9 285
11 005 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2181 dni temu
2018-12-02 17:03:49
Przenosimy się do Wielkiej Brytanii, gdzie główny bohater, Newt Skamander, musi się zmierzyć nie z Czarną Magią, czy niebezpiecznymi zwierzętami, a… zwykłym Brytyjskim Ministerstwem Magii. Nasz ulubieniec z pierwszej części prowadzi więc bezsensowną kłótnię z członkami tego „szanownego” zgromadzenia, a na domiar złego dochodzi do jego spotkania z bratem Theseusem i miłością z dzieciństwa – Letą Lestrange (Zoë Kravitz). Niestety, w relacji tego trójkącika od razu wyczuwa się sztuczność i brak szczerych intencji. To wina Davida Yatesa, przez którego scena ta jest tak fatalnie nakręcona, że na nic zdadzą się starania aktorów. Z kompletnie niezrozumiałych przyczyn reżyser ucina głowy bohaterom, ukazując jedynie ich czoła i oczy. Błąd zabiegowy? Być może, ale i sama kamera kręci się w przyspieszonym tempie, a montaż nie nadąża za resztą. Żeby jeszcze tylko po tym gorszym momencie coś się zaczęło dziać na ekranie… ale nie. Mija z pół godziny, w takcie których można się spokojnie zdrzemnąć. A więc „Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” są filmem... nudnym.
Yates próbuje zbić to poczucie nudy i co chwilę przenosi nas w różne lokacje. Lecz pojawiające się perspektywy nie są żadną poprawą w stosunku do wątku Newta w Ministerstwie Magii. Credence (imię nie myli: w tym filmie rzeczywiście zachowuje się jak drewniany kredens) wraz ze spotkaną Nagini, przemieniającą się w węża, smutnie snują się na ulicach, gdy tymczasem Quennie ma wyraźną radochę z Jacoba, którego traktuje niemal jak swoje zwierzątko domowe. Problem polega na tym, że sceny te są zwykłymi zapychaczami czasu. I pal licho, że przez pół godziny nie ma żadnych przyspieszeń akcji. Ale jeśli w związku z tym dzieje się tu tyle, co w odcinku tureckiej telenoweli, to wiedz widzu, że coś jest nie w porządku.
Kadr z filmu "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda" (źródło: materiały prasowe)
Gdybym miał określić „Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” jednym słowem to brzmiałoby ono chaos. Lepsze momenty co chwila przeplatane są gorszymi. Ale wciąż mamy zwierzątka – ukochani bohaterowie z powrotem powracają na ekrany kin, magia rozkwita na oczach widza i pojawia się tu tyle nostalgicznych easter-eggów z „Harry’ego Pottera”, że aż miło na sercu. J.K. Rowling kocha swoich fanów i przykłada wielką uwagę do ich oczekiwań. Tylko czy te sceny mają jakiekolwiek znaczenie dla fabuły?
Co do samych nawiązań – to nie ulega wątpliwości że są one piękne dla fanów sagi. Gdy na ekranie pojawia się Albus Dumbledore i Nicolas Flamel, lub są ukazane znane przedmioty i motywy, to łza może się w oku zakręcić. A najpiękniejsze wspomnienia i tak wzbudzi Hogwart z muzyką Johna Williamsa. A co z resztą widzów, którzy nie są potteromaniakami? Czy dla nich jest tu coś więcej do zaoferowania? Otóż… nie. J.K. Rowling traktuje ich bowiem jak zwykłych mugoli, którym nie warto nic tłumaczyć.
Kadr z filmu "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda" (źródło: materiały prasowe)
Te nawiązania przynoszą za sobą także negatywne skutki, które jak chwast niszczą uprawy. W czasie oglądania „Zbrodni Grindelwalda” ciężko nie odczuć, że ten film jest dopiero wstępem do następnych 3 części i końcowego pojedynku Albusa Dumbledore’a i Gellerta Grindelwalda w 1945 roku. Dlatego fabuła nie niesie za sobą zbyt wielu scen akcji, a zamiast tego J.K. Rowling jakby usilnie próbuje na każdym kroku zaznaczyć widzowi, że to dopiero początek. I sama wkopuje się przy takim myśleniu poprzez nietrafione nawiązania, których chyba najlepszym przykładem jest wstawienie postaci Minerwy MacGonagall, która na świat przyszła dopiero w 1935 roku (8 lat po wydarzeniach ukazanych w „Zbrodniach Grindelwalda”). To nie tak, że dla „Fantastycznych Zwierząt” nie ma żadnego ratunku, ale zupełnie nie podoba mi się droga, jaką poszła autorka, polegającą na ponownym powielaniu tego, co już było. W tym przypadku niestety sprawdziło się słynne porzekadło: „Co za dużo, to niezdrowo”.
Wątki prawie wszystkich bohaterów są słabo rozwinięte. Szczególnie smutne jest to, jak w „Zbrodniach Grindelwalda” potraktowano postać Newta Skamandera. To główny bohater, a tutaj został potraktowany na zasadzie zwykłego obserwatora. Niewiele lepiej prezentuje się też rozwinięcie relacji Jacoba z Queenie, w której pojawia się wiele melodramatycznych dialogów. Podobnie rozczarowujące może być marginesowe potraktowanie Credence’a, który miał być najbardziej intrygującą postacią w filmie, a okazał się zwykłym chłopakiem, poszukującym swojego miejsca w świecie. Ale rzecz jasna pojawia się tutaj intryga, która jednak jest tak kiepsko usnuta, że w końcowym rozrachunku wzbudza jedynie głębokie rozczarowanie.
Kadr z filmu "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda" (źródło: materiały prasowe)
Tytułowe zwierzęta też już nie robią tak świetnego wrażenia, co w poprzedniej odsłonie. Nie pojawia się ich zbyt wiele, a jeśli nawet, to sprawiają dziwne wrażenie na siłę upchniętych do filmu. Doskonałym tego przykładem jest powrót Niuchaczy – czyli stworków, które wzbudziły największą sympatię widzów. Ich nagromadzenie nie przysłużyło się zbyt dobrze filmowi, bo choć to wciąż przyjemne kreciki, to jednak prawie do samego końca nie mają one większego znaczenia dla fabuły. Mało tu nowych stworzeń, których można było obdarzyć głębszym uczuciem. Jedynym wyjątkiem jest Zouwu, czyli zabawny stworek, przypominający smoka z kultury chińskiej. Jest pomysłowo zaprojektowany i po prostu uroczy.
Na szczęście od strony wizualnej „Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” wciąż prezentują się bajecznie. Główna w tym zasługa scenografów/kostiumografów i efektów specjalnych, które często korzystają z praktycznych metod. Te obie struktury sprawiają, że seans „Fantastycznych Zwierząt” można obejrzeć z przyjemnością. Niestety całe to dobre wrażenie niszczy przeciętny montaż i nieprzemyślana reżyseria Davida Yatesa – człowieka, który nakręcił 6 ostatnich filmów ze Świata Magii. Ale z drugiej strony całość ratuje ścieżka dźwiękowa autorstwa Jamesa Newtona Howarda, która jest… cudowna. Zrównoważona pomiędzy mroczniejszymi, a bardziej melodyjnymi utworami.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda" – Inflamari Satius
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.236