550
675 min.
Seriale
aragorn136 (23237 pkt)
211 dni temu
2024-04-24 17:21:29
Już sam zwiastun wystarczył, aby stwierdzić, że ta adaptacja będzie inna – z większym naciskiem na szczegóły, realia epoki. Pierwsze recenzje to potwierdziły. Tym bardziej czekałem jak na szpilkach, by wreszcie stanąć (usiąść) ze sterami (telewizora) i popłynąć do feudalnej Japonii roku 1600. Zanim przedstawię swoją rozbudowaną opinię w postaci przemyślanego tekstu, najpierw zaznaczę, że zrobię to jako człowiek nieznający bestsellerowej książki, ale dobrze wspominający miniserial NBC z lat 80. – zdobywcę trzech Złotych Globów!
Kadr z serialu "Szogun" (materiały prasowe/fxnetworks.com)
Fabuła jest ta sama. Lord Yoshii Toranaga „walczy o życie” ze sprzymierzonymi przeciwko niemu wrogami z Rady Regentów, a w tym czasie w pobliskiej wiosce rybackiej odnaleziony zostaje tajemniczy okręt, którego pilotem jest Anglik John Blackthorne. To z nim jesteśmy świadkami misternych intryg i politycznych zagrywek. To z nim poznajemy obcą kulturę, gdzie seppuku jest równie częsta co płodzenie dzieci, a gotowanie żywcem to norma. Gdyby nie powoli kiełkujące się uczucie do japońskiej tłumaczki Mariko, to John miałby już dość tego kraju, w którym początkowo bardziej przeraża go codzienna kąpiel, a nie powyższe czynności. I jeszcze ci europejscy katolicy i spiskujący jezuici.
Po dziesięciu odcinkach nie będzie przesadą złożenie pokłonów showrunnerom. Justin Marks (scenarzystka „Księgi Dżungli”) i Rachel Kondo wprowadzili trochę zmian – coś tam wycięli, coś poszerzyli itp. Nie ma jednak mowy o jakichś diametralnych różnicach. Grunt, że serce serialu bije jak szalone. A jest nim autentyczność! Co już w pierwszym epizodzie widoczne jest jak na dłoni. Spora też w tym zasługa odtwórcy roli Toranagi. Hiroyuki Sanada („Samuraj zmierzch”, „Mortal Kombat”) nie dość, że przekonał jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze (jeśli nie najlepszą), to jeszcze czuwał nad dbałością o najmniejsze detale – od strojów (uszytych ręcznie zgodnie z ówczesnymi kolorami, fakturami tkanin itp.) po miecze, wnętrza domostw i dialogi w ojczystym języku. Tak, by w pełni oddać japoński świat sprzed setek lat. I to się udało doskonale! Bez wiedzy o tamtych czasach, możemy z łatwością odgadnąć, kto do jakiej warstwy społecznej przynależy wśród setek statystów noszących profesjonalnie stworzone peruki. Trudniej natomiast z przyswojeniem nazwisk i konotacji rodzinnych.
Kadr z serialu "Szogun" (materiały prasowe/fxnetworks.com)
Gdy jesteśmy w pałacu, to lepiej zachowujmy się odpowiednio, a nie tylko podziwiajmy scenografię. Kiedy z Blackthornem trafimy do niewielkiej wioski, uważajmy na trzęsienia ziemi, miejscowe zasady, cienkie ściany, błoto i wywieszonego na podwórku bażanta – dla wieśniaków to nic miłego. Jest w tym wszystkim, co oglądamy, piękno i mrok dawnej Japonii. Aż dziwne, że produkcja stacji FX pojawiła się na Disney+, bo tyle w niej krwawych momentów! A co z główną intrygą? Ona też wciąga niczym wir wodny! Wszak opowiada o losach Toranagi, którego pisarz James Clavell wzorował na słynnym Ieyasu Tokugawie.
Ten Kraj Kwitnącej Wiśni, mimo że część zdjęć powstawała w Kanadzie, prezentuje się magicznie, wiarygodnie. I fascynuje, podobnie jak w animowanym „Niebieskookim samuraju”. Kręcimy głową, kiedy panowie feudalni mający wiele konkubin, decydują o życiu i śmierci. Łapiemy się za nią na widok rozczłonkowanych ciał. Podziwiamy walki na miecze przypominające krótką partię szachów – ot szybka wymiana ciosów i przeciwnik pada na kolana.
