O nasChronologiaArtykułyWspółautorzyPocztaZałóż bloga
 -

"Hardcore Henry" – Pozdrowienia z Moskwy - Recenzje filmów

Zestaw skomplikowanych czynności rzędu przeprowadzania testu sprawności motorycznej pacjenta, podłączania mu brakujących mechanicznych członków do reszty ciała oraz próby nawiązania łączności ze świeżo aktywowanym cyborgiem, ukazane z perspektywy pierwszej osoby i przy akompaniamencie metalicznych dźwięków, to motywy niestanowiące żadnego novum w amerykańskim kinie. Ot, weźmy choćby na tapetę pierwszego „RoboCopa”, w którym to długa sekwencja przedstawiająca dramatyczne wydarzenia z oczu zmasakrowanego Alexa Murphy'ego swego czasu wgniatała widza w fotel.

Wstęp
Treść artykułu
Galeria zdjęć
Opinie
Polecane artykuły
kulak4 (899 pkt)Strona WWW Autora
Ilość odwiedzin:
3 126
Czas czytania:
3 427 min.
Kategoria:
Recenzje filmów
Autor:
kulak4 (899 pkt)
Dodano:
2901 dni temu

Data dodania:
2016-04-19 10:55:23

W dziele Verhoevena jednak po skomplikowanej chirurgicznej procedurze kamera opuszczała głowę bohatera, by zaprezentować jego budzącą respekt sylwetkę w pełnym majestacie. W odważnym obrazie „Hardcore Henry” akcja zaś ani na moment nie porzuca widoku z oczu tytułowego herosa... co nie znaczy jednocześnie, iż obiektyw pozostaje w czaszce cyborga przez cały seans. Abstrahując od pozycji kamery, na usta ciśnie się pytanie o samą jakość filmu pana Naishullera, który podjął się reżyserii nietypowej pozycji. Cóż, pozostaje mi jedynie gorąco zaprosić do zapoznania się z krótką, lecz treściwą recenzją mojego autorstwa, by poznać możliwą odpowiedź na wspomniane zagadnienie. 
 

Henry, dzięki pomocy swojej żony, pomyślnie przechodzi zabieg cyborgizacji. Niestety, ledwie nieszczęśnik opuszcza chirurgiczny stół, a już zmuszony zostaje do ucieczki przed maniakiem o potężnych telekinetycznych mocach. Henry ze swoją partnerką cudem uchodzą z życiem dzięki wykorzystaniu kapsuły ratunkowej. Po twardym lądowaniu tajemniczy nemezis porywa lubą herosa, sam cyborg zaś musi stawić czoła niezmierzonym zastępom wroga. Pomocnej dłoni bohaterowi ochoczo udziela Jimmy (Sharlto Copley), który zdaje się być jedynym sprzymierzeńcem Henry'ego. Niestety, okazuje się, że cyborg ma ograniczony czas na uwolnienie swej ukochanej z rąk szaleńca. Rozpoczyna się brawurowy wyścig z tarczą zegara, wskazówki, której nieubłaganie wskazują zbliżający się koniec herosa... 

 

Adaptacji kultowych serii gier video było w historii Hollywood bez liku. Większość z nich zazwyczaj mocno rozczarowywała, za jedyny wspólny mianownik z cyfrowym odpowiednikiem mając wyłącznie sam tytuł. O ile „Hardcore Henry” nie jest bezpośrednim przeniesieniem żadnej konkretnej marki na srebrny ekran, tak film z powodzeniem reprezentuje kinową wizję dowolnej „strzelanki” przynależnej do gatunku FPS. Obraz Naishullera wygląda niczym gameplay z „Call of Duty” czy innego „Battlefielda” puszczony w wysokiej jakości w sali kinowej, przerywany krótkimi cut-scenkami budującymi fabułę. Nie da się ukryć, iż użycie kamery z perspektywy pierwszej osoby wyraźnie podniosło dynamikę wszelkich scen akcji. Równie oczywisty pozostaje także i fakt, że kurczowe trzymanie się widoku „z oczu” protagonisty na dłuższą metę ma prawo znużyć, u co wrażliwszej publiczności powodując dodatkowo niechciane skutki uboczne mające związek z zaburzeniem percepcji świata (zawroty głowy i nudności). Tak czy inaczej, nietypowa dla kina popularnego narracja może ochrzczona zostać powiewem świeżości w skostniałych ramach gatunku od lat powielającego bliźniaczo podobne schematy. 
 

