3 391
3 633 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3242 pkt)
2159 dni temu
2018-04-22 12:18:31
Udając się do kina, liczyłem na spektakularny film z niegłupim przesłaniem, o którym będę pamiętać przez kolejne lata. Być może „Player One” w kwestii możliwych do wydobycia refleksji nie jest tak oryginalny, co wcześniejsze dzieła utalentowanego reżysera, lecz pod względem niezobowiązującej rozrywki przechodzi wszelkie oczekiwania! Pora więc zapiąć pasy, zwariowana przygoda właśnie nadchodzi, wystarczy tylko wcisnąć gaz do dechy i nie oglądać się za siebie!
Oasis to uosobienie ludzkich pragnień, ucieczka od świata codziennego, problemów i trosk – dokonała rzeczywistość, utopia, gdzie każdy może spełniać się w wybrany przez siebie sposób. Zatem życie trwa w niekończącej się sieciowej grze. Kto kieruje Oasis, ten posiada całkowitą władzę nad światem. Tylko pomyślcie sobie, co moglibyście wówczas uczynić? Stać na czele wirtualnego imperium, decydować o istnieniu czy życiu każdego człowieka? Taka władza wydaje się niezwykle kusząca, ale i przerażająca oraz przytłaczająca, jeśli weźmiemy pod uwagę spoczywającą na barakach wybrańca odpowiedzialność. Szczęśliwie kontrola nad Oasis leży w odpowiednich rękach, lecz nic nie trwa wiecznie… Gdy umiera twórca gry, rozpoczyna się wielki konkurs, wspaniała rywalizacja, której zwycięzca otrzyma pełnię praw do powstałej, wirtualnej rzeczywistości. Czy podejmiesz się wyzwania i staniesz w szranki z innymi graczami? Uratujesz świat oraz skierujesz go ku lepszej przyszłości, a może wykorzystasz do swoich celów i zniewolisz ludzi? Odpowiedź jest już blisko, wystarczy tylko po nią sięgnąć!
„Player One” to swoisty fenomen. Steven Spielberg jednym, dwugodzinnym filmem podsumował współczesną popkulturę, łącząc najbardziej charakterystyczne cechy pokoleń z czterech ostatnich dekad. Liczba nawiązań do gier wideo, ikon kinematografii bądź literatury, a nawet samej muzyki – za przykład może posłużyć pojawiający się w środku widowiska utwór „Stayin' Alive” w wykonaniu zespołu Bee Gees, jest tutaj porażająca i onieśmielająca. Sympatyczny dziadek niczym iluzjonista wyciąga co chwilę z kapelusza nowe, znane nam przecież bardzo dokładnie postacie, jak również bawi się wyśmienicie koncepcją elektronicznej rozrywki. To, co dzieje się w Oasis, wykracza poza wszelkie granice, a przynajmniej tak się jedynie widzom na początku wydaje. Cały przedstawiony w filmie świat oparto na typowych zasadach rządzących każdą grą sieciową. Tutaj nie ma przypadków, niemniej scenarzyści doskonale tworzą iluzje, by potem w odpowiednim momencie skorzystać ze znanych nam na pamięć regułek, co faktycznie potrafi zwalić z nóg. Film bowiem zaskakuje od początku aż po same napisy końcowe. W zasadzie sam finał projekcji jest po dłuższym zastanowieniu niezwykle oczywisty, widzowie mają do swojej dyspozycji wszystkie elementy układanki, wystarczy ją tylko w porę ułożyć, szczęśliwie jednak obraz pędzi z zawrotną szybkością, a mnogość dziejących się na ekranie wydarzeń nie pozwala pozbierać myśli. Zatem produkcja stawia w gruncie rzeczy na prostą fabułę, chodzi przecież o zdobycie upragnionych trzech kluczy dających dożywotni dostęp do Oasis, lecz charakteryzuje się ogromną dynamiką oraz sporym rozbudowaniem – ilość wątków pobocznych, jak na standardowy blockbuster jest tutaj aż nazbyt wystarczająca.
