673
714 min.
Seriale
aragorn136 (23371 pkt)
726 dni temu
2022-12-13 17:56:24
„Jak chcesz pokoju, szykuj się do wojny” – głosi słynna łacińska sentencja. Wzięli sobie ją do serca nie tyle twórcy serialu pragnący zawalczyć o serca widzów, co fani literackich dzieł Tolkiena, którzy z pochodniami w dłoniach czekali najpierw na pierwszy zwiastun, a następnie na dwa odcinki wyreżyserowane przez J.A. Bayonę. I szczerze? Jeszcze one nie zwiastowały burzy, choć już podnosiły się okrzyki niezadowolenia. Wszak Bayona dał się wcześniej poznać jako dobry rzemieślnik z bogatą wyobraźnią. O ile sequel „Jurassic World” wyszedł mu kiepsko, tak już w „Siedem minut po północy” czarował widza w każdym wieku. Poradził sobie również tutaj. Nadmuchany balon nie pękł pod naporem patosu. Atmosfera zbliżona do tej z filmów Petera Jacksona niemal wylewała się z małego ekranu. Choć gdzieniegdzie green screen nie został idealnie przykryty przez grafików, to ostatecznie wizualny charakter wygrał z fabularnymi dziurami. Howard Shore podarował piękny, oryginalny motyw towarzyszący czołówce, a jego kolega po fachu – Bear McCreary („Godzilla II”) dopełnił całość magicznymi brzmieniami, z których jeden szczególnie zapadał w pamięć (Moria!). A że nieco przeciągnięte były te epizody – trudno. Działały jako ekspozycja. Wprowadzały zagubionego oglądacza i jednocześnie doświadczonego fana do wykreowanego świata. Powolne tempo nie stanowiło przeszkody. Poznałem bohaterów i ich motywacje. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że Patrick McKay i John D. Payne kazali Galadrieli wyskoczyć za burtę…
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Czar trochę prysł. Rozpoczęła się nie wędrówka w nieznane, mimo że jakiś dziwny jegomość z gwiazd spadł. Showrunnerzy rozciągnęli pierwszy sezon na jedną, długą ekspozycję. Postacie coś tam kombinowały, podróżowały z miejsca A do B (dość szybko, niemal jak teleportacja w końcowych sezonach „Gry o tron”), a odnosiło się wrażenie, jakby się stało w miejscu. Bo zanim wykuto te „Pierścienie Władzy” za pół miliarda dolarów (plus/minus), trzeba było dotrwać do ósmego odcinka. Naszą, Waszą i Saurona cierpliwość wystawiono na próbę. W tym momencie nadworny elf-poeta z Lindonu, mógłby zamiast pieśni pochwalnej, napisać krótkie epitafium albo fraszkę: „Uważaj na nudę, gdyż boli. Zło powoli powraca powoli. Z nieba leci wielka kasa. Czy Tolkien się w grobie przewraca?”.
W filmowej trylogii chwilami raziły hollywoodzkie pomysły, lecz reżyser oddał ducha książek. Wór z nagrodami nie otrzymałaby przecież produkcja z wyraźnie kulejącą fabułą i nijakim nastrojem. We „Władcy Pierścieni: Pierścieniach Władzy” ostała się głównie realizacyjna forma. Ośnieżone szczyty, lasy, podziemne królestwo krasnoludów, kraina elfów, tymczasowa wioska harfootów (przodków hobbitów, a raczej jednego z ich szczepów) czy wreszcie zamieszkały przez ludzi, oślepiający złotym blaskiem Numenor – te wszystkie lokacje są tak zaprojektowane, że cieszą oko. Tylko co z tego, skoro scenariusz nie dowozi, a rozwiązania równoległych, przeplatających się wątków są przewidywalne i niezbyt satysfakcjonujące. Tak, tak, kontynuacja nadciągnie niczym Gandalf o brzasku, lecz nie przykryje ona wcześniejszego pójścia na łatwiznę. To serial, który miał być tworem ponadprzeciętnym. Tymczasem okazał się generyczną opowieścią na prawie równie niskim poziomie co „Willow” (mowa oczywiście o serialu). Ktoś słusznie określił go jako fantasy z poliestru.
