3 032
3 354 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
3130 dni temu
2016-04-27 20:54:50
Mimo iż nie każdy obraz odznaczał się oryginalną i pomysłową historią, to twórcy rzeczonych dzieł na tyle umiejętnie potrafili wykorzystać znane schematy oraz straszaki, a co za tym idzie, bardzo dobrze znali ABC klasycznego horroru, że potrafili przykuć widzów do ekranów, a także niejednokrotnie nieźle ich wystraszyć.
Niestety tego samego nie można powiedzieć o goszczącym w kwietniu na ekranach kin filmie Johannesa Robertsa pt. „Po tamtej stronie drzwi” – produkcji skrajnie przewidywalnej i zwyczajnie pozbawionej pasji, jak również reżyserskiego kunsztu i obeznania twórców w podjętym przez nich temacie.
Najgorszym elementem dzieła nadmienionego filmowca jest historia, która opiera się na zaskakująco oryginalnym zamyśle. Mianowicie produkcja opowiada o pogrążonej w żałobie oraz rozpaczy rodzinie, która po śmierci ich kilkuletniego syna nie może powrócić do rzeczywistości – a przynajmniej jeden jej członek – Maria. Bohaterka obwinia się za przeszłe wydarzenia, a narastające wyrzuty sumienia popychają ją na skraj załamania nerwowego. Jego wynikiem jest próba samobójcza, z której Maria ledwo uchodzi z życiem. Przerażona poczynaniami bohaterki Piki – opiekunka córki protagonistki i Michaela – opowiada znajdującej się w opłakanym stanie psychicznym matce o starożytnym hinduskim rytuale. Obrzęd odprawiony w opuszczonej starożytnej świątyni pozwoli Marii porozumieć się z jej synem i ostatecznie go pożegnać; jest jednak jeden haczyk – nieważne, co by się nie działo, kobieta nie ma prawa otworzyć antycznych drzwi łączących świat śmiertelników z wymiarem duchów. Niestety sprawy wymykają się spod kontroli, a bohaterka łamie złożoną opiekunce obietnicę.
Sam pomysł na zawiązanie akcji jest niezwykle nowatorski i dawał scenarzystom ogromne pole do popisu – to wreszcie coś nowego w tym wyeksploatowanym od lat gatunku. Jednakże obiecujący wstęp to tylko pozory. Film doskonale opisuje przysłowie: Miłe złego początki. Zatem wpierw mamy do czynienia z dość ciekawym dramatem psychologicznym skupiającym się na głównej bohaterce – Marii. Utrata syna, próba samobójcza – to naprawdę mocne obrazy, przez które dzieło momentalnie nabiera dramatycznego posmaku. Niestety w momencie, gdy protagonistka otwiera drzwi, a następnie powraca do domu, gwałtownie opada kurtyna tajemniczości i oryginalności, a ciekawy dramat psychologiczny staje się kolejnym do bólu schematycznym i miejscami absurdalnym horrorem pozbawionym polotu oraz pasji. Szkoda zmarnowanego potencjału.
Zawodzą tutaj przede wszystkim zastosowane straszaki. Niestety, twórcom wyraźnie doskwierał brak jakichkolwiek pomysłów. W produkcji na przemian zostają widzom zaserwowane standardowe jump scares oraz spora doza kakofonicznych dźwięków, które powtórzone kilkukrotnie nadzwyczaj w świecie zaczynając nudzić, powodując zgoła odwrotny do zmierzonego przez filmowców skutek. Zapomnijcie o symbolice czy jakiejkolwiek próbie działania na psychikę widza, jak również zagraniu na jego emocjach. Początkowo niezwykle dramatyczny obraz okazuje się w gruncie mało emocjonalny; po seansie nawet doszedłem do wniosku, że przez nieumiejętnie poprowadzoną historię oraz słabo zarysowanych bohaterów produkcja po prostu wyprana jest z uczuć. Czegoś tutaj zabrakło, ponieważ sceny mające być w teorii bardzo uczuciowe – poświęcenie matki czy spotkanie z synkiem – są w praktyce widzom obojętne. Winy należy upatrywać w źle rozpisanym scenariuszu, który nie pozwala się emocjonalnie zaangażować; gdyby tylko sprzedać pomysł na film Hiszpanom – w ich rękach moglibyśmy otrzymać kolejne „Oczy Julii” bądź też „Mamę”.
Kolejną nieznośną wadą filmu jest jego ogromna przewidywalność i schematyczność. Bieg kolejnych wydarzeń od czasu powrotu Marii ze starożytnej świątyni do domu odgadnie każdy, nawet średnio zorientowany w temacie horrorów miłośnik kina. Niemalże z zegarmistrzowską precyzją można powiedzieć, kiedy i gdzie wyskoczy kolejny straszak, a także przewidzieć dwa koszmarne fabularne twisty, które są kwintesencją twórczej nieudolności scenarzystów. Do tego wszystkiego należy dołożyć irracjonalne zachowania głównych bohaterów. Te bowiem czasami zahaczają o niezamierzony komizm – zakończenie produkcji lub reakcja bohaterki na słowa krytyki Piki odnośnie otworzenia drzwi do świata umarłych. Brakuje również atmosfery ciągłego niepokoju – przez większość produkcji w zasadzie nic się nie dzieje (pełno tutaj niepotrzebnych dłużyzn) – oraz odpowiednio stopniowanego napięcia. Dopiero na dziesięć minut przed pojawieniem się napisów produkcja nabiera tempa, a na srebrnym ekranie zaczyna się coś dziać, lecz nim zdążycie się nacieszyć obserwowaną akcją, ta niepostrzeżenie dobiegnie końca, dzieło zaś zostanie spuentowane banalnym morałem będącym przy tym tanią przestrogą i żałosną ironią.
To naprawdę przykre, że skrywający w sobie potężny potencjał pomysł trafił w ręce tak marnych scenarzystów. Produkcja aż prosiła się o przedstawienie psychologicznych skutków śmierci bliskiej osoby, o pogłębioną analizę stanu przeżywającej załamanie nerwowe bohaterki, która pod wpływem rozpaczy jest w stanie zdecydować się na najbardziej kontrowersyjne kroki, a to wszystko celem zobaczenia ukochanej rodziny. Ten problem pojawia się w filmie, jednak to tylko ledwo widoczny zarys – początkowy szkic na płótnie malarza przygotowującego się do sporządzenia obrazu. Bohaterce przecież spełnia się prośba – dostaje od losu szansę, lecz to, co wydawało się zbawieniem, okazuje się w rzeczywistości prawdziwym koszmarem. Twórcy mogli skupić się na ukazaniu degradacji psychiki głównej postaci obrazu grozy – ta przecież musiała nastąpić, gdy ukochany syn Marii stał się nagle jej najgorszym wrogiem; ucieleśnieniem czystego zła. Niestety, w filmie nie rozwinięto tego wątku, ślad po nim zaginął w chaosie ogranych straszaków.
„Po drugiej stronie drzwi” to jedna z tych produkcji, przy których po upływie zaledwie piętnastu minut zaczynasz spoglądać na zegarek, z utęsknieniem wyczekując końca projekcji. Ten niestety zdaje się z każdą kolejną sceną niemiłosiernie oddalać, skazując Cię na oglądanie powielonych już dziesiątki razy obrazów dążących do trywialnego zakończenia. Mimo iż jestem wielkim fanem horrorów, szczególnie filmów z podgatunku ghost strory, to twór Johannesa Robertsa odradzam z całego serca. Jest tyle innych, znacznie ciekawszych i bardziej pomysłowych obrazów grozy, że nie warto tracić cennego czasu na to powtórkowe i pozbawione pasji dzieło.
Ocena to: 4/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Po tamtej stronie drzwi" – Odgrzewane danie po raz n-ty
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.249