1 214
1 308 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (23237 pkt)
992 dni temu
2022-03-05 11:20:19
Podobno o jakości filmu świadczy to, ile razy spojrzymy na zegarek w trakcie kinowego seansu. W przypadku tego „Batmana” owa czynność szczególnie zdarzy się mało cierpliwym widzom. Prawie trzygodzinny metraż to rzadkość w obecnej filmowej rzeczywistości. Ale to przecież kino akcji, przeniesienie kart komiksu na duży ekran, więc nie powinno być obaw, że nuda zabije szybciej niż Mroczny Rycerz. Tymczasem słynny superbohater w czarnej pelerynie zamiast ostatecznie likwidować przestępców, skupia się na śledztwie w sprawie morderstw dokonywanych przez tajemniczego Riddlera, czyli Człowieka-Zagadkę. Zapomnijcie zatem o ciągłych walkach (choć te się zdarzają i ukazane są tak realistycznie, jak choreografia z serialu „Daredevil”) czy wybuchach i pościgach (jeden wystarczy, aby zwiększyć adrenalinę – lepiej zapnijcie pasy). Ten Batman przede wszystkim chodzi i bada ślady. To detektyw, działający dopiero od dwóch lat. Stąd właśnie tak różni się od swoich filmowych poprzedników, mimo że także kieruje nim słowo zemsta. Jednak nie tylko dlatego dwie nastolatki wyszły z sali kinowej, zanim zaczął się trzeci akt. Należy podejrzewać, że zawiodły się brakiem Roberta Pattinsona. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – on tam jest (jakby ktoś jeszcze w to nie wierzył) i niemal w stu procentach przekonuje, że nie wybrano go jedynie po warunkach fizycznych. Lecz jest głównie jako Mroczny Rycerz. Zaskakujące, że rzadko obserwujemy go w roli bogacza. Jego Bruce Wayne woli skrywać się pod maską. Żaden tam kobieciarz i dusza towarzystwa jak Christian Bale w trylogii Nolana. To bardziej Kurt Cobain z większą traumą skrzyżowany z emo trzydziestolatkiem wierzącym w naprawę świata. Nirvana w tle wybrzmiewa w punkt!
Kadr z filmu "Batman" (źródło: materiały prasowe)
Kadr z filmu "Batman" (źródło: materiały prasowe)
Matt Reeves i Pater Craig mieli świetny pomysł na tą postać. I mieli nosa to odtwórcy tytułowej roli. Bo Pattinson dawno już zerwał z wizerunkiem bladego, nastoletniego, introwertycznego wampira. Wystarczy wymienić dokonania aktorskie w „Good Time”, „Tenet” czy wreszcie „Lighthouse” albo „Królu”. Czy to kreacje pierwszoplanowe, czy epizody – Robert błyszczał jak brylant i przyciągał jak magnez. Występ w „Batmanie” wymagał od niego intensywniejszych przygotowań, co widać i czuć. Oczywiście bez przesady. Nie jest to oscarowy performance, ale nikt tego nie oczekiwał – wszak to rozgadani antagoniści zawsze mogli popisać się szerszym wachlarzem aktorskich tricków. Wspomnijmy chociażby Jokera w wykonaniu Heatha Ledgera. A skoro już jesteśmy przy tym szalonym jegomościu, to ta filmowa wizja Człowieka Nietoperza bardzo przypomina niedawną opowieść/genezę o Jokerze. Także jest poważna, ponura, wręcz depresyjna, dotykającą chorej duszy i społecznych, negatywnych aspektów. I to może odrzucać widza, nieprzyzwyczajonego do nieśpiesznego tempa i bezustannie padającego deszczu. Gotham City według twórcy „Wojny o planetę małp” to miejsce wyjęte niemalże z „Blade Runnera”, skąpane w czerwonych. nocnych neonach. Atmosferę można nożem kroić, a skojarzenia z „Siedem” Finchera czy „Piłą”, choć zaskakują, nie powodują aż tak wyraźnej, gęsiej skórki. Gdyby tylko te PG13 wymienić na R…
Czarne myśli kłębią się w głowie panicza Wayne’a. Na szczęście Alfred (ciekawie obsadzony Andy Serkis) próbuje być jego zastępczym ojcem, mentorem i przyjacielem – nie pozwala, aby Bruce „utonął” w studni szaleństwa. Nie ma kto natomiast „naprawić” Riddlera. Ten to dopiero mści się na całego! Usuwa ludzi z najwyższych kręgów władzy i jednocześnie zostawia wiadomości dla Batmana. Niestety, same tropy i kolejne zagadki, choć zapewne na papierze prezentowały się intrygująco, w samym filmie nie trzymają za gardło na tyle, aby obgryzać paznokcie i niecierpliwie czekać na finał, które nieco rozczarowuje. Szkoda. A mógłby to by przedstawiciel DC Comics podlany sosem rasowego kryminału noir, w którym napięcie silniej rosłoby z każdą chwilą.
