O nasChronologiaArtykułyWspółautorzyPocztaZałóż bloga
 -

"Disaster Artist" – Zróbmy sobie film - Recenzje filmów

Wiele złego powiedziano już o niesławnym obrazie „The Room” z 2003 r., który to po latach obrósł niespotykanym wręcz kultem. Dziwaczny, na wpół amatorski twór zdecydowanie miał niewiele cech świadczących na jego korzyść. Bzdurny scenariusz, tragiczne dialogi i drętwe aktorstwo sprawiły, iż mało kto był w stanie brać ów film na poważnie. Jak się jednak okazało, wszelkie słabości produkcji zostały obrócone przez jej fanów w niezaprzeczalne zalety.

Wstęp
Treść artykułu
Galeria zdjęć
Opinie
Polecane artykuły
kulak4 (899 pkt)Strona WWW Autora
Ilość odwiedzin:
2 002
Czas czytania:
2 120 min.
Kategoria:
Recenzje filmów
Autor:
kulak4 (899 pkt)
Dodano:
2251 dni temu

Data dodania:
2018-02-27 20:45:25

The Room” niechybnie dołączył do zaszczytnego grona kinematograficznej rodziny „guilty pleasure”, tj. dzieł tak złych, że aż dobrych. Niewiele tytułów pasuje do seansu w radosnym gronie znajomych tak jak film Pana Tommyego Wiseau. Punktowanie kolejnych nonsensów skryptu przy akompaniamencie gromkiego śmiechu przyjaciół raczących się napojami wyskokowymi to niezapomniane przeżycie, za które wielu kinomanów dozgonnie dziękuje niespełnionemu reżyserowi o polskich korzeniach.

 

Pojęcia nie mam, co pchnęło Jamesa Franco do realizacji biograficznego obrazu traktującego o perypetiach towarzyszących powstawaniu „The Room”. Owszem, Wiseau stał się poniekąd rozpoznawalną postacią, mimo to choćby w takiej Polsce jego opus magnum nie jest zbyt szeroko kojarzone. Można by zatem zaryzykować stwierdzenie, iż sława pechowego filmowca sięga głównie granic Stanów Zjednoczonych, w których to zmiażdżony przez krytykę tytuł jest wyświetlany w kinach po dziś dzień. Tak czy inaczej, na papierze wydawać by się mogło, iż produkcja przybliżająca (nie)chlubny wycinek z życia Wiseau nie ma zbyt dużego potencjału. Aczkolwiek powszechnie wiadomo, że teoria sobie, a praktyka sobie... Twórcom „Disaster Artist” udało się tchnąć w film tyle energii oraz świetnie wyważonych elementów dramatu i komedii, że efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania nawet najzacieklejszych przeciwników pozornie cudacznego pomysłu.

 

Tommy Wiseau (James Franco) to ekscentryczny artysta, która za wszelką cenę pragnie odnieść sukces w Hollywood. Co prawda Matka Natura nie obdarzyła go talentem aktorskim, tym niemniej ambitny mężczyzna nie ma zamiaru poddać się bez walki. Wiseau namiętnie pobiera lekcje gry na scenie, dając z siebie wszystko przed publicznością. Podczas jednych z zajęć Tommy poznaje Grega Sestero (Dave Franco), modela marzącego o sławie. Obaj panowie szybko znajdują wspólny język i postanawiają wyruszyć na podbój Fabryki Marzeń. Niestety, w kolebce gwiazdorstwa zapał początkujących aktorów rozbija się o ścianę obojętności. O ile Sestero nadrabia braki warsztatowe wyglądem, tak specyficzny fizys Wiseau na niewiele się zdaje podczas castingów. Koniec końców, Tommy wpada na szatański plan – skoro nikt nie chce go zatrudnić do filmu, to nakręci on własną produkcję. Reżyser i scenarzysta w jednym szybko wysmaża skrypt oraz kompletuje obsadę, w której nie może zabraknąć najlepszego kumpla, Grega. Jak się wkrótce okaże, droga do gwiazd prowadzi przez ból twórczy, mękę oraz liczne przeciwności losu...

 

Osobiście mam słabość do pozycji biograficznych pod warunkiem, iż są one zrobione z werwą i biglem. Tak się na szczęście składa, że scenarzyści "Disaster Artist" z niepozornej historii wydobyli niespotykane pokłady dramaturgii oraz komizmu, ostatecznie oferując film o prawdziwej męskiej przyjaźni zdolnej pokonać najrozmaitsze przeszkody. Jak nietrudno wywnioskować, gros fabuły skupia się na realizacji zdjęć do projektu z piekła rodem ochrzczonego jako „The Room”. Począwszy od nieudanych prób bohaterskiego duetu na zaistnienie w światku filmowym, przez przygotowanie wiekopomnego skryptu, aż po ciągnące się w nieskończoność dni na planie produkcji; dzieło Pana Franco pieczołowicie ukazuje kolejne etapy „hartowania stali”. Kręcenie wyklinanego przez recenzentów obrazu obfitowało w rozmaite przygody, które w większości wypadków wynikały z trudnego charakteru samego Wiseau. Jego burzliwa relacja z Gregiem, oparta na chorobliwej zazdrości ze strony Tommyego, w bolesny sposób przekładała się na zachowanie reżysera przed i za kamerą. Problemy z zapamiętaniem choćby najprostszych linii dialogowych to pikuś przy braku elementarnej wiedzy z zakresu aktorstwa. Skrupulatne odtworzenie scen z oryginalnego „The Room” w „Disaster Artist” wraz z komentarzem odautorskim zdradzającym kulisy prac na planie stanowi główne źródło komizmu, który idealnie współgra z warstwą obyczajową przeboju.

 

Ku memu zaskoczeniu, recenzowany tytuł sprawdza się szalenie dobrze jako pełnokrwisty dramat z niebanalnym przesłaniem. Podobnie jak „Thelma i Louise” była opowieścią o damskiej solidarności, tak i „Disaster Artist” gloryfikuje niemalże braterską więź między dwoma kumplami różnymi pod prawie każdym względem. Dynamika relacji łączącej władczego, pewnego siebie Tommyego z nieco wycofanym Gregiem dobitnie udowadnia jak ważne jest wsparcie bliskich osób w procesie twórczym. Pomimo odmiennych poglądów na pewne sprawy, nieprzebranych kłótni oraz wielu chwil zwątpienia, obaj panowie podążają ramię w ramię do upragnionego celu. Punktem kulminacyjnym wątku nietypowej przyjaźni jest z kolei chwytające za serce zakończenie, które udowadnia, iż nawet największą porażkę można przekuć w sukces... o ile ma się u boku wiernego towarzysza podnoszącego na duchu podczas kryzysu.

 

James Franco to aktor młodszego pokolenia, która to generacja zdążyła jednak już nieco dorosnąć. Co ciekawe, naczelny przystojniak Hollywood udanie kieruje swoją karierą, przeplatając role wybitnie komediowe z kreacjami dramatycznymi dającymi mu szerze pole do popisu. Najwyraźniej doświadczenie zdobyte w obu gatunkach w końcu zaprocentowało, gdyż osoba Tommyego to postać tragiczna i zabawna zarazem. Franco nie tylko przeistoczył się fizycznie w Wiseau, kopiując jego charakterystyczny wygląd niemal co do joty, ale i z niezwykłą skrupulatnością oddał typowe dla reżysera gesty, powiedzonka i niegramatyczną składnię zdań. Co ciekawe, pomimo licznych wad, główny bohater momentalnie wzbudza w widzach sympatię, w związku z powyższym zaś publiczność trzyma kciuki za powodzenie Tommyego niemalże od samego początku seansu. Komediodramat rozpisany głównie na dwóch aktorów trzyma się w ryzach również dzięki udanemu występowi Dave'a Franco. Młody artysta czaruje odbiorców chłopięcą charyzmą uzupełnianą rozbrajającym uśmiechem. Postać odgrywana przez Franco juniora stanowi idealną przeciwwagę, tak wizualną jak i scenariuszową, dla postrzelonego Wiseau.

 

Przed premierą opisywanego obrazu gotów byłem wylać nań wiadro pomyj. Osobiście nie lubię sytuacji, gdy niczym z taśmociągu „na siłę” zostają wypuszczone filmy podpinające się pod znaną postać lub rozpoznawalne wydarzenie. Historia kinematografii zna wiele przypadków, gdy na fali danego zjawiska powstawał nikomu niepotrzebny tytuł zrealizowany jedynie z chęci czystego zysku. Z tym większą przyjemnością spieszę poinformować, iż „Disaster Artist” to produkcja stworzona z duszą; produkcja, która emanuje blaskiem świadczącym o fanowskim wręcz zaangażowaniu w nią twórców. Świetne zespolenie komedii i dramatu wplecione w historię o dwóch kumplach z przypadku wymyka się z ram produkcji li tylko do zaliczenia. Opowieść o duecie ścigającym marzenia pewnikiem uskrzydli każdego widza mającego zapędy artystyczne. Jak bowiem udowadnia „Disaster Artist”, chcieć to móc... o ile tylko ma się niezliczone środki finansowe na koncie w banku.

 

W telegraficznym skrócie: „Disaster Artist” mógł być kolejnym biograficznym filmem zrealizowanym po linii najmniejszego oporu, na szczęście scenarzyści do spółki z reżyserem włożyli w projekt całe serce; powstał komediodramat płynnie mieszający oba gatunki; „Ty druha we mnie masz”, niechybnie mógłby głosić marketingowy slogan produkcji; James Franco, w przeciwieństwie do odgrywanego przezeń Wiseau, sprawdził się przed i za obiektywem; jak widać warto walić do przemysłu filmowego drzwiami i oknami, a nuż szczęście się do kogoś uśmiechnie.

 

Ocena: 7,5/10

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję

Galeria zdjęć - "Disaster Artist" – Zróbmy sobie film

Temat / Nick / URL:

Treść komentarza:

Więcej artykułów od autora kulak4

"Jumanji: Przygoda w dżungli" – Do tanga trzeba czworga - Recenzje filmów

Pierwsze „Jumanji” z 1995 r. to sympatyczna, familijna produkcja, której niezaprzeczalną zaletą jest udział nieodżałowanego Robina Williamsa. Dzieło Johnstona stanowi ciekawy miks lekkiego kina przygodowego z elementami komedii doprawionej dobrymi efektami specjalnymi. Pomimo iż wizualnie niektóre filmowe atrakcje nieco nadgryzł ząb czasu, przebój kasowy sprzed ponad dwóch dekad ogląda się z niekłamaną przyjemnością po dziś dzień.

"Volta" – Lekcja historii wg Machulskiego - Recenzje filmów

Nie na darmo Juliusza Machulskiego zwykło się kiedyś nazywać „najbardziej hollywoodzkim polskim reżyserem”. Za czasów PRL-u bowiem wspomniany twórca był niezwykłym wizjonerem dziesiątej muzy, który nie bał się eksperymentować z kinem zarówno pod względem treści jak i formy.

"Barry Seal: Król przemytu" – Wszystkie (nie)właściwe posunięcia - Recenzje filmów

Kino biograficzne wyjątkowo dobrze sprawdza się w przypadku barwnych postaci, których życiowe dokonania balansują na granicy prawa, tudzież całkowicie ją przekraczają. Prawdziwe historie o brawurowych przemytnikach czy zdolnych fałszerzach pozwalają widzowi ujrzeć drugą stronę „amerykańskiego snu”, tę mroczniejszą i nierzadko kończącą się długą odsiadką w czterech ścianach zakładu penitencjarnego. Biografia niejakiego Barry'ego Seala to niemalże gotowy materiał na film.

"Suburbicon" – Mroczna strona Pleasantville... - Recenzje filmów

Niemalże ubóstwiam ugładzoną i przesłodzoną stylistykę amerykańskich lat 50. Wówczas bowiem krajem Wujka Sama rządziły takie zjawiska jak konformizm, sztuczna grzeczność czy wszędobylska cenzura. Okres zwieńczony seksualno-polityczną rewolucją, która eksplodowała z gigantyczną siłą w następnym dziesięcioleciu, parodiowany był już wielokrotnie w niezliczonych wytworach kultury popularnej. Aczkolwiek eksploatacja wdzięcznego materiału źródłowego dała w końcu o sobie znać.

 -

Odwiedzin: 5292

Autor: kulak4Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara" – Ahoj przygodo… po raz piąty! - Recenzje filmów

Święcący swego czasu triumfy gatunek piracki nie miał szczęścia w latach 90. Już dekadę wcześniej Romanowi Polańskiemu czkawką odbiła się porażka jego wysokobudżetowych „Piratów”, wiele lat później ten rodzaj kina został ostatecznie pogrzebany przez klęskę „Wyspy piratów”. Fani morskich perypetii musieli czekać szmat czasu na resuscytację gatunku, cierpliwość jednak popłaciła.

Polecamy podobne artykuły

 -

Odwiedzin: 1378

Autor: adminKultura

Komentarze: 1

OH HI TOUR 2021: Najgorszy film świata "The Room" z polskim dubbingiem! - Kultura

W ramach pokazów Najlepsze z Najgorszych, organizatorzy z wielką przyjemnością zapraszają na OH HI TOUR we Wrocławiu, Warszawie i Lublinie, czyli seanse najgorszego filmu świata w reżyserii najgorszego reżysera świata. A żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, „The Room”, bo o tym dziele z 2003 roku mowa, zaprezentowany zostanie z... polskim dubbingiem.

