
4 946
5 390 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (25042 pkt)
4186 dni temu
2014-02-01 10:51:39
McQueen (nie mylić z nieżyjącym aktorem) - nietuzinkowy, oryginalny i należy zaznaczyć - początkujący twórca, ma na swoim koncie kameralne, odważne obrazy: „Głód” oraz „Wstyd”. W pierwszym obserwuje strajk więźniów - członków IRA (Irlandzkiej Armii Republikańskiej), w drugim pokazuje dramat człowieka uzależnionego od seksu. Te dwa filmy wystarczają. Świat artystycznego, ambitnego kina otwiera się dla niego w pełni. Niestety, „Zniewolony” („12 Years a Slave”) w ogólnym rozrachunku, wydaje się być bardziej regresem niż postępem tego uzdolnionego reżysera. Tym razem brakuje iskry, która roznieca pożar w umysłach.
Wspomnienia Solomona Northupa, mieszkańca Nowego Jorku, szczęśliwego ojca i męża, zarabiającego na życie graniem na skrzypcach, który w 1841 roku, z dnia na dzień oszukany i sprzedany w niewolę, przez 12 lat walczy o przetrwanie i marzy o powrocie do domu, to materiał na znakomity, emocjonalny dramat. Tymczasem „Zniewolony” jest niczym dobrze skrojony surdut przeciętnego, dumnego plantatora - dopasowane guziki, odpowiednia kolorystyka, skromny i bez zbędnych ozłoceń, ale … Właśnie, tłumacząc te stwierdzenie na język kina - jest zbyt „poprawny politycznie”. Po wyjściu z kina aż cisną się na usta zarzuty: „Steve, dlaczego nie jesteś w stu procentach sobą i tylko w kilku scenach przeszywasz nasze serca strzałą”?
Oczywiście natychmiast odeprze atak i poda na tacy argumenty, które mogą zmienić zdanie o filmie. Piękna poetyka - tak, ciekawa narracja i zdjęcia – tak, unikanie patosu i taniego sentymentalizmu – tak, aczkolwiek odrobina tegoż elementu nie zaszkodziłaby, a nawet ubarwiłaby i rozrzedziła ciężką i smutną wymowę „Zniewolonego”. Sprawny retrospektywny montaż oraz charakteryzacja nie pozwalają nam jednak uwierzyć, że mija kilkanaście lat (wrażenie trwania akcji w ciągu kilku miesięcy), a powtarzający się motyw muzyczny Hansa Zimmera, zbliżony do „Incepcji”, zamiast wzruszać, przeszkadza (kompozytorowi brakuje pomysłów, odcina kupony od wcześniejszych sukcesów). Jedynie pieśń na pogrzebie jest powiewem świeżości, oddechem wolności…
I tak powoli, kroczymy polną ścieżką wśród morza bawełny, a na jej końcu wyłania się „światełko w tunelu” - aktorstwo. Panie i panowie, zostawiając za sobą wszystkie za i przeciw, to największa zaleta „Zniewolonego”. McQueen perfekcyjnie prowadzi podopiecznych. Zarówno główni, jak i ci drugoplanowi dają z siebie prawie maksimum kunsztu. Nie bez przyczyny napisałem „prawie”. O ile ulubieniec reżysera, Michael Fassbender (występujący w jego wcześniejszych dziełach) spisuje się na medal, grając nieobliczalnego alkoholika i surowego właściciela plantacji, pana Eppsa (dla niego czarnoskórzy to zaraza), to tytułowy Solomon, czyli Chiwetel Ejiofor („Salt”, „2012”) nie potrafi nawiązać z widzem długiej nierozerwalnej nici, pozwalającej na całkowite współczucie. Owszem, jest w tej roli dość wyrazisty , ale „blednie”, gdy pojawia się na ekranie z Fassbenderem. Weźmy też w tym momencie pod lupę młodą niedoświadczoną aktorkę Lupitę Nyong’o, której kreacja Patsey jest bardzo wiarygodna. To taka krucha, bezbronna istota, ale jednocześnie starająca się godnie przeżyć każdy dzień, mimo że bez przerwy jest kontrolowana i krzywdzona przez swojego pana. Naprawdę, owacje na stojąco! Pomiędzy nimi, błyszczy, zimna jak głaz, zazdrosna pani Epps – Sarah Paulson („Serenity”). W tle są inni, dalszoplanowi, niektórzy epizodyczni aktorzy: coraz lepszy Paul Dano (znany z „Aż poleje się krew”), jak zawsze w świetnej formie Benedict Cumberabatch („Hobbit: Pustkowie Smauga”, „W ciemność: Star Trek”), czy ważny dla fabuły Brad Pitt. Szkoda, że wątki z nimi związane urwano, nie rozwinięto. Młodzieniec pałający totalną nienawiścią do ludzi o innym kolorze skóry, kaznodzieja głoszący słowo boże niewolnikom, kanadyjski podróżnik, abolicjonista o wyglądzie amisza to jednostki, którym warto poświęcić więcej czasu antenowego.
Pomimo pochwał pod adresem odtwórców, „Zniewolony” wybitnym filmem nie jest. To dwugodzinna porcja, solidnego dramatu. Typowo oscarowego, lecz za mało sugestywnego. Ostateczna konkluzja taka, że zamiast soczystego mięsa otrzymujemy tylko smaczne pieczywo ze starodawnego amerykańskiego chlebaka.
Ocena: 7,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Zniewolony" – Zerwać kajdany
Kinoman
4180 dni temu
Byłem, widziałem, polecam. Dobre kino. Choć do arcydzieła daleko.
Dodaj opinię do tego komentarza