
5 696
6 412 min.
Recenzje filmów
aragorn136 (25042 pkt)
4032 dni temu
2014-07-05 10:10:44
A ja jestem Przemek, skromny recenzent i odważnie ogłaszam: ten sequel, a zarazem reboot serii – kinowej wersji popularnych zabawek Hasbro to najsłabszy do tej pory (obok „Robocopa”), blockbuster 2014 roku. Pierwsza, sprzed kilku lat, odsłona filmowej franczyzy o Transformersach była czymś świeżym, ocierającym się o kino nowej przygody, może i banalnym i naiwnym, ale klimatycznym i zabawnym. W „Wieku zagłady” metalowe zbroje nadal lśnią w blasku słońca, ale zżera je rdza (widoczna już w części numer dwa i trzy).
Biedny jak mysz kościelna mechanik i wynalazca Cade, mieszkający z córką Tessą na prawie zlicytowanej farmie, kupuje z pozoru starą, zdezelowaną ciężarówkę. Jak się, ku jego zdziwieniu, okazuje, jest to szlachetny Optimus we własnej „osobie” – szef ocalałych Autobotów. Tymczasem źli ludzie nawiązują spisek z równie złymi robo-kosmitami. A im dalej w las (czyt. scenariusz), tym można pokusić się o napisanie wzoru opisującego dziejące się na ekranie wydarzenia: wybuch pomnożony przez wybuch i spotęgowany do eksplozji przez duże E. Nakreślona na potłuczonym kolanie fabuła to tylko pretekst, by pokazać maksymalny potencjał współczesnych komputerowych procesorów.
Cóż poradzić, reżyser „Transfomersów: Wieku zagłady”, Michael Bay jest niczym młodzik, który na 10. urodziny dostaje zestaw małego sapera i podkłada widzom pod nogi coraz większe … bomby. Litości! Na ekranie chaos, w uszach dudnienie, oczy pulsują. Co więcej, Bay stoi w rozkroku, nie wiedząc do końca, do jakiej grupy wiekowej swój film kieruje. Niby kategoria PG-13, a co najmniej dwa razy przemyca brutalne „momenty”. Cel i tak osiągnie – kasa będzie wypełniona po brzegi. I pomyśleć, że ten pan nakręcił niegdyś klasykę kina akcji, czyli „Twierdzę” czy katastroficzny, dla niektórych nieznośnie patetyczny, aczkolwiek przez wielu uwielbiany „Armageddon”.
Mimo wszystko, kilka pozytywów „Wiek zagłady” posiada, jak chociażby finałową piosenkę grupy Imagine Dragons „Battle Cry”(bo Steve - uczeń Zimmera - Jablonsky poza zaledwie krótkim znanym motywem, niczym nowym nie zachwyca) czy zmienionego głównego protagonistę z nastoletniego Sama Witwicky’ego (Shia LaBeouf) na dojrzałego Cade’a Yeagera (średnio charyzmatyczny, ale i tak w punkt trafiony Mark Wahlberg), co nadaje całości nieco poważniejszy ton. Mamy też słowny humor (patrz Stanley Tucci, w roli zadufanego i tchórzliwego bogacza-biznesmena Joyce’a) i seksowne blondynki, które przed pociskami szczęśliwie umykają, wzrok męskiego targetu przyciągając. Najciekawiej prezentują się najważniejsze tu Autoboty z odmiennym, wyraźnym charakterem i „ludzkim” (po transformacji) wyglądem. Stylizowane np. na weterana (cygaro (!) i głos Johna Goodmana) czy samuraja (którego „gra” Ken Watanabe).
Nie wymagające wytężonego myślenia kino rozrywkowe także jest potrzebne, ale tę produkcję polecić można jedynie stałym fanom Transformersów i młodym dzieciakom ubóstwiającym walki robotów. Dla innych to strata i czasu i pieniędzy. Za to ból głowy i pośladków gwarantowany.
Z dubbingiem - Ocena: 3/10 (nie wiem co mnie podkusiło, ale byłem na takiej wersji)
Z napisami - Ocena: 4/10 (oryginalna ścieżka dialogowa to punkcik w górę)
W 3D - Ocena: ?
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję