2 535
2 698 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
1807 dni temu
2019-12-11 15:34:18
Równie istotna jest przemiana omawianego bohatera. Ten z często upartego, nadąsanego i nieprzebaczającego zdrad faceta, zaczyna powoli ustępować. Rozumie, że jego odpychająca powierzchowność nie zjednuje mu ludzi, a Ci są potrzebni w branży, w której działa. Bez sponsorów, choćby był najznamienitszym kierowcą na świecie, a zdolności przecież z pewnością mu nie brakuje, nigdy w życiu nie wystartowałby w Le Mans ‘66, a może nawet nie zaistniał w dziedzinie wyścigów samochodowych. Bohater powolutku dojrzewa do zrozumienia, że to nie on jest zawsze najważniejszy. Zaczyna patrzeć na świat pod szerszym kątem, a co za tym idzie, pojmuje, iż sprawia najbliższym, rodzinie i przyjacielowi, poważne problemy, które zawsze usprawiedliwia obroną własnych ideałów i szacunkiem do siebie samego. Dostrzega swoje winy. Zaczyna rozumieć, że to przez siebie samego, własną nieustępliwość, znalazł się w praktycznie opłakanej sytuacji. W związku z powyższym decyduje się zaufać w końcu przyjacielowi i nie rozliczać go z każdej popełnionej pomyłki lub niedopatrzenia, bo sam także nie jest święty. Świadczy o tym zakończenie produkcji, które pokazuje jak na dłoni, ogromną przemianę, którą przeszedł Ken Miles. Ta samoświadomość bohatera zwyczajnie zachwyca i potęguje niemałą sympatię, którą zdążyli go już obdarzyć widzowie obrazu.
Kadr z filmu "Le Mans 66" (źródło: materiały prasowe)
Warto dodać, że „Le Mans ‘66” to film, w którym temat wyścigów samochodowych został ukazany z kilku perspektyw. W jednej z nich chodzi o szacunek i czyste współzawodnictwo, w drugiej o chęć zdobycia popularności i zysków, a w trzeciej, tej najbardziej interesującej o pasję. Tym właśnie są wyścigi samochodowe dla Kena Milesa. Sposobem na życie, ale przede wszystkim pasją. Poza tym ważnym elementem produkcji jest przyjaźń pomiędzy mającymi czasem sprzeczne cele Carrollem Shelbym i Kenem Milesem. Ta dwójka wzajemnie się napędza. Często rozumieją się bez słów i obaj są ogromnymi profesjonalistami. To przyjaciele na dobre i na złe. Dodatkowo „Le Mans ‘66” to obraz celebrujący wytrwałą pracę. Spójrzcie tylko na team Kena Milesa i jego samego. Nie należy też zapomnieć o ledwie zarysowanej, ale bardzo interesującej relacji wspomnianego bohatera, z jego synkiem.
Dopełnieniem całości są bardzo dobre efekty specjalne. Szczęśliwie, pełne dynamiki oraz napięcia sekwencje akcji (chociaż odstają nieco poziomem do zapierających dech w piersiach scen z „Wyścigu” – obrazu upamiętniającego widowiskową rywalizację Nikiego Laudy i Jamesa Hunta) stanowią jedynie tło do angażującej historii o pojedynku dwóch samochodowych potentatów – Forda i Ferrari, a przede wszystkim współpracy i przyjaźni dwóch znakomitych ikon toru wyścigowego. Niemniej gdy dochodzi do finałowej, dwudziestoczterogodzinnej rywalizacji, to można tylko bić twórcom brawa.
Kadr z filmu "Le Mans 66" (źródło: youtube.com/screenshot)
Śledząc testujący, nie tylko zdolności, lecz również wytrzymałość kierowców wyścig, można poczuć na własnej skórze towarzyszące im emocje. Zmęczenie, współzawodnictwo, walka z niesprzyjającymi warunkami (deszcz, mgła, ale również ostre słońce) czy losowymi wypadkami, złość i radość. Podczas wyścigu dzieję się naprawdę dużo. Widzowie obserwują pełną napięcia rywalizację na torze, gdzie z każdą minutą koło fortuny sprzyja innemu kierowcy, jak również przyglądają się nerwowej atmosferze panującej w boksach, gdzie członkowie zespołu nie rzadko także walczą z czasem, stresem oraz wszystkimi pojawiającymi się znienacka technicznymi problemami. To nie lada wyzwanie. Jest więc emocjonująco i widowiskowo. Gdy twórcy wciskają gaz do dechy, widzowie pędzą razem z nimi nie mogąc złapać oddechu. Dopiero po przekroczeniu mety spada napięcie, a my z ulgą możemy cieszyć się razem z bohaterem filmu. Ten bowiem odniósł zwycięstwo i to o wiele ważniejsze niż tryumf w 66. edycji turnieju Le Mans.
Podsumowując, „Le Mans ‘66” Mangolda to film zrobiony z ogromną pasją. Widać to w sposobie kręcenia, przemyślanych dialogach, znakomitym aktorstwie oraz dynamicznych sekwencjach akcji. Każdy element filmu został dopieszczony w najmniejszych detalach. To doskonale naoliwiona maszyna, gotowa do startu w wyścigi po Oscary i chociaż sądzę, że przegra z kretesem, biznes to biznes i niekoniecznie mu po drodze z prawdziwą sztuką, to ja doskonale wiem, kto jest tegorocznym zwycięzcą. „Le Mans ‘66” polecam więc każdemu, kto szuka nie tylko świetnego obrazu o sportowym zabarwieniu, lecz wszystkim kinomanom, pragnąc obejrzeć inspirujący, wykonany z miłością do kina film. Naprawdę warto!
Ocena: 9/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Autor recenzji publikuje też na portalu MoviesRoom.pl oraz Filmweb.pl pod nickiem bartez13_17
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Le Mans ‘66" – Challenge accepted!
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.716