Kadr z filmu "Player One" (źródło: materiały prasowe)
Pora teraz przejść do efektów specjalnych, którym należy się calutki akapit. Stronę audiowizualną „Player One” doskonale opisuje jedno słowo: Wow! Poziom wykonania efektów budzi przeogromne uznanie i miażdży konkurencję. Nie sądzę, aby na przełomie kolejnej dekady powstał tak widowiskowy film, co „Player One”. Czego tutaj nie ma? Zapierający dech w piersiach wyścig pełen nieoczekiwanych niespodzianek, walka o przetrwanie na arenie wyjętej z kart powieści wielkiego mistrza grozy – Stephena Kinga, zmasowany atak na bazę Nolana Sorrento czy też podniebny taniec w akompaniamencie kul wystrzeliwanych z prędkością dźwięku. To tylko nieliczne przykłady naprawdę pomysłowych i widowiskowych scen, jakie uświadczycie w omawianym filmie. Równie warci odnotowania są bohaterowie obrazu. Szczegółowość twórców w kreacji postaci jest naprawdę wyjątkowa – wystarczy spojrzeć na Art3mis, aby w pełni zrozumieć, o czym mówię. Steven Spielberg ponadto cechuje się ogromną wprawą w reżyserowaniu sekwencji akcji i dokładnie wie, w jakim momencie na chwilę zwolnić czas, a kiedy wcisnąć gaz do dechy, w celu podniesienia napięcia i zapewnienia widzom maksymalnej przyjemności. Poza tym samo Oasis jest niesamowitym osiągnięciem komputerowych grafików. Barwy i pełen wyzwań świat wirtualny bardzo dobrze kontrastuje z szarą i nudną, codzienną rzeczywistością. Po prostu genialna robota.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Player One" – Take my hand, let’s play a game!
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
"Belle" – Piękna historia przemocy - Recenzje filmów
Gdybyś poznał czyjąś tajemnicę. Dostał możliwość zadecydowania o czymś losie. Co byś zrobił? Naraziłbyś swoje imię dla dobra tej osoby, a może zapomniał o całej sytuacji? Rzadko kiedy po obejrzeniu zwiastuna czuję, iż konkretną produkcję wręcz muszę obejrzeć. Tak było w przypadku tajemniczej animacji „Belle”. Zwiastuny przedstawiały przepiękną postać i zapowiadały porywającą historię. Skuszony zapowiedzią ruszyłem na seans i… nie żałuje ani chwili spędzonej z Belle. Tę randkę zapamiętam na długo. Było w niej coś magicznego, pouczającego i wzruszającego. To kolejna perełka z Kraju Kwitnącej Wiśni, która jest obowiązkową pozycją dla każdego szanującego się fana animacji.
"Super Mario Bros. Film" – Gdzie Księżniczka nie może, tam hydraulika z grzybem pośle! - Recenzje filmów
"Super Mario Bros. Film" to przykład, że można zrobić udaną ekranizację gry wideo, która nie tylko zaspokoi oczekiwania fanów pierwowzoru, lecz również przypadnie do gustu nieobeznanej z tematem widowni. Dlaczego zatem to właśnie Nintendo może się pochwalić wspomnianym powyżej wyczynem i z politowaniem spojrzeć w stronę pozostawionej daleko w tyle konkurencji? Otóż japoński gigant doskonale wiedział, w jaki sposób przekuć swoją wieloletnią serię o małym, wąsatym hydrauliku w pełną pasji oraz licznych odniesień do pierwowzoru animację, godną tytułu najlepszej adaptacji gry wideo.
"Suzume" – Taka Piękna katastrofa - Recenzje filmów
Nowe dzieło Makoto Shinkai to kolejna kinematograficzna perełka. Reżyser ma bowiem smykałkę do snucia angażujących historii wzbogaconych elementami fantasy oraz przepiękną stroną audiowizualną. Wszak nie od dziś wiadomo, że japońskie animacje cechują się zdecydowanie dojrzalszą, bardziej emocjonującą oraz pouczającą opowieścią niż obecne dzieła ogromnie popularnej fabryki Myszki Miki. Żałuję tylko, iż pomimo niewątpliwego sukcesu w Kraju Kwitnącej Wiśni, na zachodzie nie zyskują uzasadnionego rozgłosu. Nie wspominając o Polsce. Nie dawno mogliśmy gościć w kinach niezwykle wzruszającą „Belle”. Zakochałem się w bohaterce, jak i jej perypetiach, bez reszty. Byłem skłonny wówczas powiedzieć, iż żadna inna animacja nie wywrze już na mnie takiego samego wrażenia. Byłem w błędzie. „Suzume” od twórcy „Twojego imienia”, to jak dotąd najlepszy film tego roku i wcale nie przeszkadza mu w tym fakt, iż dla niektórych kinomanów będzie zwyczajną animacją.