Zanim przejdę do wrażeń czysto wizualnych, nie omieszkam nadmienić w paru słowach o historii ukazanej, dosłownie i w przenośni, w filmie. Przed seansem obawiałem się, iż „Hardcore Henry” będzie klasycznym przykładem przerostu formy nad treścią, w którym fabuła jest mocno pretekstowa i ma za zadanie zaledwie łączyć w miarę spójną całość kolejne przeładowane akcją sekwencję. Ku mojemu zaskoczeniu, skrypt produkcji został całkiem zgrabnie napisany, oferując widzowi parę ciekawych niespodzianek i zaskakujących twistów. Zapomnijcie o banalnej „Adrenalinie” z nieposkromionym Jasonem Stathamem, aczkolwiek nie oczekujcie broń Boże „szczękopadu” na miarę „Podziemnego kręgu”. Jak na film eksperymentujący z konwencją, scenarzysta i reżyser pozycji „Hardcore Henry” wyszedł z zadania obronną ręką, dostarczając przemyślany scenariusz w zasmażce science fiction podlanej groteskowym humorem w osobie niezrównanego Jimmy'ego. 
 

Dzięki użytej w filmie perspektywie immersja w następujące po sobie wydarzenia jest iście niespotykana. Sojusznicy i wrogowie biednego Henry'ego zwracają się bezpośrednio do widza; brak dialogów toczonych z bohaterem (mogących ową immersję niweczyć) został zaś wytłumaczony w prosty, lecz satysfakcjonujący sposób. Co więcej, gdy tylko cyborg rusza w śmiertelny tan z przeważającymi siłami wroga, dynamika obrazu uderza w kinomana z całym impetem. Śmiganie po gzymsach, szaleńcze rajdy między ciasnymi uliczkami, ostrzeliwanie się z szybkostrzelnych spluw czy nierzadkie starcia wręcz dzięki widokowi „z oczu” zyskują nowe życie, pozwalając zasmakować czegoś innego w wyświechtanym kinie akcji. Dodatkowo komputerowy rodowód filmu daje o sobie znać w trakcie wielu sekwencji, czy to w nadmienionych już kaskaderskich wyczynach Henry'ego („Mirror's Edge” się kłania) czy w scenie potraktowania jednego z gierojów ołowiem po wystosowaniu mu siarczystego kopniaka prosto w klatę piersiową (à la polska produkcja „Bulletstorm”). Na pewno jest efektownie, momentami aż do przesady. 
 

Pan Naishuller najwyraźniej lubuje się w dziełach Rodrigueza i jemu podobnych, „Hardcore Henry” bowiem oferuje sporo nieskrępowanej niczym przemocy. Film zyskał (nie)chlubną kategorię „R” bynajmniej nie za ładne oczy, lecz za krew co rusz bryzgająca po seriach z karabinu oraz inne pochodne atrakcje. Na szczęście ekranowa brutalność zaserwowana została widzowi z humorem, przeradzając się w uroczą makabreskę w stylu horrorów klasy C i D. Pamiętacie zjazd na jelitach świeżo rozprutego najemnika w pierwszej „Maczecie”? Tego typu przerysowanych akcji jest w recenzowanym obrazie wiele, parę scen zaś miażdży, tak wykonaniem (podwójna wizja), jak i zamysłem (musical). Wyraźnie widać, iż Naishuller chciał, by jego dzieło zostało zapamiętane nie tylko ze względu na samą perspektywę, ale i znacznie ważniejsze aspekty. Szczytem wszystkiego jest zaś scena totalnej naparzanki, podczas której to w kinowych głośnikach radośnie rozbrzmiewa... jeden z hitów zespołu Queen. 


Co w takim razie nie do końca zagrało w przebojowym filmie? W myśl zasady „eksperyment się udał, pacjent nie przeżył”, „Hardcore Henry” padł na poły ofiarą własnej innowacyjności. Przyjęta przez twórcę perspektywa zaczyna z czasem nużyć, widz zaś z każdą kolejną minutą seansu ma wszelkie prawo łaknąć standardowo poprowadzonej narracji, z pięknymi panoramami, zbliżeniami i mistrzowskim montażem scen dialogowych. Siłą rzeczy Naishuller musiał zrezygnować z większości atutów dotychczasowego, tradycyjnego kina na rzecz nowatorskiego, bo i pełnometrażowego, podejścia do tematu. W sumie dobrze się stało, że film ma stosunkowo krótki czas trwania, gdyż bite dwie godziny w skórze cyborga Henry'ego mogłyby zmęczyć nawet najtwardszych zawodników. 
 