Kadr z filmu "Batman" (źródło: materiały prasowe)
Kadr z filmu "Batman" (źródło: materiały prasowe)
Nie dam więc oceny 10/10. To nie jest najlepszy „Batman”, ale to jest „mój” „Batman”. Mający szansę wejść na podium tuż za „Mrocznym Rycerzem” oraz „Powrotem Batmana” (oba nadal należą do moich ulubionych filmów o Człowieku Nietoperzu). Lecz to nie depczący po piętach Christianowi i Michaelowi Robert i chemia, jaka unosi się w powietrzu między nim a drapieżną Zoë Kravitz (jej Kobieta Kot jest urocza, seksowna, niebezpieczna, pewna siebie) sprawia tylko, że ta produkcja jest bardzo udana. Ciągnący się trzeci akt i brak scenariuszowej głębi w kryminalnym wątku zostaje przykryty przez niesamowity klimat wykreowany dzięki zdjęciom Greiga Frasera („Diuna”) oraz kompozycjom Michael Giacchino („Iniemamocni”). Co ci panowie tutaj robią, to czapki z głów! Pierwszy, bawiąc się światłem i cieniem, realistyznie przedstawia w obiektywie kamery mgliste miasto i jego ciasne, ciemne, brudne zaułki, w którym króluje korupcja, degrengolada i ogólne przygnębienie. Drugi rozpisał takie partytury, że w połączeniu z poszczególnymi scenami wywołują u widza audio-orgazm! To jeden z najbardziej pozostających w pamięci soundtracków ostatnich lat w kinie superbohaterskim. Wszystkie utwory z głównym motywem przywodzącym na myśl słynny „Marsz żałobny Chopina”, wchodzą pod skórę i rozpływają się po organizmie jak „trucizna”.
Nie uważam, że jest tu za dużo wątków, a całość wygląda jak intro albo zlepione kilka odcinków serialu. Ok. Z 10 minut materiału można by wyciąć, bo faktycznie odnosi się wrażenie obcowania ze zbyt długim materiałem, lecz ważne, że fabuła płynie i klamrą się ładnie spina. Jedynie raz zerknąłem na zegarek, więc o kręceniu nosem nie może być mowy. Batman jest ludzki i dogaduje się z Gordonem (wygrana relacja!), Riddler jest nieźle popieprzony (Paul Dano zjada na śniadanie przerysowanego Jima Carreya, choć to nie kreacja tej wielkości, co Joker Ledgera czy Phoenixa), a istotny dla śledztwa Oswald „Pingwin” Cobblepot przebija napompowany balon powagi, wprowadzając szczyptę humoru. Colin Farrell znika pod warstwą charakteryzacji i makijażu, że nie sposób go rozpoznać, dając przy tym popis na miarę Robert De Niro z „Nietykalnych” – na granicy parodii i groteski, co jednak w takiej stylistyce bardziej pasuje niż w przypadku opartego na faktach filmu gangsterskiego. Jedynym nietrafionym wyborem castingowym jest John Turturro jako mafijny boss Falcone – bez ikry i budzenia strachu. Cóż. Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejną część. Ktoś już się śmieje i tupie nogami…
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Batman" – Czerwone neony, czarne myśli
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.388