Piękny Wrocław i niesamowite Skalne Miasto! - Ciekawe miejsca
Wrocław to jedno z najpiękniejszych polskich, jedynych w swoim rodzaju, miast, o czym mogłem się niedawno przekonać, spacerując po jego malowniczych uliczkach. Już dworzec potrafi ująć swoim wykonaniem. Przypomina bowiem z zewnątrz bardziej średniowieczny zabytek niż budynek codziennego użytku. Do tego atrakcyjność Wrocławia potęguje możliwość wybrania się do magicznego Skalnego Miasta położonego niedalekiej polskiej granicy, u naszych czeskich sąsiadów. W sezonie wiosennym i letnim dostaniemy się tam pociągiem Kolei Dolnośląskich. Mam nadzieję, że dzięki moim zdjęciom poczujecie czar wrocławskich krasnali oraz urok niezwykłego Skalnego Miasta!
"Raya i ostatni smok" – Przebaczenie, zaufanie i wiara! - Recenzje filmów
Jestem ogromnym zwolennikiem animacji. Szczególnie Disneya, zarówno tych klasycznych, jak i nowoczesnych. Nie da się ukryć, iż wspomniana wytwórnia potrafi tworzyć piękne animacje z bogatym światem oraz mądrym przesłaniem. Ponadto często zwalają z nóg pod względem audiowizualnym. Mająca premierę na początku lipca „Raya i ostatni smok” to kolejna pozycja na miarę „Krainy Lodu”, „Zaplątanych” czy „Zwierzogrodu”. Ogromnie pomysłowa, stworzono z pasją i zachwycająca pełnokrwistymi bohaterami.
Polecamy podobne artykuły
"Fabelmanowie" – O pasji tworzenia, o rodzinnych korzeniach - Recenzje filmów
W 2022 roku „mistrz” polskiego filmu postanowił opowiedzieć o tym, jak dawne życie i młodość wpłynęły na jego przyszłość, na profesję, którą uprawia z powodzeniem – patrz: setki tysięcy widzów na kinowych seansach, miliony w kieszeni. Pod koniec tego samego roku inny, lecz starszy znany reżyser z Hollywoodu zaprosił do, wydawało się pozornie identycznego świata, ale jednak nie. Ta opowieść rozłożyła tamtą łopatki. Ale bądźmy szczerzy, przecież to nic dziwnego – Patryk Vega to nie Steven Spielberg. A „Niewidzialna wojna” to nie „Fabelmanowie”, mimo że oba tytuły łączy pewna scena pierwszej wprawy do kina u boku bliskich osób. Wyprawy, która ukształtowała małego człowieka na tyle, że wyrosła z niego wielka persona. Patryk jest o tym przekonany i nie zważa na powszechną krytykę. Steven nigdy nie zrobił filmu z oceną 1/10 i jest pozbawiony nadmuchanego jak balon Ego. Wystarczy wspomnieć, że nie nazwał „Fabelmanów” „Spielbergami”. Choć arcydziełem nie są, to kameralnością, szczerością i chwilami sączącą się z ekranu magią, wzmacniają znaczenie słów pasja i talent.
Teraz czytane artykuły
"Player One" – Take my hand, let’s play a game! - Recenzje filmów
Na nowy film Stevena Spielberga czekałem całe miesiące. Jeszcze zanim zadebiutował w sieci pierwszy zwiastun, byłem mocno podekscytowany pojawiającymi się informacjami na temat powstającego wówczas projektu. Zresztą któż z Was nie chciałby zanurzyć się w wirtualnej rzeczywistości zbudowanej na podstawie znanej z 40 ostatnich lat popkultury?