Teraz czytane artykuły

"Disaster Artist" – Zróbmy sobie film - Recenzje filmów

Wiele złego powiedziano już o niesławnym obrazie „The Room” z 2003 r., który to po latach obrósł niespotykanym wręcz kultem. Dziwaczny, na wpół amatorski twór zdecydowanie miał niewiele cech świadczących na jego korzyść. Bzdurny scenariusz, tragiczne dialogi i drętwe aktorstwo sprawiły, iż mało kto był w stanie brać ów film na poważnie. Jak się jednak okazało, wszelkie słabości produkcji zostały obrócone przez jej fanów w niezaprzeczalne zalety.

 -

Odwiedzin: 538

Autor: pjKultura

Komentarze: 2

Prawie "Wszystko wszędzie naraz", czyli 7 Oscarów dla zwariowanego filmu! - Kultura

Nikt nikogo nie bił po twarzy. Nikt nie zaliczył poważnej wpadki. Było spokojnie. Wzruszająco (przemowa Ke Huy Quana). A Lady Gaga wystąpiła w dżinsach i bez makijażu. 95. Gala Oscarów przechodzi zatem do historii. O dziwo, tym razem nie triumfował film artystyczny, z psychologicznymi niuansami i melodramatycznym scenami. Owszem, owych elementów też można się tam doszukać, ale „Wszystko wszędzie naraz” to przede wszystkim szalona niezależna komedia science fiction, w której matczyną siłę nie jest w stanie powstrzymać żadne multiwersum! Obraz ten na 11 nominacji zgarnął aż 7 statuetek. To spory sukces i otwarta droga dla kolejnych twórców z bogatą wyobraźnią. Niestety nasz osiołek „IO” wrócił do domu bez Oscara, uznając wyższość wojennego „Na zachodzie bez zmian”. A czy Wy jesteście zadowoleni z tegorocznych wyborów Akademii? Czy Brendan Fraser faktycznie był najlepszy?

 -

Odwiedzin: 3401

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Bogowie" – Doktor Zbyszek Wytrwały - Recenzje filmów

Ten biograficzny film, wielki wygrany na festiwalu w Gdyni, w piątek, dziesiątego października, wreszcie trafił na ekrany kin w całej Polsce. Czy szanowne jury miało rację, przyznając opowieści o Zbigniewie Relidze najważniejsze wyróżnienia, w tym za najlepszą produkcję oraz pierwszoplanową rolę męską?

 -

Odwiedzin: 4570

Autor: paulinakinga97Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Earl i ja, i umierająca dziewczyna" – Rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać - Recenzje filmów

Na co dzień raczej unikamy tematu śmierci. Po co zawracać sobie nim głowę? Wiadomo, że kiedyś nadejdzie nieunikniony koniec. Nikt nie mówił, że świat jest sprawiedliwy. „Earl i ja, i umierająca dziewczyna” to opowieść o olbrzymiej niesprawiedliwości. Choć dzieło Gomeza-Rejona wydaje się z pozoru lekką i przyjemną historyjką, z czasem nietrudno dostrzec, że jej wydźwięk niekoniecznie jest tak pozytywny, jak moglibyśmy się spodziewać.

 -

Odwiedzin: 5493

Autor: bonopasiakRecenzje filmów

Komentarze: 1

"Psy 3. W imię zasad" – "Pieski" już tak mocno nie gryzą - Recenzje filmów

Zdecydowanie najważniejsza polska premiera stycznia już za nami. Mowa tu oczywiście o filmie „Psy 3. W Imię zasad” Władysława Pasikowskiego. Koniec trylogii, która swój początek miała w pierwszej połowie lat 90. XX wieku, zdobył bardzo skrajne recenzje. Wielu krytyków oceniło kontynuację legendy jako totalną szmirę, są też tacy, dla których to bardzo porządne kino sensacyjne. Osobiście jestem gdzieś pomiędzy tymi stwierdzeniami.