Nawet w obliczu nie do końca udanego rezultatu, daleki jestem od odsączania od czci i wiary „kinowego FPS-a”. Osadzenie akcji w surowych murach Rosji okazało się być strzałem w dziesiątkę, zróżnicowanie miejscówek odwiedzanych przez protagonistę stanowi przejaw walki z monotonią, liczne sceny akcji z kolei zaskakują energicznością i długimi ujęciami (bez cięć i przyspieszeń się jednak nie obeszło). Specyficzny humor i komiksowa brutalność dodatkowo podkreślają campowy charakter produkcji, która już weszła do annałów historii ze względu na formę. Nie wszystkie elementy recenzowanej pozycji zasługują na tak zacne wyróżnienie, tym niemniej całościowo można obraz „Hardcore Henry” polecić nie tylko jako kuriozalną ciekawostkę. Ciekawe, choć nierówne, kino. 

W telegraficznym skrócie: niekoniecznie typowy przerost formy nad treścią, chociaż cechą charakterystyczną filmu faktycznie pozostaje widok z pierwszej osoby; całkiem ciekawa fabułka powleczona nicią fantastycznonaukową ma parę zgrabnych zwrotów akcji; sceny wszelkich starć i wymian ognia zdmuchują swą dynamiką czapki z głów; po godzinie obserwowania wydarzeń z perspektywy bohatera występuje jednak zmęczenie materiału, które przechodzi w zwykłe znużenie; obserwowanie „gry komputerowej” z żywymi aktorami na wielgachnym ekranie kinowym to mimo wszystko bezcenne przeżycie. 

 

Ocena: 7/10

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

 

 

 

Autor recenzji publikuje również pod tym samym nickiem na portalu Filmweb.pl 

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję

Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:






Galeria zdjęć - "Hardcore Henry" – Pozdrowienia z Moskwy

Temat / Nick / URL:

Treść komentarza:

Więcej artykułów od autora kulak4

"Disaster Artist" – Zróbmy sobie film - Recenzje filmów

Wiele złego powiedziano już o niesławnym obrazie „The Room” z 2003 r., który to po latach obrósł niespotykanym wręcz kultem. Dziwaczny, na wpół amatorski twór zdecydowanie miał niewiele cech świadczących na jego korzyść. Bzdurny scenariusz, tragiczne dialogi i drętwe aktorstwo sprawiły, iż mało kto był w stanie brać ów film na poważnie. Jak się jednak okazało, wszelkie słabości produkcji zostały obrócone przez jej fanów w niezaprzeczalne zalety.

"Jumanji: Przygoda w dżungli" – Do tanga trzeba czworga - Recenzje filmów

Pierwsze „Jumanji” z 1995 r. to sympatyczna, familijna produkcja, której niezaprzeczalną zaletą jest udział nieodżałowanego Robina Williamsa. Dzieło Johnstona stanowi ciekawy miks lekkiego kina przygodowego z elementami komedii doprawionej dobrymi efektami specjalnymi. Pomimo iż wizualnie niektóre filmowe atrakcje nieco nadgryzł ząb czasu, przebój kasowy sprzed ponad dwóch dekad ogląda się z niekłamaną przyjemnością po dziś dzień.

"Volta" – Lekcja historii wg Machulskiego - Recenzje filmów

Nie na darmo Juliusza Machulskiego zwykło się kiedyś nazywać „najbardziej hollywoodzkim polskim reżyserem”. Za czasów PRL-u bowiem wspomniany twórca był niezwykłym wizjonerem dziesiątej muzy, który nie bał się eksperymentować z kinem zarówno pod względem treści jak i formy.

"Barry Seal: Król przemytu" – Wszystkie (nie)właściwe posunięcia - Recenzje filmów

Kino biograficzne wyjątkowo dobrze sprawdza się w przypadku barwnych postaci, których życiowe dokonania balansują na granicy prawa, tudzież całkowicie ją przekraczają. Prawdziwe historie o brawurowych przemytnikach czy zdolnych fałszerzach pozwalają widzowi ujrzeć drugą stronę „amerykańskiego snu”, tę mroczniejszą i nierzadko kończącą się długą odsiadką w czterech ścianach zakładu penitencjarnego. Biografia niejakiego Barry'ego Seala to niemalże gotowy materiał na film.

