czasoprzestrzeń. Są szczere do bólu. A Artysta, który je wykonuje, unosi się ponad wszelką komercję. Do takich utworów należy np. „Home Sweet Sound” – numer podobny tylko z tytułu do słynnego, rockowego „Sweet Home Alabama”. Ale i tak twórcą jest tu chłopak mający ognistą duszę. To Milito!
Artykuły z tej samej kategorii

"Oppenheimer" – O człowieku, który stał się (anty)Prometeuszem - Recenzje filmów
Christopher Nolan zszedł na ziemię i zdetonował bombę – zrealizował film, w którym nie cofa bohaterów w czasie, nie każe im lecieć w kosmos ani zakradać się do snów. „Oppenheimer” to jego najbardziej ambitna produkcja, oparta na książce nagrodzonej Pulitzerem. Ale to żadne szpiegowskie kino czy rasowy thriller, choć pewne elementy takowych gatunków zostają tu przemycone. To bardziej opowieść o silnej jednostce, postawionej pod ścianą i mierzącej się z własnymi „demonami”. Trzygodzinny dramat, z polifoniczną narracją na trzech poziomach czasowych, gdzie istotne są przede wszystkim dialogi i monologi, a mimo to nie ma znużenia, nie patrzy się ciągle na zegarek (to robią postacie w filmie). Ma się natomiast poczucie obcowania z czymś, co ociera się o wybitność, lecz jednocześnie niektórzy mogą odnieść wrażenie, że do pełnej filmowej doskonałości czegoś zabrakło…

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów
Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

Pierwsze lody... czyli jak to jest z "Polityką"? - Recenzje filmów
Chyba mało ludzi nie widziało jeszcze najnowszego tworu Patryka Vegi pt. „Polityka”. A wśród tych, którzy widzieli, opinie są raczej w miarę podobne. Bo mówią, że to gniot, że totalna porażka, że stracony czas no i czego innego się w sumie po Vedze można spodziewać?

"Dziedzictwo. Hereditary" – Osaczeni - Recenzje filmów
„Dziedzictwo. Hereditary” to kolejny po „The Witch” oraz „To przychodzi po zmroku” znakomicie oceniany przez krytyków dreszczowiec od wytwórni A24, który stara się wyjść poza schematyczne gatunkowe ramy. Bo to bardziej duszny dramat o rodzinie zmagającej się z żałobą niż typowy straszak. Zrealizowany przez debiutanta przykład artystycznego kina, które z komercją ma niewiele wspólnego.

"Tamte dni, tamte noce" – Nigdy Cię nie zapomnę! - Recenzje filmów
Niełatwe zadanie mają twórcy melodramatów, a jeszcze trudniejsze twórcy melodramatów opowiadających o uczuciu pomiędzy osobami płci męskiej. Czyha bowiem na nich wiele pułapek. Mogą wpaść w sidła banału, mogą podążać za wyznaczonymi wcześniej schematami – opowiedzieć historię większą niż życie, w której bohater boryka się z homofobią ze strony otoczenia i brakiem akceptacji rodziny albo, co gorsza ukrywa romans przed własną… żoną. „Tamte dni, tamte noce” to inny film, w pozytywnym znaczeniu oczywiście.
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2023 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
1.030