Orange Warsaw Festival powraca po dwóch latach – gwiazdą Florence + The Machine! - Kultura
Dwa lata – tyle czasu minęło od poprzedniej edycji Orange Warsaw Festival. Tak długa przerwa była spowodowana pandemicznymi obostrzeniami. Na szczęście największa impreza muzyczna, odbywająca się od 2008 roku, wraca w chwale. Wydarzenie uświetni bowiem niezwykły, brytyjski zespół indie rockowy z czarującą i hipnotyzującą na scenie, charyzmatyczną, liderką Florence Welch. Fani zacierają ręce i nie mogą doczekać się 4 czerwca. Jednak nie tylko oni już kupili bilety. Okazuje się, że 15. edycja festiwalu to także gratka dla miłośników hip-hopu – zarówno polskiego, jak i zagranicznego, a także możliwość ocenienia talentu wokalnego Julii Wieniawy.
Apokalipsa zombie na serio, czyli jak by to było! - Intrygujące
Ludzie od dawna zadają sobie pytanie, czy świat się kiedyś skończy tak, jak świat dinozaurów. A jeśli się skończy, to jaka będzie tego przyczyna. Teorii jest wiele; od trzeciej wojny światowej, przez zmianę klimatu, epidemie czy nawet asteroidę. Ale z racji moich zainteresowań chciałabym skupić się na innej apokalipsie, czyli apokalipsie zombie. OTO zatem ONA! W MOIM WYDANIU.
"Takeshi. Cień Śmierci" – Wojownik-Artysta i kolorowa księżniczka - Recenzje książek
Odkrywanie polskiej literatury popularnej ciąg dalszy. „Takeshi. Cień Śmierci” to mój „pierwszy raz” z autorką Mają Lidią Kossakowską. Byłem niezmiernie ciekaw, czy ta pani ma talent na równi ze swoim mężem Jarosławem Grzędowiczem, który m.in. zasłynął cyklem „Pan Lodowego Ogrodu”. „Porywające, pełne intryg starcie klanów podkreślone szkarłatnym cięciem katany” – zdanie umieszczone na okładce bez wątpienia przyciąga, tym bardziej, jeśli jest się miłośnikiem japońskich opowieści o samurajach w stylu Kurosawy, Kitano i im podobnych.
"Miasto 44" – Warszawska apokalipsa w stylu Komasy - Recenzje filmów
Niełatwo napisać obiektywną recenzję oczekiwanego „Miasta 44”. Wszystkie opinie, jakie się pojawiają, czy to widzów, czy profesjonalnych krytyków, są zarówno entuzjastyczne, jak i mniej lub bardziej piętnujące. Pozwólcie, że i ja podejdę do niego dość osobiście i spróbuję wystawić sensowną notę. Zdradzę na wstępie, że nie mamy do czynienia z dziełem wybitnym, ale co ważne, wstydu też nie ma i film śmiało mógłby być pokazywany za granicą.
Nowości
"Dziki Kamieńczyk" – To nie jest moje pueblo! - Recenzje książek
Wyobraźcie sobie świat, w którym nie ma przestępstw, podziału na biednych i bogatych. Gdzie nikt nie chodzi smutny i jeździ elektrykami. Nikt nie pije alkoholu i nie uzależnia się od papierosów. Pisarz Marek Czestkowski przedstawia właśnie tego rodzaju „odgrodzone” miejsce w… Polsce. Ale już sam tytuł jego powieści: „Dziki Kamieńczyk” sugeruje, że ta utopijna wioska zachwieje się w posadach, przeobrażając się w strefę dla prawdziwych desperados. Czego świadkiem będzie, zahibernowany przez 100 lat, główny bohater. To znany niegdyś strażnik pogranicza wyznający jedną zasadę: w ściganiu złoli wszystkie chwyty dozwolone. Czytelnik jest jak ten Habanero. Popiera go i zderza się z idyllą, która wcale taka słodka nie jest. Oj nie!