"Suburbicon" – Mroczna strona Pleasantville... - Recenzje filmów

Niemalże ubóstwiam ugładzoną i przesłodzoną stylistykę amerykańskich lat 50. Wówczas bowiem krajem Wujka Sama rządziły takie zjawiska jak konformizm, sztuczna grzeczność czy wszędobylska cenzura. Okres zwieńczony seksualno-polityczną rewolucją, która eksplodowała z gigantyczną siłą w następnym dziesięcioleciu, parodiowany był już wielokrotnie w niezliczonych wytworach kultury popularnej. Aczkolwiek eksploatacja wdzięcznego materiału źródłowego dała w końcu o sobie znać.

Teraz czytane artykuły

"Hardcore Henry" – Pozdrowienia z Moskwy - Recenzje filmów

Zestaw skomplikowanych czynności rzędu przeprowadzania testu sprawności motorycznej pacjenta, podłączania mu brakujących mechanicznych członków do reszty ciała oraz próby nawiązania łączności ze świeżo aktywowanym cyborgiem, ukazane z perspektywy pierwszej osoby i przy akompaniamencie metalicznych dźwięków, to motywy niestanowiące żadnego novum w amerykańskim kinie. Ot, weźmy choćby na tapetę pierwszego „RoboCopa”, w którym to długa sekwencja przedstawiająca dramatyczne wydarzenia z oczu zmasakrowanego Alexa Murphy'ego swego czasu wgniatała widza w fotel.

ALHENA w premierowej "Scarlet" – zobaczcie zjawiskowy teledysk! - Muzyczne Style

O tej rockowo-metalowej grupie utalentowanych i doświadczonych instrumentalistów z Bydgoszczy już pisaliśmy. Wtedy ALHENA pochwaliła się swoją nową „Nemesis”. Po kilku miesiącach powraca z kolejnym singlem. „Scarlet” też zapowiada nadchodzącą płytę. Jak mówią muzycy: „Ten utwór to początek nowego rozdziału i drogi w muzycznym rozwoju zespołu. Wyznacza nam kierunek na przyszłość. Każdy z nas w tym utworze wyraża siebie, pokazuje swój kunszt, pomysły i precyzję w szczegółach”. Faktycznie, kunszt jest godny wszelkich pochwał, a videoclip do „Scarlet” tylko potwierdza ten profesjonalizm i dodaje odpowiedniego klimatu.

 -

Odwiedzin: 4923

Autor: bartoszkeprowskiRecenzje filmów

Komentarze: 1

"Gra tajemnic" – W więzieniu sekretów - Recenzje filmów

Skandynawski reżyser Morten Tyldum nie przestaje mnie zachwycać. Zaczynał od prostych krótkometrażówek, a nieco ponad trzy lata temu dostarczył widzom pełen zwrotów akcji thriller o nieziemskim klimacie – mowa tu o filmie „Łowcy głów”. Teraz proponuje nam produkcję znacznie odbiegającą gatunkowo od jego wcześniejszego dokonania, bowiem „Gra tajemnic” to obraz biograficzny poświęcony życiu geniusza matematycznego Alana Turinga.

"Nie oddychaj" – Ciemność to koszmar widzących i raj dla ślepców - Recenzje filmów

„Nie oddychaj” to kolejny czarny koń 2016 roku. Pierwszym był film „183 metry strachu”, który osiągnął zaskakujący sukces i przywrócił blask chwały podupadającemu podgatunkowi animal attack. Wygląda na to, że teraz przyszła pora na następną odmianę horroru, czyli home invasion.

ARKADIUSZ nie zgadza się na hejt! - Zespoły i Artyści

W swojej nowej piosence pewien finalista „Szansy na Sukces” dodaje odwagi wszystkim wypchniętym na margines. „To bunt wobec hejtu i braku tolerancji”. Mowa o Arkadiuszu Borzdyńskim i jego singlu pt. „Na Marginesie”.

