2 282
2 560 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
1147 dni temu
2021-10-01 18:01:24
Nie było raczej obaw, że Jan P. Matuszyński nie podoła zadaniu, mierząc się ze sprawą Grzegorza Przemyka. Młodym osobom przypomnę, że chodzi o świeżo upieczonego maturzystę, ciężko pobitego na komisariacie milicji w roku 1983. Matuszyński już dwa razy udowodnił, że dobrze sobie radzi zarówno w portretowaniu słynnej rodziny Beksińskich i ich tragicznych losów, jak i w poruszaniu się zaułkami Warszawy lat. 30, gdy nad Europą wisiało widmo faszyzmu (patrz: serial „Król”). W filmie o jakże znamiennym tytule, czyli „Żeby nie było śladów” łączy te kwestie – relacje rodzinne z aparatem władzy, przemocą i systemem łamiącym kręgosłupy. W jego obrazie nieważne jest, co się zdarzyło, ale jak do tego doszło i kto jest za mord syna poetki i opozycjonistki Barbary Sadowskiej, faktycznie odpowiedzialny.
Kadr z filmu "Żeby nie było śladów" (fot. Łukasz Bąk/Kino Świat)
Co ciekawe, samo pobicie Grzesia jest tu zaserwowane już na samym początku. Reżyser filmu oraz operator Kacper Fertacz wrzucają zatem wszystkich widzów w świat, w którym za postawienie się milicjantom, nieokazanie dowodu i chłopięce wygłupy można było nie tylko trafić na dołek, ale także zostać skatowanym. Mimo że nie widzimy dokładnie, w zbliżeniu, jak funkcjonariusze zadają ciosy pałami i kopią butami, jednak cała ta scena – krzyki Przemyka i bezradność jego starszego kolegi – Jurka, przeraża, zostając w głowie do ostatnich minut długiego seansu. Jesteśmy trzymani za gardło, ziemia się trzęsie i nie możemy się ruszyć. Tak miałem ja wraz z wieloma innymi osobami, siedzącymi na kinowej sali, w tym z młodzieżą w wieku licealnym, dla której ta opowieść była lekcją historii oraz przypomnieniem, jak istotne jest pielęgnowanie pamięci o tego typu wydarzeniach.
Niestety, choć ani razu nie spojrzałem na zegarek w trakcie tych dwóch godzin i czterdziestu minut, to jednak sam metraż bywa tu problemem. Owszem, pozwala na wnikliwe prześwietlenie okresu późnego PRL-u – punkt po punkcie śledzenie tej konkretnej sprawy, lecz odczuwa się tu pewną rozwlekłość. Wątków jest co najmniej kilka, a równoległy montaż ukazuje dwie płaszczyzny fabularne – to, co dzieje się w zimnych korytarzach i biurze politycznym oraz przyziemne życie Jurka Popiela czy bogu duchu winnych sanitariuszy. Jan P. Matuszyński i mało doświadczona scenarzystka Kaja Krawczyk-Wnuk („Prawo Agaty”), która wcześniej nie miała okazji napisać skryptu na tak ważki, mroczny, uwierający dawną i ówczesną władzę, temat, bardzo przekonująco odmalowują zgniliznę komunizmu lat 80. Jednak, gdyby skrócić metraż o te 15 minut i dodać więcej emocji oraz frustracji (takich podobno nie zabrakło w reportażu Cezarego Łazarewicza), wtedy film by na tym zyskał. Kolejny, acz znacznie bardziej przeszkadzający w mojej opinii, kłopot dotyczy tego, jak została odegrana rola matki Przemyka. Sandra Korzeniak jest bez wątpienia zdolną aktorką teatralną, ale, jak słusznie zauważył Tomasz Raczek, swoją manierą sprawia, że trudno stać obok niej i ją przytulić. Oglądając jej reakcję na wieść o śmierci Grześka, miało się wrażenie zerowej rozpaczy. Nie wiem, jak zachowywała się prawdziwa Sadowska, i czy była aż tak introwertyczna, z natury cicha i spokojna, ale Korzeniak stworzyła postać, której starałem się współczuć, ale ostatecznie stawała się dla mnie obca, obojętna. Do tego przemawiała głosem identycznym jak matka Adasia Miauczyńskiego z „Dnia świra”, zmieniając w raczej karykaturalną osobą niż autentycznie przeżywającą ból kobietę (tylko w jednej scenie była nad wyraz wiarygodna). Szkoda.