Nowości

 -

Odwiedzin: 68

Autor: pjKultura

"Blef doskonały", tak "doskonały", że w kieszeni ma Wielkiego Węża! - Kultura

Jeden kolega opowiedział niedawno świetny dowcip. Brzmiał on następująco: „Do baru wchodzi Niemiec, Rusek i Covid, a tam Węgrzyn”. Kto nie widział żadnego filmu twórcy/twórców/braci o takim nazwisku, to nie załapie sensu, ale reszta zakuma. Bo o ile jeszcze pierwsze dzieło – „Proceder”, opowiadające o życiu i śmierci znanego rapera, było niezłe, tak już kolejne obrazy stały niebezpiecznie blisko CV Patryka Vegi. „Blef doskonały” jest najgorszy. Niestety. Pierwotnie miał pojawić się w kinach w 2021 roku. Od tamtego czasu Węgrzynowie próbowali chyba naprawić dźwięk i montaż. Nie udało się… Ale nie samo udźwiękowienie sprawiło, że film ten otrzymał Wielkiego Węża, czyli antynagrodę dla najsłabszej produkcji. Przecież miał konkurencję w postaci Mariusza Pujszo i Pana Samochodzika!

Gdy Groniec, Mozil i Rynkiewicz łączą siły z Szymonem Siwierskim, to jest "Do góry nogami"! - Zespoły i Artyści

Szymon Siwierski przedstawia singiel „Do góry nogami”, zwiastujący jego drugi album studyjny zatytułowany „pictures”. W premierowym nagraniu poznańskiego pianisty i kompozytora pojawiają się wyjątkowi muzyczni goście: laureaci nagrody Fryderyk 2024, Katarzyna Groniec i Czesław Mozil, a także ceniony trębacz jazzowy, Patryk Rynkiewicz. Taka zacna grupa powoduje, że piosenka jest jak piękny, spokojny, ale pełen skrajnych emocji, sen. Otula wokalem i dźwiękami. A tekst zachęca do refleksji.

 -

Odwiedzin: 146

Autor: marmir83Erotyka, towarzyskie

Komentarze: 2

Krótka historia związków... - Erotyka, towarzyskie

Ostatnio wytknięto mi, że moje wpisy są poniekąd stronnicze i monotematyczne, więc dziś o czymś zupełnie innym. Związki, bo one są dziś na tapecie, są rzeczą niezwykle trudną nie tylko do utrzymania, ale i do opisania. Dlaczego on i ona mają te same cele, jednak im się nie udaje?

 -

Odwiedzin: 82

Autor: aragorn136Seriale

Komentarze: 1

"Szōgun" – Toranaga sama, co skrywasz w swoich oczach? - Seriale

Bezlistna gałąź na wietrze. Niezbadane ścieżki przede mną. Ostrze śmierci tak blisko. Takimi oto słowami, a raczej haiku można by określić „przygodę”, jaką jest seans nowej adaptacji „Szoguna” Jamesa Clavella. Bo to serial „otulający” barwami i zapachami kwitnącej wiśni, a jednocześnie przerażający dla zachodniego widza ze względu na brutalne obyczaje i rytuały. Gdzie bardziej od widowiskowości liczy się to, co siedzi w głowach lordów. Japonia przełomu XVI i XVII wieku chyba nigdy nie była tak ukazana na małym ekranie, choć przecież jeden „Szogun” już do nas zawitał dekady temu. Ale czy nowsza wersja faktycznie wygrywa, będąc dziełem wybitnym na każdym poziomie?

Camera Action: Młodzieżowa grupa inspiruje Włocławek - Ludzie kina

W Liceum im. Ziemi Kujawskiej we Włocławku działa grupa projektowa o nazwie "Camera Action", która choć nie tworzy własnych filmów, to z pasją i zaangażowaniem edukuje społeczność na temat kinematografii. Ich głównym celem jest nie tylko rozpowszechnianie wiedzy o świecie filmu, ale także inspiracja innych do zgłębienia tej fascynującej dziedziny.

 -

Odwiedzin: 208

Autor: pjIntrygujące

Synteza, czyli Internetowe Radio prowadzone przez… AI! - Intrygujące

Uwaga! Uwaga! Drodzy czytelnicy, a raczej słuchacze. Właśnie wystartowało w Polsce nowe radio. Rozgłośnia ta jest jednak nietypowa. Nie chodzi o transmisję na żywo – taka opcja to żadna rewelacja. Radio Synteza różni się natomiast puszczanymi kawałkami oraz komentatorami/prezenterami. Całość to bowiem wytwór Sztucznej Inteligencji! Ciekawy eksperyment, ale i pewna obawa, że przyszłość dla prawdziwych piosenek, lektorów, spikerów nie brzmi za wesoło.

Artykuły z tej samej kategorii

 -

Odwiedzin: 1016

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 2

"Diuna: Część druga" – Woda życia, religia zniszczenia - Recenzje filmów

„Mając władzę nad przyprawą, masz władzę na wszystkimi” – zniekształcony, brzmiący złowieszczo głos oznajmia takową prawdę na tle czarnego tła, a mi już po całym ciele „przebiegają mrówki”. Jestem wręcz obezwładniony, zahipnotyzowany. A przecież to nawet nie pierwsza scena. Później jest jeszcze lepiej/gorzej. Jakie tam później, tak jest przez 80% seansu, niemal do napisów końcowych. Oni (czyt. krytycy mający zaszczyt uczestniczyć w pokazie prasowym) nie kłamali. „Diuna: Część druga” to film monumentalny (kto napisze fatalny, ten niechaj zostanie strawiony przez czerwia). Atakujący wszystkie zmysły. Piękny. Na poziomie audiowizualnym rzecz jasna, bo z warstwą scenariuszową bywa różnie… Są jednak aktorzy, którzy windują tę opowieść do granic kosmosu.

 -

Odwiedzin: 422

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 2

"Kos" – Gdzie generał, co chłopa szanował? O tu! - Recenzje filmów

„Pierwszy krok do zrzucenia niewoli to odważyć się być wolnym, pierwszy krok do zwycięstwa – poznać się na własnej sile” – przekonywał głośno Tadeusz Kościuszko. Pewni twórcy wzięli sobie drugą część tego cytatu mocno do serca. Jako pierwsi zdecydowali się zrealizować w Polsce film o wielkim bohaterze narodowym bez grama martyrologii, za to z wyraźnymi inspiracjami kinem Quentina Tarantino. Czy aby owa sztuka ich nie przerosła? Jaki jest „Kos”?

 -

Odwiedzin: 525

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 3

"Godzilla Minus One" – Uciekać czy się pokłonić? - Recenzje filmów

Mówili: idź do kina na „Napoleona”. Nie posłuchałem. Zamiast cesarza Francji, wybrałem króla potworów. W niedalekiej przyszłości nadejdzie jeszcze sposobność, aby w dłuższej, 4-godzinnej wersji zmierzyć się z wielkością i kontrowersyjnością Bonapartego, i ostatecznie ocenić jakość filmu i aktorski popis (?) J. Phoenixa. Tymczasem na arenę wchodzi On – Godzilla. W 37 obrazie z ze słynnej japońskiej serii wygląda tak przerażająco i jednocześnie dostojnie, że nic tylko bić brawa albo strzelać z największych dział (cel: zabicie bestii lub oddanie hołdu). „Godzilla Minus One” to bowiem produkcja za skromne 15 mln dolarów, która zawstydza hollywoodzkie blockbustery o tej samej legendzie i ikonie japońskiej kultury. Widowisko kameralne, gdzie ważniejszy jest czynnik ludzki i metafora powojennych traum.

 -

Odwiedzin: 771

Autor: aragorn136Recenzje filmów

Komentarze: 1

"Chłopi" – Wsi anielska, wsi diabelska - Recenzje filmów

„Cepelia, w której maczała swoje paluchy Sztuczna Inteligencja, malując każdą scenę w męczące oczy barwy”. Mniej więcej to sądzi o nowej adaptacji „Chłopów” Władysław Reymonta pewien znany krytyk filmowy. Powinien on uderzyć się w pierś i obejrzeć tę animację raz jeszcze. Tak, to ludowe rękodzieło, ale o dużej wartości artystycznej – choć bliskie książkowym opisom, to jednak na swój sposób uwspółcześnione, pozbawione kurzu osiadłego na dawnej księdze. Gdy kilka lat temu ponad 100 malarzy zabrało się do skrupulatnej pracy z pędzlem w dłoniach, to jeszcze nikt nie wiedział, że AI aż tak rozwinie się w roku 2023. Można zapytać po co? Czyż nie lepiej, aby powstał „zwykły” film fabularny bez tej otoczki? Nie, bo taki już nakręcono, a owa forma tylko dodała magii i innej, niepokojącej namacalności.

"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów

Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...

Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.

© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.639

Akceptuję pliki cookies
W ramach naszego portalu stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym momencie zmiany ustawień dotyczących cookies. Jednocześnie informujemy, iż warunkiem koniecznym do prawidłowej pracy portalu Altao.pl jest włączenie obsługi plików cookies.

Rozumiem i akceptuję