Nowości

 -

Odwiedzin: 78

Autor: aragorn136Recenzje płyt

Komentarze: 1

Vito Bambino i jego "Pracownia" – Boli boli mnie… dusza, ale w rytm tej muzy się ruszam - Recenzje płyt

Za chwilę minie rok od premiery „Pracowni”, czyli drugiego longplaya od Vita Bambino. Ten fakt plus ostatni wpis artysty po tym, jak pobił rekord nominacji na 30. Fryderykach, a nie otrzymał żadnej z ośmiu statuetek, stał się motorem napędowym do napisania tej recenzji. Co jednak zaskakujące, motywacją było też moje… pierwsze spotkanie z twórczością pana Bambino (szczególnie z jego występem w trakcie Gali Muzyki Rozrywkowej i Jazzu). I już, bez owijania w bawełnę, mogę rzec: „Pracownia” jest jedną z najlepszych płyt, jakie słyszałem w przeciągu ostatniej dekady.

"Współczesny Romantyzm: 2024". Wysmakowane i delikatne muzyczne danie - Muzyczne Style

Dlaczego "Współczesny Romantyzm: 2024" to wyjątkowy, autorski minialbum? Bo wyróżnia się unikalnym stylem Sebastiana Krupy. A więc silną ekspresją muzyczną i liryczną. Energią i subtelnością. Niezwykłym kontrastem.

XXIV Wystawa Stołów Wielkanocnych na Kujawach – gospodynie prezentują świąteczne jadło, lubiany chór wprowadza radosny klimat! - Degustacja

Ledwo co chwaliliśmy się fotorelacją z uroczystości związanej z wigilijną wieczerzą, gdzie zaśpiewała dziecięca Arka Noego, a już czas na kolejne święto. Ten dzień także zapamiętamy na długo – nie tylko przez zapachy potraw i ciast, ale również koncert Sound’n’Grace. Wystarczyło w niedzielę palmową, 24 marca 2024 roku, przekroczyć progi hali sportowej w Baruchowie. To właśnie tam została zorganizowana XXIV Powiatowa Wystawa Stołów Wielkanocnych na Kujawach.

DZIUK w hołdzie Wodeckiemu. Akustyczna wersja szlagieru "Lubię wracać tam gdzie byłem" - Muzyczne Style

Zbigniew Wodecki wielkim Artystą był. Pod tym stwierdzeniem podpisuje się również Tomasz Dziuk. Zakochany w jego muzyce, dokonał własnej interpretacji utworu “Lubię wracać tam gdzie byłem”. W ten sposób zaskoczył fanów i pokazał wrażliwą duszę.

 -

Odwiedzin: 115

Autor: pjKultura

Jubileuszowe Fryderyki 2024: pięć statuetek dla Lecha Janerki! - Kultura

22 marca 2024 roku przechodzi do historii. Data to ważna dla rodzimej muzyki. W tym dniu przyznano bowiem Fryderyki. Po raz 30.! Jak zatem wyglądała jubileuszowa gala „polskich Grammy”? Na to pytanie odpowiedź pojawi się dopiero w kolejnej zwrotce (czyt. w środku artykułu). Ważniejszy jest sam „refren”. A wyśpiewał go sobie 70-letni Lech Janerka – artysta legendarny, kompozytor idealny, powracający na scenę po 18 latach! Na pięć nominacji otrzymał ostatecznie… pięć Fryderyków. Tym bardziej szkoda, że nie był obecny na uroczystości. Czy jego singiel pod jakże sugestywnym tytułem, którego podanie na wstępie mogłoby grozić banem w social mediach, faktycznie zasługuje na najlepszy utwór roku?

Ponowne spotkanie "Z Kujawami Pomiędzy Słowami". Utalentowana młodzież na scenie "Wahadła"! - Fotorelacje

„Gdzie Kujawiak z Kujawianką się przechadza, tam kujawskie serce się odradza. Pomiędzy słowami tańczy kujawski duch, a życie zostaje wprawione w ruch”. Te wersy autorstwa Katarzyny Jaroszewskiej bardzo działają na wyobraźnię i wstrzykują sporą dawkę energii. Nic dziwnego, że stały się myślą przewodnią Wojewódzkiego Konkursu Literackiego pt. „Z Kujawami Pomiędzy Słowami”. Każdy kto uczestniczył w gali podsumowującej jego drugą edycję, ujrzał rzecz niesamowitą. Oto bowiem na scenie Brzeskiego Centrum Kultury i Historii powyższe rymy przybrały realną formę – radości, wzniosłości, literackich zdolności… Cieszymy się, że jako portal ludzi z pasją, objęliśmy to wydarzenie patronatem medialnym!