Kadr z filmu "Żeby nie było śladów" (fot. Łukasz Bąk/Kino Świat)
Kadr z filmu "Żeby nie było śladów" (fot. Łukasz Bąk/Kino Świat)
Blisko przerysowania byli również panowie w mundurach i szarych garniturach (oraz jedna pani w czapce z lisa). Szczególnie widać to w kreacji Roberta Więckiewicza, którego na dużym ekranie ostatnio pełno. W „Najmro” był gliniarzem ścigającym słynnego kryminalistę uwielbianego przez prasę i zwykłych mieszkańców Polski Ludowej. W „Żeby nie było śladów” jest kimś wyższym stopniem, bo samym towarzyszem-generałem, wcieleniem zła – Kiszczakiem. Rzadko się odzywa, trzyma nerwy na wodzy, ale czasem jego mimika świadczy o tym, jakby męczył się i pocił w tej roli. Jakby nie mógł powstrzymać się od „totalnego szaleństwa”. Bardziej przerażająca, odpychająca oraz bezwzględna jest na pewno prokurator Wiesława Bardon. Wcielającą się w nią Aleksandra Konieczna wygląda niczym groteskowa, korpulentna Cruella De Mon. Ale jej Bardonowa to nie Baronowa, która poluje na psy rasy dalmatyńczyk, a cwana, głupia, podła baba, która dla własnej pozycji nie cofnie się przed zniszczeniem życia niewinnym ludziom. Mięsista to kreacja. Niesamowita. W pamięci pozostanie również ucharakteryzowany prawie nie do poznania, Michał Żurawski, który jako pułkownik Kmiecik, w wielkich okularach na nosie, symbolizuje znaczenie słowa komuchy! Cyniczny uśmieszek utwierdza widza w przekonaniu, że taka była większość ówczesnych przedstawicieli SB. Wyznających maksymę: „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” i potrafiących osaczać ofiary dzięki szantażowi.
Skoro jeszcze jestem w kategorii aktorstwo, to muszę wspomnieć o Tomaszu Ziętku oraz Jacku Braciaku. Obok Koniecznej, ich role zasługują na największe brawa. Ziętek gra oczywiście Jurka Popiela – chłopaka z Siedlec, który jest świadkiem pobicia i przyjacielem Przemyka. I robi to tak bardzo naturalnie, że nie sposób mu nie kibicować. Jurek nie istniał w tamtej rzeczywistości, scenarzystka wzorowała go na postaci Cezarego F. W filmie pełni funkcję silnego bohatera uniwersalnego, niezłomnie walczącego z kłamstwem. Obserwując jego losy, można dostrzec także skomplikowane życiorysy setek prostych opozycjonistów, znajdujących się nagle w w nieodpowiednim miejscu i czasie, wrzuconych do worka „narkomanów i meneli”. Najlepiej wybrzmiewa tu jego relacja z ojcem, dawnym oficerem wojska ludowego. W tych scenach kipi od gotujących się we wnętrzu żalów i negatywnych uczuć. Braciak „pozamiatał”, budując postać tragiczną (nie będę w tym tekście zdradzał, co starszy Popiel uczyni „dla dobra” syna).
Kadr z filmu "Żeby nie było śladów" (fot. Łukasz Bąk/Kino Świat)
Summa summarum „Żeby nie było śladów” to film potrzebny i warsztatowo udany. Jednocześnie monumentalny i minimalistyczny, w którym w celu podkreślenia klimatu tamtych lat, użyto tzw. ziarna w postprodukcji. Co więcej, nie brakuje w nim również muzyki epoki – zmierzchu komunizmu i okresu przemian, chociażby lecących nieprzypadkowo w radiu piosenek Bajmu i Ryszarda Rynkowskiego (same, oryginalne kompozycje instrumentalne Ibrahima Maaloufa to tylko oszczędne, momentami groźne dźwięki). To obraz uczciwy, w którym przywiązanie do dbałości o detale i scenografię przysłania trochę obywatela mielonego przez potężną komunistyczną machinę i patologiczne prawo. Ale zmusza do refleksji oraz przypomina o tym, jak ważny jest sprzeciw wobec systemu. Czy jednak będzie on na tyle zrozumiały, by zachwycić Akademię Filmową? Obawiam się, że jest zbyt hermetyczny i lokalny, chociaż mogę się mylić.
Ocena: 7/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Żeby nie było śladów" – Komuchy!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.464