Kadr z serialu "Szogun" (materiały prasowe/fxnetworks.com)
Ten „Szogun” najlepszy jest jednak w scenach tzw. ciszy przed burzą. Bohaterowie patrzą sobie w oczy, piją długo herbatę, a atmosfera jest tak gęsta, że można ją ciachać kataną. Przez 10, trwających po godzinie, epizodów rządzi powolne tempo. Fabuła płynie sobie na spokojnych falach. I dobrze! Dzięki temu wsiąkamy w tę rzeczywistość. Jest jednak coś, co psuje estetykę doznań. Chodzi o tzw. winietowanie. Środek kadru jest ostry, ale jego krawędzie często przyciemnione, a tło rozmazane. Nie podoba mi się ów zabieg artystyczno-techniczny. Czyżby showrunnerzy chcieli w ten sposób uwypuklić dziwność odległej krainy? Zbudować poczucie wyobcowania, zagubienia? Być może, ale przez to nie dają nam widzom zachwycać się wszystkimi kostiumami, detalami na drugim i trzecim planie. Szkoda. Niestety, główny motyw muzyczny, jak i animowane intro też nie powoduje efektu wow. Dodatkowo zastosowany filtr na obiektywie w trakcie słonecznego poranku na statku budzi uczucie sztuczności. Za to wszelakie dźwięki wewnątrz świata przedstawionego to już „bajka”!
Kto czytał powieść, zauważy, że „Szogun” roku 2024 pewne wątki modyfikuje umiejętnie na filmowy język. Pan Yabu jest np. Panem Yabushige (Tadanobu Asano znany z arcybrutalnego filmu „Ichi zabójca”), ale nadal pozostaje człekiem działającym na dwa fronty – nieprzewidywalnym, zabawnym, z odcieniami szarości. Trójkątna relacja Mariko-Buntaro-Anjin też podobno przebiega nieco inaczej – niestety Cosmo Jarvis (co za imię i nazwisko!) to nie Richard Chamberlain, a więc też nie ktoś o ciekawskiej, brawurowej naturze odkrywcy. To bardziej mruczący/skrzeczący coś pod nosem „po portugalsku” (angielsku) prostak, który potrzebuje jeszcze więcej miesięcy, aby przejść jakąkolwiek przemianę. Więź z tym bohaterem jest znikoma, jego przeobrażenie w mieszkańca Japonii przekonuje średnio. Cosmo daje radę tylko w niektórych scenach – szczególnie, gdy dopiero zaczyna stąpać po nowej ziemi niczym po polu minowym. Aktorka wcielająca się w Mariko zjada Jarvisa na śniadanie. Urodzona w Nowej Zelandii Anna Sawai ma w oczach ból związany z przeszłością, jej dusza cierpi, uśmiech rzadko gości na twarzy. Ale jednocześnie to kobieta dumna i silna, wysoko nosząca głowę. Sawai bardzo dobrze oddaje całek spektrum stłumionych emocji Mariko. Zresztą żaden aktor i aktorka narodowości japońskiej nie zawodzą, choć to powściągliwy, odpowiednio zniuansowany Sanada dźwiga gatunkowy i fabularny ciężar serialu. Jest jak Tywin Lannister, mimo że „Szogun” to nie do końca bardziej skomplikowana „Gra o tron”. Jest godnym następcą Toshiro Mifune. Maluje portret człowieka z pozoru praworządnego, pragnącego pokoju, ale, jak trzeba, to planującego wiele niecnych ruchów na przód i kroczącego po trupach zwykłych wieśniaków.
Kadr z serialu "Szogun" (materiały prasowe/Disney Plus)
Kadr z serialu "Szogun" (materiały prasowe/fxnetworks.com)
„Szogun” mimo wreszcie rozmachu a nie teatralności, historyczno-kulturowej wierności (trochę przesadzili z tym grzecznościowym ‘sama’) i wspaniałego klimatu, mimo tego, że mocno zderza kulturę europejską z japońską i żongluje nastrojami, bazując na ciekawych dialogach, pozostaje jednak serialem niespełnionym, tylko chwilami wybitnym. Rozumiem, że jest adaptacją prawie w skali jeden do jednego, ale podbudowany przez 9 odcinków, poetycki finał wydaje się być urwaną opowieścią, a twórcy śmieją się z oczekiwań widzów. Jakby zabrakło budżetu, jakby uleciało powietrze z balona. Na szczęście Sanada do ostatniego kadru budzi szacunek!
Ocena: 7,5/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Poniższa strona pomaga rozeznać się w świecie serialu:
https://www.fxnetworks.com/shows/shogun/viewers-guide
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Szōgun" – Toranaga sama, co skrywasz w swoich oczach?
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.249