Artykuły z tej samej kategorii

 -

Odwiedzin: 606

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 2

"Diuna: Część druga" – Woda życia, religia zniszczenia - Recenzje filmów

„Mając władzę nad przyprawą, masz władzę na wszystkimi” – zniekształcony, brzmiący złowieszczo głos oznajmia takową prawdę na tle czarnego tła, a mi już po całym ciele „przebiegają mrówki”. Jestem wręcz obezwładniony, zahipnotyzowany. A przecież to nawet nie pierwsza scena. Później jest jeszcze lepiej/gorzej. Jakie tam później, tak jest przez 80% seansu, niemal do napisów końcowych. Oni (czyt. krytycy mający zaszczyt uczestniczyć w pokazie prasowym) nie kłamali. „Diuna: Część druga” to film monumentalny (kto napisze fatalny, ten niechaj zostanie strawiony przez czerwia). Atakujący wszystkie zmysły. Piękny. Na poziomie audiowizualnym rzecz jasna, bo z warstwą scenariuszową bywa różnie… Są jednak aktorzy, którzy windują tę opowieść do granic kosmosu.

 -

Odwiedzin: 372

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 2

"Kos" – Gdzie generał, co chłopa szanował? O tu! - Recenzje filmów

„Pierwszy krok do zrzucenia niewoli to odważyć się być wolnym, pierwszy krok do zwycięstwa – poznać się na własnej sile” – przekonywał głośno Tadeusz Kościuszko. Pewni twórcy wzięli sobie drugą część tego cytatu mocno do serca. Jako pierwsi zdecydowali się zrealizować w Polsce film o wielkim bohaterze narodowym bez grama martyrologii, za to z wyraźnymi inspiracjami kinem Quentina Tarantino. Czy aby owa sztuka ich nie przerosła? Jaki jest „Kos”?

 -

Odwiedzin: 484

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 3

"Godzilla Minus One" – Uciekać czy się pokłonić? - Recenzje filmów

Mówili: idź do kina na „Napoleona”. Nie posłuchałem. Zamiast cesarza Francji, wybrałem króla potworów. W niedalekiej przyszłości nadejdzie jeszcze sposobność, aby w dłuższej, 4-godzinnej wersji zmierzyć się z wielkością i kontrowersyjnością Bonapartego, i ostatecznie ocenić jakość filmu i aktorski popis (?) J. Phoenixa. Tymczasem na arenę wchodzi On – Godzilla. W 37 obrazie z ze słynnej japońskiej serii wygląda tak przerażająco i jednocześnie dostojnie, że nic tylko bić brawa albo strzelać z największych dział (cel: zabicie bestii lub oddanie hołdu). „Godzilla Minus One” to bowiem produkcja za skromne 15 mln dolarów, która zawstydza hollywoodzkie blockbustery o tej samej legendzie i ikonie japońskiej kultury. Widowisko kameralne, gdzie ważniejszy jest czynnik ludzki i metafora powojennych traum.

 -

Odwiedzin: 731

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Chłopi" – Wsi anielska, wsi diabelska - Recenzje filmów

„Cepelia, w której maczała swoje paluchy Sztuczna Inteligencja, malując każdą scenę w męczące oczy barwy”. Mniej więcej to sądzi o nowej adaptacji „Chłopów” Władysław Reymonta pewien znany krytyk filmowy. Powinien on uderzyć się w pierś i obejrzeć tę animację raz jeszcze. Tak, to ludowe rękodzieło, ale o dużej wartości artystycznej – choć bliskie książkowym opisom, to jednak na swój sposób uwspółcześnione, pozbawione kurzu osiadłego na dawnej księdze. Gdy kilka lat temu ponad 100 malarzy zabrało się do skrupulatnej pracy z pędzlem w dłoniach, to jeszcze nikt nie wiedział, że AI aż tak rozwinie się w roku 2023. Można zapytać po co? Czyż nie lepiej, aby powstał „zwykły” film fabularny bez tej otoczki? Nie, bo taki już nakręcono, a owa forma tylko dodała magii i innej, niepokojącej namacalności.

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów

Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.

© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.603

Akceptuję pliki cookies
W ramach naszego portalu stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym momencie zmiany ustawień dotyczących cookies. Jednocześnie informujemy, iż warunkiem koniecznym do prawidłowej pracy portalu Altao.pl jest włączenie obsługi plików cookies.

Rozumiem i akceptuję