Foodlosslla atakuje, bo jedzenie się marnuje! Spot od twórcy nowej "Godzilli" - Intrygujące
Jak zwrócić uwagę na problem związany z marnotrawstwem żywności? Jak ostrzec przed konsekwencjami takiego postępowania/zjawiska? Odpowiedź brzmi: zrobić sugestywny, krótkometrażowy klip, który jest jednocześnie reklamą o charakterze społecznym. I dalej: w centrum umieścić mszczącego się kaiju o wyglądzie przerośniętego ślimaka, zbudowanego z odpadów spożywczych. Taki właśnie materiał przygotował Takashi Yamazaki – reżyser filmu „Godzilla Minus One”!
Jakub Hovitz i jego pełne wyobrażeń o pierwszym spotkaniu "VHS" - Zespoły i Artyści
Zanurzony w klimacie przebojów z lat 70., bogaty w analogowe dźwięki, z ciekawie opowiedzianą historią – taki jest najnowszy singiel Jakuba Hovitza zatytułowany „VHS”. Gościnnie zaśpiewał w nim Felix Piątek. Premierowego nagrania tej dwójki pozytywnych artystów z Wrocławia można posłuchać w serwisach streamingowych.
"Bestiariusz Jeleniogórski Tom V" – Magia, strach i piękno. Chcę więcej! - Recenzje książek
Tomasz Szyrwiel od lat, jako pasjonat górskich wycieczek, rysownik, fotograf i pisarz, poszukuje karkonoskich bestii. Znalazł już ich tak wiele, że wyobraźnia nakazała mu stworzenie opisów na ich temat. W ten sposób narodziły się książki – połączenie jeleniogórskiej sagi fantasy z albumem kuszącym tak bardzo, że czarownica z bajki o „Jasiu i Małgosi” powinna się uczyć. W wersji kolekcjonerskiej, z kilku tomów złożone, wyglądające jak drogocenne i rzadkie księgi, jeszcze mocniej otulały magiczną mgłą. Ten ostatni – V miał być zakończeniem skrzyżowanych losów pewnej ludzkiej wojowniczki i miejscowej jelarskiej dziewczynki, i jednocześnie miał dostarczyć informacji o nowych, czających się w leśnych ostępach i wśród wysokich szczytów mamidłach. O ile jednak jego wydanie jest dziełem sztuki przez wielkie SZ, tak już historia powoduje niestety lekki niedosyt. Ale jest coś, co ciągle pozostaje identyczne – klimat tak niezwykły, że zapominam o realnym świecie.
Singiel "Anima Libera", czyli głośny powrót klubowej legendy! - Muzyczne Style
Ej, ludzie! Fani muzyki disco! Max Farenthide i Vamero (duet, którego brzmienia już słyszeliście w hicie „In My Bed”) wydali wspólny numer! „Anima Libera” to energetyczna propozycja z bardzo wyrazistym beatem. Utwór z pewnością ucieszy fanów Maxa! Artysta powraca bowiem na sceny klubowe po... 12 latach nieobecności!
Oscary 1983. Ten wieczór Zbigniew R. zapamiętał na zawsze – poszedł w "Tango"! - Ludzie kina
Nie od dzisiaj wiadomo, że nawet kieliszek mocniejszego trunku pomaga na stres i dodaje odwagi. I choć Yola Czaderska-Hayek, która jako tłumaczka towarzyszyła Zbigniewowi Rybczyńskiemu na scenie, twierdzi, że twórca oscarowego, krótkometrażowego „Tanga” absolutnie nie był pijany, to widząc jego zachowanie trudno w to uwierzyć. Czy to tylko przypływ szczęścia spowodował, że całkiem odwrotnie niż w jego animacji, otoczenie tak bardzo zwróciło na niego uwagę? Można by odpowiedzieć twierdząco, gdyby nie fakt, że bohater niniejszego tekstu, został dość szybko aresztowany…
Artykuły z tej samej kategorii
"Diuna: Część druga" – Woda życia, religia zniszczenia - Recenzje filmów
„Mając władzę nad przyprawą, masz władzę na wszystkimi” – zniekształcony, brzmiący złowieszczo głos oznajmia takową prawdę na tle czarnego tła, a mi już po całym ciele „przebiegają mrówki”. Jestem wręcz obezwładniony, zahipnotyzowany. A przecież to nawet nie pierwsza scena. Później jest jeszcze lepiej/gorzej. Jakie tam później, tak jest przez 80% seansu, niemal do napisów końcowych. Oni (czyt. krytycy mający zaszczyt uczestniczyć w pokazie prasowym) nie kłamali. „Diuna: Część druga” to film monumentalny (kto napisze fatalny, ten niechaj zostanie strawiony przez czerwia). Atakujący wszystkie zmysły. Piękny. Na poziomie audiowizualnym rzecz jasna, bo z warstwą scenariuszową bywa różnie… Są jednak aktorzy, którzy windują tę opowieść do granic kosmosu.