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Mimo że grupa aktorów, a przynajmniej część z nich, stara się tchnąć w postacie życie, to i tak większość jest grubo ciosanymi figurami z drewna. Poza Durinem, jego żoną Disą (czarnoskórą i bez brody, a jednak wymarzoną krasnoludzicą!), młodziutką harfootką Elanor „Nori” Brandyfoot (zachwyconą nowym wysokim (nie)znajomym) oraz Elrondem rzecz jasna. W tych bohaterach widzę specyficzny błysk w oczach. Wierzę, że ich bardziej interesują losy bliskich i Śródziemia niż showrunnerów zapatrzonych w możliwości technologiczne obecnych procesorów. Najlepiej wypada relacja między elfem a krasnoludem, pełna humoru, ciepła i dystansu. Robert Aramayo (Ned Stark z flashbacków) i Owain Arthur czują swoje postaci. Wiedzą, czym jest dla fanów to fantastyczne uniwersum. Ich słowne potyczki to element nieskończonej, acz nieco szorstkiej przyjaźni. Czy jeden wybaczy drugiemu, że ten nie odzywał się przez 20 lat?
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Ale przecież to nie oni, a Galadriela – późniejsza dostojna królowa Lorien, a teraz generał Armii Północy (według twórców, nie Tolkiena), miała nieść na barkach „Pierścienie Władzy”. Zła informacja – nie niesie. Aktorka Morfydd Clark zaskoczyła przecież niepokojącą rolą w psychologicznym horrorze „Saint Maud”. Jednak tu Walijka nie dała rady pokazać się od podobnej strony, bo nie pozwalał jej na to skrypt. Jest zimną, odpychającą „osobą”, z wiecznie obrażoną, wkurzoną miną. Gdy już przemawia, to czyni to przez zaciśnięte zęby. Character arc bez znamion przemiany. Zero niuansów, szczątkowa mądrość, jeden kierunek, jeden cel – poszukiwanie Saurona.
Próżno w serialu szukać sekwencji jak z początkowych minut pilotowego epizodu, a tym bardziej scen na miarę bitew, szarży, walk, pogoni znanych z trylogii. McKay i jego kompan chcą się jednak usprawiedliwić – niewiele korzystali z kart książek Tolkiena, bo nie mieli do nich praw. Sami zatem wymyślili pewne historie, a raczej namieszali w owym fantastycznym kotle. Danie ciężko strawne, choć przypraw mało. Sterylność, napuszone dialogi, dłużyzny mimo skrótów, głupota nie do zaakceptowania nawet w gatunku fantasy. Ciemny elf Arondir, badass przez duże B, który serce pragnie oddać ludzkiej wybrance (ależ oczywiście, mdły wątek romantyczny istnieje), sam nie pokona tychże wad. I ja mu w tym nie pomogę.
Tytułem końca – to bardzo nierówna produkcja. Serialowe rozczarowanie roku 2022. Pachnące trochę telenowelową tandetą, z ujęciami przyprawiającymi o szybsze bicie serducha i z decyzjami skazującymi na – może nie wieczne potępienie – ale na banicję na pewno. Rozwleczone, leniwe, angażujące tylko chwilami, sygnalizujące, że najważniejsze dopiero nadejdzie. Co to za podróż, w której narracja idzie w osobnym kierunku, dramaturgia chowa się po krzakach, konflikty pożarł smok, a postacie stoją, dumają i tłumaczą coś po raz enty… „Pierścieni Władzy” są ofiarą klątwy prequela. Chcą jednocześnie stać na własnych nogach (skracając włosy elfom) i nawiązywać do kinowych arcydzieł fantasy. Wydawało się, że showrunnerzy zbudują twierdzę, a to tylko wioska, którą łatwo podpalić. Ot błyskotka Bezosa. Widokówka Amazona. Reklama elfickich kostiumów i pasty do zębów, której używa piękny Iisildur. Zgadywanka, kto jest kim. Ale zaskakuje kontrastem – baśniowość wymieszana jest bowiem z krwią bryzgającą z ran i odciętych kończyn. Tak brutalnie w tym uniwersum jeszcze nie było! Jednak mnie bardziej zadziwił tragizm antagonisty Adara. Jego podwładni – orkowie (wiarygodna charakteryzacja!) to żadne bezmyślne bestie, a inteligentne istoty korumpujące ludzkich prostaczków. Gdyby tak dłużej zostać z nimi i obserwować rzeczywistość z ich punktu widzenia, to okaże się, że nie warto kibicować Galadrieli… Ach! Ech!
Kadr z serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (materiały prasowe/Amazon)
Niby czekam, lecz nie czekam.
Ocena: 5,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" – Ach! Ech…
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.338