"Kos" – Gdzie generał, co chłopa szanował? O tu! - Recenzje filmów
„Pierwszy krok do zrzucenia niewoli to odważyć się być wolnym, pierwszy krok do zwycięstwa – poznać się na własnej sile” – przekonywał głośno Tadeusz Kościuszko. Pewni twórcy wzięli sobie drugą część tego cytatu mocno do serca. Jako pierwsi zdecydowali się zrealizować w Polsce film o wielkim bohaterze narodowym bez grama martyrologii, za to z wyraźnymi inspiracjami kinem Quentina Tarantino. Czy aby owa sztuka ich nie przerosła? Jaki jest „Kos”?
"Godzilla Minus One" – Uciekać czy się pokłonić? - Recenzje filmów
Mówili: idź do kina na „Napoleona”. Nie posłuchałem. Zamiast cesarza Francji, wybrałem króla potworów. W niedalekiej przyszłości nadejdzie jeszcze sposobność, aby w dłuższej, 4-godzinnej wersji zmierzyć się z wielkością i kontrowersyjnością Bonapartego, i ostatecznie ocenić jakość filmu i aktorski popis (?) J. Phoenixa. Tymczasem na arenę wchodzi On – Godzilla. W 37 obrazie z ze słynnej japońskiej serii wygląda tak przerażająco i jednocześnie dostojnie, że nic tylko bić brawa albo strzelać z największych dział (cel: zabicie bestii lub oddanie hołdu). „Godzilla Minus One” to bowiem produkcja za skromne 15 mln dolarów, która zawstydza hollywoodzkie blockbustery o tej samej legendzie i ikonie japońskiej kultury. Widowisko kameralne, gdzie ważniejszy jest czynnik ludzki i metafora powojennych traum.
"Chłopi" – Wsi anielska, wsi diabelska - Recenzje filmów
„Cepelia, w której maczała swoje paluchy Sztuczna Inteligencja, malując każdą scenę w męczące oczy barwy”. Mniej więcej to sądzi o nowej adaptacji „Chłopów” Władysław Reymonta pewien znany krytyk filmowy. Powinien on uderzyć się w pierś i obejrzeć tę animację raz jeszcze. Tak, to ludowe rękodzieło, ale o dużej wartości artystycznej – choć bliskie książkowym opisom, to jednak na swój sposób uwspółcześnione, pozbawione kurzu osiadłego na dawnej księdze. Gdy kilka lat temu ponad 100 malarzy zabrało się do skrupulatnej pracy z pędzlem w dłoniach, to jeszcze nikt nie wiedział, że AI aż tak rozwinie się w roku 2023. Można zapytać po co? Czyż nie lepiej, aby powstał „zwykły” film fabularny bez tej otoczki? Nie, bo taki już nakręcono, a owa forma tylko dodała magii i innej, niepokojącej namacalności.
"Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" – Shitty, Pasty - Recenzje filmów
Są takie dni w życiu, gdy od samego już przebudzenia wiemy, że nie będą to dobre dni: za oknem paskudna poniedziałkowa pogoda z zacinającym deszczem, głowa trochę pobolewa, ponieważ poprzedniego wieczoru przyszło nam wychylić o jeden kieliszek za dużo na spotkaniu ze znajomymi, woda w czajniczku gotuje się tyle czasu, że aż sprawdzamy czy się przypadkiem nie przypala, woda pod prysznicem z kolei, w zależności od regulacji, albo parzy nasze plecy niczym iskry z kuźni Hefajstosa, albo zamraża naszą skórę niczym cios od Sub-Zero. Mimo to, przygotowujemy się dzielnie do wyjścia, choć wiemy doskonale, że w pracy już ostrzą sobie na nas kły kierownicy wyższego szczebla czy brygadziści...
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.662